Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.

niedziela, 10 czerwca 2012

Współczesny trybalizm sportowy

W szale, który ogarnął kraje Europy mogące zagrać w turnieju piłkarskim anno domini 2012, trzeba silnej woli, aby choć przez chwilę nie zwrócić uwagi na to co się dzieje w mieszkaniach, "strefach kibica" czy na stadionach i ulicach miast. Ja uległem. Choć nie jestem fanem piłki nożnej dałem się uwieść czarowi narodowych reprezentacji, których potyczki znaczą dla mnie więcej niż klubowe rozgrywki. Cała kwestia wymaga jednak głębszej analizy, nie tylko na płaszczyźnie piłki nożnej, ale także innych masowych sportów zespołowych. Warto dodać, że rozważania, które zostaną zawarte w niniejszym poście koncentrują się głownie na Europie, Ameryce Północnej i Południowej oraz części Azji. Na innych kontynentach owe "masowe" dyscypliny sportu nie zawładnęły tak silnie wieloma płaszczyznami życia. 

W książce "Brandscaping" Otto Riewoldt rysuje obraz nowoczesnej marki, a taki opis może być zastosowany do sporu, a konkretnie do np. ulubionej drużyny:

Podstawowym celem [brandscapingu - czyli "markobrazowania"] nie jest sprzedaż produktu, ale stworzenie fascynacji daną marką; nakłonienie konsumenta, żeby się utożsamił ze światem marki, stworzenie świadomości marki i uzupełnienie jej o głęboko osadzone jądro emocjonalne.

Marka, która w mojej analizie może być zastąpiona drużyna, dyscypliną sportu czy inną kategorią, ma proste zadanie - powiązać się z naszym ja i wyzwalać określone uczucia, nakłaniając przy tym do konkretnych zachować. Można iść dalej tym tropem i określić drużyny danego sportu jako dumę regionu, reklamę miasta czy czynnik, który pompuje ego mieszkańców miasta/państwa, z którego drużyna się wywodzi.

Współczesne kibicowanie zastąpiło konflikty zbrojne, niemniej jednak niektóre elementy z przeszłości pozostały, bo przecież trudno jest stłumić ludziom pierwotne instynkty. Nie bez przyczyny powiązałem sport z zachowaniami plemiennymi. Czy to w europejskiej piłce nożnej i koszykówce czy w amerykańskim footballu i hokeju widać niezmienne od setek lat elementy plemienne: ciągle są barwy, godła, stroje, hymny, no i ciągle jest przeciwnik o odmiennym obiekcie kultu. Idąc dalej tym tropem współcześnie również mamy do czynienia z fanatykami "sportowych religii" (ultrasi), ba, są nawet współczesne walki plemienne w postaci tzw. "ustawek" i starć stadionowych.

Warto skupić się także na innym, mniej plemiennym aspekcie sportu. Obecnie wiele dyscyplin zderza się i zostaje połkniętych przez komercję i sferę biznesu. Oczywiście wszystko ma miejsce jeżeli mówimy o "dużych sportach", bo np. w curlingu na lodzie te kwestie wyglądają zupełnie inaczej. "Wgryzanie" się konkretnych marek w sferę sportu, na przykładzie Stanów Zjednoczonych doskonale opisuje Benjamin Barber w książce "Skonsumowani" (Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA, Warszawa 2008, s.306):

Kiedy stadion sportowy, jak Brendan Byrne Arena w New Jersey zostaje przechrzczony na Continental Airlines Arena, a logo linii Continental widać z góry z jej samolotów podchodzących do Liberty International Airport w Newark [miasto w New Jersey - przyp. E.C.], w grę wchodzi coś więcej niż zmiana nazwy. Miejsce należącego do strefy publicznej skojarzenia nazwiska gubernatora z publicznym obiektem sportowym zajmuje billboard prywatnej firmy. Dla strefy publicznej ma to takie same skutki, jak dla przestrzeni publicznej przekształcenie miejskich placów w prywatne centra handlowe.

Powyższy fragment książki Barbera w dobry sposób oddaje dynamiczną komercjalizację obecnego sportu. Ten proces jest widoczny także podczas "naszego" Euro. Przed, w trakcie i po każdym meczu jesteśmy bombardowani setkami reklam, wykupionymi za naprawdę duże pieniądze. Wśród nich prym wiedzie śmieciowe jedzenie McDonald's (z największą  postawioną ad hoc restauracją w Europie, usytuowaną przed warszawskim Pałacem Kultury i Nauki), Coca Cola, która nomen omen wygrywa wszystkie przetargi na sponsorowanie wszystkiego (firmy z nią związane posiadają wyłączność do reklamowania się nie tylko na boisku ale także na publicznych uniwersytetach w USA!) oraz dwie koreańskie marki: KIA i Hyundai. W skrócie chaos dla odbiorcy transmisji sportowych. Co więcej, reklamy podczas rozgrywek sportowych dostarczają dodatkowych bodźców dla rozentuzjazmowanych kibiców. Po zakończeniu meczu pijemy Cole i idziemy na cheeseburgera w McDonald's, bo już to "kiedyś i gdzieś" widzieliśmy. No i nawet koreańskie samochody są nam jakieś bliższe. Maszynka brandingu działa tak, jak chcą tego sponsorzy.
wszyscy "zamieszani" w sportowe rozgrywki
Coca Cola Park lub Ellis Stadium (Johannesburg, RPA)

McDonald's w "strefie kibica" niedaleko Pałacu Kultury i Nauki (Warszawa)


Duże wydarzenia sportowe odsuwają na dalszy plan czynności dnia codziennego, bowiem wszyscy w tym czasie stają się kibicami. Każdy "prawdziwy kibic" maluje twarz w barwy swojej drużyny, przywdziewa strój ulubionego zawodnika a na balkonie, samochodzie czy oknie wywiesza klubowe/narodowe barwy. Należy zauważyć, że pośrednio na sporcie cierpi nauka. Nie jest to wywód okularnika-anemika, który każdą chwilę spędza przed komputerem. Stwierdzam to osobiście, jako osoba, która uprawia od czasu do czasu kilka dyscyplin sportowych i równocześnie poświęca wiele czasu na naukę. Dla wszystkich zainteresowanych polecam artykuł z "Forum" nr 19 (7-13.05.2012) Wiedzy i igrzysk, a tymczasem pozwolę sobie zacytować fragment popierający moją tezę:

Jego zdaniem [Orina Stara, profesora antropologii sportu, krytykującego udział prestiżowego Uniwersytetu Duka'a z Karoliny Północnej w rozgrywkach Division I - przyp E.C.] koszykówka wywiera "antyintelektualną presję", pochłania zbyt wiele czasu i uwagi. Ale jako antropolog rozumie, dlaczego tak jest. - "Sport na najwyższym poziomie stał się dla studentów nowoczesną religią plemienną" - wyjaśnia naukowiec (...) "To pokolenie uwielbia ceremoniał i tradycję. Żeby być modnym, trzeba należeć do grupy, być kibicem jakiejś drużyny. A ponadto te dzieciaki dorastały przekonane, że sport jest naprawdę istotną częścią składową życia amerykańskiego społeczeństwa, o którą trzeba dbać."

Jak więc widać, w starciu nauki i sportu wynik jest jednoznaczny i co ciekawe, wszystko z przyzwoleniem władz publicznych i sporej części społeczeństwa. Nie chcę jednak dezawuować sportu jako takiego (czy którejkolwiek z dyscyplin), jestem jednak przeciwnikiem ekspansji sfer "pozasportowych" w dyscyplinach, które się umasowiły i na stałe zajęły miejsce w naszym życiu.

Retransmisje sportowe równieżna stałe zakorzeniły się w mediach. Wszystkie gazety i czasopisma podczas jakichkolwiek mistrzostw wrzucają na pierwsze strony najważniejsze wydarzenia sportowe. Można zatem potwierdzić postanowioną na początku artykułu tezę i zgodzić się z faktem, że wiele sportów o globalnym zasięgu zostało zawłaszczonych przez biznes (wsparcie finansowe w zamian za określone profity), sponsorów (marki) oraz politykę (resentymenty polityków wobec sportowych tradycji, poparcie kibiców dla określonych stronnictw oraz cała otoczka infrastrukturalna rozgrywek sportowych). Dlatego pamiętaj drogi czytelniku, że niejednokrotnie w życiu będziemy stykać się z wyborem pomiędzy sportem a nauką. Trzeba pamiętać, aby podczas dokonywania wyboru zachować głowę na swoim miejscu i nie dać się ponieść emocjom. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz