Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.

niedziela, 22 września 2013

Nasze rzeczy

Drogi czytelniku, nie muszę się chyba nawet zastanawiać, czy używasz telefonu komórkowego. Zakładam także, że masz telewizor, komputer, pralkę i lodówkę. Możesz mieć także tablet, zegarek elektroniczny, konsolę do gier czy cokolwiek co zawiera wiele skomplikowanych części. Posiadanie rzeczy jest naturalne - w kapitalistycznym społeczeństwie określają one nasz status, warunkują nasze postrzeganie samych siebie i wpływają na komfort życia. Czasami wyżej wymienione rzeczy są po prostu gadżetami, które kupujemy bezmyślnie kierując się trendem czy przywiązaniem do marki. Bez względu na to jaka droga skieruje cię do posiadania sprzętu ciągle będziesz miał jeden problem - jego przeważnie krótką żywotność oraz wiele problemów z wymienieniem pojedynczych części w razie ich zepsucia lub zużycia.

Technika pędzi do przodu, to stwierdzenie, z którym nikt już nie polemizuje. Jednak co ulega zmianie to także my sami, jednostki, które z różnych pobudek czasami otaczają się sprzętem, który ma coraz krótszą żywotność i trwałość. To bardzo prozaiczny temat, w którym mam swoje przykłady i udział. Gdy ma mojego smartfona podczas wakacyjnego wyjazdu spadło kilka kropel deszczu, ekran przestał działać. Wymiana wyniosła mnie 360 zł, a warto dodać, że sam telefon zakupiłem za 500 zł. Gdy w laptopie spaliła się karta graficzna i doszczętnie zniszczyła obudowa, wymiana części była mało opłacalna w stosunku do zakupu nowego komputera. Jak więc nie trudno odgadnąć, dla wielu takie działanie staje się rutyną. Telefon ląduje albo na półce albo zasila śmietniska, komputer rozmontowywany jest na części, które można jeszcze użyć, a jego resztki trafiają do kosza.Trzeba zwrócić uwagę, że taki sprzęt składa się z wielu pierwiastków, które lepiej dla nas samych żeby nie trafiały do wód czy gleby. 

W filmie dokumentalnym "Story of Stuff" Annie Leonard w bardzo prosty sposób przedstawia życie przedmiotów, które towarzyszą nam każdego dnia. Zachęcam do obejrzenia, jeżeli tylko masz 24 minuty wolnego czasu.



Zauważyłeś mój drogi czytelniku, że firmy produkujące sprzęt elektroniczny bardzo stronią od wynajdowania trwalszych produktów i wspólnych rozwiązań? Najłatwiej dostrzec to na przykładzie ładowarek, choć na szczęści obecnie na terenie UE pojawił się pomysł identycznych końcówek ładowarek do sprzętu różnych producentów. Niemniej, kierując się zyskiem i funkcjonując w warunkach dużej konkurencji, producentowi chodzi o to, aby użytkownik jego produktu cieszył się nowym sprzętem przez X czasu. Kiedy nadejdzie odpowiednia pora (teraz jest to okres coraz krótszy) telefon zepsuje się lub pojawi się nowy i nie koniecznie przełomowo lepszy (patrz produkty ze jabłuszkiem). "Trzeba" będzie więc zakupić nowy, bo przecież będzie wstyd dzwonić ze starego telefonu, nie mówiąc już o jego braku!

Kilkanaście lat temu zakupiony sprzęt elektroniczny służył przez bardzo długo. Bywając u mojego kumpla przez wiele lat oglądaliśmy programy na starym telewizorze (CRT) i w żadnym stopniu rodzaj odbiornika nie wpływał na to, co będziemy oglądać, ani jakie problemy napotkamy w odbiorze obrazu. To samo z telefonami, które kilkanaście lat temu w istocie nimi były - dało się dzwonić, smsować, a kolorowy ekran był dla największych koneserów nowinek. Teraz telefon stał się komputerem w kieszeni, który nierzadko jest lepszy od poczciwego PC. To prosta tendencja: telewizory będą coraz większe, cieńsze i z lepszą jakością, komputery coraz szybsze, a telefony... no właśnie, jakie?

Przeglądając internet natknąłem się na rozwiązanie rewolucyjne. Film, który zamieszczam poniżej daje przykład tego, co można osiągnąć w ramach konsensusu pomiędzy producentami telefonów komórkowych, którzy wkładając odpowiedni wysiłek mogą stworzyć sprzęt, którego nie trzeba będzie wymieniać co kilka lat, który dawać będzie pełną swobodę użytkownikowi i, co najważniejsze, będzie rewolucyjny z punktu widzenia radzenia sobie ze "zużytym" sprzętem elektronicznym. Zresztą, obejrzyj sam drogi czytelniku i rozważ to co zobaczyłeś.



Jednak obecnie sytuacja wszystkiego co korzysta z baterii lub kontaktu nie jest dobra. Produkuje się więcej sprzętu niż jesteśmy w stanie "skonsumować", koszty wytworzenia mają się nijak do cen w sprzedaży, a gdy w naszym cacuszku pada jedna część (np. wyświetlacz), to koszty wymiany są zawrotne. Rozważamy wtedy zakup nowego sprzętu. Ale czy rzeczywiście potrzebujemy nowego?

Rzeczy starzeją się w niesamowitym tempie, a reklamy nowości z branży elektronicznych napędzają machinę konsumpcji. Warto zatem zastanowić się, czy to co kupujemy musi być najnowsze i istotnie nowe. Dobrym rozwiązaniem może być kupno sprzętu z drugiej ręki, który niczym nie różni się od tego sklepowego. Jednak tutaj niewiadomą jest to, ile "życia" zostało jeszcze ów sprzętowi. 

Warto się zastanowić, czy tak na prawdę dana rzecz jest nam potrzebna, niezbędna i całkowicie użyteczna, bo nabywając sprzęt elektryczny i elektroniczny stajemy się odpowiedzialni za elektrośmieci, które z niego powstaną. Żyjmy zatem odpowiedzialnie i z głową róbmy zakupy RTV i AGD.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz