Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.

sobota, 26 marca 2011

ostatnio zgubiłem kilka godzin

Witajcie. Teraz zaczyna się czas, kiedy jest dostęp do internetu, a chwil na płodzenie kolejnych artykułów coraz mniej. Tak to już bywa, jednak przyzwyczaiłem się do tego - z klepsydrą nie da się walczyć. Nie mniej postanowiłem zamieścić tego posta i motywować was do czytania a siebie do pisania (obopólne korzyści jak się patrzy).

Czyli tak, ostatnio zgubiłem kilka godzin, a muszę się wam przyznać, że często mi się to już nie zdarza. Powód pierwszy - moje spożycie napojów ze znaczkiem "%" zmalało odkąd dowiedziałem się, że mam problem z moim organicznym filtrem - wątrobą. Ale nie o swoim eks-zamiłowaniu do tracenia czasu na spożywaniu i "urwanych filmach" chcę napisać. Za każdym razem, co nie jest jak zauważyłem tylko moją bolączką, kiedy trzeba zerwać się wcześnie rano z łóżka (jak dla mnie to przedział 6-7) dzieje się coś dziwnego. Kiedy patrzymy na zegarek, który wskazuje na godzinę dajmy na to 6, albo jakąś wcześniejszą godzinę (a musimy wstać o siódmej) zamykamy oczy na kilka sekund, a czas odchodzi od ustalonych zasad i po owych sekundach zegarek wskazuje na 7 i trzeba wstawać. Nawet nie zastanawiam się skąd ta dylatacja czasu. Jak to możliwe, przecież subiektywnie trwało to tyle co nic. Niektóre zjawiska przyjmuje więc takimi jakie są i nie wgłębiam się w ich analizę. Co innego jeżeli chodzi o zmiany w kraju i na świecie. Tutaj potrzeba wglądu i argumentów, żeby wszystko zrozumieć.

Kiedy patrzę na Polskę, nie oczekuje, że jak zamknę oczy obudzę się 10 lat później, nie liczę nawet na to, że odnajdę się w miejscu innym co do czasu i przestrzeni. To ciągle będzie mój kraj w chwili "teraz" a miejscu "tu". To dobrze i źle. Dlaczego więc dobrze? Każda zmiana wymaga świadomych decyzji podmiotu, który ją wprowadza, jeżeli zmiana nastąpi bez ingerencji podmiotu (człowieka/ludzi) będzie to albo koincydencja sytuacji, albo ewolucja, czy wypadek niezależny od wpływu człowieka. Ciesze się, że jak otworzę oczy świat nie pogna o x lat do przodu, jestem w końcu "tu i teraz" i chcę być świadomy zmian jakie teraz zachodzą, bez względu na to czy będą dobre, czy złe. Nie dotyczy to tylko Polski, bo zmiany zachodzą teraz na całym świecie i nie sposób wymienić wszystkich epicentrów. Jednak przykładów jest wiele: Tunezja, Egipt, Sudan, Libia, Japonia, UE itd.. Jednak trochę mi ciężko z jednym faktem. Chodzi mi o wybiórczość naszej uwagi, skakaniem z tragedii na tragedię z rozłamem na rewolucję, z rewolucji na katastrofę z katastrofy na zasadność (czy też jej brak) atomistyki. Media tworzą łańcuchy z ruchomą kotwicą, które rzadko na dłuższy czas pozostają w jakimś miejscu - ale czy dla nas naprawdę jest ważne co z "..." dalej? Czy może wolimy być uwagą wszędzie i nigdzie, bo to dla nas wygodne.Chciałbym, żeby każdy z rodaków choć trochę "chciał i mógł".

Dlaczego zatem to źle (powracając do pytania), że po zamknięciu oczu i otworzeniu ich ponownie, będę ciągle w tym samym miejscu, o tym samym czasie. Dlatego, że tak naprawdę podczas tak krótkiego życia, jakim obdarzony jest człowiek nie da się doświadczyć i przeżyć wszystkiego (z tym się już pogodziłem), ale obawiam się najbardziej, że przez wiele lat, stan rzeczy w Polsce może się wcale nie zmienić, albo zmieni się na "nie-do-funkcjonowania", a ja ostatecznie stracę nadzieje pokładane we władzy. Jak pisał Nietzsche - "Zostaliśmy wtłoczeni w taką rzeczywistość, w której przyszło nam żyć" (czy jakoś podobnie). Nie spaprajmy więc swojego życia na zamartwianiu się tym co będzie "jak nas nie będzie", abstrachując oczywiście od zrównoważonego rozwoju i tworzeniu kultury i zwyczajów. Konieczne jest tu i teraz i jutro.

Sam trzymam się jednej wersji, każdy z nas tworzy niepowtarzalną historię (rolnik, bezdomny, prezydent, czy profesor), owe historię przeplatają się i  łączą kiedy współdziałamy, a kończą jak ostatni człowiek, który o nas pamięta umiera, albo zapomina kim byliśmy. Nie zdziwiłbym się, gdyby za jakieś 100, możne 75 lat wnuczek zapytał pra pra dziadka: "Dziadku co to były samochody na benzynę i gaz", na co dziadek odpowie "A to takie stare maszyny, których kiedyś używali ludzie, lecz przez to że zatruwał innych ludzi i środowisko, oraz ropa się wyczerpała, już niemi nie jeździmy". Dlatego, co może jest dość dziwnym i fatalistycznym wtrąceniem przytoczę fragment filmy "Truman Show".

Truman Burbank (Jim Carrey) pyta się przy drzwiach wyjścia z zamkniętego, fikcyjnego świata, w którym żył od urodzenia  (gdyż chce uciec do prawdziwej rzeczywistości) - "Co tam jest?",  po chwili ciszy odpowiada mu smutny głos z ukrytego megafonu "Bezmiar ludzkiej głupoty".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz