Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.

sobota, 2 marca 2013

Dlaczego tak mało interesujemy się zagranicą?

Tytułowe pytanie zostało postawione na antenie Programu Trzeciego Polskiego Radia. Nie jest to bynajmniej ogólne spostrzeżenie redaktorów, ale tendencja tkwiąca i uwydatniająca się w naszym społeczeństwie. W ramach rozwoju nowych "szybkich" mediów i globalizacji informacji zastanawia mnie fakt, dlaczego tak się dzieje.


Nie wszystko mądre co jest nośne - źródło: www.projekcje.edu.pl
Informacje o szeroko pojętej zagranicy w popularnych mediach wysokonakładowych lub w dobrym czasie antenowym są ograniczane do pasków informacji lub sensacji. Czasami bywa też tak, że redaktorzy dostają "ślepoty wydarzeniowej" i drążą jeden nośny i świeży temat pozbawiony waloru informacyjnego czy opiniotwórczego. Przykładów są dziesiątki, a z tych ostatnich można wymienić np. ograniczone informacje o wyborach parlamentarnych we Włoszech, czy wyborach prezydenckich w Republice Korei oraz wzroście nacjonalizmu w Chinach. Wszystkie one zostały "przykryte" przez treści informacyjno-rozrywkowe, czyli infotainment, którego przykładem jest np. sprawa małej Madzi z Sosnowca. Jak zatem funkcjonować, czerpać informacje o świecie i nie zwariować?

Relacjonowanie wydarzeń ze świata w polskich mediach jest bardzo ważne i powinno stanowić element ich "misyjności". Dostęp do fal informacji daje nam możliwość wyłowienia z nich treści przez nas pożądanych, lub takich, które zwyczajnie otwierają nam oczy i uszy na zrozumienie wielowymiarowej szachownicy, na której bez przerwy któreś z państw wykonuje swój ruch. Nie zawsze jednak odbiorca chce patrzeć na szachownicę, wygodniej jest oddać się rozrywce. Niewiele osób interesuje się więc stosunkami Chin z USA oraz rynkiem gazowym w Rosji, a warto zauważyć, że nie są to ruchy pionków, ale najpotężniejszych figur.

Wybór jest konieczny - źródło: www.educatorstechnology.com
Kto chce znaleźć informacje ten na pewno sobie poradzi. Wystarczy od czasu do czasu oglądać programy nadające wiadomości z całego świata w trybie 24/7. Ja wybrałem katarską Al-Jazeere English, polecam także BBC czy CNN (wszelkie "platformy"), które w stosunku do naszych mediów są wiele lat (i milionów dolarów) do przodu. Jednak spójrzmy prawdzie w oczy, kto w czasach motywu Harlem Shake i Gangnam Style będzie zawracał sobie głowę np. śledzeniem wydarzeń w Mali. A warto dodać, że wysłano tam 100 polskich ekspertów. Odnoszę wrażenie, że czasami przegrywam walkę z tendencją do upraszczania panującą w Internecie.

Ten sam Internet, który wypluwa mnóstwo bezsensownej kupy śmieci jest także kopalnią wiedzy, informacji i prognoz. Niestety fale przydatnych treści rozbijają się o góry śmieci, które odciągają uwagę sternika statku na internetowym morzu. Liczba śmieci krążących w wirtualnym oceanie podwaja się z miesiąca na miesiąc i nie jest to puste stwierdzenie - wyszukiwarki są papierkiem lakmusowym dla tego zjawiska. Globalny i wirtualny ocean wpływa na odbiorców i poszukiwaczy informacji jak żadne inne medium. Internet stał się miejscem do kampanii politycznych i społecznych, wirtualną przestrzenią publiczną poprzez wdrożenie sieci społecznościowych, no i co nas najbardziej interesuje, dał możliwość dostępu do serwisów informacyjnych. To dlatego masa urządzeń jest obecnie wyposażona w odbiorniki wirtualnej sieci.

Z tego wszystkiego wyłania się proces internacjonalizacji i internalizacji. Pierwszy z nich polega na przenikaniu się treści i tworzeniu międzynarodowych powiązań między państwami (sfera formalna i nieformalna). Drugi proces bazuje na uznawaniu wartości, norm i poglądów za własne, co z jednej strony daje możliwość zajęcia stanowiska, a z drugiej ogranicza określenie siebie w wirtualnej przestrzeni.

Wracając jednak do informacji z zagranicy. Wiele mediów oferuje możliwość natychmiastowego informowania użytkowników smartphone'ów i tabletów o tym co dzieje się na świecie. Cyfryzacja i przyspieszenie informacji to niewątpliwie duży plus dla wszystkich osób głodnych newsów. Widzimy więc, że czas i przestrzeń mogą być rozbijane i ponownie łączone, a życie stało się "światowe" poprzez migracje w trybie instant (samolot, samochód lub szybka łódź), szerokopasmową komunikację, blogi, e-pracę czy serwisy 24/7. Świat się skurczył i nabrał niesamowitego tempa.
Nie wszyscy mają komputery - źródło: https://wiki.uiowa.edu

Digital divide to termin, który wrzucam na ruszt jako ostatni i zamykający ten artykuł. Przytoczone określenie to podział świata oparty na technologiach cyfrowych. Na naszym globie wg owego podziału widnieją "luki cyfrowe", czyli miejsca gdzie nie ma programów rozwojowych, edukacji i wykształconej kadry pracowniczej. Taki stan doprowadza regiony "luki" do marginalizacji i izolacji wywołanej opóźnieniem w rozwoju gospodarczym (i pośrednio technologicznym). Jednak dzięki rewolucjom obszar "opóźniony" może się trwale zmienić. Poprzez nacisk na edukację, kształcenie pod kątem zapotrzebowania na rynek, system ubezpieczeń i emerytur oraz obowiązkowe kształcenie do poziomu szkoły średniej możliwe jest "przejście". To przejście może przynieść dostęp do trwającej Trzeciej Rewolucji Przemysłowej - transformacji z gospodarki opartej na przemyśle do ery wiedzy i nowych technologii. Czasami konieczna jest także zmiana całego systemu politycznego. Osobiście uważam, że warto.


2 komentarze:

  1. W sporej mierze masz rację. Warto jednak zwrócić również uwagę na fakt, że to co serwują nam media jest efektem wzajemnego oddziaływania. Misyjność misyjnością, ale to co widzimy w TV jest nie tylko kreacją, ale odpowiedzią na zapotrzebowanie widzów. Gdyby ludzie nie chcieli tego oglądać, to by im tego nikt nie oferował.

    Osobiście doceniam wartości wiedzy o otaczającym świecie. Ale co mi one tak naprawdę dają? Poza ewentualną możliwością porozmawiania z innymi na aktualny temat, sprawiając wrażenie obeznanego człowieka? Nie mówiąc już o tym, że dyskutując z kimś na polityczny czy jakiś globalny temat, rozmówcy rzadko kiedy przedstawiają swe poglądy wynikające z własnych przemyśleń. Najczęściej są to powtarzane tezy zasłyszane w mediach.

    Od kilku lat jestem stałym czytelnikiem tygodnika Polityka. I szczerze mówiąc, nie pamiętam kiedy ostatni raz czytałem w niej jakiś tekst polityczny. Za to resztę pochłaniam jak kornik po głodówce drewno. Czy czuję się z tego powodu czegokolwiek pozbawiony czy niezdolny do inteligentnej dyskusji? Zdecydowanie nie! Oczywiście nie na wszystkie tematy mogę porozmawiać, ale nie mam problemu by przyznać, że o danej sprawie nic nie wiem, bo mnie ona po prostu nie interesuje. A jak zainteresuje, to poproszę o przedstawienie tematu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobrze, że interesujesz się światem! Tygodnik "Polityka" także często trafia na mój ruszt i tak samo jak Ty doczytuje rzeczy, które mnie interesują. Co do zainteresowania światem i wydarzeniami inne niż te klepane przez media - warto inwestować w swoją wiedzę, bo to rozróżnia ludzi myślących od tych, którzy przyjmują wszystko jako pewnik. Ja także nie posiadam wiedzy absolutnej (nikt jej nie posiada) ale jestem przeciwnikiem "upłycania" faktów, informacji i wiedzy. Bądźmy więc głodni świata i poszerzajmy swoją percepcję!

    OdpowiedzUsuń