Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.

czwartek, 4 kwietnia 2013

Czy na Półwyspie Koreańskim zaczynają się kłopoty?

Odpowiedź na pytanie postawione w temacie jest bardziej złożona niż mogłoby się nam wydawać. Po pierwsze, kłopoty pomiędzy państwami rozdzielonymi przez 38 równoleżnik występują od sześćdziesięciu lat (od podpisania układu rozejmowego w Panmunjeompo zakończonej wojnie koreańskiej), bo jak inaczej nazwać dziesiątki tysięcy działań zaczepno-propagandowych prowadzonych przez KRLD w ciągu tego okresu. Po drugie, kłopoty (straszenie i szantaż) to specjalność rodziny Kimów - szczególnie jeżeli chodzi o działania związane z "imperialistami" z USA czy "marionetkami" z Korei Południowej.

W mediach różnej maści atmosfera jest podgrzewana do granic możliwości. Brakuje mi już tylko stwierdzenia "wojna wisi na włosku", wtedy cały spektakl oddałby absurd niezrozumienia wydarzeń na Półwyspie Koreańskim. Warto więc podkreślić, że działania militarne ze strony KRLD mają za zadanie, nie bezpośredni konflikt, a:
  • postraszyć świat (a w szczególności RK, USA i ChRL) o pomoc,
  • ugruntować pozycję Kim Jong Una wśród "starej gwardii" wojska,
  • pokazać światu, że z Pjongjangiem trzeba się liczyć (a przynajmniej należy go dostrzegać),
  • przygotować grunt dla (prawdopodobnie) kolejnej próby jądrowej, która może mieć miejsce tuż przed rocznicą urodzin Kim IR Sena, tj. 15 kwietnia,
  • odwrócić uwagę od reform wewnętrznych i otwarcia kraju - standardowe działanie KRLD.
Może i armia KRLD jest wielkościowo czwarta na świecie (1,2 mln żołnierzy, a po mobilizacji paramilitarnych grup i cywili 7 mln bojowników) i dysponuje dużym arsenałem rakietowym (lecz przestarzałym i łatwym do zmylenia) i sprzętem militarnym, ale generalicja północnokoreańska nie zdecyduje się na atak. Działanie oznaczałoby samobójstwo i anihilację państwa. Tak więc Koree Północną trzeba obserwować i kontrolować,  nie wpadając przy tym w panikę. Dlatego też amerykańscy sojusznicy Republiki Korei (największa baza znajduje się w Osan) zaprzęgli do działań samoloty F-22 Raptor, B-2 Stealth i B-52 oraz okręty SS John S. McCain, radar na platformie SBX-1 i jeszcze jeden okręt zwiadowczy, który został wysłany wczoraj.

Niepokojące wydają się wieści o zamknięciu przez Pjongjang okręgu przesyłowego w miejscowości Kaesong (niedaleko granicy), jest to bowiem największe miejsce współpracy na linii RK-KRLD, gdzie Południe zaopatruje projekt w kapitał i know-how, a z Północy płynie tania siłą robocza. Z ciekawostek - wczoraj mogłem wyczytać z informacji przesłanej przez Centrum Studiów Polska-Azja, że grupa hakerów od szajki Anonymous żąda zaprzestania gróźb ze strony KRLD i dymisji młodego Kima. Hakerzy włamali się na północnokoreańską stronę internetową www.uriminzokkiri.com i wykradli dane 15 tys. użytkowników portalu i to nie koniec gróźb, bo na celowniku Anonymous są także informacje w systemach wewnętrznych reżimu.

Z kolei przedwczoraj na stronie internetowej Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej ("oficjalna strona w Polsce", będąca w zasadzie tubą propagandową reżimu w naszym kraju) pojawiły się informacje dotyczące zamierzeń w stosunku do Republiki Korei i ich sojuszników, czyli Stanów Zjednoczonych. Z informacji możemy się dowiedzieć, że agresorami jest nie KRLD a Stany Zjednoczone, których loty bombowców mają za zadanie "przeprowadzenie manewrów skierowanych przeciwko KRLD". Dziś rano w TVN 24 redaktor, który dodzwonił się do ambasady KRLD w Polsce usłyszał takie same informacje jak te, które widnieją na portalu. Oto przykład odwracania kota ogonem. Z przymrużeniem oka, sytuacja samoobrony Korei Północnej, jak widnieje na stronie www.krld.pl, przewiduje:

Rząd, partie polityczne i organizacje z KRLD, odzwierciedlając ostateczną decyzję podjętą przez Kim Dzong Una podczas spotkania operacyjnego Naczelnego Dowództwa KAL i zgodną wolę całego ludu KRLD, którzy czekają tylko na jego ostateczny rozkaz, uroczyście oświadczają co następuje:
1. Od tej chwili, relacje między Północą, a Południem zostaną wprowadzone w stan wojenny, a wszystkie problemy między Północą, a Południem będą rozpatrywane zgodnie z wojennymi przepisami.
Stan ani pokoju, ani wojny właśnie zakończył się na Półwyspie Koreańskim.
Rewolucyjne siły zbrojne KRLD rozpoczynają działania rzeczywistej wojny, gdyż między koreańskie stosunki naturalnie weszły w stan wojny.
Zatem, KRLD natychmiast ukarze każdą, nawet najmniejszą prowokację godzącą w jej godność i suwerenność, poprzez zdecydowane i bezlitosne działania fizyczne, bez żadnego uprzedzenia.
2. Jeśli USA i południowokoreańska grupa marionetek dokona militarnej prowokacji dla wywołania wojny przeciwko KRLD na jakimkolwiek obszarze, nie wyłączając pięciu wysp na Zachodnim Morzu Korei, lub w strefie wzdłuż demarkacyjnej linii wojskowej, nie ograniczy się ona tylko do lokalnej wojny, ale rozwinie ją do wojny totalnej, wojny nuklearnej.
Oczywistym jest, że każdy konflikt zbrojny na Półwyspie Koreańskim doprowadzi do wojny totalnej, wojny nuklearnej, gdyż nawet amerykańskie bombowce strategiczne, wyposażone w broń nuklearną, stacjonujące w bazach wojskowych na Pacyfiku, w tymHawajach i Guam, oraz na kontynencie amerykańskim, latają nad Koreą Południową i biorą udział w szalonych, skierowanych przeciwko KRLD, ruchach na rzecz wojny nuklearnej.
Pierwsze uderzenie rewolucyjnych sił zbrojnych KRLD wysadzi amerykańskie bazy agresji na kontynencie, oraz na Pacyfiku, w tym Hawajach i Guam, oraz nie ograniczy się tylko do ich baz w Korei Południowej, ale również marionetkowe instytucje władzy, w tymChongwadae i marionetkowa armia, zostaną zamienione w popiół, nie mówiąc już o agresorach i prowokatorach.
3. KRLD nigdy nie przegapi złotej szansy na ostateczne zwycięstwo w wielkiej wojnie o zjednoczenie narodu.
Ta wojna nie będzie trzydniowa, a błyskawiczna, podczas której KAL zajmie wszystkie obszary Korei Południowej, w tym Wyspę Jeju, za jednym uderzeniem, nie dając USA i marionetkowym południowokoreańskim podżegaczom wojennym czasu do namysłu, a trójwymiarowa wojna będzie toczyć się w powietrzu, na ziemi i morzu, oraz na linii frontu i na tyłach.
Ta święta wojna o sprawiedliwość będzie ogólnonarodowa, będzie ludowym oporem w którym wezmą udział Koreańczycy z Północy, z Południa i z zagranicy i w którym zdrajcy narodu, w tym ohydni maniacy konfrontacji, podżegacze wojenni i szumowiny zostaną bezlitośnie zmieceni z powierzchni ziemi.

Nie martw się jednak drogi czytelniku. To tylko słowa, która w większości przypadków nie miały poparcia w praktyce. Przychylam się tutaj do stanowiska zarówno prof. Dziaka i dr Leviego, którzy zgodnie twierdzą, że wojny nie będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz