Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.

niedziela, 22 stycznia 2012

Używki w czasach po-etyki

     Muszę stwierdzić, że życie to zdecydowanie cykliczne pasmo zdarzeń lub seria niespodzianek. Jeden raz, kiedy ciężka głowa opada na poduszkę, a świadomość zostaje stłumiona alkoholem albo czymś innym lub też w umyśle wiruje hekatomba informacji przedsesyjnych, chce się wtedy powiedzieć - od jutra trzeba pozmieniać parę nawyków, pora na znalezienie nowych ścieżek. Jednym się to udaje i wychodzą z "cyklu", co ma dobre i złe strony, natomiast drudzy nie potrafią odnaleźć się w bezrutynowym życiu i powtarzają błędy doprowadzając siebie i innych do skraju wyczerpania. Dzisiejszy wpis będzie podzielony, poruszę w nim trzy tematy z których każdy będzie adekwatny do nazwy bloga. Poczytaj zatem drogi czytelniku o świecie, człowieku i toksynach.

     Powyższe stwierdzenia (dot. wychodzenia z politycznej rutyny) przywodzą mi na myśl obraz Janusza Palikota, który ostatnimi czasy (a może zawsze?) nie przestanie mnie zaskakiwać. Tak jak zaobserwować można rutynowy obłęd nieufności i negowanie (sumienne) każdej decyzji rządu Tuska przez PiS, tak Janusz Palikot zmienia swoje poglądy, stając się, jak nazywając tą przypadłość po angielsku flip-floperem - czyli takim poglądowym oportunistą. Inni stwierdzą zapewne, że to reagowanie na potrzeby rynku politycznego w zachodnim stylu. Mniejsza jednak o szczegóły postaci lidera Ruchu Palikota, chodzi mi przede wszystkim o "dżointy" i zamiar palenia trawy w sejmowym pokoju, który od czasów Unii Wolności, a dalej Samoobrony i SLD uchodzi za pechowy.

     Wszystko byłoby (niby) w porządku, gdyby nie fakt, że Januszek był wcześniej politykiem o konserwatywnych poglądach i co można zaobserwować z jego burzliwych losów, posiadaczem większościowego udziału w konserwatywnym i religijnym magazynie "Ozon". No ale cóż czasy i ludzie się zmieniają.Tak więc powracając do głównego wątku. Zamiast "dżointa" w sejmowym pokoju owianym złą aurą, w związku ze złożeniem projektu ustawy o depenalizacji posiadania małej ilości MJ (osobiście uważam, że taka ustawa powinna obowiązywać w Polsce od 1989 roku), Palikot zapalił kadzidełko o zapachu marihuany. Rozczarowani? Jak więc widać, był to ruch dobry dla Janusza (inne działanie mogłoby posłać go przed sąd) ale zły dla całej sprawy "legalizacji". Jednak znając tą barwną postać polityki, zdążyliśmy się już przyzwyczaić do jego happeningów. Osobiście się jednak wewnętrznie cieszę, że jest ktoś kto w tak zdecydowany sposób poruszył kwestię trawki w tak poważnym miejscu jak instytucja władzy ustawodawczej. Abstrahując oczywiście od faktu, że w Europie panuje gospodarcze pogorzelisko, więc temat trawki był politycznym "smaczkiem".

     Teraz o rzeczach mniej przyjemnych, no ale nie jestem pogodynką, czy też portalem plotkarskim, aby pisać o rzeczach prostych i zabawnych. Tak więc, jeszcze więcej o toksynach, czyli elemencie składowym misji mojego bloga.
   Niedawno do Polski z Rosji przywędrował nowy narkotyk, jeżeli oczywiście narkotykiem można nazwać tą substancję (dla mnie adekwatna nazwa to powoli-zabijająca-trucizna). Nosi on animalistyczną nazwę "krokodyl" (albo fachowo dezomorfina). Możesz się więc zastanawiać drogi czytelniku, co prochy mają wspólnego z tymi zimnokrwistymi gadami. Odpowiedź jest brutalnie prosta i analogiczna - to co dzieje się z ciałem przyjmującego ów syntetyczny narkotyk, przypomina skutki ugryzień krokodyla, czyli na skutek trądopodobnej własciwości mieszanki "odpadają ręce i nogi" (są amputowane ze względu na obumieranie tkanek). Kończyny wyglądają jakby ugryzło je zwierze typu krokodyl, nie mówiąc już o tym, że skóra narkomana zaczyna przypominać skórę krokodyla. Jak dla mnie to popieprzona sprawa, już lepiej od razu przystawić sobie pistolet do głowy i pociągnąć za spust, efekt zapewne będzie podobny gdyż:

  1. jest to substancja szalenie uzależniająca (wielokrotnie więcej niż heroina)  wg danych tvp.info w Rosji uzależnionych jest już 100-250 tys. ludzi, 30 tysięcy już nie żyje
  2. w Rosji kosztuje tyle co piwo, więc każdy zaawansowany ćpun znajdzie kasę, aby go kupić
  3. jeżeli nie ma kasy na zakup, można go zrobić samemu, bowiem jego składniki są powszechnie dostępne (no może nie tak powszechnie, ale można je zdbyć): kodeina, czerwony fosfor, jod i oleje przemysłowe i gotowe...
  4. uzależnia po pierwszym zażyciu i tak samo szybko zabija (pierwsza dawka może odesłać osobę przyjmującą ekspresowo do piachu)
  5. efektem zażywania jest zniszczenie organizmu a dalej śmierć
     W Polsce przez "krokodyla" umarła już jedna osoba (23 latek w Warszawie) i nie wiadomo ile osób w ogóle bierze. Będąc wielkim liberałem w sprawie używek, traktuje ten syntetyczny syf jako substancję nr 1 do społecznego oflagowania jako "zabójcze"/"uwaga śmierć!"/"trucizna". Istnieje też potrzeba edukacji młodzieży coz ich ciałem może zrobić dezomorfina - terapią szokową (dla mnie) było obejrzenie "krokodylich ugryzień", których z wielu względów nie będę umieszczał na blogu. Należy pamiętać też o osobach uzależnionych, dla nich też konieczna jest pomoc w formie detoksu i ratowania pozostałych kończyn. No i teraz sam się zastanawiam, kto i po co to wymyślił? 

     Jednak bez rąk i nóg da się żyć, jednak tylko wtedy, kiedy ich brak nie wynika z zażywania chemicznego ścierwa. Przypadek Nicka Vujicic'ego, który urodził się bez rąk i nóg, po raz kolejny pozwolił mi zrozumieć, że ciało to nie wszystko - to wnętrze definiuje nasz wszechświat i sprawia, że planeta "empatia" ciągle istnieje. Nick cierpi na syndrom Tetra-amelia, dlatego też jego organizm w fazie płodowej nie wykształcił kończyn. Nie zważając na trudności losu bohater poniższego filmiku postanowił na przekór zrządzeniom losu żyć i cieszyć się życiem. Nick to optymista, który w swoim życiu nie mówi "nie" i stara się dokonać rzeczy wielkich (jak na tak niewielkiego człowieka), Vujicic pływa, gra w golfa i steruje motorówką, ponadto prowadzi zajęcia motywujące, które do prawdy potrafią wycisnąć łzy z oczu każdego, kto dostał w życiu "cały pakiet kończyn". Myślę, że więcej słów jest zbędnych, aby opisywać tak dzielnego i niestrudzonego życiowego wojownika, jakim jest Nick. Zobacz sam drogi czytelniku, jak Ci którzy dostali od życia tak niewiele potrafią to wykorzystać, co de facto jest przeciwieństwem osób ćpających "krokodyla", którzy sami wybrawszy swój los stają się kalekami.

    Czasami wystarczy zastanowić się nad tym co się ma, aby zdać sobie sprawę z tego co niektórzy nigdy nie otrzymali, a mówiąc słowami Nicka: to kłamstwo myśleć, że nie jesteś wystarczająco dobry, że nie jesteś nic wart.
Misja na dziś spełniona.


3 komentarze:

  1. Mi jakoś nie żal ludzi co cierpią po krokodylu - sami świadomie sobie zgotowali taki los. A filmy o skutkach działania tego czegoś, będę puszczał swoim dzieciom na dużym telewizorze aby im wybić to z głowy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzieci mogą się przestraszyć, no ale z drugiej strony to jedna z form pokazania co ten syf robi z ciałem człowieka i tym samym z całym człowiekiem.

    OdpowiedzUsuń
  3. jezeli chodzi o ten film to Nick juz taki się urodził...w wieku 10 lat chcial popełnić samobujstwo itd.

    OdpowiedzUsuń