Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.

wtorek, 13 września 2011

Coraz mniej pamiętam 11-09

Nie jestem jedyny w moich zanikach pamięci, choć to raczej przypadłość ludzi starszych, lub cierpiących na zaburzenia funkcjonowania mózgu, ew. narkomanów. Ja nie należę do żadnej z wymienionych grup, po prostu czasami zapamiętuje szczegółowo jedne fakty, podczas gdy inne - nazwiska, daty, osoby, terminy etc. - najzwyczajniej nikną w mojej głowie i pozostaje po nich puste, umysłowe halo. Dlatego dziele swoje życie na ważne wydarzenia, dzięki którym lepiej mogę zapamiętać wszystkie pozostałe fakty powiązane z danym wycinkiem historii mojego życia. Jak dla mnie, drogi czytelniku, historia świata również się dzieli na pewne fragmenty - dzieje ludzkości można podzielić na epoki, okresy i doniosłe wydarzenia. O jednym z tych ostatnich napiszę w tym artykule.

Chciałbym być starszy, żeby lepiej pamiętać niektóre wydarzenia, aby w nich uczestniczyć. Wiele bym dał, żeby oglądać na żywo (lub w TV) upadek muru berlińskiego, obrady okrągłego stołu, czy podpisanie porozumień sierpniowych. Choć z drugiej strony oznaczałoby to, że teraz miałbym więcej lat i bagaż doświadczeń minionej epoki, no i ludzki umysł nie zawsze pozwala na zapisanie wszystkich doznań i informacji i stanów w sposób krystaliczny. Pamięć po upływie czasu, zmienia fakty, ludzkie twarze, informacje, dosłownie wszystko co trafia do głowy, dlatego, aby niczego nie zapomnieć staram się wszystko zapisywać, nagrywać i powielać. Prawie tak jak Leonard, bohater filmu "Memento", z tą różnicą, że ja nie wykorzystuje spisanych informacji do osobistej vendetty.
Huntington miał rację, nie istnieje jedna cywilizacja - są "cywilizacje", które mają tendencję do zakleszczania się i zderzania. Było to widoczne od zarania dziejów, od czasów wielkich odkryć, aż po dziś dzień, kiedy cywilizacja Islamu rozrasta się, a globalny Zachód powoli się starzeje i dezintegruje. "Nietrudno wyobrazić sobie grupę młodych ludzi z któregoś z krajów bliskowschodnich, którzy noszą dżinsy, piją cole, słuchają rapu, a w przerwach między wybijaniem pokłonów w stronę Mekki konstruują bombę, którą podłożą w amerykańskim samolocie pasażerskim. (...) Jak zresztą wypada Zachód w oczach świata, kiedy ludzie Zachodu utożsamiają własną cywilizację z napojami orzeźwiającymi, wypłowiałymi spodniami i tłustym jedzeniem?" (S. Huntington, "Zderzenie cywilizacji", wydawnictwo literackie MUZA, Warszawa 2001). Tym właśnie cytatem nawiązuje do rocznicy, która miała miejsce dwa dni temu, a o której z powodu braku czasu nie napisałem w jej dniu.
Jak to było 10 lat temu? Na pewno inaczej. Troszkę mniej technologii, ogłupiających filmów i muzyki bez przekazu. Nie było wtedy Facebook'a - globalnej sieci wymiany urywkowych myśli i poważniejszych treści, nie było Ipadów, czy Iphonów, a Apple "słynął" wtedy z komputerów Macintosh. Panowały inne rządy początku nowej epoki, Polska nie należała jeszcze do Unii, a Amerykanie wielbili republikański gabinet Busha (jeszcze). Ja mam wtedy 13 lat i nie do końca rozumiem proste procesy polityczne nie mówiąc już o całej otoczce WTC. Nie będę kłamał - nie rozumiem ówcześnie kompletnie nic. 

Jest godzina 16 z minutami, siedzę w domu, wpada mój kolega Ł., z którym do dziś jesteśmy kumplami. "Wieże się palą" - mówi z entuzjazmem dzieciaka, który usłyszał/zobaczył coś, co wygląda na ogromną tragedię (z daleka od nas - u nas jest bezpiecznie, u nas jest niezmiennie), której do końca nie rozumiem. To było coś doniosłego i strasznego, to pamiętam na pewno, bo wszystkie, podkreślam wszystkie, stacje telewizyjne nadawały komunikaty z NY. Widziałem dużo dymu, dużo ognia i chyba jeszcze więcej tragedii ludzi w Stanach. 10 lat później wiem już wszystko.
Przeanalizowałem dokładnie całą sytuację 11 września 2001 roku, od wydarzeń ex post po ex ante. Obejrzałem kilka pełnych filmów dokumentalnych i troszkę mniej fabularnych, przeczytałem setki stron informacji. Więc wiem dziś na pewno, że wbrew teorią spiskowym to nie był "samoatak" Amerykanów (to ciekawe, że za każdą tragedią lotniczą idzie jakaś dziwna paranoja) na Pentagon i bliźniacze wieże. To terroryści Al Kaidy zorganizowali misterny plan, który z sukcesem wprowadzili w życie - i to jest najgorsze w całej tej sytuacji.
W niedziele miała miejsce 10 rocznica ataku w którym życie straciło 2749 osób, uroczystości miały miejsce w ambasadzie w Kabulu (opuszczenie do połowy flagi USA), Pentagonie (wystąpienie wiceprezydenta Joe Bidena), oraz w Nowym Jorku i Pensylwanii, gdzie udaremniony został atak terrorystyczny lotu United 93. Prezydent Barack Obama pojawił się w towarzystwie G.W. Busha w Ground Zero i oczytał psalm 46 ku pamięci ofiar ataku. Amerykanie nigdy (nawet po zabiciu Usamy ibn Ladina - asa w talii terrorystów) nie zapomną wyrządzonych im krzywd i cierpienia. Kto jak kto, ale oni zawsze pamiętać będą to co stało się 10 lat temu o 8:46 czasu lokalnego USA. Te blizny są dla nich jak memento - wytatuowane na skórze ich historii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz