..nie sposób rozprostować zastane kości. Każde mieszkanie i miejsce w którym przebywamy posiada charakterystyczne cechy, można nawet powiedzieć, że widać przez nie kto w nim mieszka. Posiadanie mieszkania i samo "mieszkanie" stało się obecnie luksusową sprawą, a zakup domu czy części bliźniaka to wydatek, na który czasami oszczędza się całe życie (albo całe życie się za niego płaci).
U nas z mieszkaniami sytuacja wygląda następująco: kupujemy je na kredyty, które wiążą nam pętelkę finansową na wiele, wiele lat (w zależności od wielkości mieszkania i jego lokalizacji), wynajmujemy w różnych konfiguracjach współlokatorskich (tu: opcja popularna u studentów, oraz również singli) i musimy przechodzić przez castingi na najlepszego lokatora i spełniać szereg warunków ustalonych przez właściciela, których nie powstydziłby się dobrze wychowany Anglik (cisza nocna o 22 to standard). Kolejna opcja z mieszkaniem: można je okraść, co obecnie nie jest już tak popularne jak w latach 90 kiedy kradzieże video i telewizora były standardem, albo jeżeli mamy na tyle dużo szczęścia i oczywiście pieniędzy, oraz znajdujemy się w mikro promilu społeczeństwa, kupujemy własny kąt za gotówkę (tak, to jest możliwe!). Zapomniałem wspomnieć o sytuacjach niecodziennych, gdy mieszkanie dziedziczymy, wygrywamy, bądź zamieniamy z dopłatą (lub nie ) na inne.
Większość z nas mieszka w pudełku zapałek osiedla. Żyjąc w pudełku po zapałkach czyli mieszkaniu wkomponowanym w blok, wkomponowanym w osiedle, wkomponowanym w dzielnice, wkomponowanym w miasto itd. popadamy w zachowania stadne, bądź izolujemy się całkowicie. Pamiętam jeszcze Pruszków, kiedy zieleń przemawiała z każdej wolnej przestrzeni ulicy, a drzewa rosły a nie "były". Moje miasto się zmieniło, zmieniły się wszystkie miasta. Aglomeracje uzależniają się od metropolii, praca w "podmetropoliach" stanowi jedynie ułamek prestiżu i płacy jaką można dostać w stolicy. Stąd podział na peryferie i pół-peryferie. Ciężko stwierdzić, czy żyje w aglomeracji czy peryferii Warszawy, wiem za to jedno, jeżeli chcę spędzić wolny czas inaczej niż pijąc na ławce w parku, z którego kradną posążki i zarobić w przyszłości więcej $, muszę pomyśleć o zaprzyjaźnieniu się ze stolicą kraju.
Nie jestem jednak (mniemam, że ty również drogi czytelniku) w najgorszej sytuacji, bo każdy dodatkowy kilometr od metropolii, sprawia, że rosną koszty dojazdu (bilety, benzyna, czas), które obecnie każdy wlicza w swoje wydatki na życie. Chciałbym, żeby gminy, a dalej powiaty zapewniały swoim mieszkańcom lepsze warunki pracy, takie które będą konkurencyjne do dużych miast, gdzie pracowanie dla młodych nie oznaczać będzie "posady" w McDonald's, czy w sklepie całodobowym, albo stacji benzynowej.
Powracając jednak do wkomponowania mojego pudełka po zapałkach. Kiedyś, gdy wyglądałem przez okno mojego mieszkania widziałem coś więcej niż betonową fortyfikację budynków, które swoją nowością i stylem przypominają porcelanę ustawioną obok starych garnków i popękanych talerzy. Przez okno witała mnie zieleń drzew. Dla kogoś kto mieszka w bloku niektóre rzeczy są niestety standardem, na który trzeba się zgodzić w zamian za mieszkanie w większym mieście. Głośni sąsiedzi, psie kupy na trawnikach, obskurne klatki schodowe, place zabaw, które służą jako miejsce spotkań lokalnych degustatorów alkoholu, brak przestrzeni do życia itp. Wszystko to nie jest mi obce. Kiedyś, gdy byłem z moją ex (bardzo byłą) na wsi u jej rodziny, zaskoczył mnie spokój tego miejsca, cisza, harmonia współżycia, zapach natury - stany i doznania niemożliwe do uświadczenia w dużych miastach, szkoda, że takie sytuacje mogą być doświadczone tylko tam i tylko w ramach podróży.
No i pojawia się teraz odwieczny, tragiczny wybór: czy chcemy zarabiać konkretne (mniej lub bardziej) pieniądze, zgadzając się tym samym na wszystkie mankamenty miast, wliczając w to życie w mrówkowcach dojazdy i nie zawsze pożądane kontakty interpersonalne, czy może obierzemy spokojne życie na peryferiach, gdzie nie ma pracy, dużych bloków i smrodu miasta. Wybór prosty i niemożliwy po raz kolejny należy do nas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz