Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.

niedziela, 3 lipca 2011

Przerwana lekcja fizyki

Gdy wstałem z rana, a raczej przebudziłem się z procentowego letargu, uświadomiłem sobie, że mój wypoczynek trwał  od jednej do dwóch godzin (ała). To niewiele jak na człowieka, który poprzedniego dnia wydawał się być mną, lustrzanej istoty, która wchłonęła morze Toksyn (substancje płynne i gazowe). Uff, trzeba funkcjonować, podstawa piramidy Maslowa krzyczy o realizacje. Organy wewnętrzne proszą o spokój sumienia, ale mgła wspomnień przywraca urywki procesu niszczenia, a między zdarzeniami minęło kilka godzin. Toksyny we mnie pracują. Powoli, subtelnie i ze smakiem.

Dom prawie pusty, "prawie" bo ostatni pasażerowie ze statku "Sodoma i Gomora" ewakuowali się w osłonie nocy, pozostawiając mnie (autora) w rozsypce i z rozsypką wokół. Dobrze, że chociaż P postanowił odciążyć mnie od samodzielnej walki z brudnym echem poprzedniej nocy. Minuty na Kategorycznym Animowaniu Czasu wydłużają się w nieskończoność. Trwają wieki. A wieki zamieniają się w obłęd z którego już wyjść (i uciec) się nie da.Ale oczywiście warto próbować. (Kto nie próbuje nie wygrywa)

Ł znowu w szpitalu. Tym razem padło na hipochondrie wyższej jakości. Łeb. Przecież dobrze wiesz drogi czytelniku, że gdy szwankuje głowa, zaczynają demobilizować się inne sfery rzeczywistości, a dalej inne organy. Np. w relacjach mózg-żołądek, mózg-serce, mózg-nogi itp. Trzeba było więc odwiedzić naszego wesołego kompana (nawet jeżeli to fałszywy alarm), bo Ł był skłonny do samoudręczania się swoim samoudręczaniem. Obłęd. Ale jesteśmy przecież ci "good guys". No i mała konfrontacja - szpital, miejsce konkretne bo padło na Tworki(podobno najlepsza neurologia). Już nie raz miałem tam nieprzyjemność gościć. Za pierwszym razem mama kolegi - rak, później mój dziadek - symptomy obłędu. No i teraz Ł - malkontenctwo. Pora zawitać do bram lazaretu. Panie Rzeczy Wszelakich chroń mnie od złych wieści.

Szpital na Tworkach owiany jest różnymi legendami ze względu na swój (raczej) posępny i staroświecki wygląd. Historie o psychopatach, wariatach i wszystkim innym co dzieciaki wymyślą i przekażą w swoich inkluzywnych grupach to standard rozmów o tym miejscu. Dla mnie Tworki, a raczej sam szpital, który od zawsze kojarzony jest z tym miastem, to bardzo smutne miejsce. Byłem w salach dla starszych ludzi, którzy nie wyrobili się mentalnie ze swoim życiem, smutek i wypalony wzrok to standard, który tam spotkałem. I ten zapach. Oczywiście nie na każdym oddziale, ale tam gdzie był mój dziadek, sytuacja nie wyglądała kolorowo - wyrwany rodem z PRL dom wariatów. A jeżeli coś nazywam w ten sposób, to oznacza, że nazwa miejsca nie mija się z prawdą. Jednak Tworki to również miejsce gdzie można się odnaleźć, albo do reszty zapomnieć. Tylko i wyłącznie od człowieka zależy którą stronę spektrum decyzji obierze. Jesteśmy bowiem ludźmi i przyzwyczajamy się do siebie i miejsc. Obieramy najlepszą drogę z możliwych.
***
Mama kolegi z rakiem umarła. Ł ma bardzo dobre wyniki i wychodzi w środe albo w czwartek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz