Mam 25 lat, a to bardzo niewiele. Niech jednak nie zmyli Cię mój wiek drogi czytelniku, bo czasami przez jeden rok można przeżyć więcej niż przez całą swoją historię. Nie także wiem czy dożyję dwóch czy trzech razy tyle lat, co mam, ale jedno wiem na pewno - na drodze swojego życia spotkałem bardzo wiele osób, których doświadczenia, zarówno te dobre jak i złe, dały mi pełne spektrum tego, jako można podejmować bądź unikać podejmowania ważnych decyzji. Uważam, że tak samo jest w przypadku mojego przyjaciela, który wybrał "trudno" nad "lekko".
Bohaterowie z mojego najbliższego otoczenia, którzy przewijają się w moich artykułach to zwykli ludzie, którzy odznaczają się tym, że zrobili "to-a-to" bądź potrafią zrobić "coś". Każdy człowiek, który pokazuje mi swoje prawdziwe oblicze lub opowiada swoją historie jest dla mnie źródłem inspiracji - jego losy zakopuje gdzieś z tył głowy, aby w odpowiednim czasie o nim powiedzieć, napisać, czy zwyczajnie pomyśleć, kiedy sam stoję przed dokonaniem wyboru. Uczę się od innych ludzi, a muszę przyznać, że lekcje, które daje mi ta nauka nie zawsze są miłe.
Nigdy nie miał łatwego życia. Chłopak był gruby, piegowaty i miał wadę wzroku, rodzice (rozwiedzeni) go nie rozpieszczali. Ba, w szkole szło mu beznadziejnie, jego kumple (w tym ja) nie byli orłami, a większość członków ciała pedagogicznego stawiała na nim kreskę. Ów chłopak ciągle dostawał po tyłku przez los, który nie szczędził mu smutku i bólu. Sam wiesz drogi czytelniku, że problemy rodzinne rozkładają człowieka na części pierwsze, nierzadko niszczą życie i wpływają na dalsze losy. W skrócie, jak jest się młodym o wiele bardziej sprawdza się teoria, że to otoczenie kształtuje jednostkę, niż jednostka otoczenie. Chłopak się jednak nie poddawał, a siła, która go napędzała powoli zaczęła dawać o sobie znać.
Mój przyjaciel przechodził ze mną przez złe i dobre chwile życia, takie gdy w zasadzie z problemem zostaje się samemu, a jedyną osobą, która rozumie co się dzieje, jest postać, która odbija się w lustrze. Niemniej, nawet kiedy nie potrafiliśmy powiedzieć sobie o co chodzi zawsze była (i mam nadzieje, że będzie) między nami nić porozumienia. Kumpla nie zniechęciły także liczne operacje, które przechodził i wyzwania, które stawiało mu jego zdrowie.
Chłopak stał się mężczyzną i musiał zacząć podejmować decyzje warunkujące jego dalsze życie. Śmierć matki na pewno w tym nie pomogła. Może właśnie wtedy kumpel zdał sobie sprawę, że szczęśliwe zakończenia to domena seriali? Tego nie wiem, jednak wiem jedno, kumpel zaskoczył wszystkich, bo zaczął się zmieniać - wewnętrznie i zewnętrznie. Stał się silniejszy, szlachetniejszy i bardziej odpowiedzialny za to co dzieje się wokół. Zrzucił zbędne kilogramy i "wziął się za siebie". Nie był jednak idealny - nikt nie jest! A świadczy o tym incydent z policją, o którym jedynie napomknę. Wspomnę tylko tyle, że polskie prawo po raz kolejny dało się we znaki bardzo normalnemu człowiekowi, który swoim zachowaniem nie zaszkodził nikomu. Wszystko przez brak komunikacji z innymi ludźmi.
Ostatniego czasu mój przyjaciel zamieszkiwał u mnie, bo jego niespokojne życie ciągle nie dawało mu stabilności we wszystkim co robił. Poświęcając się dla pewnej dziewczyny bardziej, niż można sobie wyobrazić, zdecydował, że musi pojechać w obcą część Polski i tam od nowa ułożyć sobie życie właśnie z nią - bez względu na to jak to będzie dalej. Tak więc, w miesiąc wprowadził i wyprowadził się on z mojego mieszkania, zrobił prawo jazdy, znalazł pracę, w miejscu, do którego wyjeżdża, wynajął swoje mieszkanie, a teraz żyje jeszcze na wariackich papierach daleko od Pruszkowa. We wszystkim co robił kierowała nim (i nadal kieruje) pasja, niewiarygodna energia, która ujawnia się w osobach, które już wiele w życiu przeszły, a która jest głęboko ukryta wewnątrz nas, lecz przez brak podejmowania decyzji wytraca się wraz z wiekiem.
Każde życie wymaga setek decyzji, tysięcy "tak" lub "nie" powiedzianych w danej sprawie. Każda osoba, którą spotkałem w życiu stanęła i zapewne nie raz jeszcze stanie przed koniecznością dokonania ważnego wyboru. Niech każdy, kto czyta ten tekst przypomni sobie o moim starym druhu, który smagany biczami losu wstał i poszedł, a raczej pobiegł do przodu nie zważając na to, że może się nie udać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz