Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.

wtorek, 16 listopada 2010

Obłęd czy metoda?

W pierwej parę informacji ważnych z punktu polityki lokalnej. Tak jak wcześniej pisałem, miałem zasiadać w komisji wyborczej i poświęcać swój cenny czas, aby liczyć głosy osób, które nie do końca wiedzą na kogo głosują. Jest piątek godzina 19 z minutami, dzwoni moja komórka, pani przedstawia się i mówi że jest z Urzędu Miasta i pyta się czy nadal chcę wziąć udział wyborach jako członek komisji. Pytam się więc ile czasu miałoby to dokładnie trwać. Mówi że w sobotę od 8 do 11 a w niedzielę od 6 do końca liczenia głosów, czyli jakoś do 2 w nocy. Myślę sobie "Jeszcze mnie nie popierdoliło" (oczywiście nie mówię tego do miłej pani po drugiej stronie słuchawki) i nawet w obliczu kiepskiej płynności finansowej nie poświęcę tylu godzin z weekendu zjazdowego, żeby kisić się przez cały dzień (również godzinowo) w komisji (a w poniedziałek zajęcia na 10...). Powiedziałem więc stanowcze "Nie" motywując się studiami zaocznymi. Trudno, moje życie dużo na tym nie straci.



Może pamiętacie również informacje na temat debaty prezydenckiej miasta Pruszków? Otóż ona też nie dojdzie do skutku, gdyż nie udało się zmobilizować przynajmniej dwóch (z trzech!) kandydatów na urząd prezydenta miasta . Doskonale świadczy to o stanie kultury politycznej i obawy przed rywalizacją szczebla lokalnego pruszkowskich urzędników. Godne politowania prawda, a szkoda bo bardzo chętnie przeszedłbym się dzisiaj na tą debatę (miała być o godz 19 w L.O. im. T. Kościuszki) i zapytał kandydatów co mogą uczynić więcej, oprócz sloganów i niezbyt wyrafinowanych programów,  dla pospolitego mieszkańca Pruszkowa, którym jestem ja sam.



A teraz coś z "większej" polityki krajowej. "Prezes PiSu zwariował" - tak myślę od pewnego czasu, a teraz moje przypuszczenia stają się prawdziwe. Najpierw wyleciał Migalski, później Kluzik-Rostkowska i Jakubiak (o tym pisałem wcześniej), a teraz pewniakami do opuszczenia partii są Paweł Poncyliusz (krytyka struktury partii), Michał Kamiński (bo nie chce "sypać"), Jan Ołdakowski, Adam Bielan i kto wie, może nawet europoseł Kowal (spotkanie z Elżbietą Jakubiak). Takich porządków w PiS nigdy jeszcze nie było - coś tam pękło i nie może się skleić. Jestem przekonany ze szykuje się po wyborach samorządowych utworzenie nowej partii prawicowej, będącej zalążkiem przeciwwagi dla PO. Czas pokaże.

Co wydało mi się również ciekawe i warte wspomnienia, to fakt grzebania w świeżych ranach przez ekstremistów intelektualnych polskiej sceny politycznej - Macierewicza i Fedak. Ich pomysłem (w przypadku M. chyba pasją) jest wyjaśnienie "katastrofy smoleńskiej" poprzez współpracę z republikanami w USA. Przychylę się tutaj do opinii prof. Nałęcza (doradca prezydenta ds. historii) i zacytuje:  "Jest to szukanie pomocy na obcych dworach i przypomina czasy anarchii szlacheckiej" - czyli każdy sobie, a państwo mamy w dupie.  To straszny obciach i brak taktu, że Amerykanie muszą gościć osoby z taką "misją". Po drugie to zabieg lobbystyczny - trzeba się pokazać za granicą i szlifować mit "jak-nam-to-źle-w-Poland". Byłem tym zdziwiony i zasmucony, tak samo jak reprezentanci wszystkich partii polskiej sceny politycznej - bez PiS oczywiście, oni uważają, ze to dobry pomysł i tak trzeba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz