Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.

poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Powoli wszystko się zmienia

Powoli i stanowczo wszystko się zmienia - jest w tym bardzo dużo prawdy. Jak twierdził Hipokrates dwa razy nigdy nie wejdziemy do tej samej rzeki. Kiedy ostatnio byłem w Krynicy Górskiej, miejscowości, o której wiele osób wcale nie słyszało (specjalnie mnie to nie dziwi ), odczułem pewien rozziew. Miasto które było moim drugim ("wakacyjno-feryjnym") domem zmieniło się nie do poznania...

A jednak coś "z tamtych lat" pozostało bez zmian. Krynica Górska, dla małego przybliżenia, to miasto położone w województwie podkarpackim słynące z goszczenia kuracjuszy i wczasowiczów w średnim i starszym etapie ich życia, góralskiego folkloru (choć moja babcia mówi, że w Krynicy nie ma prawdziwych Górali), pijalń wód leczniczych i Góry Parkowej. Nie twierdzę jednak, że nie ma tam młodzieży! Wręcz przeciwnie, w zimie Krynica jest zalewana przez fanów białego szaleństwa i grzanego piwa,  nawet w lecie można natknąć się na dziesiątki najprzeróżniejszych wycieczek, kolonii, obozów wędrownych itp. 


No ale do rzeczy. Będąc na krótkich wczasach w Krynicy, co niestety ostatnimi czasy weszło mi w nawyk (chodzi o krótkie pobyty, nie częste bywanie w tej miejscowości), dostrzegłem  wiele zmian jakie zaszły w samym mieście. Krynica, w której mieszka moja rodzina od strony matki, stała się prężną metropolią turystyczną. W miejscach, które przez całe moje dzieciństwo nie stało nic, bądź stały sypiące się, czy też niedokończone budynki, teraz wyrosły: restauracje, dziesiątki kolorowych straganów, bary, karczmy, zajazdy, pijalnie czekolady, wody itp.; miejsca do zabaw dla dzieci (salony gier, pompowane zamki, trampoliny), a nawet Kebeb bary i chińskie restauracje! Czego tam teraz nie ma... Krynica pretenduje do tego, aby stać się drugim Davos, gdyż ze względu na dobrą lokalizację i świetną "otoczkę" klimatyczno-przyrodniczą jest miejscem spotkań dygnitarzy Unii Europejskiej. Na obecnym wyjeździe podpatrzyłem, że do takiego spotkania budowana byłą specjalna, przeszklona sala niedaleko nowego domu zdrojowego, nazywanego przez wszystkich Pijalnią. Jedyne co pozostało niezmienne w Krynicy to góry, oscypki i przepiękny zapach górskich chat zrobionych z drewna, to własnie ten zapach przywraca w mojej głowie wspomnienia, które pojawiają się czasami w moich snach, które wyparłem do niepamięci, oraz które mogłem odświerzyć chociaż na chwilę podczas mojego krótkiego pobytu. No cóż, pozostaje mi tylko napisać: Krynico, do zobaczenia w zimę, lub w następne lato.

niedziela, 29 sierpnia 2010

świat się kurczy?



Podróżując gubimy sekundy, minuty, ba, całe godziny. Ludzie którzy latają samolotami, oraz sami piloci nazywają to jet lag'iem. Kiedyś ludzie potrzebowali tygodni i miesięcy żeby dotrzeć do oddalonych miejsc. Bardzo dobrze pamiętamy, ile czasu trzeba było, żeby dotrzeć do innego miasta, nie mówiąc już o innym kontynencie! (Kolumb, Magellan itp.)  Teraz już nie dni a godziny, a nawet minuty decydują o tym jak szybko przebędziemy z punktu A do punktu B. Świat się zmniejszył nie zmieniając się wcale zarazem. Zmniejszył się, gdyż wszystko zostało już odkryte zwiedzone i opisane, wystarczy naprawdę niewiele żeby dotrzeć do innego kontynentu (no może trochę kasy...). Samochody, statki, pociągi i samoloty pozwoliły nam zaoszczędzić ogrom czasu w podróżach zmieniając niektórych ludzi w kosmopolitów.

Ale dlaczego o tym piszę?

Nie jest mi smutno, że nigdy już nic nie odkryje, że moja stopa nie stanie na nieodkrytym przez człowieka lądzie. Przez kilka lat dostrzegałem globalizację, ale jej nie odczuwałem. Ponadnarodowe wzorce zachowań, kultury, czy też elementy cywilizacji przenikają przez sieci internetowe, telewizję i fale radiowe z prędkością o wiele wiele większą niż potrzebowały kilkanaście lat temu. Tendencje narodowości konserwatywnej widoczne są już tylko w państwach, które skutecznie izolują się od świata, czy to przez swój reżim (Birma, Korea Pn, czy Ukraina) albo kulturę i religię (Iran, Arabia Saudyjska ). Ale nawet tam, ze ślimacza prędkością społeczeństwa się zmieniają. U nas jest inaczej, ale nie wiem czy tak "super-ekstra-zajebiście" (oczywiście nie stawiając za punkt odniesienia wyżej wymienione kraje).
Nic nie powstrzyma świata przed globalizacją, tendencje które rodziły się na początku XX wieku, teraz "zaczęły być odbierane na poważnie" przez mocarstwa (globalne, regionalne, sektorowe), czy kraje aspirujące do takiej roli. Organizacje międzynarodowe pomagają zbliżać się państwom w każdym sektorze i na każdej płaszczyźnie. Czy to dobrze? Trudno jest ocenić jednoznacznie tak ogromny proces, gdyż wiadomo, że globalizacja (a dalej też integracja) to wchodzenie na ścieżkę pojemnego konformizmu, oraz rezygnowanie z części swojej kultury narodowej i jej nazwijmy to "symboli" (euro w Eurolandzie). Jak pisał Edward Redliński w książce "Awans" najważniejszy jest postęp, z tym się zgodzę. No i niech oczywiście w tym całym zgiełku na początku będzie człowiek.

środa, 18 sierpnia 2010

Wady postawy

Mam krzywy kręgosłup, krzywą przegrodę nosową (zostało to ustalone przez laryngologa po zabiegu przepchania zatkanego błotem ucha), krzywy sposób postrzegania rzeczywistości, i krzywe podejście do spraw. Ale jak widzę ludzi pod krzyżem, to mam pewną satysfakcję, że nie jest jeszcze ze mną tak źle.

Bardzo często mam do czynienia ze starszymi ludźmi. Panuje w śród  nich pewien aksamitny obłęd, może spowodowane jest to procesami, które zachodzą w ich głowach i organizmach po tylu latach, a może to po prostu są to różnice pokoleń i stylów życia. Większość starszych ludzi to pretensjonalna, zaściankowa, oraz konserwatywna grupa, są oczywiście wyjątki, no ale takich teraz szukać ze świecą. Dlaczego stoją oni pod tym kawałkiem drewna i w uniesieniu/ekstazie religijnej wzywają swojego boga i wszystkich jego proroków, "krzyczą solidarność" i psioczą na służby porządkowe, mają przecież tablicę pamiątkową - to dla nich za mało. Chyba nie zrozumiem tego m.i.n. ze względu na mój wiek i brak doświadczeń związanych z erą PRLu i walki państwa z kościołem. Niemniej jednak odczuwam wobec nich pewien szacunek i dażę ich podziwem, tyle przecież przeżyli.
Ja jak i moi rówieśnicy (wy?) tworzymy nowe pokolenie, które na starość będzie świadome życia i bardziej zaufa (mam nadzieję!) władzy państwowej. Tworzymy społeczeństwo, które jak dorośnie będzie miało kolczyki, tatuaże, problemy z używkami i alkoholem, dużo słabości i mało czasu. Chciałbym żeby było inaczej, może jest tak że oceniam niektóre sprawy przez swoje sitko, no i oczywiście trochę demonizuje.

Nie dostałem pracy, która miała pokrywać finansowe sprawy moich studiów - na moje miejsce wszedł siostrzeniec kierowniczki. Zawsze czułem odrazę do nepotyzmu, po prostu brzydzę się załatwianiem stanowisk państwowych "po rodzinie". W tej dziedzinie jakoś działa pewny sektor mojego mózgu który wysuwa praworządne postulaty.
 Mój dziadek po operacji podupadł na zdrowiu. Kiedy patrzyłem na niego, nie widziałem już tego samego człowieka, jakim był przed operacją, stracił błysk w oczach, ciągle narzeka, ogarnęła go anhedonia. To chyba będzie koniec z jego dokładaniem się do mojej edukacji. Pora załatwić wszystko samemu. Ale ja nie tracę nadziei, zawsze można coś zrobić, zawsze jest as w rękawie i tyle pomysłów. Prostuje krzywą postawę i mówię sobie i innym, ze będzie dobrze, ludzie patrzą się na mój optymizm z politowaniem. Może moja krzywa postawa wcale nie oznacza nic związanego z kręgosłupem?

wtorek, 10 sierpnia 2010

Droga krzyżowa

Witajcie, nie było mnie troszkę, ale zapewniam że starałem się obserwować sytuację w naszym przepięknym kraju i na świecie. Przeżyłem bez najmniejszych obrażeń kolejny przystanek Woodstock i jak co roku było tam naprawdę konkretnie. Zainteresował mnie fakt, że wreszcie ktoś powiedział: "Pozdrawiamy telewizję publiczną, której tutaj nie ma i która się tu nie zjawi", bo taka jest prawda, media publiczne wciąż nie wiedzą jak zabrać się do spraw "młodzieżowych" tak aby pokazać je w pozytywnym, albo nawet "nie negatywnym" świetle. Woodstock od zawsze uchodził(w oczach opcji politycznych i "pewnych" środowisk) za miejsce burd, chlania, kopulacji i siedliska szatana. Zapewniam że nic takiego nie miało tam miejsca w tym roku (w ubiegłych o dziwo też nie). Jak zwykle pozytywna atmosfera, litry piwska, usmiechnięte i opalone mordy przyjaznych ludzi, ot co. Z organizacji, oraz stowarzyszeń standardowo: Krysznowcy, obóz Jezus, ludzie z Monar'u itp itd. Na prawdę nie było się czego bać (może za wyjątkiem kolejek pod prysznic/krany i do kibla). Piątka dla ochrypniętego Owsiaka.

No a później Karwia. Jak to kolega określił "całą tablica Mendelejewa", resztę dopowiedzcie sobie sami.  Trzeba było wcześniej wracać z naszego małego obłędu, bo dziadek kolegi zmarł w szpitalu. Dajmy na to, że ogółem troszkę udało mi się odpocząć, jeżeli testowanie granic zdrowego rozsądku można nazwać relaksem.

Powrót. Pruszków i jego obleśne ulice, pełne najpierw mafii, a później i obecnie dresiarstwa. Tak, zdecydowanie byłem z powrotem w domu. Miejsce, które kocham i którego nienawidzę zarazem - jakże to możliwe? No ale chyba najśmieszniejszy wydał i nadal wydaje mi się fakt krzyża pod pałacem prezydenckim. Jestem wierzący, choć świątyń nie odwiedzam z fanatyczną frekwencją, a tolerancja ma we mnie naprawdę duży margines dopuszczeń. Ale to co dzieje się pod krzyżem (a może powinienem pisać "Krzyżem PiS/męczenników katastrofy") za bardzo wychodzi poza jakiekolwiek ramy dobrego smaku i sporu. Moim zdaniem krzyż to symbol religijny i powinien być kojarzony w tym przypadku z J.Ch. a nie z ludźmi. Niestety stare (i niestety również część młodego) pokolenie nie rozumie zupełnie o co w tym wszystkim chodzi. Dlaczego krzyż w kraju takim jak Polska jest symbolem sporów (przypominam rok 1989), a inne symbole religijne, no bo przecież gwiazda Dawida, oraz muzułmański półksiężyc też istnieją, są skazane na społeczną banicję.
Patrzę i dziwie się, dziwie się gdy patrze, może mamy zbyt mało innych istotnych praw, dlatego "krzyżyk" jest oczkiem w głowie moherowego syndykatu i PiS'u, które moim zdaniem powinno odejść ze sceny politycznej (tutaj poparcie dla Wojciecha Maziarskiego) a prawica powinna się przegrupować, albo przeformować. Nie pozostaje mi jednak nic innego niż głupkowaty śmiech kiedy patrzę co się wyprawia przed pałacem prezydenckim.