Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.

sobota, 5 maja 2012

Socjalizm vs Populizm w krainie tysiąca serów

Witajcie! W taki pięknych okolicznościach pogodowych aż strach siedzieć w zamkniętym pomieszczeniu, jednak dla opublikowania kilku ciekawych zdań warto to zrobić. W gwoli poinformowania warto żebym wspomniał, że ów post miał mieć postać "videoposta", ale w związku z obłędem, który mnie złapał, kiedy od niewykrywanego mikrofonu na YouTube przez wyczerpane baterie w kamerze, a później w aparacie, brak odpowiedniego naświetlenia i dostosowanie mojego wyglądu do społecznie akceptowanego, uznałem, że nie ma najmniejszego sensu dalej tracić nerwów i czasu. Ale do rzeczy - dziś trochę o jutrzejszych wyborach we Francji.

We Francji


     Teraz na pewno każdy Francuz zastanawia się co dalej. Te wybory są ważne dla każdego mieszkańca krainy tysiąca serów i win, gdyż obowiązuje tam system semiprezydencki (a u nas parlamentarny), gdzie prezydent jest w zasadzie głównym ośrodkiem władzy, choć może nie tak jak w Federacji Rosyjskiej czy Stanach Zjednoczonych, ale jednak jego pozycja w państwie jest bardzo silna. Jutro wybory i co ciekawe oraz ekscytujące dla każdego badacza zjawisk politycznych, nie można jednoznacznie powiedzieć że wygra "ten" albo "tamten". Co prawda w kwietniu w pierwszej turze wyborów prezydenckich wygrywał przywódca Partii Socjalistycznej Francis Hollande, zdobywając 28 proc. głosów, no ale poczciwy "Sarko" (Nicolas Sarkozy) z prawicowej Unii na rzecz ruchu Ludowego był "w tyle" o zaledwie 1,2 proc., czyli nawet mniej niż margines błędu statystycznego. Co również niesłychanie istotne, w drugiej turze jutrzejszych wyborów, głosowanie zostanie ograniczone do dwóch kandydatów. Płyną z tego co najmniej dwa wnioski dla wyborców. Po pierwsze, elektorat innych kandydatów będzie albo głosował na osobę ideologicznie im bliższą albo eliminował nielubianego polityka poprzez oddawanie głosów na jego kontrkandydata. Warto tu wspomnieć, że elektorat ultrakonserwatywnej Marine Le Pen z Frontu Narodowego, która w pierwszej turze zdobyła 18 proc. głosów na pewno nie zagłosuje na Hollande. Po drugie, jako że we Francji działa dwublokowy system partyjny socjalista będzie walczył z (soft) konserwatystą. Warto więc obserwować.

        Po wyborach może zmienić się zatem dużo. Najważniejszą kwestią z perspektywy międzynarodowej jest przede wszystkim zwiastun zmiany w europejskim tandemie - kanclerz Angela Merkel (de facto z chadeckiego CDU) nie znajdzie wspólnego języka z socjalistą i przez konieczne będzie szukanie nowych, równie silnych i wpływowych sojuszników, choć teraz o takich partnerów ciężko, bo po zmianach rządów i  przywódców w wielu państwach na stanowiskach zasiadają mizerni, wybrani na siłę i dopchnięci kolanem przez Unię technokraci, którzy musza ratować swoje państwa przed jeszcze gorszymi skutkami kryzysu (szczególnie w krajach PIIGS). A więc może "Teraz Polska"? To by było ciekawe, aczkolwiek trudne do wyobrażenia, bo nadal jesteśmy państwem, które nie spełnia kryteriów middle power. Decydenci z Rzeczpospolitej muszą napiąć muskuły przy pozyskiwaniu przyjaciół we Francji, gdyż wybór na prezydenta F. Hollande, który jako jedyny z kandydatów odwiedził w czasie swojej kampanii Polskę (!) jest dla nas strategicznie dobry i pożądany. Jednakże w perspektywie mikro Hollande oznacza jeszcze bardziej socjalistyczną Francję, która i tak już ledwo nadąża z liczeniem strat po huraganie kryzysu, a tymczasem kandydat socjalistów chce zwiększenia "socjalu" poprzez opodatkowanie (głównie najbogatszych). Powstaje więc pytanie czy to dobrze? Patrząc na Sarkozy'ego coraz bardziej można być przekonanym, że chyba tak (oczywiście dla części Francuzów nie będzie to właściwa odpowiedź). Obecny prezydent popełnił sporo błędów zarówno w polityce krajowej jak i międzynarodowej, a teraz wznieca populistyczne, prawicowe burze przeciwko imigrantom, socjalizmowi i każdemu, kto myśli inaczej. Moim faworytem wśród jego pomysłów był (jest?) pomysł zamknięcia granic i odrzucenia układu z Schengen - majstersztyk dla tłumu.
      Reasumując, można stwierdzić, że w kraju Napoleona, gdzie kandydat musi być charyzmatyczny, powinien radzić sobie z obrazem siebie w mediach oraz dobrze kierować polityką krajową w multietnicznej Francji i obrać właściwy kurs w polityce międzynarodowej, wybory prezydenckie przyniosą wiele zmian, lub nie wniosą zupełnie nic. Warto rozpatrywać każdy scenariusz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz