Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.

środa, 23 stycznia 2013

Zabójcza marihuana


Witaj drogi czytelniku! W związku z wydarzeniami, które miały miejsce na poletku krajowym, pragnę skoncentrować się na sprawach bieżących. Mam nadzieje, że niniejszy komentarz będzie ciekawą odmianą od publikowanych ostatnio tekstów dotyczących problematyki dużej wagi, które powinny być jednak "przeplatane" treściami czasowo aktualnymi.

Pragnę nawiązać do artykułów, okładki i być może całej tematyki, którą zajęły się ostatnio dwa poczytne polskie tygodniki - "Newsweek" i "Wprost". Czasopisma wypuściły w tym tygodniu na swoich łamach wywiad z Anną Fryczkowską (pisarką, jeżeli ktoś nie słyszał), w którym autorka opisuje jak doszło do samobójstwa jej syna Stasia i co było tego przyczyną.


Punktem wyjścia "ku odebraniu sobie życia" przez syna pisarki miała być depresja, stany lękowe oraz paranoje wywołane paleniem marihuany. W dalszej części wywiadu Pani Fryczkowska wysuwa emocjonalne i bezpodstawne stwierdzenia, że rozwiązaniem problemów, w których znalazł się jej syn byłoby badanie moczu. Bardziej kuriozalnym jest także stwierdzenie, iż "dilerzy są wszędzie, pod każdą szkołą, pod każdym centrum handlowym. Trawkę łatwiej kupić niż piwo (...)", więc należałoby powołać specjalną fundację do walki z tym zjawiskiem.

Czyżby nikt nie wziął pod uwagę antydepresantów, które zostały przepisane Stanisławowi? Czyżby Anna Fryczkowska nie pomyślała, że z synem trzeba porozmawiać, nawet jak w żartach mówi, że "ma już wszystkiego dość"? Nie winię Pani Fryczkowskiej za jej osobisty żal i nie zamierzam jej krytykować za smutek po śmierci ukochanego syna, lecz w tym wszystkim najłatwiej jest obwiniać czynniki, na które nie ma się wpływu.

Celem nr jeden stała się więc marihuana. Patrząc na okładkę tygodnika "Wprost" można nabrać wrażenia, że semi-nagonka na "trawkę" jest zjawiskiem łańcuchowym i zaraźliwym. Jako zwolennik legalizacji miękkich narkotyków (tak, uznaję ten podział) uważam, że hipokryzja po raz kolejny wzięła górę, a większość rządzących i niektóre media maja klapki na oczach, bo przyzwalają na wódkę i papierosy, a na setki razy mniej szkodliwą marihuanę patrzą jak na cyjanek. Nie będę się jednak rozpisywał w obronie "trawki", bo na ten temat na niniejszym blogu i na innych portalach napisałem już kilkanascie artykułów (wystarczy w wyszukiwarce bloga wpisać "marihuana").

Haczyk złapała też opozycja w postaci Solidarnej Polski i w zasadzie także Prawo i Sprawiedliwość, które od zawsze oponowało wobec wszystkiego. Jednakże to właśnie posłowie z odłamu PiS zaskoczyli mnie swoimi spostrzeżeniami i analizami dotyczącymi właśnie marihuany.

Podczas konferencji prasowej klubu parlamentarnego Solidarnej Polski dowiedziałem sie na prawdę niestworzonych rzeczy i wysłuchałem najbardziej zaściankowej i niemerytorycznych wypowiedzi w ciągu ostatnich miesięcy. Wystarczy przytoczyć jej tematykę aby zrozumieć w czym szkopuł: "Konferencja prasowa - Ile jeszcze osób powiesi się przez Palikota? Solidarna Polska składa projekt ustawy zaostrzającej karę za posiadanie narkotyków".


Wynotowałem sobie nawet kilka wiekopomnych stwierdzeń Patryka Jaki:
"Marihuana i narkotyki to śmierć"

"SP jest opozycją konstruktywną" (trzeba dodać że mają oni 17 miejsc w Sejmie)

"Niestety nie mamy statystyk ile osób umarło od marihuany" (i zapewne nie będą mieli nigdy, bo marihuana jeszcze nikogo w sposób bezpośredni nie zabiła)

"Osoby doświadczone wiedzą jak używać alkoholu (sic!)" (Pan Jaki mówił zapewne o alkoholikach bądź koneserach)

"Jesteśmy przekonani, że mamy rację i dobro zwycięży" (powrót do retoryki "narkotyki to zło")

Konkluzje?

Pomimo stopniowego rozwiewania mitów o narkotykach i "ocieplaniu" wizerunku marihuany, populizm polityczny i pogoń za sensacją w mediach ciągle jest w stanie rozpalić w społeczeństwie nastroje sprzeciwu i protestu. Brak wiedzy, rozmów i merytorycznych działań doprowadza do powstawania sytuacji skrajnych - samobójstwa nastolatka, działania ku zaostrzeniu kary za posiadanie substancji psychoaktywnych czy całkowitego braku zainteresowania ze strony państwa. Nie wszędzie jest tak jak w Polsce, a lepiej zrozumie to ktoś, kto spotkał się z "tym" w innych krajach. Dlatego umieszczam poniżej list Franka Przeradzkiego do "Gazety Wyborczej" o narkotykach w innych państwach. Polecam i żegnam drogi czytelniku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz