Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

W nieznane

     Wiem, że pęd do wolności jest ogromny u każdego stworzenia. Nie tylko jeżeli chodzi o zniewolone narody, ale także gdy mówimy o poszczególnych jednostkach. Wyjazdy tu i tam nauczyły mnie, nie, lepiej będzie, gdy nazwę to "przetarły mi oczy", że jest miejsce do którego muszę wrócić chociaż na chwilę. W przeszłości wielokrotnie myślałem o rozłące z szumem wielkich miast, nawet jeżeli mówimy o kraju tak małym jak Polska. U nas nie można uciec zbyt daleko, za każdym razem gdy ujedziemy wiele kilometrów, rozpoczyna się inny kraj i inna rzeczywistość połączona z obcą historią i kulturą, odrębność i obcość rozwiewają sny o schedzie. Myślę, że Amerykanie nie mają takich problemów, gdy mijając kolejne stany oddalają się od domu pozostawiając ciągle w tym samym państwie. Tam przezywanie nowych doświadczeń związanych z wędrówką przychodzi o wiele łatwiej.

     Nie jesteśmy sztywno przypisani do jakiś zasad czy zachowań, to rutyna i nacisk zewnętrzny ("zewnątrzsterowanie") każą nam być w danym miejscu i zachowywać się w określony sposób. Film "Into the wild" otwiera mi oczy na wiele aspektów. Po pierwsze, kiedy więzi rodzinne się destabilizują, nic nie trzyma nas przy kontaktach z innymi ludźmi i bliskimi. Po drugie, kiedy osiągniemy już wszystko na drodze edukacji czy kariery, staramy się "wyzerować" społecznie i odkryć granice samego siebie na płaszczyznach, o których wcześniej czytaliśmy tylko w książkach. Rytm miasta wytrąca nas z prawidłowego rozumowania, pierwotny instynkt człowieka nomada lub człowieka myśliwego zanika, a nasze receptory zostają przytłumione przez prostotę dnia codziennego i powszechnej dostępności. Następuje odejście od zachowań pierwotnych i uproszczenie życia.

     Można więc postawić sobie pytanie jak postępować aby żyć w zgodzie zarówno z samym sobą jak i otaczającymi nas ludźmi. Nie wiem, czy ktokolwiek zdoła na nie odpowiedzieć we właściwy sposób. Z jednej strony szukając siebie, natrafimy na setki barier typu: praca, wykształcenie, kredyt, rodzina, więzi społeczne, przywiązania materialne itp.. Z drugiej zaś nie doznamy umysłowego spokoju, wolność bez granic i oderwanie od rzeczywistości. Takie stany stworzą dysonans, którego żaden wychowany w cywilizowanym kraju człowiek nie jest  w stanie wytrzymać. Jak więc odnaleźć aurera meritas i przeżyć zrównoważonym życiem?

     Kiedyś, kilka lat temu miałem ochotę biec w nieznane. Dzisiaj uciekam już tylko od "tu i teraz", ale za to wiem, że życie nie kończy się przez małe wynaturzenia losu. Prostota chwili potrafi przywrócić świeże myślenie i nakierować mnie na właściwy tor życia. Czasy, kiedy chciałem uciekać na południe kraju bez zostawienia jakiejkolwiek wiadomości minęły bezpowrotnie. Choć nie wiem czy jeszcze kiedyś nie powrócą. Jednak jak mają się moje problemy przeszłych lat, do tych, które przeżwał bohater filmu, o którym wspominałem ("Into the wild"). Chyba nijak. Jednak czuję z nim jakąś więź. Ponadczasową i ponadprzestrzenną, taką, która bez słów i gestów łączy różne jednostki. Chciałbym mieć tyle sił, aby powiedzieć wszystkim, że to co robiłem przez całe życie było słuszne i sprawiedliwe. Tak wiele trudu muszę jeszcze włożyć, żeby choć przez chwilę w to nie zwątpić i nabrać sił by kształtować swoją własną historię. Sprawić żeby ktoś ją zapamiętał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz