Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.

niedziela, 18 września 2011

"Kiedy byłem małym chłopcem, matka mówiła mi, żebym nie patrzył prosto w słońce."

Bohater filmu reżyserii Darrena Aranowsky'ego, genialny matematyk - Max Cohen - stwierdza, że cały świat składa się z liczb. Nie sposób się z tym nie zgodzić, wszystko bowiem może być zarówno transponowane do systemy zero-jedynkowego (cyfryzacja), jak i policzone, zmierzone i zsumowane. Ja posunę się jeszcze dalej w tym rozumowaniu, uważam bowiem, że świat składa się również ze skrótów/symboli i procesów, którymi można opisać otaczającą nas rzeczywistość. Nawet pojęcia tak wielkie jak Bóg, czyli alfa i omega, oraz Jezus ICHTIS mogą być "uproszczenie"  do postaci wzoru (o wielkim znaczeniu oczywiście). Taka zależność najbardziej widoczna jest jednak w życiu codziennym - skróty, procesy, oraz symbole i liczby definiują całą rzeczywistość i to jest właśnie pewną constans wszechświata.
Rozpoczynając owy artykuł od tej drobnej dygresji, chciałem zwrócić uwagę na siłę symboli, skrótów i procesów, które potrafimy bezproblemowo nazwać, albo które przynajmniej nam się z czymś kojarzą. Pejoratywny oddźwięk niektórych symboli wiąże się z procesem, który nazwać można psychologią kognitywną, warto również zaznaczyć, że same symbole nie są definitywnie określone jako pozytywne lub negatywne - kontekst i znaczenie nadawane są przez ludzi i wydarzenia. Kojarzenie kognitywne opiera się natomiast na kojarzeniu według pewnego schematu. Każdy odbiorca treści (jednostka), niezależnie od sposobu przyjmowanych informacji, posiada w swojej głowie "szufladki" z informacjami wcześniej zmagazynowanymi. Usłyszenie przez odbiorcę treści związanych z tymi informacjami przynosi mu uczucie radości. Należy jednak pamiętać, że każdy z odbiorców posiada w swojej głowie (pisząc obrazowo) "filtr" ideologiczny, warunkujący odczuwanie przyjmowanych bodźców. Kiedy docierają do niego (odbiorcy) treści kontrowersyjne, sprzeczne z jego wizją rzeczywistości, wyzwala to u niego gniew i zamyka na przyswajanie dalszych informacji. Z psychologią kognitywną łączy się również priming (torowanie), który wg definicji "ma za zadanie wytworzenie odpowiedniej hierarchii z "szufladki" w głowie odbiorcy,  zjawisko polegające na zwiększeniu prawdopodobieństwa wykorzystania określonej kategorii poznawczej w procesach percepcyjnych i myślowych wskutek wielokrotnej ekspozycji bodźca zaliczanego do tej kategorii, bądź bodźca semantycznie lub afektywnie powiązanego z tą kategorią. Zjawisko może zachodzić również przy braku świadomości postrzegania bodźca torującego (percepcja podprogowa) – nazywa się je wówczas torowaniem (lub prymowaniem) podprogowym." Może i brzmi to skomplikowanie, ale w skrócie chodzi o to, że informacje, które odbieramy z zewnątrz (np. spoty reklamowe, wypowiedzi polityków, piosenki, slogany itp.) wyzwalają w nas określone uczucia, a dalej owe uczucia motywują nas do działania (w stopniu zależnym od bodźca).
No i tak, aby cały przedstawiony model powyżej ma sens, moje oczy zwracają się w stronę Puńska i Jedwabnem, gdzie symbole wywołują procesy i określone reakcje. Głupota ludzi nigdy nie przestanie mnie zadziwiać, a patrząc na to co zostało "zmalowane" myślałem, że bardziej nieoczytanym i bezmyślnym już być nie można. Najpierw dawno temu pewien obłąkany Austriak, wierząc, że naród niemiecki pochodzi od dawno wymarłych Ariów (zamieszkujących tereny Indii) za symbol imperium swojego obłędu obiera hinduską swastykę - w pierwotnej, nieodwróconej wersji symbol pomyślności i szczęścia (w Azji to znaczenie jest ciągle aktualne). Następnie niedawno grupka ludzi, którzy nie potrafią zdefiniować swojego "ja" w zmieniającym się świecie rysuje ten symbol na pomniku ofiar zbrodni w Jedwabnem - symbolu mordu Żydów wykonanego przez Polaków. Dalej, symbol swastyki wywołuje procesy - ambasada Izraela w Warszawie żąda wyjaśnień, pojawia się problematyka bilateralna w stosunkach dyplomatycznych, sytuacje trzeba rozładować, pojawia się konieczność "potępienia zachowań". A wszystko przez symbole i słowa.
Puńsk, polska miejscowość leżąca przy granicy Litewskiej to sprawa zdecydowanie odmienna. W kwestii tego niewielkiego miasteczka dochodzą jeszcze sprawy związane z procesem poróżnienia Polaków i Litwinów na wyższym szczeblu (pisownia nazwisk, Polskie szkoły na Litwie, ziemie utracone). No i tak w Puńsku, pewna grupa podciera sobie dupę polskimi symbolami narodowymi. Na litewskiej tablicy pamiątkowej ktoś zamalowuje biało czerwoną farbą napisy w języku naszego sąsiada. Żeby tego było mało obok domalowano znaczek Falangi ONR. Osobiście, jako Polak i Europejczyk nie chce, żeby grupa ludzi, która posiada wielkie luki w tolerancji, nie zna historii i myśli emocjami tworzyła wizerunek Polski (tu: wschodniej). I tworzą się strony "pisaczy" (bo nie pisarzy), którzy w najwygodniejszy sposób, bo przez Internet szerzą język nienawiści.
Symbole i procesy potrafią więc boleć, dlatego czasami niektórzy specjalnie zwlekają od rozpoczęcia jakiegoś z procesów (np. pojednanie bliskowschodnie, "rozbrojenie" z broni masowego rażenia, publiczne przyznanie się do win)  ze względów na opinię innych, choć w większości czynnikiem warunkującym jest polityka i kwestie finansowe. Z drugiej strony, występują również piękne symbole wywołujące w nas uczucie radości, zadumy, nadziei - znak wiktorii, biały gołąbek z gałązką, czy choćby krzyż, gwiazda Dawida, półksiężyc.
Procesy nie rzadko wytwarzają symbole, a symbole często wywołują procesy. Morał płynący z bezczeszczenia tablic pamiątkowych w obydwu przytoczonych powyżej wsiach jest prosty - jeżeli nie potrafimy, pokazując twarz i podając dobre argumenty zastosować symboli i rozpocząć procesów, odstąpmy od nich. Nie niszczmy przy tym pamięci zabitych, zabytków i wiekowych symboli naszego kraju.

***
"(...) W wieku sześciu lat zrobiłem to. Na początku byłem oślepiony. Ale patrzyłem dalej, starając się nie mrugać. Moje źrenice skurczyły się do wielkości ziarenek piasku, a oślepiająca jasność sprawiła, że widziałem wyraźniej. Przez to jedno mgnienie oka wszystko stało się zrozumiałe. Lekarze nie wiedzieli czy kiedykolwiek odzyskam wzrok. Byłem przerażony. Sam w ciemnościach. Powoli światło zaczęło przebijać się przez bandaże zakrywające moje oczy. I znowu mogłem widzieć. Ale coś się we mnie zmieniło. Pojawiły się moje bóle głowy."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz