Dzisiejszego słonecznego dnia byłem obserwatorem kilku ciekawych zjawisk natury społeczno-politycznej. Jednakże postaram się w swojej narracji nie odwoływać do emocji i spokojnie przeanalizować dzisiejsze wydarzenia na tyle na ile jestem w stanie. Już na samym początku warto, że naświetlę Ci drogi czytelniku o czym mowa, chodzi mi o wzniosłe wydarzenie dla wszystkich emerytów i rencistów oraz osób, które słowo "zamach" i "hańba" na trwałe wpisały do swojego słowniczka. Dziś odbył się "marsz wolności mediów" (cudzysłów nieprzypadkowy) pod hasłem "Obudź się Polsko", co według wielu politologów i badaczy było dziwnie podobne do hasła użytego ponad 70 lat temu w Niemczech.
Mam mieszane uczucia. Pozytywnie napawa mnie fakt, że w państwie demokratycznym jakim jest Polska każdy ma prawo do wyrażania swoich opinii jeżeli tylko nie godzą w czyjeś dobre imię lub godność - mówią o tym artykuły konstytucji nr 30, , 31, 41, 53 a w szczególności 54 (wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji). Tak więc najpierw wystąpienia członków PiS i ich sympatyków w Pałacu Kultury i Nauki, a następnie przemarsz przez Warszawę środowisk TV TRWAM, Radia Maryja, PiS, Solidarnej Polski, Solidarnych 2010, osób popierających Gazetę Polską, Nasz Dziennik oraz Boga w każdym tego słowa znaczeniu, uważam za jak najbardziej zdrowy znak demokracji i funkcjonowania społeczeństwa obywatelskiego. Nie, nie zwariowałem. Bo choć marsze i pikiety dzieją się u nas legalnie od prawie ćwierć wieku to wciąż nie przywykliśmy do tego, że jeżeli są pokojowe i organizowane w jakimś celu to trzeba się cieszyć, że obywatele aktywnie uczestniczą w społeczeństwie obywatelskim i w taki własnie sposób kanalizują swoje frustracje lub radości. Kwestią dyskusyjną pozostają oczywiście hasła, kto marsz organizuje oraz ich jakość (np. z punktu widzenia stabilności postulatów analizy politologicznej i socjologicznej itd.).
źródło: http://wiadomosci.gazeta.pl |
Negatywnie odnoszę się jednak do tego co zostało dziś powiedziane na Sali Kongresowej w Warszawie. Prezes Kaczyński w swojej ślepej żądzy władzy i niechęci do oponenta jakim jest PO posunął się do propagandy politycznej i sformułowania populistycznych sloganów, którymi nie powstydziliby się anarchiści. Jarosław Kaczyński nawoływał do "prawa do prawdy". Gdybym był zapatrzony w jedną (a raczej jedyną) stronę, w świetle "politycznej nekrofilii" w sprawie ekshumacji ofiar nieszczęsnego Smoleńska oraz medialnego szaleństwa w sprawie Amber Gold, pewnie również chciałbym (rzekomej) prawdy. Taka retoryka pokazuje nam, że największa partia opozycyjna podważa funkcjonowanie nie tylko rządu ale także całego państwa i to od 1989 roku. Argumentem na to stwierdzenie jest wypowiedź prezesa PiS o tym, że wojna rządu z prezydentem (Lechem Kaczyńskim) zakończyła się Smoleńskiem, tj. katastrofą samolotu. Co więcej, podczas wystąpienia można było jak na dłoni zauważyć, kto obecnie bardziej popiera Toruńskiego barona medialnego - sprawa telewizji TRWAM jest sprawą centralną dla Polski - grzmiał Jarosław Kaczyński. Za każdym słowem prezesa następowały liczne brawa, powiewały flagi Polski, wspólnie odśpiewano hymn, a kandydata do rządu technicznego (wg prezesa to panaceum na kryzys i normalna sprawa w krajach europejskich ) poznamy już w poniedziałek. Paranoja wyczuwalna w powietrzu.
Ciekawość to moja słaba cecha, dlatego też udałem się na marsz, o którym wspominałem powyżej. Atmosfera iście "patriotyczna"! Tysiące flag z napisami "Bóg honor ojczyzna", symbolami Polski Walczącej (czekam kto jeszcze zgwałci ten symbol), sztandary z Jezusem, transparenty partyjne (PiS, Nowa Prawica, Prawica RP itp.), banery Gazety Polskiej, sztandary "Solidarności" oraz inne (tj. flagi "Solidarnych 2010", tablice antyrządowe i prezes wie co jeszcze!). Średnia wieku zgromadzonych ok 55-65 lat, dużo starszych wesołych ludzi z krzesełkami dla wędkarzy, kilku zawziętych księży i nawracających na "prawdziwą religię" oszołomów oraz trochę gapiów (w tym ja). Nie muszę chyba dodawać, że obecność na takim wydarzeniu osoby mojego pokroju równała się z nieprzyjaznymi spojrzeniami, no cóż tak też bywa. Co więcej, całej flagowej manifestacji towarzyszyły petardy, bębny syreny i gwizdki związkowców, głośne modlitwy "wiernych" (tylko komu?), nieprzychylne dla władzy nawoływania z megafonów oraz spontaniczne piosenki w stylu "raz sierpem raz młotem czerwoną hołotę!". Oto jak potrafią się bawić katolicy, prawicowcy i wierne im media, aż chciałoby się zaśpiewać piosenkę Piotra Bukartyka o trafnej nazwie "Niestety trzeba mieć ambicję":
Jaka piękna jest ojczyzna nasza z lotu ptaka
Aż chce się płakać, normalnie chce się płakać
Na koniec krótka fotorelacja.