Wiele rzeczy wydaje się nie w porządku, tonących w entropii, w okropnym bałaganie. Niektóre fragmenty "Tanga" Sławomira Mrożka nadal zyskują swoje odwzorowanie w życiu codziennym. Wiele zależy od nas samych - czy uporządkujemy swój stan wewnętrzny, światopogląd, stosunki z innymi, życie. Niestety wiele sfer pozostaje poza naszymi wpływami, a ja jako entuzjasta zmian wielokrotnie daje się nabrać i oszukać jak głupi dzieciak, któremu ktoś kiedyś obiecał nowy rower. Po wczorajszym dniu wiem, że prezentów nie będzie i chyba nigdy nie było.
Wczoraj ja i znajoma siedzimy nad Wisłą. Żeby tam dotrzeć trzeba było użyć mięśni nóg, gdyż w związku z wizytą Obamy wszystko zamknięte i zalane policją. Most Poniatowskiego ciągnie się w nieskończoność. Puste ulice powinny zwiastować bardzo ważną chwilę, robocza, oficjalną wizytę - przybycie prezydenta supermocarstwa.Oprócz ciszy, którą tak trudno odnaleźć na Marszałkowskiej i Nowym świecie trochę się wydarzyło wczorajszego dnia, wiele rzeczy nie zostanie bez komentarza oficjalnego i tego nieoficjalnego, do którego rękę przykładam od dwóch lat. W skrócie: ulice pozamykane, kwiaty złożone w miejsca ważne, prezydent Komorowski zjadł "roboczy diner", a Obama wrócił do Stanów przez które przechodzą obecnie tornada niszczące papierowe domy Amerykanów. Nie wspomniałem o pozytywnym aspekcie. Prezydent USA otrzymał grę "Wiedźmin II" i IPada (jakby nie było ich w Stanach), oraz zepsute pióro. Poszukując pozytywów tych podarków, oprócz polskiego majstersztyku programistów "Wiedźmina", widzę również załączone filmy o historii Polski w wersji animowanej, czyli dzieło Bagińskiego "Animowana historia Polski" i "Miasto ruin" Nenowa, naprawdę godne polecenia wszystkim obcokrajowcom. Ale czy Obama cokolwiek zrozumie z historii Europy (nie wspominając o zawiłych dziejach Polski).
Koniec pozytywów.
Gdy siedziałem nad Wisłą zastanawiało mnie wiele rzeczy. Po pierwsze dlaczego tak strasznie brzydko pachnie woda, po drugie dlaczego kaczki chcą w niej pływać i po trzecie czy rybacy jedzą złowione tam ryby. Na ostatnie pytanie odpowiedź jest zdecydowanie przecząca, a co do innych pozostawię chwilę na zadumę. Po dziwnym uczuciu podglądu władz, gdy siedzimy na brzegu rzeki i pijemy piwo, które może nas kosztować nawet 100 zł wymieniamy spostrzeżenia na temat przyszłości, perspektyw, zastanawiamy się co dalej i po co dalej. Każdy chce wrzucić nas w ciąg jakiejś opowieści, która tylko w telewizji wygląda ładnie: "Studiuj kierunki ścisłe", "Zalicz praktyki za granicą" , "Ucz się języków". Dodam jeszcze od siebie "Bądź stary za młodu i gnij od środka". Taka niestety jest prawda, ambicje zjadają ludzi, psują ich los i wypaczają historię. Młody człowiek MUSI znać języki obce, musi mieć starz (najlepiej kilka, za granicą i każdy więcej niż 3 miesiące). Ktoś najwyraźniej tak się o nas troszczy, że z serdecznego uścisku, w który wpadamy wychodzimy bez powietrza w płucach, wypłukani przez slogany i wieczorne seriale.
Opuszczam brudne i szare schodki prowadzące do rzeki.
Tramwaje i autobusy nie jeździły jeszcze przez jakiś czas. Kolejne wyzwanie przede mną - zmierzyć się z władzą i poniekąd legislaturą. Myśleliście zapewne, że jako politolog i znawca SM jestem poukładany i poprawny. Nic z tych rzeczy. System strasznie mnie dusi, zabiera możliwości, wytycza ścieżki, którymi nie chce iść. Okłamuje i mydli oczy. Nie wierzę jednak w anarchię, a młodzieńczy bunt mam już za sobą, chciałbym po prostu oddychać nadzieją.
Najbardziej zaskoczył mnie Janusz Palikot, który de facto wykorzystał marsz w celu propagowania "Ruchu Poparcia". Były poseł PO na Placu Bankowym wziął dwa głębokie "wdechy", a wszyscy (wraz ze mną) skandowali "Dajcie buszka dla Januszka!". Palikot jest jaki jest - kontrowersyjny, często zmieniający zdanie będący w opozycji do skostniałego i zakonserwowanego społeczeństwa, nie wiem czy jego pojawienie się i działanie to woda na młyn poparcia, czy populizm, ale on przynajmniej nie wstydzi się pokazać jak jest i pojechać na jedynej platformie (Kalisz jeździł na platformach z marszem równości). Marsz zakończył się pod Sejmem na wiejskiej i standardowym pokazaniem co sądzimy o polskim prawie dot. narkotyków.
To bardzo zabawne, że wiele portali internetowych i stacji komercyjnych, obudziło się dopiero następnego dnia, aby od niechcenia napisać kilka linijek na temat wydarzenia, które zgromadziło tysiące ludzi z różnych stron Polski i nie tylko, gdyż obok mnie szli Włosi i Czesi. Lepiej jest oczywiście patrzeć na każdy krok Obamy, który o Polsce przypomina sobie tylko wtedy, gdy widzi swój interes. O łubkach, wizach i kwestiach anty rakietowych możemy pomarzyć. Wizyta nie zmieniła nic co dotychczas było wypracowane. Niech więc żyją piękne gesty, wymuskany protokół i "roboczy diner". Podziękujmy więc wszystkim którzy dbają o to aby pokazywać rzeczywistość z jak najlepszej strony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz