Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.

wtorek, 17 marca 2015

Prezydenckie obiecanki-macanki

Wszyscy chcą nam wcisnąć gówno. Chyba za ostro zacząłem. A zatem, wszyscy chcą nam wcisnąć swój punkt widzenia na rzeczywistość i zawłaszczyć naszą wolną wolę i w miarę nieskrępowaną decyzyjność. Nie jest to jednak kraina Orwella ani przedmieścia Pjongjangu, a część Europy dumnie nazywanej środkowo-wschodnią. Dokładniej mówiąc, Polska nasza przenajświętsza, w bólu rzeźbiona i wywalczona przez dziada pradziada (z wąsem).

Owczy pęd łapie nas wszystkich w każdego dnia. Przytoczę prozaiczną sytuację: pociąg podstawia się w mieście-zapomnianym-przez-boga (Pruszkowie) na peron. Jest jakieś 8 minut przed odjazdem. Każdy człowiek posiadający zegarek powinien wiedzieć kilka faktów dotyczących naszych kolei:

a) choćby miał nastąpić koniec świata, pociąg nie odjedzie przed czasem,
b) nawiązując do punktu poprzedniego - pociąg przeważnie odjedzie po czasie,
c) pociąg może w ogóle nie odjechać z przyczyn technicznych, bliżej nikomu nie znanych.

Powyższe stany nie są jednak powstrzymać wszystkich, którzy widzą ów pociąg stojący na peronie. I biegną, a za nimi inni biegną, bo przecież jak tu nie biec, skoro wszyscy biegną, a pociąg stoi. Koło niepokoju kolejowego się zamyka. Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby pociągi odjeżdżały minutę wcześniej.

Kolejny przykład biegnięcia z/za tłumem - mody sezonowe. "W tym roku modne będą (wstaw cokolwiek, polecam brody, buty New Balance, fryzury "na Hitlerjugend", najnowsze iPhone'y, zdjęcia z jedzeniem i kiepskie dowcipy)" mówi jakiś głos. A jeżeli jest to głos znany, bo sławę zyskał dzięki internetowym wystąpieniom, modowemu blogowi, czy słodkiemu pierdzeniu na szklanym ekranie, to ludzie o nieskomplikowanym charakterze przyjmą trend jako swój. I co z tego, że nam "to coś" nie pasuje, że nie jest do końca w naszym stylu (fashion victim?) itd. skoro inni to mają to dobrze, jeżeli ja nie będę odstawał z tłumu. Twórzmy system ochlokracji, biegnijmy w kołowrotku!

Dlaczego u mnie niechęć do postawy braku samodzielności wyboru? Już spieszę z wyjaśnieniem drogi czytelniku. Podstawy "ślepej czołobitności" i konformizmu widać także podczas wyborów, a bezrefleksyjne popieranie osób na jakieś ważne stanowisko uważam za rozpad demokracji obywatelskiej. To wszystko ważne, bo za niecałe dwa miesiące wybierzemy głowę państwa i to nie w byle jaki dzień, bo 10 maja. Wszyscy, którzy wiedzą na czym polega sekta smoleńska zapewne połączyli już kropki i wysnuli jakieś wnioski.

Pozwolę sobie w tym miejscu zrobić małe przedstawienie, dodam tylko, że o samej instytucji Prezydenta RP miałem przyjemność pisać w poprzednim artykule.


"My pokolenie solidarności..." 
Bronisław Komorowski - urzędujący prezydent, swojak, który pokazuje się w różnych miejscowościach i zapewne z niejednym wódkę wypił. Zaczyna swoje przemówienia od odwoływania się do "pokolenia solidarności". Jest myśliwym, a zatem sportowym mordercą zwierząt (swoje niezręczne porównanie do łowów użył podczas spotkania z Barackiem Obamą). Prezydent Komorowski ostatnio zaczął się upierać, że kampania prezydencka to czas zmarnowany, pełen chaosu i dysfunkcji dla jego stanowiska - czyżby demokratyczna instytucja wyborów przeszkadzała Bronisławowi Komorowskiemu? Jest on niestety faworytem nadchodzących wyborów, wygra w pierwszej turze (niewielką przewagą) lub miażdżącą większością w drugiej. Polacy lubią swojaków i zastosują w jego przypadku zarówno zasadę owczego pędu, jak i postawienia na to co znane - bo ładnie mówi, bo jeździ to tu, to tam, bo sypnie dowcipem, bo był w PO...



"Z poparciem Pana prezesa K."
Andrzej Duda - reprezentant Prawa i Sprawiedliwości, oskarża obecnego prezydenta o czytanie z kartki, a sam nie rozstaje się ze sprytnie ukrytym prompterem. Chce kontynuować prezydenturę Lecha Kaczyńskiego (w mojej optyce wybitnie słabą i niedostosowaną do geopolityki tamtych lat). Stawia na rodzinę, rozwój gospodarczy, w których Prezydent może niewiele. Panu Dudzie pomyliło się niestety, że w Polsce nie mamy systemu prezydenckiego, a większość władzy realnej skupia się w rękach premiera i ministrów. Andrzej Duda pojawia się w mediach katolickich (TV Trwam i Radio Maryja) i w akompaniamencie religijnych bzdetów przyciąga uwagę niezdecydowanych katolików. Zapomniałem dodać, że Duda zarozumiale głosi, że wygra te wybory - Jarosław Kaczyński musi być z niego naprawdę dumny!


"Milcząca dama" Magdalena Ogórek - kandydatka zdecydowanie małomówna, niemniej lubi przechadzać się po mieście w akompaniamencie zainteresowanych nią panów (czasami także i pań). Niezaprzeczalnie atrakcyjna kandydatka, dla przeciętnego męskiego wyborcy - pojawia się w białych lub beżowych kreacjach, jest młoda, piękna, powabna, występowała w TV i ma doktorat (co z tego, że z teologii). Dodatkowo, z ostatnich nowin wzbrania się przed sesją w Playboy'u, na którą motywuje ją rzesza fanów na fejsbuku. Jej deklaracje są słomiane i pod publiczkę. Czy jest symbolem lewicy? Myślę, że tak samo, jak ślimak jest rybą (grono ekspertów uważa, że owszem). A tak na poważnie - nie, nie i jeszcze raz nie. Lewica, jest rozbita, podzielona, rozdrobniona i bez szans na połączenie sił oraz dwucyfrowy wynik. Leszku Milerze, chwała Ci za twoje decyzje i rady. Co ciekawe, przewodniczącym sztabu Pani Ogórek jest Tomasz Kalita, bardzo fajny facet, którego miałem przyjemność poznać pracując u Aleksandra Kwaśniewskiego. Człowiek zna się na rzeczy, jest dobrym PR-owcem, ma kontakty mediami, a teraz wierzy w Magdalenę Ogórek. Tomaszu, why? :(



"Człowiek znikąd" Andrzej Jarubas - kolejny swojak, choć trochę mniejszego kalibru. Człowiek z chłopskiego rodu, wcześniej znany tylko nielicznym i wtajemniczonym. Przeprasza Rosjan za decyzję rządu (eksport towarów), co stawia go w świetle koalicjanta-renegata. Nieźle, bo z przytupem! Chce zdobyć wynik dwucyfrowy i dwoi się i troi, aby nie skończyć jak jego poprzednicy z minionych wyborach na fotel prezydencki - Waldemar Pawlak i Jarosław Kalinowski - których "sukces" oscylował w granicach 1,5 proc. głosów. W jego mdłych i sztampowych wystąpieniach, w związku z zamieszaniem wokół ustawy o in vitro przejawia się tematyka zarodków. Jego dużym atutem jest brak kontrowersji i wpadek. Może dlatego, że jest mało znany i niewielu Polaków w ogóle go kojarzy. 


"Tam gdzie wieje polityczny wiatr" Janusz Palikot - przewodniczący dezintegrującej się partii, ma duży fundusz na prowadzenie działalności politycznej, nawet na szczeblu wyborów prezydenckich. Jego postawy i poglądy zmieniają się szybciej niż kreacje Pani Ogórek. Kandydat zrobił sobie bardzo dużo czarnego PR, to konformista, który pomimo przylepienia sobie naklejki "mesjasza lewicy" głosi poglądy liberalne. Raz "niszczy" w wypowiedziach kler i PO, a innym razem epatuje liberalnymi hasłami i potulnie przyznaje rację rządowi. Reprezentant Twojego Ruchu zmienił image, zmienił program, ale nie zmienił oportunizmu i instrumentalnego podejścia do polityki. Ciągle pozostaje skandalistą, niepokornym i zwariowanym.


"Nie będzie niczego vol. II" Janusz Korwin-Mikke - postać, która brała udział we wszystkich (tak, we WSZYSTKICH) wyborach prezydenckich w demokratycznej Polsce. Jego poparcie oscyluje w granicach 1 procenta, jednak ptaszki ćwierkają, że w tych wyborach może zgromadzić nawet 3-4 proc. głosów poparcia. Dlaczego? Bo jego hasła są proste, jak budowa cepa, głosi niechęć wobec grup społecznych, jest chamem, mówi co wie (a nie wie co mówi), a jego elektorat wyszedł z gimnazjów i może wreszcie głosować. JKM jest bezsprzecznie największym hipokrytą polskiej sceny politycznej (wystarczy przypomnieć, że zasiada w PE, do którego w zasadzie nie chciał się dostać i pobiera za to sowite wynagrodzenie). W myśl utopistów-libertarian chce całkowitej wolności, a więc anarchii, połączonej z nieograniczonym dostępem do broni oraz karą śmierci. Czy może być gorzej?


"Worek osobliwych rozmaitości" Anna Grodzka, Marcin Kowalski, Paweł Kukiz, Wanda Nowicka - wrzucam ich do jednego worka, muszą mi wybaczyć. Niektórych nie darzę sympatią ze względu na prostackie podejście do władzy (Marcin Kowalski), natomiast inni wywodzą się od niedawna z ugrupowań, które na polskiej scenie politycznej nie mają siły przebicia, a uratować ich może tylko własna marka (Anna Grodzka z Zielonych oraz Wanda Nowicka z Partii Pracy). No i jeszcze ten Kukiz, sam już nie wiem o co mu chodzi, nie wyszło mu z JOW-ami, w filmach już nie gra, a w muzykę się nie bawi - może dlatego zajął się polityką? Jeżeli tej zbieranince uda się zebrać wymagane 100 tys. głosów i zaznaczą swój udział w wyborach ich poparcie będziemy mogli liczyć w promilach. Czuję jednak, że mogę się mylić w stosunku do Pawła Kukiza. Will see...

Reasumując, widać, że w wyścigu supersamców pojawiły się także kobiety, które są bardzo pewne siebie i zdeterminowane żeby wygrać. To bardzo dobre wieści jeżeli chodzi o parytet tej instytucji. Nie są to matki-Polki, ale kobiety w wyborach, panie z własnym charakterem nie podporządkowujące się publice. Po drugie, widać ogromne rozbicie lewicy (brak wspólnego kandydata) i zanikanie jakiejkolwiek ideologii tego skrzydła. Jego osłabienie jest zastrzykiem dla prawicy i ultraprawicy, której pomysły niejednokrotnie cofają Polskę o całe dekady i blokują świeży powiew prospołecznych zmian.

Chciałbym zakończyć ten artykuł słowami pewnego liberalnego blogera politycznego, którego spojrzenie na to, co ma nastąpić 10 maja jest bardzo adekwatne do sytuacji:

"Politycy nie traktują wyborów prezydenckich ani wyborców poważnie. Zamierzam potraktować ich dokładnie tak samo."
Leszek Jażdżewski


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz