Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.

niedziela, 29 maja 2011

Usłyszcie nasz krzyk


Wiele rzeczy wydaje się  nie w porządku, tonących w entropii, w okropnym bałaganie. Niektóre fragmenty "Tanga" Sławomira Mrożka nadal zyskują swoje odwzorowanie w życiu codziennym. Wiele zależy od nas samych - czy uporządkujemy swój stan wewnętrzny, światopogląd, stosunki z innymi, życie. Niestety wiele sfer pozostaje poza naszymi wpływami, a ja jako entuzjasta zmian wielokrotnie daje się nabrać i oszukać jak głupi dzieciak, któremu ktoś kiedyś obiecał nowy rower. Po wczorajszym dniu wiem, że prezentów nie będzie i chyba nigdy nie było.

Wczoraj ja i znajoma siedzimy nad Wisłą. Żeby tam dotrzeć trzeba było użyć mięśni nóg, gdyż w związku z wizytą Obamy wszystko zamknięte i zalane policją. Most Poniatowskiego ciągnie się w nieskończoność. Puste ulice powinny zwiastować bardzo ważną chwilę, robocza, oficjalną wizytę - przybycie prezydenta supermocarstwa.Oprócz ciszy, którą tak trudno odnaleźć na Marszałkowskiej i Nowym świecie trochę się wydarzyło wczorajszego dnia, wiele rzeczy nie zostanie bez komentarza oficjalnego i tego nieoficjalnego, do którego rękę przykładam od dwóch lat. W skrócie: ulice pozamykane, kwiaty złożone w miejsca ważne, prezydent Komorowski zjadł "roboczy diner", a Obama wrócił do Stanów przez które przechodzą obecnie tornada niszczące papierowe domy Amerykanów. Nie wspomniałem o pozytywnym aspekcie. Prezydent USA otrzymał grę "Wiedźmin II" i IPada (jakby nie było ich w Stanach), oraz zepsute pióro. Poszukując pozytywów tych podarków, oprócz polskiego majstersztyku programistów "Wiedźmina", widzę również załączone filmy o historii Polski w wersji animowanej, czyli dzieło Bagińskiego "Animowana historia Polski" i "Miasto ruin" Nenowa, naprawdę godne polecenia wszystkim obcokrajowcom. Ale czy Obama cokolwiek zrozumie z historii Europy (nie wspominając o zawiłych dziejach Polski).
Koniec pozytywów.

Gdy siedziałem nad Wisłą zastanawiało mnie wiele rzeczy. Po pierwsze dlaczego tak strasznie brzydko pachnie woda,  po drugie dlaczego kaczki chcą w niej pływać i po trzecie czy rybacy jedzą złowione tam ryby. Na ostatnie pytanie odpowiedź jest zdecydowanie przecząca, a co do innych pozostawię chwilę na zadumę. Po dziwnym uczuciu podglądu władz, gdy siedzimy na brzegu rzeki i pijemy piwo, które może nas kosztować nawet 100 zł wymieniamy spostrzeżenia na temat przyszłości, perspektyw, zastanawiamy się co dalej i po co dalej. Każdy chce wrzucić nas w ciąg jakiejś opowieści, która tylko w telewizji wygląda ładnie: "Studiuj kierunki ścisłe", "Zalicz praktyki za granicą" , "Ucz się języków". Dodam jeszcze od siebie "Bądź stary za młodu i gnij od środka". Taka niestety jest prawda, ambicje zjadają ludzi, psują ich los i wypaczają historię. Młody człowiek MUSI znać języki obce, musi mieć starz (najlepiej kilka, za granicą i każdy więcej niż 3 miesiące). Ktoś najwyraźniej tak się o nas troszczy, że z serdecznego uścisku, w który wpadamy wychodzimy bez powietrza w płucach, wypłukani przez slogany i wieczorne seriale.

Opuszczam brudne i szare schodki prowadzące do rzeki.
Tramwaje i autobusy nie jeździły jeszcze przez jakiś czas. Kolejne wyzwanie przede mną - zmierzyć się z władzą i poniekąd legislaturą. Myśleliście zapewne, że jako politolog i znawca SM jestem poukładany i poprawny. Nic z tych rzeczy. System strasznie mnie dusi, zabiera możliwości, wytycza ścieżki, którymi nie chce iść. Okłamuje i mydli oczy. Nie wierzę jednak w anarchię, a młodzieńczy bunt mam już za sobą, chciałbym po prostu oddychać nadzieją.


 Wtapiam się w tłum ludzi, którzy walczą na swój indywidualny sposób z hipokryzją najwyższej rangi. Chodzi oczywiście o marihuanę. Ustawa, którą prezydent podpisać dwa dni temu zdaje się zupełnie nic nie zmieniać w kwestii "posiadania". Po zatrzymaniu kogoś z "ilością narkotyków" na własny użytek, będzie opcja odejścia od postępowania przez prokuratora.wciąż jest to tylko opcja, a nie depenalizacja substancji, która nikogo jeszcze nie zabiła, która nie niszczy wszystkiego jak alkohol. Gdzie ty sens i logika? Młodzi i starzy nadal będą trafiali na 48, albo o wiele dłużej za "substancję zakazaną". Jakby tego było mało, marsz odbył się w obciętym składzie organizacyjnym, bo wcześniejszego dnia (zupełnie "przypadkowo") policja wtargnęła do domu organizatorów uniemożliwiając im wszczęcie jakiejkolwiek inicjatywy w dniu marszu. Nie było więc platform muzycznych, oraz (niestety) na marszu zjawili się "reprezentanci" ulicy, którzy skandowali populistyczne hasła stadionowe, oczerniając tym samym policję, która wykonywała tylko rozkazy. Oni chyba nigdy nie zrozumieją o co chodzi w marszach o wyzwolenie, lub wolność czegoś. W związku z ograniczeniami kadrowymi nie pojawiły się jak w zeszłym roku platformy z różnymi typami muzyki, to (nie licząc haseł "kto nie skacze ten z policji" i "sadzić, palić, zalegalizować") był w mojej ocenie bardzo cichy marsz. No ale odbył się pomimo trudności z wydostaniem się z Placu defilad i nieprzychylnością pogody. Nie mniej jednak zgromadził ok 6-7 tysięcy osób popierających inicjatywę.

Najbardziej zaskoczył mnie Janusz Palikot, który de facto wykorzystał marsz w celu propagowania "Ruchu Poparcia". Były poseł PO na Placu Bankowym wziął dwa głębokie "wdechy", a wszyscy (wraz ze mną) skandowali "Dajcie buszka dla Januszka!". Palikot jest jaki jest - kontrowersyjny, często zmieniający zdanie będący w opozycji do skostniałego i zakonserwowanego społeczeństwa, nie wiem czy jego pojawienie się i działanie to woda na młyn poparcia, czy populizm, ale on przynajmniej nie wstydzi się pokazać jak jest i pojechać na jedynej platformie (Kalisz jeździł na platformach z marszem równości). Marsz zakończył się pod Sejmem na wiejskiej i standardowym pokazaniem co sądzimy o polskim prawie dot. narkotyków.
To bardzo zabawne, że wiele portali internetowych i stacji komercyjnych, obudziło się dopiero następnego dnia, aby od niechcenia napisać kilka linijek na temat wydarzenia, które zgromadziło tysiące ludzi z różnych stron Polski i nie tylko, gdyż obok mnie szli Włosi i Czesi. Lepiej jest oczywiście patrzeć na każdy krok Obamy, który o Polsce przypomina sobie tylko wtedy, gdy widzi swój interes. O łubkach, wizach i kwestiach anty rakietowych możemy pomarzyć. Wizyta nie zmieniła nic co dotychczas było wypracowane. Niech więc żyją piękne gesty, wymuskany protokół i "roboczy diner". Podziękujmy więc wszystkim którzy dbają o to aby pokazywać rzeczywistość z jak najlepszej strony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz