Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.

poniedziałek, 31 grudnia 2012

Rozliczając rok końca świata

Aksjomat to pewnik, określony stan, co do którego panuje powszechne stwierdzenie o jego niezmienności i wiarygodności. Obecnie coraz mniej jest na świecie rzeczy pewnych, niezmiennych i dających się jednoznacznie określić. Najgorzej jest z płaszczyzną polityczną, która dopuszcza ogromna polemikę w wielu sprawach. Rok 2012, który przyszło nam żegnać jedynie utwierdza nas w "ulotności pewności".

Aksjomaty, które są bardziej charakterystyczne do płaszczyzny wiedzy i nauki stopniowo zastępowane są przez opinie i (coraz częściej) plotki, które nie mają nic wspólnego z opisywanymi pewnikami. W świecie polityki "rzeczy pewnych" jest z dnia na dzień mniej  - zarówno ze względu na jej przedmioty i podmioty. 

Opinie, które podaje obłędna i idąca w zaparte grupa posła Macierewicza znalazły przeciwwagę i ośrodek dementujący zarazem. Dr Lasek będący szefem Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych i były członek komisji Millera chce rozwiać paranoiczne przypuszczenia (bo to nie są nawet badania) członków ekipy posła PiS. Widać przez to, że każdy pomysł PiS musi być bardziej pragmatycznie "przeliczony" przez kogoś innego, tak jak ten m.in. pomysł z "expose premiera technicznego", który według późniejszych analiz rządowych doprowadziłby państwo polskie do gospodarczej zapaści. 

autor: Peter Foleyżródło: Bloomberg
Demokracja w Federacji Rosyjskiej także nie jest niczym pewnym. Ten fasadowy reżim od dawna stosuje najgorsze chwyty, aby na szczeblach władzy mogli zasiąść "ci", a nie "inni". Świetnym przykładem politycznego cynizmu i aktu pseudołaski jest zmniejszenie wyroków Michaiła Chodorkowskiego i Płatona lebiediewa z 13 na 11 lat łagru. Prezydent Putin zapewne takim działaniem chciał zjednać sobie władze unijne podczas ostatniego szczytu UE-Rosja oraz przebłagać tym samym o zniesienie wiz dla Rosjan w krajach grupy Schengen. Warto przypomnieć za co obaj biznesmeni trafili do obozu pracy. W roku 2005 wyrok został wystawiony z tytułu nie płacenia podatków za ropę wytwarzaną przez firmę Jukos. Następnie w 2010 dodatkowe zarzuty (czysto fikcyjne) oscylowały wokół tego, ze obaj panowie mieli wydobywaną ropę ukraść. Kuriozum na rosyjskim poziomie. Przypominam, że był to proces czysto polityczny, wspierany przez władze z najwyższego szczebla, a aktywa spółki Jukos zostały sprzedane za bezcen w sześciominutowej licytacji, gdzie był tylko jeden zainteresowany! Wszystko dlatego, że firma Jukos miała być konkurentem na rynku paliwowym Rosji, gdzie państwo jest największym i jedynym graczem. 

fot. AFP / Dibyangshu Sarkar
Poruszył mnie do szpiku kości przypadek gwałtu na 23-latce z Indii. Jakieś trzy tygodnie temu na południu stolicy Indii pięciu lub sześciu mężczyzn dotkliwie pobiło parę, która po seansie kinowym wsiadła do prywatnego autobusu (takie pojazdy taniej dowożą obywateli kraju). Chłopak stracił przytomność, a dziewczynę mężczyźni zgwałcili do tego stopnia, że najpierw usunięto jej część organów wewnętrznych, a później w wyniku otrzymanych obrażeń zmarła. Indie zapłonęły gniewem, ludzie domagają się kary śmierci dla gwałcicieli i większej aktywności policji, w kraju gdzie przemoc wobec kobiet jest na porządku dziennym. Moja dziewczyna również ma 23 lata, pomimo różnic kulturowych, które odróżniają mnie od Hindusów ja także płonę gniewem.

Ostatnimi czasy pewne grupy ludzi w Polsce zostały poruszone. Pierwszą grupą byli przedstawiciele prawicy i władz kościelnych, którzy zanim jeszcze obejrzeli film "Pokłosie" wydali swoją opinię, że film jest antypolski, nieścisły z historią i nie powinien być emitowany. Do takich opinii przyłączył się pan Prezes i wielu księży (zdrowym rozsądkiem wykazał się ks. Andrzej Luter) - wszystkie osądy padły przed datą premiery filmu w Polsce. Jakie to prowincjonalne i pełne kompleksów. Trzeba akceptować historię narodu bez względu na to jak wiele jest na niej blizn. 

kadr z filmu "Pokłosie"
Druga grupa "poruszonych" to mniejszości religijne w Polsce  które stały się obiektem piętnowania po wypowiedzi pani Katarzyny Markusz, która nie była przeciwna rytualnemu ubojowi. Sam jestem przeciwnikiem znęcania się nad zwierzętami w każdej formie (nie mówiąc już o rytualnym uboju), ale to w jaki sposób komentarz pani Markusz wzbudził antysemickie nastroje i uwagi w Polsce przechodzi najśmielsze oczekiwania. Nie można utożsamiać Żydów czy Muzułmanów mieszkających w Polsce z grupą docelową odbiotu mięsa pochodzącego z takiego uboju. Mięso takowego pochodzenia idzie bowiem na eksport, a reprezentanci religii abrahamicznych odmiennych od chrześcijaństwa stanowią jedynie promil konsumentów "wyrobów krajowych". Powstrzymajmy się zatem od wydawania pochopnych sądów.

I na sam koniec informacje stricte z zagranicy, które przytaczam za tygodnikiem "Forum" (nr 51/51, 17.12.2012-6.01.2013) dotyczące minionych wydarzeń Anno Domini 2012:
  • styczeń: 
    • katastrofa statku Costa Concordia we Włoszech - kapitan ucieka, statek tonie i giną 32 osoby
    • rozpoczyna się bunt przeciwko ustawie ACTA - na ulicy widać coraz więcej osób w maskach Guy'a Fawkesa
  • luty:
    • wybucha wojna domowa w Syrii - konflikt eskaluje i trwa do dziś
  • marzec:
    • Władimir Putin wygrywa wybory prezydenckie w Federacji Rosyjskiej - ludzie wychodzą na ulicę w proteście przeciwko fałszerstwa wyborczym i osobie prezydenta-elekta
  • kwiecień:
    • Korea Północna usiłowała wystrzelić w przestrzeń kosmiczną satelitę, ale rakieta Unha-3 wpada do Morza Wschodniochińskiego, region staje w pełnej gotowości
  • maj:
    • Francois Hollande zostaje prezydentem Francji (bardzo podobała mi się postawa Nicolasa Sarkozy, który podziękował rywalowi za walkę i z klasą ustąpił ze stanowiska głowy państwa)
  • czerwiec: 
    • otwarcie Euro 2012 w Polsce i na Ukrainie - Polska remisuje w meczu otwarcia z Grecją 1:1
  • lipiec:
    • otwarcie Letnich Igrzysk Olimpijskich w Londynie - świat widzi jak można stworzyć niesamowite widowisko na składanym stadionie
  • sierpień:
    • lądowania łazika Curiosity na Marsie rozpoczyna nowy etap podboju kosmosu przez człowieka
    • członkinie Pussy Riot skazane na 2 lata kolonii karnej za "występ" w  moskiewskiej cerkwi
  • wrzesień:
    • w antyamerykańskich zamieszkach w Libii ginie dyplomata USA Christopher Stevenson -   nastroje przenoszą się także na Egipt
  • październik:
    • Unia Europejska otrzymuje Pokojową Nagrodę Nobla za swój wysiłek ku utrzymaniu pokoju i stabilności na kontynencie
    • Felix Baumgartner skacze ze stratosfery pobijając 3 rekordy świata
  • listopad:
    • Barack Obama wygrywa wybory prezydenckie - Mitt Romeny wielkim przegranym
    • Xi Jinping zostaje mianowany gensekiem Komunistycznej Partii Chin - wszyscy od dawna wiedzieli o tym wyborze, który stanowił zaledwie formalność
  • grudzień:
    • po zamieszkach w Egipcie prezydent Mursi odwołuje dekret, w którym przyznał sobie praktycznie absolutną władzę
    • Korea Północna z powodzeniem umieszcza satelitę w przestrzeni kosmicznej - tym razem cały świat staje na równe nogi (a najbardziej Korea Południowa)
    • koniec świata odwołany - kalendzaż Majów zakończył swój cykl bez większych niespodzianek
Oby rok 2013 był równie ciekawy, ale mniej bogaty w tragedie. Najlepszego i szczęśliwego!

sobota, 22 grudnia 2012

Życie w pogoni za czymś ważnym

Nadchodzący czas większej-ilości-dni-wolnych-od-pracy skłania niektórych z nas do refleksji. Pomimo tego, że zaczynam tekst tonem kaznodziei, w niniejszym poście niewiele będzie o religii, odnajdywaniu boga czy spełnianiu dobrych uczynków. Osobiście wole się pochylić nad zmianami, które zachodzą w państwach i ich społeczeństwach.

W polskiej i unijnej polityce zagranicznej (jeżeli UE w ogóle ma takową)...

...znowu "coś" dzieje się, wczoraj doszły do mnie "ciekawe" informacje związane ze szczytem Unia Europejska-Federacja Rosyjska, który odbył się w Brukseli. To, że z Moskwą rozmawia się ciężko wiedzą wszyscy, utracona duma i ciągoty supermocarstwowe widoczne są podczas każdej wymiany zdań z głową państwa czy wysokimi urzędnikami. Można by powiedzieć, że Putin trzyma za przysłowiową mordę nie tylko swoich obywateli i opozycję, ale także niektórych polityków europejskich. Podczas rozmowy z przewodniczącym Komisji Europejskiej, panem Jose Manuelem Barroso prezydent Putin jasno przedstawił swoje plany co do UE - albo dalej będziecie brali nasze paliwa (a bierzemy!) i pozwolicie swobodnie budować South Stream (który "przyćmił" korzystniejszy dla nas rurociąg Nabucco) albo korzystajcie sobie ze swoich OZE i droższych paliw. Putin wie, że jest nam potrzebny. Jednak przedstawiciele Unii nie zgodzili się na zniesienie wiz dla Rosjan na obszarze UE. To takiej europejskie "niet" dla zapędów rosyjskich. 

fot: PAP/EPA/OLIVIER HOSLET

Co ciekawe i smutne zarazem, w kuluarach baronessa Catherine Ashton, czyli quasi-minister spraw zagranicznych UE poruszała temat zwrócenia do Polski wraku tupolewa, co świadczy o podjęciu "ostatecznych" kroków lobbujących przez Radosława Sikorskiego (bo podczas spotkania z ministrem Ławrowem nie udało mu się "ugrać" praktycznie nic). Zapewne znasz moje zdanie na temat Smoleńska i wraku samolotu drogi czytelniku - ta obsesja, rusofobia prawicy i polityczny obłęd zaszły za daleko już dwa lata temu. Polsce nie potrzeba kolejnych relikwii, które miałby się znaleźć w Mińsku Mazowieckim. Co więcej, Polska jako kraj o średniej możliwości oddziaływania na arenie międzynarodowej nie może wywrzeć presji na mocarstwie regionalnym jakim jest Rosja.

W polskiej polityce krajowej...

...tematem nr jeden jest Marek Siwiec, który zgodził się "reprezentować" Ruch Palikota w Parlamencie Europejskim, ale do samej partii nie wstąpi. Janusz Palikot twierdzi, że nawet on by tego nie chciał - pewnie! Moim zdaniem wiele zamieszania o nic, bo sam Siwiec nie przeformatuje polskiej lewicy, czy to we współpracy z Palikotem czy Aleksandrem Kwaśniewskim, który kokietuje, a nie obiecuje. Potrzeba by co najmniej kilkunastu takich Siwców do podjęcia poważniejszych kroków. Sam były prezydent RP to mocna karta w talii polityków, niejeden już chciał mieć z nim więcej wspólnego, ale Kwaśniewski wydaje się prowadzić zręczną grę, gdzie "dużym osiągnięciem" jest forum dyskusyjne pod jego patronatem. Parę słów na ten temat wyraziłem także w komentarzu  "Jeden Siwiec wiosny nie czyni".

Na Półwyspie Koreańskim...

...Republika Korei zyskała nowego prezydenta, a raczej panią prezydent. Została nią Park Geun-hye z centroprawicowej partii Seanuri (dawna Wielka Partia Narodowa). Amerykanie określiliby jej wygraną  jako landslide victory (miażdżące zwycięstwo), gdyż córka autorytarnego prezydenta-generała Park Chung-hee (rządził w latach 1963-1979, został zabity przez szefa wywiadu południowokoreańskiego)  dosłownie zmiotła swoich przeciwników, tj. liberała Moon Jae-in'a  i reprezentanta lewicy Lee Jung-hee. To krok do przodu w polityce zjednoczeniowej z KRLD. Pani Park odeszła od lodowatego podejścia do sąsiada, które reprezentował konserwatywny Lee Myung-bak, a w konferencji powyborczej ogłosiła, że nie obce są jej troski o bezpieczeństwo całego półwyspu - stąd chęć spotkania z Kim Jong Unem, który nie tak dawno pod przykrywką wypuszczenia satelity testował rakiety dalekiego zasięgu Unha-3. Więcej w tym temacie pisałem na portalu mojeopinie.pl w artykule "Rakieta z państwa Kimów".

W polskim społeczeństwie...

...chciałoby się powiedzieć "bez zmian", ale jako obserwator rzeczywistości nie zgodziłbym się wtedy z samym sobą. Ciągle ubolewam nad brakiem wyższych pobudek Polaków, którzy jak co roku wpadają w konsumencki szał, kupują niepotrzebne prezenty, ubierają choinkę i zabijają karpia młotkiem. W sprawie zwierzęcia, którego losy są najokrutniejsze w najweselszym ze świąt odezwało się wielu znanych Polaków.

Będąc przypadkiem w dużym centrum handlowym w Warszawie, a muszę przypomnieć, że nie znoszę tych miejsc z całego serca, widziałem, że większość obywateli naszego kraju już dawno straciła głowę. Na święta wydajemy więcej pomimo tego, że grozi nam fala nieprzyjemności ekonomicznych związanych z kryzysem gospodarczym i kupujemy więcej jedzenia pomimo tego, że na śmietniki trafia coraz więcej ton niezjedzonych produktów. Nie ma już chyba logiki homo oeconomicus, wartości zostały rozmyte, czas się kurczy, a globalne zmiany tworzą dobrą wymówkę dla konsumeryzmu. Ciekawe czy wszyscy ci "zabiegani", którzy wydali "tyle a tyle" na święta robią coś dla innych poza obdarowaniem ich dobrami materialnymi.

Nie szukam w "świętach" wymiaru duchowego, przez cały czas staram się być w porządku wobec żyjących istot (choć nie zawsze mi to wychodzi). Denerwuje mnie kościół katolicki (w zasadzie to wszystkie kościoły wywodzące się z nurtu abrahamicznego), który coraz bardziej miesza się w politykę i tonie w niej nie będąc tego świadomym. No i te celebrowanie narodzin Jezusa, czy nikt nie ma wystarczająco odwagi żeby powiedzieć, że Syn Boży nie urodził się 25 grudnia? Chyba nie w tej epoce.

Tutaj zakończę swoje refleksje, a tobie drogi czytelniku oddam w ręce prosty artykuł z popularnej encyklopedii, który ukazuje zbieżności pomiędzy narodzinami Jezusa a kogoś innego.




piątek, 14 grudnia 2012

Rysiek z Klanu wraca do gry!

Witajcie! Dziś zamieszczam film związany z akcją społeczną, której twarzą stał się nie kto inny jak słynny Ryszard z serialu "Klan". Piotr Cyrwus w sposób dobitny przedstawia w nim ogromny problem (a raczej patologię) rozpowszechniony przez Polaków - przedmiotowe traktowanie zwierząt. Proste i dosadne słowa Ryśka idealnie wpisują się w pastisz normalnej kampanii społecznej, po obejrzeniu których większość odbiorców pozostaje obojętna wobec przekazu. Może to własnie jest metoda? Zobaczymy, a teraz stwierdzić można jedno - aby apel trafił do kogokolwiek powinien zarówno intrygować, zaciekawiać i szokować. Myślę, że Piotr Cyrwus zrobił w spocie kawał dobrej roboty.Zobaczcie sami.


czwartek, 6 grudnia 2012

Maraton pisania listów AI

Witajcie,

Zapewne już dawno zaobserwowałeś drogi czytelniku, że po prawej stronie tegoż bloga widnieje "wlepka" od Amnesty International potępiająca karę śmierci. Jest to jedna z wielu organizacji pozarządowych (NGO), którą popieram i która według mnie działa w słusznej sprawie. Stąd też dzisiejsza INFORMACJA SPECJALNA. Już w ten weekend (8-9 grudnia) odbędzie się maraton pisania listów z ramienia Amnesty International w całej Polsce. Każdy będzie mógł pisać listy w sprawie uwolnienia osób wielu skazanych w procesach, które są dalekie od demokratycznych standardów państwa prawa. Aleś Bialacki, Pussy Riot, Narges Mohammadi, grupa aktywistów Grifina, Chiou Ho-shun - to tylko niektórzy w sprawie których możemy apelować do ich rodzimych władz w celu uwolnienia lub traktowania z poszanowaniem praw człowieka. To naprawdę działa, a świadczyć może o tym liczba osób uwolnionych dzięki akcji AI. Warszawiacy i wszyscy z aglomeracji mogą wysłać listy w Cafe Kulturalnej mieszczącej się w  Pałacu Kultury i Nauki. ZAPRASZAM!


poniedziałek, 3 grudnia 2012

Zaufanie i Transparentność w skali mikro i makro

Tytuł tego posta może przywodzić na myśl nazwę jakiejś partii politycznej albo hasła reklamowego któregoś z ugrupowań, ale nie to jest jednak obiektem mojego zainteresowania. W tych dwóch prozaicznie brzmiących słowach jest drugie dno, które nie zostaje odkryte od razu - zarówno zaufanie jak i transparentność to pojęcia wielopłaszczyznowe, występujące we wszystkich strefach życia ludzkiego lecz nie zawsze mogące posłużyć jako wartość pozytywna.

Począwszy od najprostszych przykładów, kiedy analizujemy transparentność mamy w myślach przedsiębiorstwo, które nie transferuje swoich dochodów do rajów podatkowych, nie unika płacenia składek do ZUS'u i prowadzi swoją działalność zgodnie z obowiązującym prawem. Transparentnym działaniem partii politycznych będzie ukazywanie osiągnięć danego ugrupowania, przychodów i źródeł środków pieniężnych oraz (najlepiej by było!) stopniowa realizacja programu przedstawionego przed wyborami. O osobie powiemy, że jest transparentna, kiedy nie ma nic do ukrycia, tj. nie ukrywa swoich danych, każdy może ją "wygooglować", rozlicza się z odpowiednimi urzędami a jej osiągnięcia/wpadki są powszechnie znane. Warto wspomnieć, że polskie prawo chroni dane osobowe poniekąd ogranicza pełną transparentność - stąd brak nazwisk przy domofonach. Myślę, że poniekąd transparentni (w mniejszym lub większym stopniu) są ludzie, którzy zamieszczają realne dane na portalach społecznościowych, udostępniając tym samym "siebie" dla innych osób. Takie przykłady transparentności można mnożyć w nieskończoność.
zaufanie do banków - czemu nie...

Zaufanie jest także elementem budulcowym wszystkich kontaktów. Mąż ufa żonie, uczniowie ufają nauczycielowi, Polacy ufają/nie ufają sondażom, żołnierze ufają sobie nawzajem, ludzie ufają/nie ufają bankom itd. Ta cecha pozwala na tworzenie głębokich i trwałych relacji oraz umożliwia ich rozwijanie i fundamentowanie. Zaufanie buduje także demokracje, a jego brak może doprowadzić do jej załamania. Dobrym przykładem będzie tutaj kazus Grecji i UE, bo w tym przypadku chyba żaden z Greków nie wierzy, że jakakolwiek unijna instytucja poprawi jego indywidualną sytuację - to forma skrajnego braku zaufania (zaufanie innych Europejczyków wobec Greków także spada). Kolejnym przykładem opisywanego pojęcia jest kryzys zaufania finansowego, który występuje w mediach bez omawianej w niniejszym poście wartości. Ze względu na brak zaufania banków do kredytobiorców, a później obywateli do instytucji finansowych powstało wypaczenie amerykańskiego (a następnie w dużej mierze światowego) rynku finansowego, wywołując lawinę spektakularnych bankructw i załamań. Brak zaufania to także destabilizator sytuacji w konkretnych regionach geograficznych - Azja Południowo-Wschodnia od wielu dekad nie ufa Koreańskiej Republice Ludowo-Demokratycznej (Korea Północna) i na każdą paradę wojskową i zmianę rządów patrzy z trwogą o stabilność status quo.

Jak widać, Transparentność i zaufanie rozpatrywać można więc w skali makro. Przestrzeganiem transparentności państwa i jego urzędów oraz instytucji zajmują się m.in. Transparency International oraz Fundacja im. S. Batorego. W stosunkach międzynarodowych transparentność państwa jest bardzo ważna, otwiera bowiem drogę do współpracy gospodarczej, nawiązywania stosunków dyplomatycznych, tworzenia/akcesji do organizacji międzynarodowych oraz skuteczności działania dobrej woli. Bez tych przymiotów państwo może być marginalizowane w stosunkach multilateralnych (patrz: państwa upadłe) lub nie będzie dobrym polem dla np. bezpośrednich inwestycji zagranicznych lub rozwoju systemu bezpieczeństwa zbiorowego. Na zaufaniu opiera się też wiele umów międzynarodowych (w szczególności unijnych), choć przy przeglądaniu Traktatu Lizbońskiego, Karty Narodów Zjednoczonych i Karty Praw Podstawowych nie udało mi się odnaleźć ani jednego słowa "zaufanie" i "transparentność". Diabeł tkwi w szczegółach.

No i patrząc na wartości zawarte w tytule posta ukazuje się druga strona medalu. Nie każdy chce być transparentny. Dobrym przykładem dla tego zjawiska w mniejszej skali jest zwyczajne "ukrywanie" siebie w Internecie. Można tak postępować ukrywając swoje dane, zdjęcia, logi itp. na stronach/portalach/blogach i forach internetowych, można także stale używać pseudonimu i działać jako anonim. Czasami taki brak transparentności przejawia się brakiem zaufania do sfer, w których działamy. 

Brakiem pełnej transparentności cechują się także kontakty bi- i multilateralne w stosunkach na arenie międzynarodowej, a ich "utransparentnienie" skutkuje ogromnym skandalem. Przykładów nie trzeba szukać daleko, wystarczy przypomnieć sobie aferę  WikiLeaks i zobaczyć co dzieje się obecnie z Julianem Assangem. Co więcej, wycieki "supertajnych" informacji są jak lep na muchy dla wszystkich spragnionych sensacji, no i stąd wynika także represjonowanie fundatora WL. Z kolei kryzys zaufania do państwa jest obecnie widoczny w Egipcie, gdzie Bractwo Muzułmańskie rośnie w siłę (prognozowałem to już kilka miesięcy temu), a prezydent Mohamed Mursi posiada więcej władzy od starożytnych faraonów i dzięki temu w swoim państwie może dosłownie wszystko. Ludzie zaufali komuś, kto wykorzystał Arabską Wiosnę Ludów dla swoich korzyści. 

Reasumując powyższy wywód można stwierdzić, że zaufanie jest cechą jak najbardziej pożądaną na każdej płaszczyźnie relacji międzyludzkich, ale tego samego nie można stwierdzić o transparentności. Każdy kto się z tym nie zgadza niech spróbuje sobie wyobrazić co by było, gdyby wszystkie państwa, ich urzędy i instytucje oraz partie polityczne informowały na bieżąco obywateli na temat całej swojej działalności. Po pierwsze, wywołałoby to chaos,  po drugie mogłoby doprowadzić do ujawnienia strategii działania i tym samym zniszczyć żywotne interesy danego podmiotu i po trzecie, jak pisze bułgarski politolog Iwan Krastew: [transparentność] nie powinna być podstawowym celem demokratycznej polityki. Każda decyzja polityczna ma zarówno pozytywne, jak i negatywne następstwa. Procesy decyzyjne nie mogą przebiegać w sposób całkowicie transparentny. Co innego w gospodarce. Tam istnieją wymierne kategorie, jak pieniądze czy inwestycje,znacznie łatwiejsze do prześledzenia. Jeżeli nadal nie jesteś przekonany drogi czytelniku to zachęcam Cię do umieszczenia w Internecie zdjęć z jakiegoś mocno zakrapianej prywatki - ciekawe czy w tym przypadku transparentność wyjdzie "na plus".


środa, 28 listopada 2012

Unia Europejska i -izmy

Negocjacje w sprawie budżetu unijnego spełzły na niczym. Nie udało się ustalić jakiejkolwiek kwoty, która bez sprzeciwu mogłaby zostać przyjęta przez głowy państw i rządów, które pod koniec ubiegłego tygodnia spotkały się w Brukseli, aby ustalać infrastrukturę wydatków wspólnoty. No i od razu - w Polsce i za granicą - obudziły się narodowe "-izmy".

W różnych krajach członkowskich UE przekazy medialne pełne były optymizmu pomimo braku konsensusu ws. budżetu Unii - panuje bowiem przeświadczenie, że "na pewno się to jakoś ułoży". Jest to jednak "optymizm pesymistyczny", gdyż pomimo zapewnień, że może uda się dogadać w sprawach finansowych za kilka miesięcy, rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Gdybym mógł sporządzić rekomendację, Polska powinna trwać przy swoim stanowisku i napędzać grupę The Friends of Cohesion (Przyjaciele Spójności), ale równocześnie wykazać elastyczność kiedy sytuacja będzie bez wyjścia (tj. płatnicy netto nie będą skorzy do ustępstw). W przypadku polityki rolnej za sojuszników mamy Francuzów, którzy od zawsze kładli największy nacisk na dopłaty do rolnictwa, a to dobra karta przetargowa w negocjacjach. Natomiast jeżeli spojrzymy na grupę "sojuszników" w boju o unijny budżet (w TFC są: Bułgaria, Czechy, Chorwacja, Estonia, Grecja, Węgry, Litwa, Łotwa, Malta, Portugalia,  Rumunia,  Słowacja,  Słowenia  i Hiszpania) widać, że jesteśmy nie tylko jej motorem napędowym negocjacji, ale także państwem członkowskim z najprężniejszą gospodarką. Trzeba się więc z nami liczyć. Powstaje pytanie: tylko w jakim stopniu? 

Kto z kim przystaje i o co walczy

Sprawa perspektywy finansowej przybrała żałosny obrót, kiedy premier David Cameron odrzucił koncyliacyjny plan budżetowy. Choć nie ma się co dziwić takiej decyzji, bo Brytyjczycy wywierają nacisk na swoim przedstawicielu, aby ten nie wpompowywał więcej pieniędzy do Unii. I odzywa się echo lat siedemdziesiątych oraz wypowiedź "żelaznej damy" - I want my money back! Chciałbym, aby Wielka Brytania w 1973 nie wstąpiła do Wspólnoty Europejskiej i pozostała przy swoim thatcheryzmie izolując się na wszystkich płaszczyznach od Europy kontynentalnej. Może to jakaś oznaka mojego ukrytego poparcia dla izolacjonizmu Wyspiarzy. Jednak, kiedy pomyśle o tym co Unia straciłaby prze taki krok wydaje mi się, że emocje znowu wzięły u mnie górę. Integracja to ciężki proces, a Wspólnota (a później Unia) przechodziły przez gorsze tarapaty. 


Jeżeli nie uda się wynegocjować wspólnej wersji perspektywy finansowej na lata 2014-2020 wszystkich czeka prowizorium budżetowe, czyli funkcjonowanie finansów Unii w trybie awaryjnym. Taki tryb uniemożliwiłby dalekosiężne planowanie wydatków infrastrukturalnych w krajach UE. Można zadawać sobię pytanie czy opcja prowizorium nie będzie lepsza od "oferty" proponowanej przez płatników netto. Odpowiedzi na ten dylemat zostały analitycznie przedstawione w artykule portalu forsal.pl pt. Prowizorium budżetowe UE lepsze dla Polski niż propozycja płatników netto. Pojawienie się takiej opcji świadczy, że w Unii, która powinna wspólnie opowiadać się za każdym z krajów, zaczynają być widoczne partykularyzmy. Unia wielu prędkości to fakt, a każdy kto się z tym nie zgadza niech lepiej przyjrzy się państwom, które lobbują w UE na różnych płaszczyznach

Izmów nie brak także w Polsce. "Prowincjonalny zaścianek" jest podgrzewany przez populizm prezesa PiS i jego drużynę. Odwołując się do semi-nacjonalizmu Kaczyński nawołuje do wetowania wszystkiego co będzie mniejsze niż 300, a nawet 400 mld PLN. Taka postawa nigdzie nie prowadzi - to gra o sumie zerowej, która nie może być zrealizowana w unijnych warunkach (koncyliacja i dyplomacja oraz rozmowy kuluarowe nie zakładają rządów twardej ręki). Co więcej, Polska chcąc być w unii krajem o "średniej sile" (Middle Power) nie ma realnej możliwości narzucania swojego dyktatu (w szczególności Niemcom!). Po prostu nie mamy asa w rękawie i trzeba się z tym pogodzić i odgradzić się od politycznego populizmu.

Czy sytuacja zmieni się na lepsze? Mam nadzieje, że tak jednak czas zweryfikuje zarówno mój optymizm w kwestiach wspólnotowych jak i stabilność UE oraz słabnący impet integracyjny wspólnoty. W tym czasie nie dajmy się opanować żadnemu z izmów.

środa, 21 listopada 2012

Brunon-Kasia-Gaza

Fala wiadomości spływa na odbiorców niczym tsunami, które zalewa senne miasteczka nieświadome jej siły. Doktor Brunon K. adiunkt  krakowskiego Uniwersytetu Rolniczego chciał wysadzić w powietrze pewien budynek na Ul. Wiejskiej. W sieci zawrzało, reakcje mieszane, a sprawca potępiony. Katarzyna W. zatrzymana pod Białymstokiem i nie próbowała tak jak spekulowano uciec z kraju, więc nie trzeba było sporządzać międzynarodowego listu gończego - to świetne wieści, bo bez nich media w Polsce nie mogłyby się skupić tylko i wyłącznie na poważnych informacjach. W Kairze spotkali się dziś przedstawiciele Hamasu i Izraela, aby dyskutować o zawieszeniu broni i konsensusie w sprawie ostatnich wydarzeń - jak na razie na rozstrzygnięcie krytycznej sytuacji się nie zanosi bo w Tel Awiwie atak terrorystyczny zdestabilizował kruche poczucie bezpieczeństwa, a izraelskie działa wciąż miotają pociskami w Strefę Gazy.

***

Wszystkie przytoczone powyżej informacje są dowodem na to, że zarówno ja i Ty, drogi czytelniku, mamy możliwość wyboru strumieni informacji, którego pozbawieni są mieszkańcy innych części globu (w szczególności na wschód od naszego kraju). Niestety, skłonność do pokazywania sensacji zalanej krwią, potem i cierpieniem innych to domena obecnej telewizji, jednakże w przekazach przebijają się także elementy ważne i ciekawe, pozbawione efektu "wow!" i "bum!". Dobrze, że mamy wybór, bo to właśnie on jest cechą demokracji i krajów, które pretendują do stworzenia takiego reżimu. Mogę się jednak mylić.

***

Wojny na Bliskim Wschodzie jeszcze nie ma, ale patrząc na eskalację wydarzeń ciężko stwierdzić czy nie wisi ona na włosku - wszystko w rękach dyplomacji i dobrej woli stron, które działają jednak w odcięciu od  swoich fanatycznych frakcji i samodzielnych komando. Kasia W. zapewne przez wiele tygodni nie zniknie jeszcze z nagłówek brukowców, choć niektóre "poważniejsze" gazety i stacje również kierują swoją uwagę w jej stronę, a "doktor-bomber" z Krakowa wywoła dyskusję na temat bezpieczeństwa, udziału osób niezrównoważonych w kształtowaniu się powielanych schematów psychopatycznych oraz "dlaczego ten człowiek w ogóle pracował ze studentami".

Czasami dobrze jest odciąć się od fali i suchą nogą biec przez bezkres niewiedzy - taki stan ma swoje plusy i minusy. Sam często odczuwam taką potrzebę, a wtedy wychodzę z domu i biegnę ulicami Pruszkowa aż do zmęczenia. Wieczorami miasta nabierają innego klimatu, a moja optyka na nie zmienia się diametralnie. Jest cicho i spokojnie, a jesienne powietrze łagodnie współgra z tempem myśli. Forma komunikacji instant wyjaławia wiele płaszczyzn życia społecznego dlatego konieczne są takie działania. Psycholog Ziyad Marar stwierdza, że ironia polega na tym, że podczas gdy na Facebooku jest blisko miliard ludzi, intymność przeżywa kryzys, bo elektronicznie redukuje się ją do podstawowego kontaktu (...) jesteśmy analogowymi stworzeniami mimo cyfrowego sumienia, w którym się poruszamy. W czasach, gdy większość kontaktów ogranicza się do przekazów telekomunikacyjnych i internetowych dobrze jest więc jak najwięcej czasu spędzać jakkolwiek inaczej. 

piątek, 16 listopada 2012

Na Bliskim Wschodzie Blisko Wojny

W sytuacji kiedy ożywają dawne (albo uśpione) animozje i lęki budzi się potwór. Bestia jest nienasycona i pragnie krwi oraz ofiar. Walka dwóch religii abrahamicznych nie jest prostą sprawą, szczególnie w sytuacji kiedy strony kwestionują swoją państwowość od kilku dekad. Nie chce niczego prognozować ale Izrael i Palestyna stoją u progu nowej wojny.

Po izraelskim ataku na Strefę Gazy, w której de facto od zawsze jest niebezpiecznie, a atmosfera przypomina niekończący się kryzys kubański, nastąpił palestyński odwet- po raz pierwszy od dwudziestu jeden lat arabskie pociski poleciały w stolicę Izraela. Do ataku przyznaje się Islamski Dżihad, więc jest bardzo niedobrze. Zadziałał jednak system obrony przeciwrakietowej dlatego udało się uniknąć większych strat. O stronie palestyńskiej nie możemy powiedzieć tego samego.

Wojna nigdy nie była i nie będzie rozwiązaniem, ale wojujące od 1948 roku strony nigdy tego nie zrozumieją - tam do zaprzestania walk nie wystarczy zmiana pokolenia, potrzebna jest zmiana całego systemu ideologicznego. Ze strony Izraela ciągle widoczne będą działania ku marginalizacji ludności muzułmańskiej - jej sąsiedzi nie zapomną dawnych animozji wystarczy popatrzeć na ostatnie działania Egiptu, Libanu, Syrii oraz w szczególności Palestyny i Strefy Gazy. Nie uspokoi się także druga strona, która nie akceptuje mandatu tworzącego państwo Izrael na terenie, który zamieszkiwany był (i nadal jest) przez ludność muzułmańską.

Niespokojna sytuacja Afryki Północnej jest obecnie dodatkowo podgrzewana przez bieżące ataki.Obszar Maghrebu stanowi także globalną sferę gry o wpływy. Nie inaczej jest na Bliskim Wschodzie - Stany Zjednoczone wspierają Izrael, który posiada jedną z najlepiej wyszkolonych armii na świecie i jest zdolny do niesłychanych działań prewencyjnych (unieszkodliwia elektronikę wroga w kilka minut), natomiast Palestyńczycy otrzymują poparcie polityczne od ugrupowań muzułmańskich z całego świata i "zastrzyk arsenału" od organizacji ekstremistycznych (m.in. Hamasu). W skrócie, na Bliskim Wschodzie wojna znowu wisi na włosku. Co gorsza, na jutro zapowiadany jest "Dzień Gniewu" w krajach muzułmańskich. Pojawia się również pytanie co zrobi Egipt wyzwolony spod dyktatury Mubaraka. 



Mam bardzo złe przeczucia. Muszę śledzić Al Jazeere jak nigdy przedtem.

poniedziałek, 12 listopada 2012

Królestwa pyłu


Drogi czytelniku, to artykuł semi-interaktywny, proszę Cię o puszczenie muzyki pod spodem i rozpoczęcie artykułu.

Gdzie podział się płomień w naszych oczach, który wskrzeszał ogień w żyłach? Nie został chyba wytracony wraz z impetem mijających wiosen i pierwszym siwym włosem. Nasza energia i entuzjazm oraz głód świata przyćmiła wszechobecna możliwość połączeń i życia w trybie instant. Kiedy trudne staje się proste wtedy wysiłek włożony w osiągnięcie celu jest już tylko pustym halo brzmiącym przez rutyny życia. To durne echo, które nie pozwala zapomnieć o wielkich planach i traconym czasie to równocześnie jedyny zwiastun i aksjomat zmian.
Taka teza jest możliwa, bo jak twierdzą koreańscy mnisi pustka, a raczej Pustka, jest konieczna, a świat jest iluzją świadomości wpisaną w nihilistyczny paradoks. To niepojęte dla ludzi epoki instant. Hipermediatyzacja pozbawia nas własnych, bezpośrednich doświadczeń i oddaje nas we władzę rzeczywistości z drugiej ręki, w opinie i informacje, które nie są i nie będą wiedzą. Wkroczenie w społeczeństwo cyfrowe wiąż się bowiem z pułapkami wyjałowienia, zaburzonej socjalizacji i utraty animuszu dążeń. Ten tryb skazuje uczestników biegu życia, w którym meta jest ciągle przesuwana, na nieustanny chaos i przyspieszanie tempa. Tak więc, może ta bliżej nieopisana pustka jest bramą wyrywającą nas z głupiego schematu, otwierającą nasze oczy na niewidoczne piękno chwili.

niedziela, 11 listopada 2012

Bruk w stolicy

Dzisiaj dzień odzyskania niepodległości po stu dwudziestu trzech latach niewoli. Ze względu na przyzwoitość stwierdzę, że nieważne kto przyczynił się najbardziej do jej odzyskania, ważne, że jest i możemy się teraz cieszyć społeczeństwem obywatelskim w demokratycznym państwie, a to ogromne osiągnięcie. No i właśnie ze względu na ową wolność, każdy może przemaszerować ulicami swojego miasta ciesząc się z takiego stanu rzeczy. Kontrowersyjne pozostają jednak zachowania ekstremistyczne i jawnie dyskryminujące innych.

***

Kilka dni temu byłem ze starym kumplem "przerejestrować się" w Biegu Niepodległości (kontuzja łydki kompana). Jednak okazało się, że mimo przelanych pieniędzy, na które kolega miał "papier" nie było go na "liście uczestników", w zasadzie nie było go na żadnej ze sporządzonych list. Zdarza się, choć niestety w takim układzie z naszej dwójki nie pobiegł nikt. 

Dziś nie zdążyłem na przemarsz prezydencki, który odbywał się pod hasłem "Razem dla niepodległej". Szkoda bo był on najbardziej neutralny ze wszystkich, które przeszły ulicami stolicy. Jednak żeby było śmiesznie, chcąc dotrzeć na ostatni etap marszu, który sygnował Bronisław Komorowski (myślałem, że wyrobie się chociaż na "końcówkę"), mimochodem wychodząc z podziemi przy metrze Centrum znalazłem się na "Marszu Niepodległości" organizowanym przez skrajne ugrupowania mieszczące się po prawej stronie linii ideologicznej. No i muszę przyznać, że mocno się rozczarowałem, bo kiedy ludzie komentowali zeszłoroczny "MN", byli negatywnie nastawieni do przekazu medialnego, który według nich był zniekształcony na niekorzyść "patriotów". Zobaczyłem więc na własne oczy i troszkę się przeraziłem jak bardzo zakompleksieni i pełni agresji są niektórzy z Polaków. Jak więc widać, media czasami nie kłamią.

No to zacznijmy od początku. Oprócz pięknych polskich flag (jedna z nich była na prawdę długa!) i proporców z białymi orłami były też obleśne sztandary ONR i Młodzieży Wszechpolskiej oraz banery szkalujące rożne grupy z życia społecznego i politycznego. Nie zabrakło także obłąkańców z "Gazety Polskiej", którzy podsycali niechęć do rządu i żądali "prawdy" o katastrofie smoleńskiej. Nie zabrakło także "kibiców", którzy na marsz przyszli w "stroju biegowym", w kominiarkami no i z chęcią wszczęcia awantury. Ii zrobili oni rozpierdol niepodległościowy.

Manifestacja została podzielona a następnie zatrzymana przez policję już na samym początku. Nie należę do ludzi, którzy kłamią więc stwierdzenie, że awanturę zaczęli "manifestujący" powinno być przyjęte przez Ciebie drogi czytelniku jako pewnik. W policję oprócz kibolskich obelg i przyśpiewek poleciały kawałki bruku, kije, petardy i race. Sam nie wiem po co ludzie przychodzą na jakikolwiek marsz lub manifestację, skoro zależy im tylko na niszczeniu mienia i przemocy. Może spowodowane jest to zbyt dużą ilością wolnego czasu, może własnie tak wyrażają oni emocje i poglądy, możliwe także, że to przez wychlany wcześniej alkohol - sam nie wiem. 




Obok mnie przechodzili ludzie, którzy żyją w innej, zniekształconej przez niechęć rzeczywistości. Owi ludzie skandowali hasła pełne skrywanych urazów i złości, pojawiły się także szlagierowe "zakrzyki" typu "kto nie skacze ten z policji" czy "raz sierpem raz młotem...". Za bezsensowne uważam także węgierskie sentymenty w postaci flag tego państwa przyniesione na "MN" przez działaczy Gazety Polskiej. To zabawne jak bardzo ludzie nie rozumieją polityki wewnętrznej i zewnętrznej i jak bardzo przyjmują za aksjomat zakłamane komentarze stronniczych gadzinówek, a chodzi przecież o to, aby słuchać każdego, a w rzetelnej analizie odsiewać prawdę od gówno-prawdy. Niektórzy nigdy nie zdejmą klapek z oczu i zawsze będą bóg-honor-ojczyznować.

***
Kiedy stałem z boku przyglądając się zawziętym "patriotom", spośród których część niszczyła i szargała stolicę, przez kordon policji w moją stronę przebiło się  dwóch mężczyzn. Jeden prowadził drugiego, który spryskany był gazem łzawiącym. Podałem mu chusteczkę i spytałem się czy wszystko gra, ale on nie odpowiedział bo cały był w substancji, która sprawiała, że nawet ja nie mogłem oddychać. Jednak najgorsze było to, że ludzie przyszli na ten "marsz" z dziećmi.




poniedziałek, 5 listopada 2012

Oślepieni wybuchem

Patrzenie na słońce przez dłużej niż kilka sekund powoduje, że można trwale utracić wzrok. Kiedy będziemy starali się patrzeć na największą z gwiazd naszego układu przez trochę krócej, to w chwili, gdy odwrócimy wzrok będziemy mieli przed oczami mrugający, multikolorowy punkt. To czysta paralela historii katastrofy smoleńskiej, która jest pisana ciągle od nowa i nie widać jej końca. Kiedy patrzyliśmy na "karnawał smoleński" przez krótką chwilę nie różniliśmy się niczym od milionów ludzi w Polsce, gdyż była to kwestia, która przez krótko rozpraszała nasze "normalne spojrzenie" na to, co się dzieje poza "Smoleńskiem". Jednak niektórzy zostali trwale oślepieni i do dziś nie mogą dostrzec już nic innego poza rozbitym samolotem.

Owi ślepcy zyskują na sile, są mocnym lobby dla całej sceny politycznej po prawej stroni linii ideologicznej. Trotyl i zamach idą w parze ze ślepotą Ziemkiewicza, Macierewicza i Kaczyńskiego - oni nie pamiętają już chyba Polski sprzed "wybuchu". Taka sytuacja jest na rękę wszystkim polityką z PiS, gdyż zarówno grupy poparcia dla smoleńskiego obłędu (solidarni 2010), gazety rozpowszechniające niesamowite tezy spiskowe ("Gazeta Polska" i "Rzeczpospolita") jak i rodziny ofiar nie dają zapomnieć o tym, że Pan przezs będzie walczył o prawdę, a w spektrum owej prawdy leży ruski spisek z Putinem i Tuskiem na czele. Oślepieni (lub gruntownie oszukani) zostali także zwykli ludzie, którzy w to wszystko uwierzyli - tacy obywatele duszą w sobie wiele gniewu, rozterek i być może kompleksów - stąd kanalizacja ich niechęci w postaci poparcia dla nekrofilii politycznej. Nie będę już wspominał już o kwestii związanej z ekshumacjami, którą należy przemilczeć. Katastrofa smoleńska to także woda na młyn PO, która umacnia swój elektorat nie wierzący w  "historię z zamachem". Ten elektorat to także opozycja dla "podstarzałych" wyborców PiS, którzy kupują wszystko co sprzeda im Kaczyński, Błaszczak, Hofman i inne stworzenia prawicy.

Wszystkie tragedie rozdmuchane przez media - od Smoleńska po śmierć "małej Madzi" oraz wypadek Kubicy - przesłaniają nam oczy i sprawiają, że zaczynamy wierzyć, że nic dobrego się w Polsce nie dzieje. Takie wiadomości są dla ludzi szukających krwi i mocnych wrażeń, osobiście staram się podchodzić do wszystkiego z przynajmniej małym dystansem. Dlatego warto popatrzeć na zagranicę.

***

Jutro w Stanach Zjednoczonych wybory prezydenckie. Demokrata, Afroamerykanin i protestant, czyli Barack Obama zmierzy się republikaninem, mormonem - Mittem Romneyem. W sondażach kandydaci idą łeb w łeb i nie wiadomo, kto wygra zostając tym samym czterdziestym piątym prezydentem Stanów Zjednoczonych. Warto dodać, że kontynent amerykański to bardzo specyficzne miejsce, gdyż społeczeństwo obywatelskie, inaczej niż w Europie, wkłada bardzo dużo trudu i wysiłku w czasie kampanii swojego kandydata - tam walka trwa we wszystkich stanach i na każdej płaszczyźnie życia społecznego. A sama kampania należy do najdroższych w historii świata, bo w styczniu 2010 roku amerykański Sąd Najwyższy zniósł pułap dotacji od  związków zawodowych i korporacji na działalność polityczną (tzw. hard money) - stąd zawrotna suma 7 mld USD dotacji dla kandydatów. Amerykanie przepełnieni kulturą obrazków i konsumpcji idealnie wpisują się w rolę "medialnego wyborcy", który "karmiony" jest setkami spotów wyborczych z różnych źródeł. Jutro zadecydują, który showman zostanie ich prezydentem.

Czy wybór prezydenta supermocarstwa będzie ważny dla Polski? Oczywiście tak, a kto sądzi inaczej niech zrewiduje historię współpracy Polsko-Amerykańskiej od 1989 roku. Ciężko jednak powiedzieć, czy wybór obywateli USA przyniesie jakiekolwiek istotne zmiany w stosunkach bilateralnych. Obama słabo spisał się jako sojusznik Polski: wycofał się z budowy tarczy antyrakietowej, ominął temat wiz (choć w spotkaniu z prezydentem Komorowskim twierdził, że ciągle o tym pamięta) i odwrócił się w stronę swoich dawnych przeciwników - Chin i Rosji. Z kolei Romney niby był w Polsce i mówił, że należy "odświeżyć" dawne sojusze, ale to tylko kiełbasa wyborcza i zanęta dla obywateli USA o polskich korzeniach. Niech zatem wygra lepszy, choć sam jestem za Obamą bo nie lubię amerykańskich konserwatystów (choć w każdym stanie mają oni inną optykę spojrzenia na kwestie polityczne).

A, warto jeszcze dodać, że jutro odbędą się także wybory do Izby Reprezentantów liczącej 435 miejsc.

PS. Łącząc się w bólu z matką Katarzyny W., której matka zgłosiła dziś jej zginięcie nie zamieszczam żadnych zdjęć i obrazków. Mam nadzieje, że Kasia powróci do swojego naturalnego koloru włosów i wszystko się wyjasni.

piątek, 2 listopada 2012

Problem z ankietą

Coś dziwnego stało się z głosami oddanymi w ankiecie dot. aborcji zamieszczonej po prawej stronie bloga. Jeżeli ktoś oddał swój głos, to prosiłbym aby zrobił to raz jeszcze bo wyniki sondażu zostały zresetowane (sam nie wiem jak to możliwe).

Pozdrawiam!

Wyścig szczurów w kołowrotkach

Rywalizacja jest nieodłączną cechą homo sapiens XXI wieku, w poprzednich epokach nie było lepiej jednak teraz już od najmłodszych lat trzeba gdzieś biec. Co jeśli zamiast ustalonej trasy znajdujemy się w kołowrotku i nigdy nie dobiegniemy do mety?

Wiele informacji przyswojonych z książki "Korea szerokopasmowa" Konrada Godlewskiego zmusza mnie do refleksji. Autor przedstawia Republikę Korei, a więc obiekt moich badań i zainteresowań, jako państwo, w którym rywalizacja osiągnęła niesamowity poziom. Wyraz "rywalizacja może być utożsamiany z terminem "wyścig szczurów", albo jeszcze lepiej "wyścig szczurów z bronią atomową" (termin zapożyczony od mojej koleżanki ze studiów). Jednak ściganie się nie jest właściwe tylko i wyłącznie dla wysokouprzemysłowionych państw Azji, bo schemat przenosi się z państwa na państwo.

Choć właściwie od Azjatów należałoby tutaj zacząć, bo termin karoshi (śmierć z przepracowania, zanotowany po raz pierwszy ponad czterdzieści lat temu w Japonii) pochodzi właśnie z tego regionu - jego cechą szczególną jest kopnięcie w kalendarz (medycznie: w związku z przeciążeniem układu   krążeniowo-sercowego), które wynika ze stresu i przepracowania. Patrząc na Koreańczyków, którzy według statystyk OECD są "nr 1" wśród najintensywniej pracujących nacji świata, można by powiedzieć "coś za coś", gdyż dzięki temu są równocześnie jedną z najprężniej rozwijających się gospodarek świata - "małym azjatyckim tygrysem".

Wyścig szczurów widoczny jest we wszystkich aspektach życia społeczeństw państw rozwijających się. Idziesz do pracy i myśląc o awansie pracujesz ciężej, później praca idzie za tobą do domu, myślisz o rzeczach, które wykonujesz w miejscu zatrudnienia, stajesz się pracownikiem "całodobowym". Jednak są jeszcze inni, którzy mają takie same ambicje jak ty, tak samo ciężko (a może i jeszcze ciężej) starają się o to co Ty. No i w głowie rodzi się pytanie "czy dałem z siebie wszystko?".

Szkoły i uczelnie. W tym przypadku mamy do czynienia z "wyścigiem szczurów" w pełnym znaczeniu tego zwrotu. Tutaj rywalizacja odbywa się na wielu płaszczyznach - edukacyjnej, społecznej i statusowej, a we wszystkich naraz wygrać się nie da. Dzieci w państwach z rosnącym PKB per capita mają wypełnione plany od poniedziałku do niedzieli, uczą się kilku języków, szkolą się w grze na instrumencie i muszą być posłuszne rodzicom. Konfucjański patent? Nie do końca, bo ten schemat wkracza także do Polski - na Warszawskim Powiślu dzieci w przedszkolu uczą się trzech języków i mają zajęcia z jogi. Bostowanie ego rodziców spływa na ich pociechy. Nie do końca pojmuję ten smutny schemat.

Ścigamy się także w posiadaniu. To najpowszechniejszy wyścig nowobogackich, choć klasa średnia także biegnie żwawo. Kto ma lepszy samochód, kto ma większe mieszkanie, kto ma więcej sprzętu w domu, lepsze ubrania, to kolejne odcinki do pokonania podczas biegu. W każdej z tych płaszczyzn można "przegrać" lub " powoli przegrywać". Patrząc na zachodzące procesy socjalizacji nie mogę stwierdzić, że "wyścig" da się wygrać, bo to gra o sumie zerowej - tutaj koszty wcześniej czy później poniesie każdy.

No i pora na mądrości Tylera Durdena (Brat Pitt) z "Fight Club":

"Nie jesteś samochodem, którym jeździsz, nie jesteś zawartością swojego portfela. Jesteś roztańczonym pyłem tego świata."

"Żal mi było facetów pakujących na siłowniach, próbujących wyglądać tak jak Calvin Klein czy Tommy Hilfiger mówią, że powinni wyglądać.
- Czy tak powinien wyglądać facet?
- Samodzielne doskonalenie się to masturbacja."

"Ścigający", do których należymy zapewne Ty i ja drogi czytelniku, nie zawsze patrzą pod nogi. Wielokrotnie się potykają, ale podnoszą się, aby biec dalej. Najgorzej jest jednak wtedy, kiedy znajdujemy się w kołowrotku i "wyścig" nie ma mety i końca, stajemy się wówczas niewolnikami własnych ambicji i niedoszacowanego ego. A wystarczy troszkę zwolnić i pooddychać świeżym powietrzem. 



wtorek, 30 października 2012

Zmienić swoje ciało (na lepsze!)

Zbliża się święto cmentarzy, zniczy i ludzi, którzy nie żyją. Nazwa "święto" pasuje w nim jak pięść do nosa, ale tak już jest. Nie obchodzę tego święta, gdyż jestem przeciwnikiem marnowania powierzchni na tworzenie ogromnych pomników, mauzoleów, cmentarzysk (rodzicom zapowiedziałem, że jak umrę chce być skremowany i rozsypany poza granicami kraju - bo u nas nie można ze względu na zasady BHP). Z tej tematyki przemawiają do mnie jedynie "Dziady" Adama Mickiewicza i klimat jaki panuje wieczorem na cmentarzach. Dla mnie najważniejsze jest "tu i teraz" oraz to co robimy za życia, bo po naszej śmierci ludzie powinni nas pamiętać za to co się nam udało zrobić, a nie za to że nas już nie ma.

Skoro tym wesołym akcentem rozpocząłem posta to niech klimat się utrzymuje. W zeszły weekend odwiedziłem "Body art convention" czyli konwent tatuażu w Warszawie. O tatuażach i body modification nie ma co pisać, lepiej jak umieszczę zdjęcia z eventu i dodam krótkie komentarze - tak będzie najlepiej dla wszystkich zainteresowanych.
sala główna tatuowania - mało miejsca dużo chętnych do tatuowania
boxy z tatuatorami
Wystawa motocykli "w klimacie", a za nimi kobieta pokryta tatuażami  z biomechaniki  twórczości H. R. Gigera
Primitive tattoo - studio specjalizujące się w wykonywaniu tatuażu metodą tradycyjnego nakłuwania (o wiele dłużej i boleśniej niż zwykły)
"Batoon" Sentkiewicz ze studia Azazel (Milanówek) przy pracy
CrM Bodymodification i jego gorset z kolczyków (robiony o dziwo z przodu ochotniczki)
malowanie aerografem - na ciele (tyłku) i płótnie
Body painting
Końcowy etap body paintingu - efekt niesamowity!

Hardcore Dolls - kompozycja z igieł
zwariowany rock'n'roll w wykonaniu Monkey and the Baboons
konkurs - old school
konkurs - kompozycja damska
konkurs - kompozycja damska
konkurs - old school
konkurs - duży kolorowy
konkurs - duży kolorowy
Banana 'ink - czyli tatuowanie dla każdego (na bananie!)
konkurs na Pin Up Queen

stylizacje Pin Up
Pin Up'owe lale







piątek, 26 października 2012

Przerwać czy nie przerwać?

Przez jakiś czas biłem się z myślami i myślę, że przegrałem to starcie. Są na tym świecie kwestie, które nie są obojętne zarówno mi jak i większości ludziom należącym do rozwiniętych (i rozwijających się) społeczeństw całego globu. Ze względu na moją płeć zapewne przypada mi mniejsze prawo głosu, jednak mimo to postanowiłem zabrać głos w sprawie aborcji.

Na samym wstępie chciałbym zwrócić Twoją uwagę drogi czytelniku, że na stronie bloga znajduje się ankieta dotycząca przerywania ciąży - umieściłem ją, gdyż chciałbym poznać opinię osób, które na ten temat mają swoje zdanie. Odpowiedzi mogą być zgodne z sumieniem albo ze zdrowym rozsądkiem - to zależy tylko od Ciebie, osobiście mam na to swój punkt widzenia.

Nie często pisze o kwestiach etycznych i stricte moralnych, gdyż ich weryfikacja i podanie merytorycznych argumentów "za" lub "przeciw" jest ciężkie, jednak wiele spraw wymaga naświetlenia i subiektywnej opinii. Aborcja jest zabiegiem medycznym, który polega na usunięciu płodu z ciała matki. Powody takiego zabiegu mogą być różne, bo wszystko zależy od matki i sytuacji w której się znalazła. Polskie prawo nie dopuszcza aborcji wcale, a przerwanie ciąży może nastąpić z trzech zasadniczych powodów, wszystko określa przestarzała Ustawa o planowaniu rodziny z 1993 roku. Po pierwsze, kiedy ciąża stanowi ona zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, po drugie, kiedy płód jest upośledzony lub nieuleczalnie chory co zagraża jego życiu i po trzecie, (cytując) "kiedy zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego [np. gwałtu; do 12 tygodni od "poczęcia"- przyp E.C.]". I na tym u nas koniec. Aborcje są więc wykonywane w krajach, gdzie jest dopuszczalna - ostatnio popularnymi krajami dla niechcianych płodów stały się Niemcy i Wielka Brytania oraz wiele innych (z liberalnym podejściem do obywatela).

No i się zaczęło. Najpierw Ruch Palikota składa projekt ustawy przyzwalającej na aborcję (zostaje odrzucony w pierwszym etapie procesu legislacyjnego), a następnie przechodzi projekt Solidarnej Polski, który nakłada sankcje karne za przerywanie ciąży (zostaje odrzucony w pierwszym czytaniu). Projekt zatwardziałych konserwatystów jest bardziej niż zaściankowy i przestarzały - jest po prostu represyjny. Jeżeli mam zajmować stanowisko w omawianej sprawie, jestem za aborcją. Nie mogę zrozumieć tym samym, jak grupa konserwatywnych posłów, która de fakto tworzy prawo (a raczej próbuje) może decydować o życiu milionów kobiet w Polsce - to dla mnie oznaka wprowadzania permanentnej kontroli nad losem kobiety, a czasami i mężczyzny (kiedy ten "wpadnie" ze swoją wybranką). 
źródło:  http://otwieracz.bloog.pl

Nie można doprowadzić do sytuacji, kiedy kobieta/dziewczyna, która "straciła głowę" na jedną noc i zaszalała z chłopakiem/mężczyzną bez zabezpieczenia (albo używana protekcja zawiodła) trzymając w ręku test ciążowy będzie miała czarną wizję przyszłości przed swoimi oczami. Nie ukrywajmy, ciąża niejednokrotnie zakańcza jeden etap życia a rozpoczyna następny - nie wszyscy tak chcą, nie wszyscy potrafią się z tym uporać, oczywiście jest ogromna grupa, która to przyjmuje i żyje szczęśliwie dalej, ale nie o tym mowa. Chciałbym, aby każda kobieta miała możliwość decydowania o SOBIE, swoim ciele i swojej przyszłości, odrzucam tutaj newralgiczny argument dotyczący tego " kiedy płód staje się dzieckiem" bo nie jestem lekarzem. Konieczna jest zmiana świadomości ze staroświeckiej, konserwatywnej, przesyconej jednostronną nauką kościoła w inną, nowszą i bardziej "pro life"  tyle że dla kobiet.

poniedziałek, 22 października 2012

Dwa rodzaje horrorów

Witajcie w słonecznym dniu, który zaczyna tydzień! Nie wiem jak u Ciebie drogi czytelniku, ale w moim mieście mgła i ogólne warunki pogodowe sprawiają, że libido spada do zera, powieki ważąz rana kilka kilogramów, a ręce nie rwą się do pracy - w skrócie jesień, a później zima, czyli chyba pół roku dla zimnej strony mocy. Ale nie można się łamać, bo to naturalny cykl pogodowy w naszej pięknej ojczyźnie. Co więcej, zarówno u nas jak i poza granicami kraju dzieje się wiele godnych uwagi wydarzeń, a ja sam pozostaje w stanie zawieszenia pomiędzy "skończyłem studia" i "nie wiem za bardzo co dalej".

Jednak zacznę od czegoś mniej powiązanego ze sprawami stricte politycznymi. Wczoraj oglądałem dwa horrory, które całkiem trzymały poziom tego gatunku, niestety w jednym było trochę za dużo krwi i flaków, ale ogólnie stawiam im ocenę "4". Staram się porównać owe filmy do horrorów, które miały więcej wspólnego z tym gatunkiem i nie bazowały jedynie na strachu wywołanym gwałtownym dźwiękiem czy ruchem, a prawdziwej atmosferze i uczuciu nieuchronności lub jakby określił to Noel Carroll art-grozie. Ze starszych filmów idealnie w ten kanon wpisują się dzieła Polańskiego, Kubricka, Herzoga oraz Carpentera, gdzie klimat i uczucie wstrętu przemieszanego z lękiem sprawiało, że odbiorca się bał, a nie był straszony "efektami". Spośród nowszych filmów zapadły mi w pamięci tytuły filmów (horrorów!) niecodziennych i dziwnych - kiedy byłem młodszy "Blair Witch Project" oraz "9 sesja" niejednokrotnie spędziły mi sen z powiek. Horror ma również to do siebie, że występuje w nim potwór, który jest wypaczeniem naturalnego porządku i załamaniem przyjętych reguł.

pola śmierci w Kambodży - dar od Pol Pota
W świecie odmiennym od książkowego i filmowego horror jest widoczny w działaniach ludzkich. Żeby było ciekawiej w historii występują także potwory - Mao Zedonk, Kim Ir Sen, Adolf Hitler, Józef Stalin, Pol Pot, Slobodan Milosewic, Aleksandr Łukaszenko, Idi Amin Dada, Bokasa i tak do końca długiej listy.Wszyscy oni tworzyli atmosferę strachu i lęku w swoich państwach (lub poza nimi) Niemniej, u nas w Polsce ostatnio także zawiało grozą, bo "potworki" z PiS postawiły sobie za cel niszczenie, a naczelny wódz stada stworków - prezes Jarosław Kaczyński - straszy spiskiem, załamaniem się gospodarki, fatalnym rządem oraz twierdzi, że gdyby jego stadko miło władzę to wszystko byłoby lepsze. PiS odkopuje także groby aby nakręcić atmosferę strachu i obłędu. Moim zdaniem Polska przypominałaby wtedy scenerię z filmów: 
a) "Nocy żywych trupów" (patrząc na większościowy elektorat PiS),
b) "Critters"  (patrząc na program partii),
c) "Wojnę światów" (patrząc na wcześniejszą politykę zagraniczną partii).

anty-utopia Pjongjangu w KRLD
Mamy też do czynienia z horrorami "zagranicznymi", gdzie świetnym przykładem jest Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna czy stosunki Izraelsko-Palestyńskie. Pierwszy z przypadków to tani, ale straszny horror, gdzie ludziom zostały wyprane mózgi, a wielka bestia (a dalej jej następcy) niepodzielnie sprawują władzę zabijając niewinnych ludzi. W Korei Północnej wszystko napawa strachem, od ideologii Dżucze po stan zdrowia obywateli "Pustynnego Królestwa". To tak jakby wdrożyć w życie "Rok 1984" Orwella i pozwolić aby proza znalazła dalsze części narracji. Drugi rodzaj horroru plasuje się w relacjach panujących na Bliskim Wschodzie. Ten horror rozgrywa się od wielu dekad i ciągle nie widać epilogu, a ilość ofiar, które zostały włączone w scenariusz dzieła pt. "Strefa Gazy" przyćmiewa ilością ofiar wszystkie filmy gore, które do tej pory widziałeś mój drogi czytelniku. 

Konkludując ten ponury wątek wypada wspomnieć o jednej ważnej rzeczy. Horrory, które zostały stworzone przez człowieka można podzielić na dwa rodzaje. Pierwszym z nich jest horror kinowy, który potrafi zszokować, ma jakiegoś reżysera i zdarzają się kolejne części i co najważniejsze kończy się wraz z napisami. W drugim jest wiele potworów, trwa więcej niż 90 minut, szokuje przez dekady, a ludzie w nim występujący umierają na prawdę.