Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.

poniedziałek, 18 listopada 2013

Polska polityka zegarkowa

Tytuł artykułu wydawałoby się wyświechtany i nudny jak flaki z olejem. Co może bowiem zachwycać i emocjonować w sprzeczkach jednej grupy politycznej z drugą? Poglądy? To byłoby prawdopodobne i zapewne ciekawe, gdyby tylko i wyłącznie o nie chodziło. Jednak, każdy kto choć hobbystycznie śledzi świat walki o władze wie, że to właśnie o walkę chodzi. No i afery, które jednych spychają w niesławę, a innych windują w politycznej hierarchii. Nic i nikt tego nie zmieni.

Jak byłem małym chłopcem to sam nie mogłem znieść jak mój ojciec przełączał na wiadomości. Pytałem się go wtedy, co to takiego, a on odpowiadał mi po prostu: "gadające głowy".

Dzisiaj gadających głów jest mniej, jednak widać inną tendencję - partie, tak samo jak władza zaczęły odgradzać się murem od społeczeństwa, które im zawierzyło. Jedyny moment rozliczenia reprezentantów narodu przypada na wybory. I wokół tej instytucji (gdzie motorem napędowym są ludzie) koncentruje się cała uwaga polityków i urzędników, którzy są przez ów naród wybierani.

Kiedyś pokładałem nadzieję w tym, że programy polityczne będą realizowane, jednak dziś wiem, że służą one jedynie "przybliżeniu" potencjalnego wyborcy do danego ugrupowania, bo gdy dojdzie ono do władzy stara się obwarować i utrzymać to co "ugrali". Z kolei polskie anachroniczne partie polityczne coraz bardziej działają jedynie jako aparat partyjny, prowadząc koteryjne walki bez uwzględnienia obywateli.

a za źródło dla zdjęcia posłużył mi nasz poczciwy brukowiec - Super Express
Przy "prześwietlaniu" polityków przez organy państwowe ucierpiał niejeden z nich. Tym razem ceną za zegarek Sławomira Nowaka był urząd ministra transportu. Były minister bardzo upodobał sobie bowiem tykający element stroju, a w jego kolekcji znajduje się wiele drogich czasomierzy. Ten, o który poszło wart jest 17 tys. złotych, czyli o wiele więcej niż ustawowe 10 tys., bo właśnie do takiego pułapu nie trzeba wpisywać w składanych oświadczeniach majątkowych "składnika mienia ruchomego". Nowak podał się do dymisji i dla potrzeb sprawy zrezygnował z immunitetu oraz przyznał do błędu - zauważył to premier Donald Tusk i powiedział, że jak wszystko się wyjaśni, to dalej można wspólnie działać. Czekam zatem na powrót syna marnotrawnego.

Sprawę wykorzystały media, które "aferę zegarkową" drążyły na różne sposoby. Często przewijającym się motywem było to, że ówczesny minister "obnosi się" ze swoimi drogimi zegarkami (a przecież mamy kryzys). Jak wiadomo zegarki służą nie tylko do odmierzania czasu, ale w niektórych kręgach przede wszystkim do pokazywania swojego statusu. Ciekawe co w tej sprawie powiedzieliby politycy z Kremla i sam Władimir Putin ze swoimi zegarkami wartymi 500 tys. funtów (pewnie byłaby to uwaga "Ale bieda"). Jednak zatajenie majątku jest faktem, choć kara w wymiarze do 3 lat pozbawienia wolności nigdy nie dotknie Nowaka. No chyba, że ów zegarek jest formą łapówki, wtedy były minister pociągnie w sondażach  w dół całą PO.

Widzę tutaj jednak skomplikowany aspekt działalności samego ministra, który objął "gorące" ministerstwo po Cezarym Grabarczyku. Sławomir Nowak miał na tyle honoru, aby zrzec się urzędu i immunitetu. Co do ministerstwa pana Nowaka, tylu przecież Polaków darzy niechęcią zarówno polskie koleje, jak i drogi, jak więc nie nosić tak pięknego zegarka dla poprawy wizerunku?

Jarosław Kaczyński, prezes "jedynej prawdziwej partii opozycyjnej" udziela dłuższego wywiadu dla Polska The Times. Co ciekawe, prezes widzi problemy takie, jak krucha demografia Polski czy te wynikające ze słabej polityki rodzinnej, które naświetlane są często przez środowiska lewicowe. Inne pozostają jednak proponowane metody działań jego ugrupowania. Sądzę, że gdy będziemy u władzy, ogromna większość Polaków o nastawieniu patriotycznym pomaszeruje w oficjalnym marszu organizowanym przez władze - tak Kaczyński mówił o wydarzeniach z 11 listopada. Uważam, że jak PiS dojdzie do władzy, to jest szansa, że zarówno Marsz Niepodległości jak i marsz "prezydencki" (jeżeli konserwatywnej partii uda się obsadzić także ten urząd) scalą się w jeden pochód, a hasła narodowe i niechęć wobec konkretnych będą powszechne.

Nie jestem za straszeniem PiS-em, ale z ostatnich obserwacji działań polityków tego ugrupowania wynika, że owo straszenie nie jest bezpodstawne. Przy "odspołecznieniu" i "ukoteryjnieniu" Platformy Obywatelskiej, są szanse na to, żeby w 2015 władza wpadła w ręce Jarosława Kaczyńskiego. Jeden ze scenariuszy może wyglądać następująco: Polska z konserwatywnego państwa prawa staje się państwem policyjnym, a wszyscy, którzy mieszczą się w szufladzie ideologicznej innej niż prezes i jego stronnicy są marginalizowani lub represjonowani. Mało znaczące PSL nie może być koalicjantem, bo PiS zawłaszcza wszystkie urzędy i działa samodzielnie. Ludowcy ledwo wchodzą do rządu i sprawują marginalną rolę - jak obecnie Solidarna Polska. Dla SLD, Twojego Ruchu i innych partii lewicowych pozostaje tylko jedna alternatywa - szeroka koalicja na lewicy.

Piotr Pawlenski - źródło: http://katemodernview.blogspot.com
Taka decyzja zakrawa na political fiction, jednak kto wie co będzie w przyszłości skoro Pan Prezes chce wprowadzenia w Polsce drugiego Budapesztu. Może wtedy, gdy już to mu się uda, pozostanie tylko krzyczeć przez symbole i protesty tak, jak zrobił to Piotr Pawlenski, który nie tak dawno przybił swoje "klejnoty" do moskiewskiego bruku, a we wcześniejszym politycznym akcie buntu zaszył sobie usta.

Pod koniec wywiadu dla PTT pada pytanie o to, co będzie, gdy PiS nie będzie mógł rządzić samodzielnie i kto wtedy będzie koalicjantem. Kaczyński odpowiada: "Po co mówić o takich pesymistycznych wizjach? Wierzę, że PiS uda się rządzić samodzielnie." Tego się najbardziej obawiam, bo w konserwatywnym dyktacie społeczeństwo jest jak cyklop, którego ktoś oślepia.

A w dobie pedofilskich skandali zaostrza się tylko chrześcijańska paranoja wobec świeckiego państwa. Z kolei środowiska prawicowe są coraz bardziej pogrążone w hipokryzji i funkcjonują agresywnie w kontaktach ze światem, który widzą w czarno-białych barwach. Wszyscy, którzy sprzeciwiają się poglądom innym niż konserwatywne wplątani są w walkę kulturową, w której prawica przyznała sobie miano "ostatnich sprawiedliwych" w świecie pełnym zła i obłudy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz