Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.

poniedziałek, 21 lutego 2011

Pewien okres refleksji

Witajcie, przepraszam za dłuższe nie-pisanie, ale mam dobry argument, który podbuduje moją sytuację - nie mam dostępu do internetu. Tak, tak to prawda, to ciągle możliwe w dzisiejszych czasach. Nie napiszę jednak jak bardzo nie lubię pewne firmy dostarczającej mi internet, której nazwa rymuje się ze słowem "autostrada". Nie wiem również, kiedy ten post zostanie umieszczony na blogu bo na chwile obecna "post" tworzy się w Wordzie, a umieszczony będzie dzięki superszybkim komputerą uczelnianej biblioteki ;)
Uświadomiłem sobie ostatnio, tym samym dowodząc, że na refleksję o życiu nigdy nie jest za późno, lub za wcześnie, kilka istotnych faktów. Pierwszy z nich to kwestia tego, że jeżeli byłbym w coś zamieszany (chodzi mi o łamanie prawa i takie tam) i prowadzone byłoby przeciwko mi postępowanie sądowe/śledztwo, czy też jakieś media chciałby utaić moje dane poprzez nie rozwijanie nazwiska (tu: pierwsza litera z kropką) to by się im nie udało. Pozostałbym Edgarem C. z Pruszkowa lat 22 (a właściwie 22 i pół). No i właśnie, ile jest takich Edgarów C. z Pruszkowa ? Myślę, że niezbyt wielu, a posiadających 22 lata? Chyba jeszcze mniej, bo wiedziałbym przecież o kimś takim wpisując swoje dane w Google. Czyli klapa, pozostaje mi żyć w "czystości prawa" i stwarzać pozory dobrego i porządnego obywatela. Może ktoś z przyszłych pracodawców (państwowych lub prywatnych) będzie kiedyś chciał mnie "sprawdzić" i poszpera trochę tu i tam, a wtedy w ręce (albo w oczy) wpadnie mu mój blog, bądź jeszcze gorzej - profil na jakimś portalu społecznościowym. I co tu robić, chyba wszyscy jesteśmy w podobnej sytuacji, ze względu na to że takie portale stały się normalnością a dostęp do cudzych "danych" powszechny.  Pracodawcy nie zawsze wystarczy nasze CV i list motywacyjny... Mam nadzieję, że nie będę musiał zmieniać zdjęcia profilowego na takie w stylu "skan zdjęcia do paszportu" i kasować wszystkiego, co w przypływie (trzeźwej bądź mniej) weny "wrzuciłem" do internetu.
Jest jednak kolejne zmartwienie i tym samym następna kwestia do refleksji. Na imię ma Emerytura, a na nazwisko Nasza. Od pewnego czasu trwają prace nad reformą systemu emerytalnego, który funkcjonuje tak, że lepiej nie mówić. Minister Boni mówi „wasze emerytury będą wyższe, a finanse bezpieczne", Fedak albo mu przytakuje, albo go gani ( w zależności od nastroju, bo już sam nie wiem co wpływa na decyzje). Z drugiej strony barykady L. Balcerowicz , czyli protoplasta reformy gospodarczej i założyciel Forum Obywatelskiego Rozwoju. Balcerowicz jest stanowczym przeciwnikiem reformy emerytalnej w takiej formie. No i ma rację. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta - ucierpią na niej osoby młode (czyli my), zarabiające poniżej  wydumanej średniej krajowej, osoby o krótkim "stażu" pracy, oraz kobiety (ze względu na krótki czas pracy ogółem). Ekonomiści zgadzają się co do tego jednogłośnie (Boni jakoś się z tym nie może oswoić/pogodzić). Strzałem w stopę i ratowaniem się przed ryzykiem uruchomienia mechanizmów konstytucyjnych ze względu na dług publiczny, jest "ukrycie go" przy użyciu systemu emerytalnego. Co więcej składka emerytalna będzie gorzej rozlokowana. Dotychczas do OFE (II filar) trafiało 7,2 % z 25,52% pensji przeznaczonej na oba filary. Pierwszy filar - ZUS - to tak naprawdę FUS (fundusz ubezpieczeń społecznych), a składa się on z funduszu emerytalnego i rentowego, planuje się otwarcie w nim personalnych kont, które świadczyć będą (jedynie) opcję" wpłata-wypłata", bez kreowania nowych pieniędzy. Oznacza to, że odjęcie  5 % z wspominanych 7,3% (pomysł ministra finansów) będzie "zasilało" ZUS. Ale pytam się - co z tego? Otwarty fundusz emerytalny stał się chłopcem do bicia polityków i narzędzie prowadzenia polityki w Polsce. Decyzja o uszczupleniu składki OFE spowodowała, że pieniądze, które tam trafiały nie będą już poddane pomnażaniu" w takich wielkościach", bo zostało zaledwie 2,3% rozgospodarowanych w stosunku 6 do 4 na papiery skarbowe i akcje giełdowe. Drugim "anty" jest szef NBP M. Belka, który wspomniał ostatnio, że oczekuje innych dróg zmniejszania długu. Jest jeszcze koalicjant rządu - wiceminister Waldemar Pawlak, który stoi w decyzyjnym "rozkroku" i nie wie czy reformę zbesztać, czy nadal zachować kamienną twarz i udawać, że reforma złego nie przyniesie (to w końcu koalicjant). Jak widać, z naszych emerytur  jak na razie nici i nic nie zapowiada, żeby reforma doprowadziła do systemu stabilnego finansowo i adekwatnego do sytuacji gospodarczej naszego kraju. Nie załamujmy jednak rąk w Chinach jest znacznie gorzej! Tak na serio, trzeba przede wszystkim debaty na temat podwyższenia wieku emerytalnego zarówno kobiet jak i mężczyzn, wywalenia w cholerę wcześniejszych emerytur (tu: nowy system dla służb mundurowych i górników), oraz rewizji tej nieszczęsnej alokacji składki do OFE , bo inaczej rok 2050 oznaczać będzie nie tylko 3 mln Polaków mniej, ale również stopę zwrotu (procent pieniędzy otrzymywanych za pracę podczas emerytury) wielkości 40% (obecnie to 70-80%). A tego przecież nikt nie chce, bo oznaczać to będzie marginalizację życia wszystkich klas społecznych, które nie są na tyle bystre i przewidujące, żeby zainwestować w III filar, który jest PRZYSZŁOŚCIĄ. A właśnie, wypadałoby jeszcze zacząć oszczędzać zamiast "zakonsumowywać" się do nędzy. Nędzy narodowej. Obecnie na oszczędzanie stać niewielu.
Moje kolejne refleksje dotyczą Bahrajn i Libii, bo ta druga jednak postawiła na eksperyment z buntem społecznym (o tym, że się wstrzymywała z wystąpieniami społecznymi jako jedyny kraj Afryki Północnej pisałem kilka artykułów wcześniej), niestety z krwawym i represyjnym rezultatem - ale chaos trwa, więc jeszcze nic nie wiadomo na pewno. Natomiast zarówno tego jak i innych problemów dławiących "świat odległy" nie będę na razie poruszał i bezpiecznie poczekam na "powrót internetu", którego brak nie szkodzi mi chyba wcale. Zarówno kwestię reformy emerytalnej, jak i problemy Afryki pozostawiam angielskiej zasadzie "pożyjemy zobaczymy", dopiero wtedy będę mógł stwierdzić, „co i jak". A jako przeciwnik obłędu smoleńskiego o wszystkim, co jest związane z 10.04.2010 i raportem MAK nie wspomnę. K***, chyba znowu to zrobiłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz