Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.

niedziela, 31 października 2010

Listopad

już jutro. W związku z nadejściem tego przebrzydłego i znienawidzonego przeze mnie miesiąca, postanowiłem dodać to i owo w postach. Chodzi mianowicie o ich treść. W miarę możliwości postaram się 2 lub 3 razy częściej umieszczać moje "wypocinki", lecz nie będą to tylko długie monologi/krytyka/cokolwiek, a wraz z adekwatnym stosunkiem do listopada - wiersze, cytaty, fragmenty dzieł (znanych i nieznanych autorów, oraz moje własne). Zachęcam do odwiedzania i zanurzenia się choć odrobinę w tej dziwnej melancholii X miesiąca kalendarza. Na wstęp wiersz "Raz jeden" mojego autorstwa i ciekawy cytat.


Raz jeden
Moja przyjaciółko ulotna,

Ty zawsze przy mnie na wyciągnięcie ręki,
Nawet moja dziewczyna nie jest zazdrosna,
Zabierasz ode mnie najgorsze dni męki,
Mam słodką nadzieję, że przywita mnie wiosna.

W chwilach trudnych gdy zdycham - Ty jesteś
Przy ciele, mym ciele, ponownie, nareszcie
Pomagasz, odchodzisz, znikasz, znów wracasz
Krzyczysz mi w głowie "ciesz się, ciesz się!".

A ja głuchy i ślepy, obdarty z ludzkości
Pragnienie do Ciebie zdrapuje do kości
Znów kradnę pieniądze i wszystko dla Ciebie
ja jestem - ty jesteś, spotkamy się w niebie

Pragnę Cię i nienawidzę, smak twój ubóstwiam,
Jesteś moją trucizną - opary i usta.


odejdź, uciekaj
---------------------------------------------------------
"Nie jesteś samochodem który prowadzisz,
 nie jesteś zawartością swojego portfela,
 jesteś tylko roztańczonym pyłem tego świata."

Taylor Durden, "Fight Club"

piątek, 29 października 2010

powrót starych zwyczajów

Witajcie drodzy czytelnicy, nie wiem czy słyszeliście (zakładam że przynajmniej szczątkowo), ale nie jaki biskup Henryk Hoser zapowiedział, że posłów popierających metodę in vitro powinna spotkać ekskomunika, czyli wykopanie z organizacji jaką jest kościół katolicki. Wydawało mi się że tak "drastyczne" metody wyrażania opinii kościoła zniknęły w średniowieczu, jak widać widmo rytuału odrodziło się w XXI wieku.

Kiedyś mój kolega (trzeźwy bądź mniej) napisał do mnie, że chce wystąpić z kościoła i zostać wyznawcą New Age ( dla niewtajemniczonych http://en.wikipedia.org/wiki/New_Age ). Pomysł w sumie ok, nawet ja zgadzam się z niektórymi postulatami tego ruchu (myślę że co poniektórzy z was też). Istnieje tylko jeden zasadniczy problem - jak wystąpić z kościoła?. W tej trudnej "decyzji" można brać pod uwagę dwie drogi:

1. dość drastyczna - wykopanie z kościoła przez ekskomunikę (tak jak to miało miejsce np. w XIV wieku), no ale przecież trzeba by się bardzo bardzo "postarać", gdyż kościół przewiduję ekskomunikę za rzeczy, które w oczach katolika mogą wydawać się za kuriozalne i nie-do-przyjęcia np. uczestnictwo w sektach, ruchach masońskich, profanacja symboli religijnych itp. itd. (choć nawet za to obecnie kościół raczej upomina).

2. pokojowa - metoda "transformacji", czyli przyjęcie innej religii, np. islamu poprzez krótkie wyznanie wiary - szybko i bez zbędnych ceregieli.

No ale pozostaje pytanie, co jeżeli nie zaleźliśmy za skórę kościołowi i nie chcemy zmieniać wiary, a religia katolicka wydała nam się po prostu zbyt nudna, nieadekwatna do naszego życia, czy też bezsensowna. Zakładam, że osoby które mają za przeproszeniem gdzieś co się dzieje z kościołem i członkami tej instytucji są jedynie na papierze (nie mylić z papieżami), pozostają przedawniającymi się wpisami do ksiąg wieczystych kościoła - wierzący, nie praktykujący, czy cokolwiek w tym stylu.



Tak więc jeżeli chcielibyście dołączyć do ruchów typu New Age, czy zostać "wyznawcami" innej wiary, nurtu religijnego, systemu idei (taoistami, buddystami, przyjąć wierzenia Zulusów, czy cokolwiek) - zróbcie to bez występowania z kościoła, gdyż on sam nie będzie w stanie was formalnie usunąć (ja przynajmniej tak myślę, jeżeli jestem w błędzie proszę o wpis teologa/księdza :] ).

Powyższy wywód nie jest oczywiście atakiem na kościół, czy też wiarę kościoła katolickiego. Sam uważam się za osobę wierzącą, choć może moje przekonania i działania odbiegają zupełnie od nauki kościoła. Wierze, że po śmierci cały wolumen emocji i doświadczeń gromadzonych przez całe życie jest albo cedowany na jakiś inny organizm (może na innego człowieka w wersji tabula rasa - czyli reinkarnacja) albo (tutaj trochę wpływów Dantego Alighieri) trafia do zaświatów w postaci duszy. Trochę się jednak boję, że za takie poglądy zostanę ekskomunikowany, a może nawet poddany agrawacji (wyższa forma wykluczenia - działa jak aura spaczenia i ekskomuniki rozsiewana przez osobę na którą została nałożona). Aż strach się bać, więc trzeba dalej żyć starym trybem.

czwartek, 21 października 2010

„Kariera w Instytucjach Unii Europejskiej – etapy rekrutacji, rozwój, możliwości”

Collegium Civitas zaprasza do udziału w pierwszym w Polsce profesjonalnym szkoleniu przygotowującym do nowych egzaminów do instytucji europejskich 
 
„Kariera w Instytucjach Unii Europejskiej – etapy rekrutacji, rozwój, możliwości” 

 
27 listopada 2010 roku, godz. 08:30 – 19.15 
Collegium Civitas, Pl. Defilad 1, Pałac Kultury i Nauki w Warszawie 

 
Rejestracja trwa do 8 listopada. 

 
Szkolenie poprowadzą specjaliści pracujący w Komisji Europejskiej oraz Parlamencie Europejskim. Gościem specjalnym będzie Steven Joseph, pracownik Europejskiego Urzędu Doboru Kadr (EPSO), który zapozna uczestników szkolenia z nowymi zasadami rekrutacji do instytucji UE. 
 
Dzięki udziałowi w szkoleniu uczestnicy zdobędą wiedzę i umiejętności w zakresie: 
• przebiegu procesu rekrutacyjnego do instytucji Unii Europejskiej, 
• możliwości rozwoju zawodowego i kariery w UE z uwzględnieniem nowych perspektyw po wejściu w życie Traktatu z Lizbony, 
• wypełnienia formularza aplikacyjnego oraz przygotowania do rozmowy rekrutacyjnej, 
• praktycznego rozwiązywania testów egzaminacyjnych (testy numeryczne, werbalne oraz abstrakty, testy sytuacyjne). 
 
W trakcie zajęć uczestnicy będą mogli skorzystać z indywidualnych konsultacji z trenerami. 
Po zakończeniu szkolenia uczestnicy otrzymają komplet materiałów szkoleniowych, w tym testy próbne wraz z odpowiedziami wzorowane na aktualnej procedurze rekrutacyjnej do UE. 
Dodatkowo osoba, która w trakcie szkolenia rozwiąże najlepiej przykładowe testy otrzyma komplet książek przygotowujących do egzaminu, o wartości 150 euro! 

_________________

Realizacja szkolenia uzależniona jest od przyjęcia odpowiedniej liczby kandydatów - co najmniej 65 osób.
_________________

Więcej: http://www.civitas.edu.pl/kariera_w_instytucjach_unii_europejskiej


Więcej informacji o szkoleniu udziela: 
rekrutacja@collegium.edu.pl
tel. 22 656 71 89
www.civitas.edu.pl

ZAPRASZAM WSZYSTKICH ZAINTERESOWANYCH JAK TYLKO UDA ZEBRAĆ MI SIĘ 450 ZŁ TO IDE. KASA ZAWSZE JEST BARIERĄ JAK WIDAĆ...

środa, 20 października 2010

Przekroczony pewien poziom czegoś


Nie każdy dzień bywa idealny. Nie każdy tydzień bywa zwieńczony odpoczynkiem. Każdy z nas miewa chwile zwątpienia w to co robi, w to do czego dąży. Wystarczy jedna mała rzecz, a tracimy zapał, poddajemy się gubimy cele. Droga do szkoły/pracy/uczelni krzyczy na nas, nie chce aby ją znowu deptać, odpycha nas. Samochód, pojazd pomocny w docieraniu do różnych miejsc (a w szczególności do pracy i szkoły) jest jak klatka z jadowitymi wężami- nie chcemy do niego wsiadać i znowu tłuc się przez zasrane innymi samochodami ulice. Ja sam nie rzadko chciałbym przebiec okropną, bo brudną, starą i szarą ulicę, którą od  lat chodzę na stację PKP. Chciałbym się teleportować na miejsca w których mam być za dwie godziny, godzinę, 45 minut itd. Po prostu nie iść, a być już na miejscu. Niestety,  teleportów nie ma i nie będzie za kadencji mojego życia. Choć w dni odmienne od beznadziei szarości października i dalej listopada, mam ochotę z całej siły wciągać nosem tlen i czuć, że żyje, że realizuje swoją historię. Nie jest tak źle.

Wczoraj wydarzyły się dwie rzeczy, które sprawiły że nawet wstawanie o szóstej rano i droga przez ul. Ołówkową (bo tak nazywa się znielubiona przeze mnie ulica) wydawały się znośne, rutynowe, no wiecie takie do przełknięcia. Kiedy leciał w moim telewizorze jakiś program na TVN 24 (specjalnie pisze "leciały", gdyż oglądałem je tylko kątem oka robiąc w tym czasie inne rzeczy) moja uwagę przykuł fakt, że nagle ów łańcuch informacji (jakiś program na tym kanale) został przerwany "informacjami z ostatniej chwili".

To nie był powód do radości, bo jeżeli słyszę o "informacjach z ostatniej chwili" wiem, że coś mocno się spieprzyło, albo zginęli ludzie. Na nieszczęście to była druga opcja. Nie wiem dokładnie która to była godzina, ale dowiedziałem się że jakiś mężczyzna "wtargnął" (uwielbiam ten zwrot, kojarzy mi się z tematyką wojenną) do łódzkiej placówki PiS i zaatakował jej pracowników. Jedna osoba nie żyje, druga ciężko ranna. Zaatakował 62 letni mężczyzna, a przyczyna przyczyna prosta, ale przerażająca - miał dość polityki i kierunku w którym podąża PiS. Z całą odrazą jaką czuję do tej partii, nie życzę posłom Prawa i Sprawiedliwości śmierci. Chciałbym po prostu, aby się zreformowali i stworzyli nowocześniejszą prawicę (jeżeli w ogóle można o czymś takim mówić w ich wydaniu). Powracając jednak do napastnika i nawiązując do początku tego wpisu.

Jak daleko może sięgać frustracja? Po wydarzeniach spod pałacu prezydenckiego widzimy, że bardzo daleko i głęboko. Może 62-latek był do tego stopnia sfrustrowany i do szpiku kości zniesmaczony sceną polityczną, że nie mógł inaczej wyładować swoich emocji niż przez ten czyn. Tego nie wiem, bo kto odgadnie co siedzi w głowie takiego człowieka. Fakt jest wciąż faktem - zginął człowiek, który mimo swojej opcji politycznej miał pewnie dziewczynę/żonę, może dzieci, na pewno jakieś plany i marzenia. Oddychał i wstawał codziennie rano.

Power struggle, czyli walka o władzę w różnych krajach przypomina mi miękką wojnę, bitwę, na którą w większości przypadków społeczeństwa dają swoje przyzwolenie, ba, nawet w niej uczestniczą poprzez wyrażanie na różne sposoby swojego poparcia dla partii, lub stronnictw. W Ugandzie Amid Dada zabijał ludzi za wszystko, począwszy od eliminacji konkurencji politycznej a skończywszy na bliższych współpracownikach, w Kambodży Pol Pot mordował na potęgę "wykształciuchów", a dokładniej wszystkich którzy jego zdaniem reprezentowali jakikolwiek potencjał intelektualny (choćby przez noszenie okularów, czy czytanie książek). Na całym świecie od obu Ameryk przez Europę, Afrykę, a skończywszy na Azji stronnictwa i ugrupowania walczą ze sobą ze względu na ideologie, które reprezentują i o których nieomylności są przekonane. Czasami taka walka jest krwawa i niepolityczna (eksterminacje, więzienie decydentów, cenzura, czy uniemożliwianie działań), ale główną domeną polityki jest przecież to że jest ona PROCESEM. Jest rozwiązywaniem sporów w niej samej zawiera się kompromis (wyrażany poprzez koalicje i ustawy niosące obopólne korzyści) . "Obejmuje [polityka] szeroki wachlarz sytuacji, w których ludzie kierujący się odmiennymi interesami działają wspólnie dla osiągnięcia celów, które ich łączą, konkurują ze sobą, gdy ich cele są sprzeczne" - S. Tansey.

Trzeba pamiętać jednak, że pojedyncze przypadki frustracji i co za tym idzie radykalnych działań, nie zawsze są regułą (czy też tłem) dla prowadzenia działalności politycznej przez jedną czy drugą partię.Osobiście jak najbardziej potępiam takie działanie ze względu na to, że ugodziło ono w ludzkie życie i zdrowie. Uważam jednak, że na nieszczęście ten incydent będzie młynem na wodę retoryki PiSu a w szczególności jednego z najbardziej sfrustrowanych działaczy politycznych. Wiecie przecież o kogo mi chodzi.

sobota, 16 października 2010

Nie twierdze, że tak powinno być

Jak wiecie, widzicie i czytacie bardzo rzadko piszę tutaj o sobie, bo staram się realizować ten blog jako narzędzie krytyczno-informacyjne stworzone przeze mnie dla was i wszystkich. No, ale teraz chyba przyszło na użycia blogu jako narzędzia terapeutycznego...

W związku z serią złych wydążeń, które mnie dotknęły i nie pozwoliły na jakąkolwiek walkę, będę zmuszony zrezygnować ze studiów. Odpadnie drugi kierunek - politologia. Przyczyny są bardzo proste - brak pieniędzy na opłacenie kolejnych miesięcy. Myślałem, że nigdy nie znajdę się w grupie osób, które poświęcają swój wolny czas w weekendy (wybierając dokształcanie) i chcące się uczyć, nie będą mogły tego zrobić ze względu na stan portfela... Kasa, którą przyoszczędziłem przez wakacje okazała się zbyt mała, aby pokryć więcej niż 2 miesiące studiów na dwóch kierunkach. Nie pomogły również ogłoszenia o korepetycjach, które porozwieszałem po całym mieście, no i wreszcie nie pomogli (bo nie mogli) moi najbliżsi, którzy też nie należą do klasy średnio-wyższej, czy wyższej.

 Shit happens - jak mówił Forest Gump. Żyje jednak nadzieją, że pomimo tego bagna, w które wpadłem będzie lepiej. Kiedyś na pewno będzie lepiej. Może jak wszystkie starania dopiszą uda mi się dokończyć semestr (finansowo) na 2 kierunku, a jak zdarzy się coś naprawdę niespodziewanego to dokończę cały rok. Uwierzcie, że z przechodzeniem na kolejne semestry na obu uczelniach pod względem nauki nie miałem najmniejszych problemów, nigdy nie miałem żadnej poprawki, ba, przez 3 lata studiów (w tym rok na dwóch kierunkach) miałem tylko dwie tróje i to wcale nie ze względu na moją wiedzę tylko na powierzchowną ocenę -mnie, studenta - przez imbecyli, którzy uważali się za wyższych. No i też na nic nie zdały się stypendia i wyróżnienia. Możliwość kształcenia bez pieniędzy dla studentów, którzy posiadają "jakąś" wiedzę to czysta fikcja. Trzymajcie kciuki...

poniedziałek, 11 października 2010

Viva la Mexico!

Witajcie! Dzisiaj będzie trochę ze świata, a dokładniej z Ameryki Południowej, a dla tych super bystrych czytelników, potrafiących czytać tytuły - będzie o Meksyku!



Co poniektórym wydawać by się mogło, że Meksyk to kraj w którym życie płynie spokojnie od sjesty do sjesty, czasami dodatkowo przeplatane jest barwnymi festiwalami, a ludzie tam mieszkający noszą sombrero i zajadają się nachos i burito nie dbając za bardzo o sprawy polityczne. No cóż... Tak nie jest! I nie wiem czy nawet kiedykolwiek tak było? Meksyk to kraj, który współcześnie ma bardzo wiele problemów. Myślicie, że dlaczego ludzie uciekają przez El Paso i terytoria pobliskie do Stanów Zjednoczonych, do raju imigrantów? Pewnie dlatego, że w Meksyku nie da się normalnie funkcjonować. Chodzi mi o bycie uczciwym obywatelem - takim co nie daje i ni bierze łapówek. Meksyk nie jest w Unii, Meksyk nie jest w NATO, Meksyk nie jest w Europie - to może wydawać się oczywiste, ale co dalej idzie za tym faktem - Meksyk nie ma możliwości współpracy międzynarodowej w celu rozwiązywania wielu problemów politycznych, społecznych i gospodarczych, z którymi sam sobie nie radzi (przynależność w ONZ i WTO nie zmienia go w supermocarstwo, czy nawet mocarstwo regionalne). Meksyk pozostaje ciągle w cieniu swojego ogromnego i arcyważnego na arenie międzynarodowej sąsiada - USA - nadziei i zguby imigrantów.
 Inwestorów z czarnych rynków (no i szarej strefy) innych państw może zainteresować to że, Meksyk jest największym eksporterem Marihuany na całym świecie. Ale to jeszcze nie koniec, pesos które hurtowi sprzedawcy zarabiają na handlu trawką idą na rozwój gospodarki i infrastruktury. Czyli jak widać, całkowita likwidacja tego, mogłoby się wydawać, szkodliwego (ja tak nie uważam ;) ) przemysłu byłaby równoznaczna z samozagładą gospodarki. Handel marihuany w Meksyku i poza nim pozostaje więc bardzo popularny i dochodowy. Pomimo tego, że rząd walczy za pośrednictwem wojska z "plantatorami" jest to nic innego jak walka z wiatrakami, po zlikwidowaniu jednej plantacji rosną następne i następne.



Co również warte zauważenia, Meksyk jest drugim po Iraku najniebezpieczniejszym krajem dla reporterów. Dlatego też dziennikarze z obcych krajów zajmują się sprawami gospodarki, kultury i ogólnej (nie)pomyślności Meksyku, zamiast mieszać się w sprawy zielska i polityki. Ciekawym faktem jest również kwestia emigrantów i przemytu. Każdego roku tysiące Meksykanów próbuje przedostać się nielegalnie do "kraju możliwości", dlatego też większość z nich jest łapana i deportowana. Niedawno słyszeliśmy o przypadku śmiertelnego postrzelenia nielegalnego imigranta próbującego przekroczyć granicę, lecz jak mniemam nie jest to jedyny taki przypadek (inne zdają się być są utajnione). Powracając jeszcze do sprawy "dobra narodowego" Meksyku (marycha), każdego roku niemal na każdym z przejść służby celne przejmują ok 60 ton tego narkotyku, co jest nieporównywalną ilością w stosunku do zaledwie kilkudziesięciu kilogramowych "przechwytów" na przejściach granicznych w Europie. Amerykanie idąc za ciosem w walce z nielegalnymi imigrantami postawili mur na granicy USA-Meksyk ograniczając falę "poszukiwaczy szans", którzy chcieli zasilić 11,5 mln rodaków mieszkających obecnie na terenie Stanów.

No cóż, czyli jednak w Polsce nie jest tak kiepsko z napływem imigrantów i nielegalnym handlem narkotykami. Meksyk pozostaje na liście największych eksporterów narkotyków, a to czy sytuacja się zmieni zależy od młodych policjantów, którzy są nadzieją kraju. Kraju na którym nikt jeszcze nie postawił kreski.

piątek, 8 października 2010

Urządzenie do suszenia duszy

Wiele rzeczy wydaje mi się bez sensu.  Nie wiele zjawisk, czy obiektów zasługuje na to, aby określić je mianem sensownych. Ale dlaczego? Ponieważ są nietrwałe i krótkoterminowe w istnieniu. Walka z dopalaczami to czysta fikcja i po części hipokryzja, której nie mogę znieść, z całym szacunkiem do rządu. Tak jak w piosence Kultu, "To już wszystko pracuje, pracuje i truje" - dlaczego rząd zajmuje się sklepami, które w innych krajach funkcjonują? Mozę dlatego, że nie jest w stanie pogodzić się z faktem że takie używki mogą być legalne (każde!) tylko trzeba włożyć ogromny wysiłek na rzecz kampanii, która będzie ukazywała wszystkim (dzieci, młodzież, dorośli i już uzależnieni) szkodliwe działanie danej substancji - tutaj ogromny ukłon do Zbigniewa Hołdysa.

Wszystko spowodowane jest, tutaj wyrażę się dosadnie, "idiotyzmem narodowym". Pomimo ogromnych inwestycji i wkładów ze strony UE, pieniędzy na organizację Euro 2012, oraz przewodnictwa UE w II połowie 2011 roku i długo by jeszcze wymieniać czym jeszcze, nie jesteśmy nowocześni. W telewizji ciągle te same gęby, opozycja piłuje i piłuje rząd, który ciągle jeszcze płynie na fali popularności, ale to też kwestia czasu. Jako obywatel państwa pomiędzy Niemcami a Litwą Białorusią i Ukrainą żądam nowoczesności i myślenia perspektywicznego. Może to moje małe i nierealne życzenie, ale chciałbym, aby wprowadzone zostały u nas mechanizmy ochrony środowiska takie, które swoje zastosowanie znalazły w Niemczech jakieś 30 lat temu (segregacja odpadków, alternatywne pozyskiwanie energii, energia atomowa, itp. itd.). Ale w Polsce wszystko idzie jakoś powoli, albo wcale się nie rusza. Nie mogę się też przyzwyczaić do tego, że państwo zakazuje hodowli sprzedaży i zażywania konopi - tutaj już nie tylko ja widzę szczyt hipokryzji. Lepiej przecież wlewać w społeczeństwo hektolitry wódki i potegować problem pijaństwa, który pociąga za sobą patologię na każdej z płaszczyzn.

No i jeszcze podniesienie podatku na książki. Z państwa nieoczytanych ludzi, zróbmy analfabetów, którzy teraz zyskają kolejny pusty argument - "książki są za drogie!". Trochę chęci, aby zadbać nie tylko o własne ego i siebie samego mogłoby zmienić tak wiele. Chciałbym zmienić więcej, ale nie mogę, bo pozostaję sam w swojej walce. Tych najbardziej opornych zachęcam chociaż do gaszenia światła gdy nie przebywa się w pokoju...

czwartek, 7 października 2010

Grupa dyskusyjna na Gmail'u

Do studentów z grupy: tak jak mówiłem utworzyłem dyskusyjną w domenie Gmail oto adres grupy: 
sm-lazarski-2010@googlegroups.com  proszę ją przesłać pozostałym, którzy nie posiadają bądź nie mają dostępu do blogu. Proszę również o założenie transparentnego (imię +nazwisko) konta na Gmailu (to umożliwi uczestnictwo w grupie) i wysłania mi go, abym mógł was zaprosić.

niedziela, 3 października 2010

sylabus do "Polityki porównawczej"

Droga braci studencka! W linkach po prawej stronie zamieszczam hiperłącze do sylabusa z "Polityki porównawczej" u mgr Stolarczyka. W razie jakichkolwiek problemów proszę pisać.

(R)ewolucja sceny politycznej RP

Witajcie moi kochani czytelnicy. Zanim przejdę do sedna sprawy (umieszczonego w temacie), chciałbym jeszcze podać parę pomniejszych, lecz równie istotnych wiadomości. Pierwsza z nich to taka, że Dopalacze.com znalazły się na realnym celowniku "samej góry", bo jeżeli Donald Tusk coś mówi, to przeważnie albo jest to na bardzo poważnie( i lecą głowy), albo na bardzo nie poważnie(fragmenty expose) .


Niezaznajomieni z używkami nastolatkowie z Bydgoszczy trafiają do szpitala po "Tajfunie", później w całej Polsce odnotowywane są kolejne przypadki "po spożyciu dopalaczy". Media, a dalej instytucje państwowe dostają białej gorączki i po nagłośnieniu tematu zaczynają działać - produkty są wycofywane ze sklepów, na które dodatkowo nałożony zostaje zakaz handlu. Do kiedy? - zobaczymy. Jeżeli chcecie znać moje zdanie, to nie wiem, czy usatysfakcjonuje was moje opinia - z jednej strony chciałbym, żeby dopalacze zostały, bo "Tajfun" wcale nie był taki zły jako produkt "kolekcjonerski", a inne "ziółka" też niczemu sobie potrafiły ukoronować zabiegany dzień (reszty asortymentu NIE POLECAM), natomiast z drugiej szkoda mi wszystkich dzieciaków, które nie wiedzą na ile stać ich organizm i zamiast przesiedzieć złe chwile w domu dzwonią po karetkę. Ponadto, decyzja o zamknięciu sieci sklepów z dopalaczami zmniejszy u wszystkich "zainteresowanych" możliwość łatwego(no i w miarę taniego!) dostępu do używek. Czyli jak widać, decyzyjne stoję w rozkroku.

Druga informacja, jak dla mnie o wiele, wiele ważnejsza od pierwszej: Kongres poparcia Ruchu Palikota. Nie ukrywam, że byłem bardzo rozentuzjazmowany, kiedy tylko dowiedziałem się, że kontrowersyjny poseł PO - Janusz Palikot - zamierza wystartować z własną inicjatywą, co więcej na 6 grudnia zapowiedział odejście z Platformy (ostateczne?) i założenie własnej partii! No ale od początku.


Wczoraj o godzinie 17 w sali kongresowej Pałacu Kultury i Nauki odbył się kongres dotyczący poparcia dla nowego tworu organizowanego przez Janusza Palikota. Na samym początku, kiedy Palikot wchodził do sali aby przemówić w ramach swojego przedsięwzięcia wtórowała mu muzyka z "2001: Odysei Kosmicznej" S. Kubricka, co uznałem za przesłankę do tego, aby potraktować cały spektakl jako coś nie z tego świata (kosmicznie?). Cały projekt stowarzyszenia (ruchu/partii?) ma wystartować pod hasłem "Nowoczesna Polska". W swoim przemówieniu Janusz Palikot nie szczędził słów krytyki nawet dla ex współpracowników, tudzież określając "nawet" Donalda Tuska jako politycznego dinozaura (obok Pawlaka i Kaczyńskiego). Poseł PO w sali kongresowej PKiN przedstawił 15 postulatów do których wykonania będzie dążył (ale jak mniemam wtedy musi być już w swojej partii). Postulaty mają w sobie retorykę baaaardzo lewicową, ale ogólny oddźwięk owych punktów jest oczywiście jak to na Janusza Palikota przystało - liberalny. Czy zatem Palikot tak jak Woodrow Wilson poprzez swoje postulaty/punkty będzie chciał coś dogłębnie zreformować? Czekamy więc na nową Ligę Narodów w wydaniu narodu polskiego, a oto niektóre z postulatów:


  • jednomandatowe okręgi wyborcze (tu pomysł zasymilowany od PO)
  • likwidacja senatu i ograniczenie liczby posłów do 300 (kolejny, stary pomysł PO, z którym de facto się zgadzam - pozwoli ot na poczynienie oszczędności, niezwykle potrzebnych w "ciężkich chwilach")
  • zniesienie immunitetu poselskiego (nie wiem czy to dobry czy zły pomysł...)
  • "Rozdział państwa i kościoła" - po tej wypowiedzi ogromny aplauz wszystkich zebranych
  • uregulowanie spraw aborcji, in vitro i inwestycja w antykoncepcje (wreszcie ktoś o tym mówi wprost - "Antykoncepcyjne środki za darmo")
  • religia wycofana ze szkół (tutaj poseł Palikot trochę odleciał, osobiście jestem za możliwością wyboru: etyka/religia)
  • koniec z subwencjonowaniem kościoła ("Wypasione brzuchy biskupów")
  • Powszechny dostęp do internetu za darmo (bardzo bym chciał żeby ten postulat się spełnił, ale jest bardzo mało realny, ale...)
  • "1 % budżetu na kulturę" - z całego serca popieram ten pomysł, a przemawia za tym kilka argumentów. Na kulturę w naszym kraju przeznaczane jest 0,3 % (z krajów UE wyprzedzamy tylko Bułgarię) budżetu, kiedy na armie wydajemy aż 2 %, a po drugie pomimo małych nakładów na ten sektor, Polska w najlepszy sposób gospodaruje pieniędzmi unijnymi przeznaczonymi na inwestycje kulturalne (minister Zdrojewski to zaradny człowiek :] ). Czyli TAK, TAK i jeszcze raz TAK, dla tego pomysłu.(Szerzej rozpiszę się o tym w którymś z wpisów - już wkrótce)
Po przemówieniu Palikota nadszedł czas na dyskusję. Przemawiali m.in. 
Ryszard Kalisz (który moim zdaniem  poprzez swoją postawę i wypowiedzi niedługo pożegna się z SLD) cytujący konstytucję i twierdzący, że "politycy powinni służyć", 
prof. Środa (filozof i etyk), stwierdziła ona, że występuje potrzeba równowagi (na scenie politycznej, czy na świecie?), a "religia jak seks - sprawą prywatną",
poseł PO K. Kutz- rozbawił mnie ciąg jego wypowiedzi a w szczególności - "Siedzę tu jak stary grzyb"; "Jako stary grzyb młodnieję" i "Janusz Rewolucjonista".

... oraz wielu innych, którzy ustosunkowywali się do propozycji Janusza Palikota, bardziej lub mniej chwaląc jego plany. 


Zapomniałbym dodać, że 4 tys. osób, które były obecne w sali kongresowej dostały się na ów zjazd poprzez "kliknięcie w internecie", czyli coś jest w tym pomyśle żeby internet był za free.

piątek, 1 października 2010

Chory człowiek polskiej sceny politycznej

 Nie przegryzły mnie emocje, ale jestem porządnie wstrząśnięty deklaracjami pana prezesa (PiS-u oczywiście). To że ma on problemy polityczne, każdy wiedział nie od dziś, no ale teraz do zaburzeń musimy zaliczyć te, które mają swoje korzenie głęboko w głowie. Rozumiem, że w grę w chodzą mocne leki, moja mama i dziadek też takie biorą - mama ma się po nich w miarę dobrze, dziadek przebywa w "instytucie". Ale w większości przypadków terapia farmakologiczna pomaga. No właśnie - "w większości przypadków". Czy zatem prezes PiS jest w grupie mniejszości której leki zaszkodziły, albo uniemożliwiają normalne funkcjonowanie? Jeżeli tak to dlaczego pozwala, aby media ukazywały go jako osobę wygłaszającą absurdalne pomysły? Pozwolę sobie przytoczyć fragmenty wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego (pochodzą one z portalu wiadomości.wp.pl) i zastanówcie się sami, co w nich nie pasuje do rzeczywistości. Dla urozmaicenia zamieszczę obok moje komentarze.

"Ja nie odpowiadam za to na przykład, że pod krzyżem w licznej obecności policji bito i obrażano ludzi, kobiety, profanowano krzyż."


 - No i tutaj błąd, bo policja nikogo nie biła i nie obrażała, to własnie "obrońcy" zachowywali się w skandaliczny sposób ukazując całej Polsce (światu?) jak wygląda obliczę Polaka-fanatyka. Profanacja krzyża? Nie widziałem żeby ktoś tam palił krzyż, albo odprawiał desakralizujące rytuały. Kaczyński mógł (pokazując swoją zaradność i charyzmę) powiedzieć ludziom zgromadzonym przed pałacem prezydenckim, że krzyż zostanie przeniesiony i nie ma się o co bać, bo w kościele św. Anny każdy będzie mógł się do niego (na prawdę, jako lichy katolik, nie wiem po co!) modlić. 


"Nie widzę powodów, żeby uczestniczyć w posiedzeniach organu, na którym przelewa się z pustego w próżne, bo to tak naprawdę wygląda. Tam nie podejmuje się żadnych decyzji, tam próbuje się rozłożyć odpowiedzialność za rządy tej ekipy, rządy które dzisiaj chcą opanować nie tylko sferę władzy politycznej ale także np. sferę medialną"


- Oczywiście każdy ma prawo uczestniczyć, bądź nie uczestniczyć w RBN, jest to ciało powoływane ad hoc przy prezydencie jako organ doradczy (I NIC WIĘCEJ), dodatkowo obecna Rada składa się z przedstawicieli różnych środowisk i instytucji, więc nie ma mowy o żadnym działaniu (a raczej radzeniu) na czyjąś korzyść bądź niekorzyść (to nie jest Gabinet Cieni przy królowej !). A co sfery medialnej, to nawet nie będę pisał kto miał z SLD sojusz w mediach publicznych...


"Powinniśmy to uczcić i to nie tylko w Warszawie ale to powinno być uczczone w całym kraju. Ja wierzę, że tak będzie.[chodzi tutaj o wybudowanie pomnika - przyp. Ed]"


-Czysty obłęd... Dlaczego nie uczcić więc wszystkich ofiar które zginęły w wypadku autobusowym w Niemczech, albo wszystkich katolików, którzy zginęli walcząc o swoje ideały setki lat temu?


Czyli jak widać i słychać, coś tu nie gra. Nie wiem jeszcze, kto z ludzi racjonalnie analizujących sytuację polityczną, oraz będących psychicznie stabilnym popiera pomysły i deklaracje Pana Prezesa. Czas zmienić leki - na lepsze.