Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.

sobota, 27 lipca 2013

Nie rozbijaj się nad Wisłą!

Tak, bywam nad Wisłą. Mimo, że to brudna rzeka i odstaje dalece od jakości i piękna innych głównych rzek w Europie, ma pewną właściwość - przyciąga ludzi spragnionych odpoczynku i relaksu (lub wręcz przeciwnie). Niestety stan starej poczciwej Wisły jest fatalny - dlatego każdy z nas może przyczynić się do tego, aby było choć troszkę lepiej. Jej brzegi - piaszczysty i betonowy - to ciągle przestrzeń publiczna, więc warto pomyśleć o innych.

z cyklu "bywając pod mostem", czyli wczorajszy atak na dorzecze Wisły

Warszawska część Wisły jest stałym elementem krajobrazowym przy przekraczaniu jednego z mostów w stolicy. Z góry wygląda jak normalna rzeka, ale z bliska przypomina trochę ściek. Zapach i jakość wody pozostawiają wiele do życzenia. Nie będę wspominał już o tym co dzieje się tuż przy samej wodzie. Wisła przepływająca przez stolicę została zakwalifikowana jako "wody nieodpowiadające normom", czyli nie jest najlepiej. Taki stan sprawia, że w Wiśle nie tylko zaburza się funkcjonowanie jakichkolwiek organizmów, ale jak wiadomo, poprzez fakt, że woda krąży w przyrodzie, wcześniej czy później (raczej już) będziemy odczuwali skutki zanieczyszczania głównej rzeki w Polsce.
Z dokumentu "Rzeka nie jest ściekiem. Raport Greenpeace o stanie czystości dorzecza Wisły"

Ibidem



Samodzielnie ciężko jest jednak wpływać na działania podmiotów przemysłowych, które wlewają do Wisły niespotykane ilości toksyn i odpadów. Co można zrobić? Po pierwsze być człowiekiem kulturalnym, który swoim zachowaniem nie przyczynia się do jeszcze większego zanieczyszczenia środowiska. Jak tego dokonać? Otóż drogi czytelniku, jest to proste, wystarczy po sobie sprzątać. Jeżeli idziemy pić nad Wisłę (nie oszukujmy się, nikt tam nie przychodzi podumać) pamiętajmy, żeby nie rozpieprzać butelek o beton i/lub nie wrzucać ich do wody - takie działanie pokazuje tylko tyle, że skończeni z nas idioci. To samo tyczy się wszelkich innych odpadów, które przyczyniają się do "uściekowienia" dorzecza Wisły. Nawet spora dawka procentów nie powinna zmącić naszych odruchów "sprzątania po sobie", jest to bowiem elementarny odruch altruizmu. Bierzemy więc worki i zabieramy swoje śmieci.

logo akcji
Dlaczego o tym piszę? Po pierwsze ze względu na bezpieczeństwo wszystkich nadwiślańskich imprezowiczów oraz środowiska naturalnego w Polsce, a po drugie, żeby swoimi słowami wesprzeć akcję "Nie rozbijaj się nad Wisłą", która jest kampanią edukacyjną z ramienia Zarządu Mienia Warszawy ku przekonaniu, że sprzątanie po sobie i nietłuczenie butelek jest konieczne (więcej szczegółów w linku). Proste? Nie do końca, bo kiedy wczoraj opuszczałem piaszczysty brzeg Wisły (ten praski) widziałem pod mostem Poniatowskiego sceny jak z Mad Max'a lub tuż po jakiejś klęsce żywiołowej. Kiedy siadałem na piasku w mój tyłek prawie wbił się kawałek szkła. Tyle szczęścia mogą nie mieć inni, szczególnie dzieciaki, które boso biegają po piasku - warto więc pomyśleć. 

Wczoraj setki ludzi spędzonych pod most ze względu na padający deszcz, nie miało chyba pojęcia o prowadzonej akcji. Dobrze, że naklejki przyklejone na śmietnikach po obu stronach Wisły mogą wywołać u niektórych troszkę refleksji, albo to tylko moja naiwność. No, ale myślenie nie boli, kultura także. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz