Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.

niedziela, 2 września 2012

Świat jaki widzieliśmy kiedyś w telewizji

Świat jaki znamy my, dzieci Zachodu, różni się znacząco od tego, w którym przyszło dorastać mieszkańcom innych cywilizacji. Dzieci z kręgu kultury hinduistycznej, chińskiej i afrykańskiej (podział wg. paradygmatu cywilizacyjnego Samuela Huntingtona) nie znają dzieciństwa takiego, jakie zostało wpojone nam - nie ma w nim zabawek, czasu wolnego oraz dorastania. Nie dziwi mnie także, że gdy sprawdzam metki na ubraniach widzę Made in China/Maroco/Bangladesh/Wietnam - małe koszty pracy i offshore'ing skutecznie niszczą społeczne i kulturowe wartości i cały cykl życia od urodzenia aż po śmierć.
S. Huntington, Zderzenie cywilizacji, Wydawnictwo Literackie MUZA, Warszawa 2001, s. 21.
     W życiu nastolatków i dzieci z cywilizacji odmiennej od naszej, wolne chwile są ograniczone do minimum, praca  rozszerzona do maksimum, a dorastanie dyktowane jest środowiskiem co przekłada się we wczesnym wieku zawierania małżeństw (od 13 roku życia). Trochę mi głupio, że 40 dolarów, których równowartość wydaję się na nowy sprzęt czy ubrania stanowi równocześnie tygodniowy zarobek całej rodziny z Bangladeszu, która pracuje w cegielni po 12 godzin dziennie sześć dni w tygodniu. Nowoczesny model me-generation dzieci, młodzieży i młodych z Zachodu kontrastuje głęboko ze światem niezachodnim. Mamy tablety, notebooki, dotykowe telefony, własne mieszkania, samochody, ciepłe obiady, a później dobrze płatną pracę (lub pracę w ogóle). Po drugiej stronie, w cywilizacjach niezachodnich, nie ma nawet ciepłej wody, wygodnych łóżek i spania do późna, UNICEF i ILO (International Labour Organization - Światowa Organizacja Pracy) donosi, że w Bangladeszu i w Chinach ciągle łamie się zakaz zatrudniania dzieci poniżej 14 roku życia, dlatego dzieci dorastają i wychowują się w dymie kominów, pyle cegieł i zmęczeniu wielogodzinnego dnia pracy. Nierówności silnie kontrastują, ale kto ze świata zachodniego to dostrzega?

    To co widzę w filmie "Dzieciństwo w cegielni" z doskonałej serii ewy Ewart jest potwierdzeniem moich wcześniejszych domysłów. Jedenastoletnia Tajim niesie na głowie 10 cegieł, dzieci młodsze od niej zabierają po 6 lub 8 - dalej nie sięgają ich ręce. Praca jest ciężka, od szóstej rano do szóstej wieczorem, dwanaście godzin w słońcu, od którego tworzą się zmarszczki na dziecięcych twarzach. Wszystko za niecałego dolara dziennie. Nierzadko dzieci chorują na infekcje skórne, migreny czy inne choroby, które na Zachodzie stanowią promil zachorowań u dzieci. Tajim nie chodzi do szkoły, gdyż w Bangladeszu trzeba mieć na to pieniądze, tak samo jak na zakup książek i wyprawki szkolnej. Młoda dziewczyna troszczy się za to o swojego małego brata i chce aby on poszedł inną drogą. Ma marzenia i pomimo ciężkiego życia nie traci optymizmu, a z jej ust nie schodzi uśmiech.

"Na terenie cegielni niema placu zabaw, dzieci bawią się cegłami."

Z tego obrazu wyłania się refleksja na temat rozwoju - widać ogromną przepaść między cywilizacjami, której nie da się zasypać. Huntington w "Zderzeniu" stwierdza

"W stosunkach międzynarodowych mamy do czynienia ze światem Zachodnim i wieloma niezachodnimi (...)  Państwa narodowe są i będą najważniejszymi uczestnikami SM, ale ich sojusze, konflikty i interesy w coraz większym stopniu są kształtowane przez czynniki kulturowe i cywilizacyjne."

      To bardzo aktualne spostrzeżenie nawet pomimo faktu, że książka Huntingtona powstała w 1995 roku - schematy wydają się pozostawać nienaruszone. Cywilizacje stoją do siebie w opozycji, niektóre rozwojowo, inne światopoglądowo, a pozostałe ekonomicznie. Widać więc nieskończona przepaść pomiędzy każdą cywilizacją, która będzie zestawiona z cywilizacją Zachodnią (oprócz niej funkcjonuje 7-8 innych kręgów kulturowych). To tak jak porównywać biznesmena z biedakiem, który zbiera puszki aby przetrwać. Z jednej strony, u tego pierwszego, edukacja sfinalizowana dyplomem i dobrą praca, z drugiej praca i jeszcze więcej ciężkiej pracy bez perspektyw na przyszłość. Parafrazując dalej, beztroskie konsumenckie dzieciństwo i dorastanie napędzane przez koncerny, media, globalne trendy w gronie rodziców pracujących za (stosunkowo) godziwą stawkę przez 8-9h/5 dni w tygodniu. To wszystko zestawione z przeciwieństwem tych wartości w postaci braku dzieciństwa, aranżowanych małżeństw, utrzymywania rodziny w wieku kilkunastu lat i szybkiego dorastania pozbawionego nowoczesnych zabawek.

     Ogromny rozziew jest "naturalnym" skutkiem wielobiegunowego świata (z dominującym światem zachodnim), jednak trzeba się sprzeciwić pracy dzieci i zabieraniu im dzieciństwa. W innych kręgach kulturowych rodzice nie zgadzają się z tym stwierdzeniem, według nich dzieci powinny maksymalnie wykorzystać swój czas wolny aby zarabiać dla rodziny i awansować pionowo poprzez intratne małżeństwa. Skostniały system kastowy lub hierarchiczny tworzy niemożliwy do przeskoczenia schemat, który od urodzenia aż po śmierć określa  każdemu "miejsce w szeregu".

    Ta przepaść zmusza mnie do refleksji. Widząc dzieci i młlodych świata Zachodu dostrzegam ich ogólny brak zaangażowania, eskapizm i wspominany wcześniej trend me-generation. Rzeczywistość, w której żyją (żyjemy) potęguje schematy "kup, chciej, bądź lepszy i szybszy", do tego dochodzi jeszcze uproszczenie kontktów społecznych poprzez rozwój nowoczesnych technologii komunikacyjnych i obniżenie poziomu myślenia "jako takiego". Śmiejmy się dalej z głupich obrazków przesyłanych na smartfony i tablety, jedzmy tłuste posiłki i cieszmy się czasem wolnym - to takie odmienne od rzeczywistości oddalonej o setki kilometrów.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz