Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.

niedziela, 21 czerwca 2015

Post-normalność

Dzień dobry drogi czytelniku! Patrzę na datę publikacji ostatniego posta i łapie się za głowę. Troszkę już minęło od zakończenia wyborów prezydenckich, plus od tamtego było jeszcze więcej burzy w świecie polityki i nie tylko. Postaram się pisać częściej - może to troszkę czcze deklaracje, ale zobaczymy, co z tego wyjdzie. Przecież tyle się dzieje w naszym państwie i poza jego granicami, więc może warto skupić się na czymś ważniejszym niż zdjęcia jedzenia, komentowanie fotek z odległych krain i słodkich baraszkujących zwierząt. Prawda? 



Może i warto, choć z drugiej strony małe kotki są o niebo bardziej neutralne światopoglądowo niż np. wrzucane przeze mnie posty, które wywołują więcej emocji i doprowadzają do zjawiska tzw. "gówo-burzy" (wyraz usłyszany od kolegi, w ramach rozmowy o owym komentarzu).

Osobiście nie lubię trzymać czytelnika w niepewności, więc już na samym początku powiem, że w pierwszym przypadku chodziło o osobę Zbigniewa Stonogi - człowieka, który z wielu względów nie przypadł mi do gustu. Dlaczego? Najkrócej mówiąc, poprzez fakt, że jest to człowiek, który pozuje na pozasystemowego szeryfa sprawiedliwości, zabierając bogatym i dając biednym, a tak naprawdę obraża innych, za nic ma prawo i w partyzancki sposób szuka niedoskonałości funkcjonowania instytucji. To wszystko przy aplauzie ze strony wielu setek osób, które moim zdaniem powierzchownie patrzą na jego działania. To przykład bardzo podobny do osoby Pawła Kukiza. Drugą sprawą było moje zdziwienie dotyczące dwóch wydarzeń na nieszczęsnym Facebooku - zdjęcia kolegi pod flagą Falangi (oddział Pruszków) oraz informacja, że inny kolega, z którym dzielimy pasję do modelarstwa zamierza wziąć udział w homofobicznym marszu.

Jestem troszkę naiwny, bo wypuszczając takie treści na widok "publiczny" liczę na konstruktywną i budującą dyskusję, jakieś intelektualne zaangażowanie, cokolwiek, co nie będzie pustą opinią. Niestety, to co dostaję przypomina mieszankę narcyzmu, megalomanii i chęci zakrzyczenia rozmówcy. Powiernicy jednej tezy grupują się w stada i mocą kciuków wykazują poparcie dla któregoś z osobników, który akurat napisał więcej lub bardziej dosadnie. Siedzę sobie w pracy, wykonuję obowiązki, a tu telefon wyświetla mi informacje, że ktoś coś napisał pod postem. "A sprawdzę" - myślę. Czytam, patrzę i jest mi przykro, że ludzie, których znam lub znałem w "realu" dają ujście swoim opiniom w tak niefajny sposób. No i chyba wychodzą z założenia, że nie będę o tym pamiętał w przypadku spotkania na żywo. To wszystko składa się na mój mały smutek. Oby nie było tak, jak na animacji poniżej...


Niemniej, Internet to ciągle wyjątkowe miejsce! Stwierdzam to ciągle na nowo, kiedy tylko odpalam komputer lub telefon. Na przykład teraz, dzięki niemu mogę napisać tutaj niniejszy wpis, zamiast starać się w drukarni o akceptację mojego artykułu/pamfletu/broszury, które musiałbym rozdawać osobiście lub liczyć na kanały dystrybucji prasy. A z drugiej strony mam możliwość przeczytać to co moi znajomi (bliżsi lub dalsi) napisali pod np. jednym z wymienionych wcześniej wątków.

W sieci, która daje nam wiele możliwości, jest tyle samo śmieci, co ciekawych treści i informacji dostępnych w trybie instant. Internet, od wielu lat goszczący w telefonach komórkowych, sprawił, że można żyć na dwóch równoległych planach. Istnieje także opcja, że sfera cyfrowa całkowicie nas połyka lub uzaleznia do tego stopnia, że kontakt wzrokowy lub rozmowy face 2 face stają się niewygodne lub po prostu naruszające naszą bezpieczną sferę. Dlatego czasami to co widzę wygląda tak:


Uwierz lub nie drogi czytelniku, ale pomimo, że powyższe zdjęcie pochodzi z jednego z krajów azjatyckich, trend "me generation" coraz bardziej widoczny jest w Polsce. Bardzo lubię ludzi i szanuję ich indywidualność, ale poparcie dla obiegowych plotek, łatwość formułowania radykalnych poglądów, czy poczucie spełnienia po "wsparciu" akcji ratowania ... (tutaj wstaw cokolwiek) sprawia, że łatwo można się oddalić od innych i zamknąć w swoim małym świecie. To jest właśnie mój duży smutek.


Na sam koniec warto, abym odniósł się troszkę do otaczającej rzeczywistości. Wybory wygrał Andrzej Duda, z dwojga kandydatów wolałbym Komorowskiego ("głosowanie na mniejsze zło") jednak postanowiłem dać szansę temu nowowybranemu. Jeżeli będzie sprawował swój urząd niezależnie (niestety w to powątpiewam) oraz łącząc wszystkich, podkreślam WSZYSTKICH, Polaków, to czemu nie - ten urząd konstytucyjnie jest niezależny i koncyliacyjny. Po drugie, mam bardzo złe przeczucia, że w nadchodzących wyborach Parlament będzie całkowicie prawicowy. Wszystko poprzez rozbicie i destabilizację lewicy oraz wzrost nastrojów antysystemowych. To bardzo, bardzo zła prognoza, której się obawiam. 

Do wyborów parlamentarnych zostało jeszcze trochę czasu. Mam nadzieję, że Polacy zaczną kwestionować to co do nich dociera i nie będę musiał żyć w czasach, gdy dzieci w podstawówce słuchają Gangu Albanii, państwem rządzi PiS, opozycją jest PO, partia Kukiza i skrajna prawica, a ludzie pokroju pana Stonogi mogą obrzucać błotem wszystkich i wszystko, bo po prostu ich na to stać.