Niedziela taka piękna, że nie sposób o tym nie wspomnieć. Rozpuszczający się śnieg i wszystko co wychodzi, a miało być ukryte pod kopułą zimowego zapomnienia. Śmieci i psie kupy, największy i najbardziej prozaiczny wyraz ludzkiej ignorancji. Strapienie miast, gdzie na chodnikach jest coraz mniej mniej miejsca dla ludzi przez zaparkowane samochody i coraz mniej miejsca do chodzenia przez walające się śmieci i zwierzęce odchody, których dumni właściciele nie raczyli posprzątać. A media huczą od Soczi, której nie zamierzam oglądać nawet przez chwilę, bo wiem co kryje się za pięknymi występami i obiektami, które powstały "z niczego" na pustkowiu. Więcej ciekawych informacji na temat zimowego szaleństwa (dosłownie!) tutaj.
Obraz, który przedstawiłem na początku kształtuje się w Polsce, kraju, który aspiruje do bycia państwem środkowoeuropejskim. Niestety i na szczęście, wiele rzeczy będzie zweryfikowanych podczas majowych wyborów do Parlamentu Europejskiego, w których zapewne przez niski poziom poinformowania znowu będzie brała udział garstka Polaków. To będzie taki test, czy potrafimy wystawić solidną reprezentację do struktur międzynarodowych. To istotny sprawdzian, bo brunatna hydra (choć myśleliśmy, że od dawna nie żyje) znowu pokazuje swoje głowy, które gryzą wszystkich, którzy jej nie głaszczą. No i PiS w sondażach preferencji wyborczych jest na samej górze. Bardzo złe wiadomości.
No i także nie najlepiej jest jeżeli spojrzymy w sferę mikro, tą dotyczącą nas samych. Z radia dowiaduje się, że można być zawodowym blogerem i zarabiać powyżej średniej krajowej pisząc i pisząc w sferze cyfrowej. Bloger natomiast, to taki wirtualny charakter, który tworzy wirtualną sztukę. Znowu przechodzą mnie ciarki, jak tylko pomyślę, ze mógłbym sprzedawać swoje teksty i myśli i robić to godzinowo 9-19 od poniedziałku do piątku. Nie w tym przecież rzecz, bo nikt mi za to nie płaci (i nie zapłaci), a każdy czyta lub nie czyta - w tej wersji nie ma miejsca dla mnie jako "pisacza" albo "blogera". No i oczywiście uwielbiam się spotykać z ludźmi, a wirtualność nie jest dla mnie jedyną płaszczyzną funkcjonowania.
Epoka cyfrowa niesie ze sobą wiele rozczarowań. Więcej czasu spędzamy patrząc w wyświetlacze tabletów i smartfonów niż w oczy bliskich oraz osób, na których nam zależy. Dasz wiarę drogi czytelniku? Jestem głęboko poruszony, bo pomimo tego, że zawsze mam swój telefon przy sobie, nigdy nie zamieniłbym patrzenia w oczy, zwierciadło duszy, na wlepianie wzroku w aplikację na smartfonie. To takie ciężkie do przyjęcia, ale coraz bardziej logiczne ze względu na zmiany w państwach rozwiniętych. Jak celnie stwierdził Erich Fromm: "Technicznie żyjemy w epoce atomowej, uczuciowo ciągle w epoce kamiennej".
Może brak technologii lub odcięcie się od niej na jakiś czas przybliżyłoby nas wszystkich? Tak jak w myśl zasady, że gdy nie ma prądu zwiększa się szansa na poprawienie sytuacji demograficznej. Z pośród natłoku informacji wiem jedno, powinniśmy skupić się bardziej na innych. Łapać ich za ręce, pytać jak się czują, robić niespodzianki i sprawić, żeby się uśmiechali. To proste, nieprawdaż? Bądźmy spontaniczni, nawet gdy jesteśmy zmęczeni. Bądźmy szczęśliwi, nawet gdy nie ma czasu. No i ostatecznie walczmy o to w co wierzymy, nawet jeśli wszystko wydaje się być przeciwko nam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz