Jak już kiedyś miałem okazję pisać, aborcja w Polsce jest nie-le-gal-na. Co nie wyklucza faktu, że się jej dokonuje różnymi metodami, które nierzadko szkodzą życiu kobiety, która podda się takiemu zabiegowi. No i oczywiście na taki zabieg można wyjechać poza granicę naszego konserwatywnego państwa - najbliżej do Niemiec.
foto: Cathal Mcnaughton, REUTERS |
Oczywiście, jak to w prawie bywa, aborcję dopuszcza się w przypadku zagrożenia dla życia lub zdrowia kobiety, gdy płód jest nieuleczalnie chory lub upośledzony lub, gdy ciąża wynika z czynu zabronionego (tudzież gwałtu). Jednak w praktyce różnie bywa, bo w tych wyjątkach również są wyjątki. No i trzeba dodać, że o zabiegach w tych przypadkach decyduje lekarz (dwa pierwsze) i prokurator (trzeci wyjątek). Kobieta staje się ubezwłasnowolniona, jej stres rośnie, a komfort psychiczny spada.
foto: Tomasz Gzell, PAP |
W Polsce prawo antyaborcyjne jest najbardziej konserwatywnym w Europie, posłowie nie zgodzili się jednak na dodatkowe zaostrzenie go do absurdalnego poziomu. To dobrze, choć beznadziejne status quo na tej płaszczyźnie ciągle trwa. Setki egoistów z legislatury chcą decydować o losach innych ludzi, których wybór jest przez dzisiejsze prawo ograniczony. Na prawdę ciężko mi zrozumieć prawicowe środowiska jawnie wspierane przez Kościół katolicki, które wysuwają niesamowite tezy o wielkiej miłości do upośledzonych dzieci, świętości poczęcia i innych kuriozalnych sprawach, które wypływają na wierzch w przypadku decyzji medialnych i nieneutralnych światopoglądowo.
Jak zatem można podjąć merytoryczną decyzje, gdy np. posłanka PiS Kaja Godek zaczyna swoje wystąpienie w sprawie dzisiaj odrzuconego projektu ustawy antyaborcyjnej od słów: Nie można zawiadomić prokuratury ponieważ mordowane dzieci, jeśli są małe i chore, jest legalne. Jedyne co jest małe i chore w projekcie ustawy, który na szczęście został odrzucony, to pobudki osób, które głosowały za jego przyjęciem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz