Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.

czwartek, 7 marca 2013

Jedni zostają, drudzy odchodzą

Na początku tygodnia dowiedziałem się wielu informacji zarówno ze świata jak i polityki oraz wydarzeń krajowych. Po pierwsze, premier Tusk nie zadziałał w myśl rozdmuchanej w mediach informację, że jakoby zamierzał on wyrzucić ministra Jarosława Gowina. Po drugie, przedwczoraj umarł Hugo Chavez - wieloletni, autorytarny prezydent Wenezueli. Po trzecie, śmierć dwuipółletniej Dominiki ze Skierniewic oraz ostry komentarz Jurka Owsiaka otworzyła oczy wielu osobom na stan polskiej pomocy medycznej.

Informacja o tym, że minister sprawiedliwość Jarosław Gowin jest na "cenzurowanym" u premiera zapewne zapewne dotarła do wszystkich na długo przed spotkaniem obu panów. Powodem "poważnej rozmowy" miała być ideologiczna niesubordynacja ministra oraz tworzenie tąpnięć w Platformie. 

Pierwszą oznaką polaryzacji wewnątrz ugrupowania i swoistym zagraniem na nosie premierowi przez "konserwatywne skrzydło" PO, było wystąpienie Gowina na sejmowej mównicy podczas procedowania Ustawy o związkach partnerskich (gdzie w rezultacie trzy projekty zostały odrzucone).  Podczas głosowania nad przyjęciem ustawy ukazała się grupa posłów, którzy są bardziej na prawo niż chciałby tego premier. Ta 18-20 osobowe gremium to bardzo cenny element dla PO. Dlatego, że po pierwsze, zrównuje tej partii elektorat, który jest semi-konserwatywny i nie popiera "frywolnych ideologicznie" decyzji w Sejmie, po drugie, daje możliwość twierdzenia, że partia nie jest monolitem poglądowym i każdy znajdzie tam swoje miejsce (co innego niż w PiS) i po trzecie i najważniejsze, dzięki tej grupce partia Tuska ma parlamentarną większość. A owa większość ma znaczenie, bo PO posiada 206 miejsc w Sejmie, gdy dodamy do tego 29 posłów PSL mamy 235 osób - do zwykłej większości trzeba 231 głosów. 

Dlatego spotkanie premiera z ministrem sprawiedliwości miało dwuwymiarowy charakter. Posiłkując się funkcją jawną i ukrytą wprowadzoną przez Roberta Mertona, można zweryfikować posunięcie premiera jako efekt oddziaływania na system polityczny i społeczny. Funkcją jawną dwukrotnego spotkania, które odbyło się między dwoma członkami rządu w poniedziałek było ukazanie społeczeństwu oraz pozostałym posłom, że Donald Tusk musi naprostować ideologicznie ministra sprawiedliwości lub po prostu wyrzucić go z partii. Media nazwały to (nie mam pojęcia dla czego) "grillowaniem" Gowina. Funkcją ukrytą mogło być (i zapewne było) dojście do kompromisu pomiędzy panami i wytłumaczenie sobie stanu rzeczy oraz określenie, że taka decyzja byłaby niepożądana w obecnej sytuacji politycznej. Premier mógłby wyrzucić "krnąbrnego" ministra, ale taka decyzja wiązać by się mogła z rozbiciem PO oraz odejściem konserwatywnego skrzydła i tym samym prawdopodobną utratą większości w Sejmie (235 - 20 = 215, czyli brakuje 16 osób). Premier postawił na stabilność, jednak jak pokazuje historia takiego szczęścia nie mieli wcześniejsi ministrowie sprawiedliwości z ramienia PO (nie licząc Krzysztofa Kwiatkowskiego): Andrzej Czuma zdymisjonowany po sprawie posłów Chlebowskiego i Drzewieckiego, a Zbigniew Ćwiąkalski podał się do dymisji po tym jak uznał się odpowiedzialnym uchybień w sprawie samobójstwa Roberta Pazika (skazanego za współudział w zabójstwie Krzysztofa Olewnika).

***

Zmieniając temat spójrzmy do wydarzeia na innym kontynencie. Praktyka z zatajaniem faktu śmierci prezydenta Wenezueli Hugo Chaveza doskonale przypomina ten sam precedens z Korei Północnej po odejściu KIm Jong Ila. Kolejny autorytarny prezydent (dyktator) zakończył swoje życie. Nie był on jednak znienawidzonym satrapą, choć zagraniczna opinia publiczna mało kiedy byłą mu przychylna. Hugo Chavez dał ludziom względny dobrobyt, poprawił sytuację gospodarczą kraju i wypromował go w Ameryce Południowej i na świecie - to bardzo duże osiągnięcia. Istnieje jednak druga strona medalu - ograniczanie demokracji oraz autorytarne praktyki na poziomie systemu politycznego. Po odejściu Chaveza zapewne sytuacja w Wenezueli zacznie się powoli zmieniać. Warto zauważyć, że dzięki ropie jest to kraj, który ciągle będzie się znajdował w spektrum zainteresowania dużych graczy. Moja koleżanka z Białorusi stwierdziła, że Łukaszenko jest zapewne bardzo przybity faktem odejścia Chaveza - byli to bowiem bliscy sobie politycy.

Tysiące kilometrów od Wenezueli, w polskim mieście Skierniewice w podobnym okresie umiera mała Dominika. W przeciwieństwie do śmierci Chaveza, o jej odejściu dowiadujemy się niemal natychmiast z mediów. Zakładam także, iż troska o pacjenta w złym stanie w obu państwach była diametralnie inna. Mała dziewczynka nie otrzymała pomocy medycznej w sytuacji, gdzie jej życiu zagrażało niebezpieczeństwo, a kiedy dotarła do szpitala było już za późno na ratunek.

Matka Dominiki próbowała wezwać karetkę, ale została przekierowana do nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej, z kolei stamtąd odesłano ją z kwitkiem, bo lekarz stwierdził, że i tak nie wykupi ona recept na lekarstwa, które jej przepisze. Piszę o tym, nie w poszukiwaniu emocji czy sensacji. W przeszłości sam kilka razy jechałem karetką i korzystałem z opieki nocnej pomocy lekarskiej. Moją piętą achillesową jest żołądek, a dokładniej paraliżujący ból w jego okolicach, który pojawia się czasami w moim życiu. Pamiętam także sytuacje, w której gdyby nie zastrzyk przeciwbólowy i kroplówka mogłoby być ze mną gorzej niż źle. Co więcej, będąc ostatnio w szpitalu z podobnych powodów potraktowano mnie gorzej niż źle. Opryskliwy lekarz pełniący funkcję dyżurnego powiedział, że nie może mnie przyjąć, a przeciwbólowce wystarczą. Pojechałem zatem do drugiego szpitala, w którym dziwiono się dlaczego nie otrzymałem pomocy od razu. 

Takie jest więc życie w Polsce - dość popaprane. Najlepiej być zdrowym, bo pomoc w godzinach nocnych może wcale nie dotrzeć. Mi się jakoś udało, wszystko dzięki pomocy mojej siostry i jej faceta (w nocy podwieźli mnie do szpitala), który  pośrednio uratował mnie od okropnego bólu. Dominika ze Skierniewic nie miała tyle szczęścia i przez błąd ludzki straciła życie, bo karetka przyjechała zbyt późno. Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz musi zatem odpowiedzieć na apel Owsiaka, bo twórca WOŚP rozważa sens dalszego wspierania szpitali, które nie są w stanie pomagać dzieciakom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz