Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.

piątek, 17 stycznia 2014

Obecność p()kus

Nie za bardzo mam czas na wszystko. Nie jest to tylko i wyłącznie moja bolączka, bo jak zmieścić tyle spraw w jednej dobie? Staram się naginać czasoprzestrzeń, bo wiem, że każda sekunda życia jest cenna. Twój czas drogi czytelniku to także zarówno dla mnie jak i dla Ciebie niezwykle ważny czynnik. Przeczytaj, mam nadzieję, że nie zmarnujesz ani chwili.

Jesteśmy świadkami walki ludzi z pokusami. Wszyscy przynajmniej raz w życiu daliśmy się zawładnąć instynktami, których moc była silniejsza niż nasza możliwość kontrolowania ich. Nie każdy potrafi w codziennym życiu rozdzielić to, co pierwotne od tego, co społecznie pożądane. Przykłady do tego stwierdzenia podzieliłem na części.

Arena polityczna z tygrysami i hienami


Polityka to walka, w której uczestniczą wyrafinowane postaci. W niektórych państwach przypomina ona grę w szachy, bo wymaga myślenia i przemyślanych ruchów, gdzie indziej to bierki, w których każdy krok musi być delikatny. Są państwa z polityką-boksem, czy polityką-zapasami, gdzie zamiast siły argumentów działają argumenty siły. Uważam, że my żyjemy w państwie, gdzie polityka przypomina hokej. Jednak na boisku zawodnicy zamiast grać biją się po gębach, nawet ze sobą. A przecież trzeba strzelać bramki i grać zespołowo. A oprócz połamanych kijów i kości nic z tego nie wynika. Pokusa bicia się zamiast kooperacji i dyskusji jest wielka, wielu jej ulega tracąc najważniejszy cel - radość kibiców, czyli satysfakcję obywateli. W Polsce prawica wylewa błoto na Owsiaka i chce zawłaszczyć pełnie władzy, lewica rozbita, rozmyśla o sojuszach, które dałyby jej możliwość realnego oddziaływania na sytuację w kraju. Rząd z kolei przechodzi kryzys drugiej kadencji, tracąc poparcie, pomysły i pieniądze obywateli. Nie wygląda to najlepiej.

List, który nigdy nie dotarł


Jestem chyba zbyt naiwny jak na te czasy. Niejednokrotnie poprzez bezgraniczne zawierzenie płynności funkcjonowania mechanizmów narażam się na straty (czas, pieniądze, nerwy). Zapewne ty także tak miewasz drogi czytelniku.
Wysłałem przyjacielowi list, taki odręcznie napisany, długi i ciekawy, na papierze listowym. Starałem się, aby adresat mógł mnie rozczytać, więc pisałem wolno i wyraźnie. Nie dotarł. Jakiś nieroztropny człowiek musiał go zgubił, a to była  jedyna kopia. Przepadł, a pokusa żeby napisać go na komputerze i wysłać mailem była ogromna. Tak samo jak ta, żeby eksplodować gniewem w kierunku jakiegoś bliżej nie określonego czynnika, który sprawił, że przepadł ów kawałek papieru. W obu przypadkach nie uległem. Nie wiem czy to najlepiej.


W każdym z nad tkwi także pokusa bycia kimś wielkim, pragnie bycia uznanym i dostrzegamy. Takie myśli przekazuje Dale Carnegie w "Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi". Ale co, jeżeli tak, jak rzesze idiotów robimy to na pokaz, tak aby tylko zauważyli to inni. To dość próżne i bezproduktywnie. Tak jak działania posłanek Kępy i Pawłowicz, kreatur, które uległy pokusie atakowania idei i zachowań bez jakiegokolwiek racjonalnego argumentu. Dostało się nawet inicjatywie Jurka Owsiaka, który nigdy nie miał złych intencji w tym co robi. Szukam tutaj drugiego dna dla usprawiedliwienia tak głupich zachowań, jakiegoś ukrytego celu politycznego, ale dochodzę do wniosku, że te czynniki nie istnieją. 

W kinie na filmie 

Byłem dziś na filmie "Nimfomanka" Larsa von Triera, wybitnego reżysera, który swoimi dziełami ukazuje brudne oblicze ludzkiej natury. Można się zgadzać bądź nie z ukazywanymi przez niego wizjami , ale jedno pozostaje pewne - pokusy, które opisuje istnieją na prawdę.

Nie przywykłem do recenzowania filmów, ale ten gorąco polecam, nie tylko ze względu na jego odmienność od całego bagna, które pokazywane jest obecnie na dużym i małym ekranie, ale także przez ogrom symboli i obrazów, które składają się na jedną historię "niezwykłej" osoby.

Dużo w tym filmie seksu, to prawda. Choć z drugiej strony jest on obecny dziś wszędzie, więc dlaczego miałoby go nie być w kinie? Widz nie uniknie widoku penetracji i innych form cielesnej rozkoszy, to na pewno. Ale także, niezaprzeczalnie, widać w dziele von Trier wszystkie negatywne aspekty pokus, które nami kierują. Ja wychodzę z założenia, że jesteśmy zewnątrzsterowni, a każde nasze działanie pociąga nieuniknione konsekwencje. Reżyser z kolei pokazuje, że czasami to co warunkuje nasze życie wynika z nas samych i jest częścią ludzkiej natury. 

W zasadzie są dwa tory działania, które można obrać. Wierzysz w to co robisz, walczysz o wszystko, masz przekonanie, że przeszłość już była, ale póki żyjesz możesz coś zmienić. Nawet błędy, które zostały już popełnione. Druga opcja, to sytuacja, w której nie wchodzisz dwa razy do tej samej rzeki. Ustanawiasz sobie listę priorytetów, z której odpadają pozycje zbyt ciężkie do wykonania. Ulegasz drobnym i dużym pokusom wiedząc, że nie możesz zmienić tego co było. Taka jest ta ludzka natura. 

A ty jakim pokusom dziś uległeś mój drogi czytelniku?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz