Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.

środa, 20 października 2010

Przekroczony pewien poziom czegoś


Nie każdy dzień bywa idealny. Nie każdy tydzień bywa zwieńczony odpoczynkiem. Każdy z nas miewa chwile zwątpienia w to co robi, w to do czego dąży. Wystarczy jedna mała rzecz, a tracimy zapał, poddajemy się gubimy cele. Droga do szkoły/pracy/uczelni krzyczy na nas, nie chce aby ją znowu deptać, odpycha nas. Samochód, pojazd pomocny w docieraniu do różnych miejsc (a w szczególności do pracy i szkoły) jest jak klatka z jadowitymi wężami- nie chcemy do niego wsiadać i znowu tłuc się przez zasrane innymi samochodami ulice. Ja sam nie rzadko chciałbym przebiec okropną, bo brudną, starą i szarą ulicę, którą od  lat chodzę na stację PKP. Chciałbym się teleportować na miejsca w których mam być za dwie godziny, godzinę, 45 minut itd. Po prostu nie iść, a być już na miejscu. Niestety,  teleportów nie ma i nie będzie za kadencji mojego życia. Choć w dni odmienne od beznadziei szarości października i dalej listopada, mam ochotę z całej siły wciągać nosem tlen i czuć, że żyje, że realizuje swoją historię. Nie jest tak źle.

Wczoraj wydarzyły się dwie rzeczy, które sprawiły że nawet wstawanie o szóstej rano i droga przez ul. Ołówkową (bo tak nazywa się znielubiona przeze mnie ulica) wydawały się znośne, rutynowe, no wiecie takie do przełknięcia. Kiedy leciał w moim telewizorze jakiś program na TVN 24 (specjalnie pisze "leciały", gdyż oglądałem je tylko kątem oka robiąc w tym czasie inne rzeczy) moja uwagę przykuł fakt, że nagle ów łańcuch informacji (jakiś program na tym kanale) został przerwany "informacjami z ostatniej chwili".

To nie był powód do radości, bo jeżeli słyszę o "informacjach z ostatniej chwili" wiem, że coś mocno się spieprzyło, albo zginęli ludzie. Na nieszczęście to była druga opcja. Nie wiem dokładnie która to była godzina, ale dowiedziałem się że jakiś mężczyzna "wtargnął" (uwielbiam ten zwrot, kojarzy mi się z tematyką wojenną) do łódzkiej placówki PiS i zaatakował jej pracowników. Jedna osoba nie żyje, druga ciężko ranna. Zaatakował 62 letni mężczyzna, a przyczyna przyczyna prosta, ale przerażająca - miał dość polityki i kierunku w którym podąża PiS. Z całą odrazą jaką czuję do tej partii, nie życzę posłom Prawa i Sprawiedliwości śmierci. Chciałbym po prostu, aby się zreformowali i stworzyli nowocześniejszą prawicę (jeżeli w ogóle można o czymś takim mówić w ich wydaniu). Powracając jednak do napastnika i nawiązując do początku tego wpisu.

Jak daleko może sięgać frustracja? Po wydarzeniach spod pałacu prezydenckiego widzimy, że bardzo daleko i głęboko. Może 62-latek był do tego stopnia sfrustrowany i do szpiku kości zniesmaczony sceną polityczną, że nie mógł inaczej wyładować swoich emocji niż przez ten czyn. Tego nie wiem, bo kto odgadnie co siedzi w głowie takiego człowieka. Fakt jest wciąż faktem - zginął człowiek, który mimo swojej opcji politycznej miał pewnie dziewczynę/żonę, może dzieci, na pewno jakieś plany i marzenia. Oddychał i wstawał codziennie rano.

Power struggle, czyli walka o władzę w różnych krajach przypomina mi miękką wojnę, bitwę, na którą w większości przypadków społeczeństwa dają swoje przyzwolenie, ba, nawet w niej uczestniczą poprzez wyrażanie na różne sposoby swojego poparcia dla partii, lub stronnictw. W Ugandzie Amid Dada zabijał ludzi za wszystko, począwszy od eliminacji konkurencji politycznej a skończywszy na bliższych współpracownikach, w Kambodży Pol Pot mordował na potęgę "wykształciuchów", a dokładniej wszystkich którzy jego zdaniem reprezentowali jakikolwiek potencjał intelektualny (choćby przez noszenie okularów, czy czytanie książek). Na całym świecie od obu Ameryk przez Europę, Afrykę, a skończywszy na Azji stronnictwa i ugrupowania walczą ze sobą ze względu na ideologie, które reprezentują i o których nieomylności są przekonane. Czasami taka walka jest krwawa i niepolityczna (eksterminacje, więzienie decydentów, cenzura, czy uniemożliwianie działań), ale główną domeną polityki jest przecież to że jest ona PROCESEM. Jest rozwiązywaniem sporów w niej samej zawiera się kompromis (wyrażany poprzez koalicje i ustawy niosące obopólne korzyści) . "Obejmuje [polityka] szeroki wachlarz sytuacji, w których ludzie kierujący się odmiennymi interesami działają wspólnie dla osiągnięcia celów, które ich łączą, konkurują ze sobą, gdy ich cele są sprzeczne" - S. Tansey.

Trzeba pamiętać jednak, że pojedyncze przypadki frustracji i co za tym idzie radykalnych działań, nie zawsze są regułą (czy też tłem) dla prowadzenia działalności politycznej przez jedną czy drugą partię.Osobiście jak najbardziej potępiam takie działanie ze względu na to, że ugodziło ono w ludzkie życie i zdrowie. Uważam jednak, że na nieszczęście ten incydent będzie młynem na wodę retoryki PiSu a w szczególności jednego z najbardziej sfrustrowanych działaczy politycznych. Wiecie przecież o kogo mi chodzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz