Powracając jednak do Grecji, znalazłem bardzo ciekawy opis wstrząsu i szoku, który idealnie nadaje się do sytuacji tego kraju, choć nie koniecznie wiąże się jedynie z kwestiami ekonomicznymi tego popadającego w chaos i zapaść finansową kraju:
"Szok pierwotny, czyli emocjonalny to reakcja nerwowa na złą wiadomość lub stres. Dana osoba ma zawroty głowy, czuje się słabo, lecz objawy szybko mijają. O wiele poważniejszy jest wstrząs pourazowy, stanowiący efekt dużego ubytku krwi i płynów fizjologicznych, nadmiernego bólu. Jest to bardzo poważny stan i wymaga natychmiastowej interwencji lekarza.(...)"
To zabawne jak ten opis wzięty z drugiej strony kartki z kalendarza (na 26.06.2011 r.) pasuje do tego co dzieje się obecnie z Grecją. Szok emocjonalny pasuje do stanu, którzy przeżywają wszyscy mieszkańcy kolebki demokracji - brak pracy i perspektyw na przyszłość będzie powodował (jeżeli sytuacji nie da się "naprawić") istny exodus ludności do krajów ościennych, oczywiście dopóki porozumienie z Schengen na to pozwala. Przed parlamentem w Atenach hasła wznoszone przez mieszkańców mają wyraz czysto radykalny. Odrzucenie mediów jako mediatora i sprawozdawcy [sic!], oraz nawoływanie do rewolucji, czy przeinaczone logo Unii, na takie, w którym gwiazdy układają się w swastykę bardzo źle świadczą o stanie samego społeczeństwa Grecji. Jednak niektórzy mieszkańcy kraju posiłkują się faktem, że to nie oni kradli i dawali sobie dopłaty do WSZYSTKIEGO. I tutaj nie mylę się mój drogi czytelniku, Grecy dostawali bowiem dopłaty na: dojazd do miejsca pracy, windy, do pracy powyżej jednego piętra, leki, wczasy (całkowicie za free), a nawet pracę w okularach, co więcej kwitł tam czyściutki nepotyzm, bo w urzędach zatrudniało się na potęgę członków swojej rodziny, oraz żeby korupcji nie było mało, tworzono duplikaty stanowisk ("zatrudnienie 80 ogrodników przy szpitalu"). To jeszcze nie koniec! Grecja słynie z największej ilości osób po "setce". Dlaczego? Odpowiedź jest stosunkowo prosta - dla pieniędzy. Osoby zmarłe nie były ewidencjonowane i z tego tytułu ich rodziny pobierały sobie ich emeryturę. Więc wina w kryzysie Grecji nie leży tylko i wyłącznie po stronie państwa, ale również po stronie całego społeczeństwa, które przywykło do pomocy socjalnej (socjalistyczny rząd Papandreu ugruntował ich tylko w tym przekonaniu) do tego stopnia, że nie wyobraża sobie innego życia. Stąd też walki z policją, strajki na masową skalę, oraz blokowanie (dosłowne) wszelkich reform i zmian w rządzie.To taki wstrząs pourazowy, gdzie zamiast ubytku krwi i płynów fizjologicznych mamy do czynienia z ubytkiem socjalu i pieniędzy wpompowywanych w Grecje przez UE i w społęczeństwo przez państwo.
Przytoczę jeszcze końcówkę kalendorzowego cytatu: "(...)Jest to bardzo poważny stan i wymaga natychmiastowej interwencji lekarza.(...)". Lekarzem na bolączki tego kraju obszaru Śródziemnomorza ma być oczywiście Unia Europejska, a dokładniej Francja i Niemcy. Leki przeciwbólowe wydają się być placebo w postaci pompowania euro, z drugiej strony antybiotyk stanowi pakiet reform. Bez antybiotyku pacjent umrze - klęska reform będzie oznaczać bankructwo i (mam nadzieje) zawieszenie Grecji w prawach członka UE.
"Przestępstwa zaczynają się od słów; rewolucje od myśli"
Emil Zegadłowicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz