Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.

środa, 12 czerwca 2013

La vita è bella - jak przetrwać w naszych czasach

Ostatnie dni to dla mnie morze sprzecznych informacji i odczuć. Kiedy zaczynałem tworzyć tego bloga wiedziałem mniej więcej jaka jest sytuacja na świecie, czego można spodziewać się po ludziach, i w którą stronę będzie ewoluowała polityka krajowa i międzynarodowa. Dzisiaj nie wiem nic i nic, co wcześniej uważałem za pewnik nie jest już takie oczywiste. Nastał zamęt.

kadr z filmu "Życie jest piękne"
Tytuł posta to także tytuł filmu reżyserii Roberto Benigni opowiadającego o tragedii holokaustu przedstawionej ze sporą dozą humoru. W filmie "Życie jest piękne" Guido, który wraz z synem trafił do obozu koncentracyjnego stara się uświadomić chłopca, że to co dzieje się wokół nich to tylko iluzja i gra pozorów, zabawa, która kiedyś się skończy. W obrazie tej antyutopii znajduje wiele wspólnego z dzisiejszymi czasami. Jak wiele sytuacji jest dziś na pokaz. Jak bardzo trzeba się postarać, aby dostrzec drugie dno.

Dzisiaj 56-letni mężczyzna przed kancelarią premiera polewa się łatwopalną cieczą i podpala. Służby ratownicze przewożą go do szpitala na Szaserów. Jestem głęboko poruszony. Co nim kierowało, jak wielkie załamanie weszło w jego życie? Mam w głowie setki obrazów płonących mnichów, którzy sprzeciwili się reżimowi ChRL i w ramach buntu dokonali samospalenia - to dzieje się od wielu lat, jednak nigdy nie spowszednieje. Zespół Rage Against the Machine wykorzystał nawet scenę największej ofiary buddyjskiego mnicha dla stworzenia okładki albumu. W głowie brzęczy mi jak owad wydarzenie z 8 września 1968 roku. Wtedy na Stadionie Dziesięciolecia dręczony tyranią i kłamstwem PRL-owskiego reżimu podpalił się Ryszard Siwiec. Jego samospalenie nie zostało zauważone przez publiczność uczestniczącą w odbywających się wtedy dożynkach. Dopiero film "Usłyszcie mój krzyk" z 1991 roku pokazał całe zaplecze tego tragicznego aktu i otworzył oczy wielu ludziom.

Jesteśmy w stanie wytrzymać wiele. Sam przeszedłem i nadal przechodzę przez wyboistą drogę. Co roku spotyka mnie tragedia tak wielka, że nie mogę myśleć o niczym innym, a w głowie pozostaje tylko niema rozpacz i chęć ucieczki. Jednak rzeczywistość nie pozwala zapomnieć, a chęć walki o zmiany dodaje otuchy, ale nie tłumi smutku, który odkłada się z tył głowy. Może tak już jest wpisane w moją linię życia. W zasadzie to każdy z nas dokonuje czasami takiego wewnętrznego samospalenia, którego nikt nie dostrzega. Tylko nieliczni decydują się to zrobić naprawdę. Ciężko mieć dobry charakter i postępować słusznie w tych dziwnych czasach.

Sytuacja mojego kumpla D. pokazuje, że można przejść przez życie ciągle walcząc. Nie miał on lekko - śmierć matki, wyboiste dzieciństwo pełne smutku i tułania, starcia z innymi i z samym sobą. Jednak D. się nie poddał, wziął życie za pysk i mimo, że znowu znalazł się w okropnej sytuacji ciągle walczy.  Jest przykładem wojownika, który do walki nie używa miecza, ale słów i czynów. Nie ma dla niego i dla mnie przeszkód, które sprawiałyby, że się zatrzymamy, powiemy, że nam się nie chce lub odłożymy to o co walczymy na później. Czas nie ma litości, każda decyzja zostanie zapisana w księdze naszej historii, a od nikogo zapewne nie dostaniemy takiej rady, która całkowicie zmieniłaby nasze życie. To co się dzieje, dzieje się teraz i zależy tylko od nas.

mam nadzieję, że nie wszyscy - źródło: http://www.wired.com
Kiedy wczoraj jeździłem na rowerze, aby nie myśleć o tym wszystkim co wyczytałem w porannej prasówce ze wszystkich serwisów medialnych w internecie (Syria, Irak, KRLD, Egipt itd.), sporo przychodziło mi do głowy. Po pierwsze, zastanawiałem się gdzie w tak piękną pogodę są wszyscy młodzi ludzie. W szkole? W pracy? A może przed Facebookiem? Mam nadzieje, że nie wybrali ostatniej opcji, ponieważ dzisiejsze dni pełne są rzeczy głupich i prostych - to kultura instant, która zmieniła teksty na obrazki, spotkania na rozmowy na czatach, a uczucia w namiętności. Jakby tego było mało to samemu czasami popadam w ten "nowoczesny" trend i gubię godziny przed komputerem. Na szczęście nie zawsze. Trzeba we wszystkim znać umiar i potrafić zająć konkretne stanowisko, szanując przy tym innych. Dlaczego warto wybrać taką drogę? Bo egoizm, który zepchnął altruizm w niepamięć potrzebuje paladynów, którzy małymi uczynkami będą pokazywali, że im zależy i że warto.

Tak ciepło jest teraz w moim mieście. Przez wysoką temperaturę wszystko wydaje się inne, bardziej dynamiczne niż na jesieni i w zimę. Zrzuciliśmy mokre i grube płaszcze, żeby żyć jak ludzie, a nie jak szczury. Mimo okropnych zapachów ze śmietników i studzienek kanalizacyjnych, które potęguje upał, pędzę, nie wiem gdzie, na moim jednośladzie. Mijam ludzi, miejsca i miasta. Zastanawiam się ile z osób, które minąłem myślą podobnie jak ja, zbyt wiele analizując i myśląc o otaczającym świecie. Tak  wiele popełniam ostatnio błędów, a serce zdobywa władzę nad rozumem. Nieświadomość to duży plus w dzisiejszych czasach, jednak z tym brzemieniem daleko się nie zajdzie w moim fachu. Trzeba zacisnąć zęby i pięści i jechać dalej. No i zapomnijmy o tym co mówił Werter. 

Nie jesteśmy wyjątkowi, wyjątkowe są czasy, w których żyjemy. To dynamicznie zmieniająca się wielopłaszczyznowa szachownica. Wszystkie błędy zostały już popełnione, możemy je teraz tylko powielać. Jednego dnia jesteśmy szczęśliwi, drugiego wywalają nas z pracy i musimy kombinować jak spłacić kredyt zaciągnięty na mieszkanie. Innym razem przebywamy z osobą, którą kochamy z całego serca, aby później odebrać od niej swoje rzeczy i usłyszeć, że "to już koniec". Nie ma podręczników, które powiedzą nam jak żyć i być szczęśliwym. Jak więc znaleźć złoty środek w tym "pięknym" życiu? Może ćwiczyć od rana do wieczora, katując swój organizm, aby być jak wymuskani modele z reklam ? Czy lepiej gimnastykować umysł i czytać książki i gazety, oglądać filmy lub chodzić do kina? A jeżeli nic z tych (ani innych) rzeczy nie pomaga i ciągle czujemy się źle? Może ktoś usłyszy nasz krzyk zanim staniemy w płomieniach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz