Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.

poniedziałek, 31 stycznia 2011

Synergia / Power to the people

Cze, wiem że usprawiedliwianie się, że nie pisałem nic nie da więc tego nie zrobię. Ale mimowolnie chyba już to zrobiłem. Synergia to kumulacja energii, przeważnie ludzkiej, nie chodzi mi jednak o energię typu "Dragon Ball", czy "Gwiezdne Wojny" ("Niech moc [energia] będzie z tobą!"). Sprawa jest o wiele bardziej poważna. synergia zmienia płaszczyzny, historię i dotychczasowe myślenie. Co więcej zmienia nawet samych jej twórców - składowe części energii. Taki rodzaj mocy został wytworzony w społeczeństwach Afryki Północnej i na Bliskim Wschodzie i co ważniejsze nie może jej powstrzymać milicja ani wojsko.


fot. AFP


Miejscem zapalnym, latarnią, czy wskazówką ("beacon") dla wszystkich ruchów "oddolnych", bo nie narzuconych przez władzę a realizowanych przez społeczeństwo, było samospalenie studenta w Tunezji w grudniu ubiegłego roku (o czym wspominałem we wcześniejszym poście). Ten człowiek (27 letni student-kramarz) stał się męczennikiem i latarnią dla społeczeństw krajów Afryki Północnej. Najpierw w Tunezji zamieszki i ogólnospołeczne niezadowolenie doprowadziły do ustąpienie i ucieczki z kraju prezydenta, oraz delegitymizacji dla całego rządu, następnie za przykładem tego państwa-kurortu poszła Algieria, gdzie tak samo jak w sąsiednim kraju, Algierczycy wystąpili przeciwko niskim standardom życia, podwyżką cen i bezrobociu - miało tam również miejsce samospalenie mężczyzny przed parlamentem i kilka innych prób tego czynu w wykonaniu zdesperowanych obywateli.


źródło:  www.boingboing.net
Te dwa państwa (Tunezja i Algieria) spowodowały istne, społeczne trzęsienie ziemi. To trochę tak jak przed upadkiem Związku radzieckiego i ogromem inicjatyw społecznych lat 1989/90. Istnieje jednak zasadnicza różnica - państwa satelickie ZSRR buntowały się i działały przeciwko jednemu państwu na rzecz niepodległości którą utraciły, a rządy marionetkowe sprawowane były pod dyktando Sowietów. W Afryce jest inaczej, to zupełnie odmienna płaszczyzna. Ośrodkiem przeciwko, któremu występują państwa jest władza. Nie jest to jednak zdrowa, pluralistyczna i demokratycznie obrana władza. To rządy prawie że dynastyczne, a na pewno paternalistyczne i nepotyczne (nowoczesna burżuazja, czy arystokracja?). Idąc więc za ciosem Egipt postanowił pokazać "na co go stać".
Kair staje w ogniu, tysiące ludzi na ulicach, 75 osób nie żyje, dziesiątki (a może i setki rannych), spalone czołgi, zrabowane sklepy, barykady na ulicach. Gdyby to było w Polsce ktoś powiedzieć by mógł - "Nie o taką Polskę walczyliśmy", no ale porównywanie tak odległych kultur, rządów i systemów wartości uważam za bezcelowe. Trzeba się więc skupić na tym co jest. Kair występuje głośno (słyszalnie na całym świecie) przeciwko Hosiniemu Mubarakowi. Muszę powiedzieć że wcale mnie to nie dziwi - 30 lat zastanych rządów i fałszowanych wyborów, brak parlamentaryzmu, brak zdrowej walki politycznej - taki układ nie będzie trwał wiecznie. Egipcjanie chcą aby tak jak w Tunezji prezydent zrzekł się stanowiska i (nomen omen) opuścił kraj udając się (np.) do Arabii Saudyjskiej. Mubarak ma chyba inne plany, bo zdymisjonował wszystkich (dosłownie WSZYSTKICH) oprócz siebie i jak dotąd nadal piastuje urząd prezydenta. "W związku z aktualną sytuacją w Egipcie, Ministerstwo Spraw Zagranicznych odradza podróżowanie do tego kraju do czasu uspokojenia sytuacji. Osoby podejmujące na własną odpowiedzialność i ryzyko decyzję o wyjeździe do Egiptu powinny uwzględnić wzrastające zagrożenie przestępczością pospolitą, pogarszające się zaopatrzenie oraz utrudnienia komunikacyjne." - no i na stronie MSZ mamy cytat, który jest powtórką z rozrywki sytuacji Tunezji, więc lepiej na razie nie odwiedzać (zamkniętych) piramid. 


fot. PAP/EPA/KHALED EL FIQI

Ale to jeszcze nie koniec. Pamiętamy przecież (albo nie pamiętamy), że w Sudanie odbywa się liczenie głosów w związku z referendum, które miało zadecydować o podziale (secesja) albo jedności (unitarność) tego państwa. Powstać ma bowiem Sudan Południowy, który ma do swojej legitymizacji pełne prawo w związku z pokojową deklaracją po wojnie domowej w 2005 roku. Samo referendum już się zakończyło (frekwencja 90% !). Dzisiaj nastąpi koniec liczenia głosów, a oficjalne ogłoszenie wyników nastąpi 14 lutego w Chartumie. Bardzo ważna kwestia, gdyż referendum odpowie na pytanie czy 3,9 osób uprawnionych za głosowaniem ("jedna czy dwie ręce") poprze powstanie nowego państwa - Sudanu Południowego, które jak się uda będzie 197 państwem na świecie.
Powinienem napisać: "No to na tyle do przeczytania w następnym poście", ale to ciągle nie koniec! Synergia o której wspominałem na samym początku bywa ograniczana - tak jak udało się jej skumulować w krajach Afryki Północnej, tak ominęła Libię, gdzie socjalistyczne rządy sprawuje faktycznie Muammar al-Kaddafi - protoplasta chorego systemu. Państwa, które "śpią na ropie" w środowisku międzynarodowym wydają się mieć zupełnie inny status i inną drogę dialogu. I to jest chore i przygnębiające zarazem. 
Jemen i Jordania też nie chcą być gorsze niż ich zachodni sąsiedzi. Tak samo jak w Maroku, wszędzie wybuchają antyrządowe zamieszki, postulaty są również zbliżone treścią - "chleba i igrzysk" wydawałoby się krzyczą tłumy. Lecz tak naprawdę chodzi i możliwość decydowania o swoim losie i demokracji w jakiejkolwiek wersji.
Reasumując. Co najważniejsze mieszkańcy Maroka, Algierii, Tunezji, Egiptu, Jordanii i Jemenu chcą normalnie żyć i zarabiać, oraz mieć jakiekolwiek perspektywy na przyszłość - chcą godnego życia. "Teoria Domina bis"? Zobaczymy czy Eisenhower miałby rację również w Afryce. Tak czy inaczej synergia zaczęła świecić i pulsować i nic już jej nie zatrzyma.


fot. Goran Tomasevic/Reuters

wtorek, 25 stycznia 2011

Strach - broń masowego rażenia

Witajcie po jakiejś tam przerwie (musiałem się trochę poobijać w związku z przerwą między egzaminami), jak zawsze mam dla was porcję informacji i własnych przemyśleń dotyczących różnej tematyki. Niestety dzisiaj (i chyba w większości?) nie są to informacje pozytywne, o których zresztą wolałbym pisać, oraz które wydarzają się tak rzadko. W moim pokoju ostatnimi czasy wszędzie pełno jakiś notatek, skrawków informacji, kontekstów i arkuszy "mind mapingu", a wszystko po to, abym nie zapomniał co miałem umieścić w poście (dokonując również selekscji informacji). Zbiorę je teraz w całość (w sumie jeden wątek) i przeleje do paszczy internetu, abyście takową pożywką mogli się nakarmić.

To co stało się wczoraj - terrorystyczny atak bombowy na moskiewskim lotnisku Domodiedowo - jest kolejnym potwierdzeniem słów wybitnego znawcy tematyki terroryzmu Krzysztofa Liedela (Centrum Badań nad terroryzmem Collegium Civitas), że żaden kraj nie jest bezpieczny w obliczu obecnego terroryzmu. Tak jak większość zjawisk również terroryzm ewoluuje. Jest to bardzo niebezpieczna przypadłość tego zjawiska. ONZ twierdzi że terroryzm to: "stosowanie gwałtu dla osiągnięcia celów politycznych, lub ekonomicznych w stosunkach międzynarodowych". Moim zdaniem jest to dość zastana definicja, bo spektrum celów zostało powiększone o cele religijne, etniczne, oraz społeczne, a sam obszar (środowisko międzynar.) jest również ruchomy, gdyż wiele ataków odbywa się w obrębie jednego państwa przy udziale "miejscowych" separatystów.

Obecny terroryzm diametralnie różni się od tego, który funkcjonował w latach 60, 70 i 80. W tamtym czasie funkcjonował piramidowy schemat hierarchii w danej organizacji - na szczycie stał dowódcai poprzez wyłapanie "grubych ryb" była możliwość dorwania go. Obecnie nie ma jako takiej hierarchii (bądź funkcjonuje tzw. system kołowy), rozkazy nie są wydawane ze szczytu do kolejnych jednostek, którym podległe są kolejne jednostki. Jest to bardziej system samodzielnych grup legitymizujących się np. przynależnością do danej partii, ideami i celami o które walczą, niż wykonywaniem rozkazów pośrednich "z góry". Cele terrorystów również uległy zmianie lata  70 i 80 to okres, gdzie np. Rote Armee Fraktion (terroryzm lewicowy) wysadzał banki i porywał ważne figury polityczne w celu wywarcia presji na instytucjach. Działalność grup była ograniczona do konkretnych celów, a liczba ofiar działań uszczuplona do minimum (choć trochę inaczej wyglądało to w Peru podczas działań Świetlistego Szlaku, jak i również w Ameryce Łacińskiej za czasów aktywności Szwadronów Śmierci, czy podczas ataków organizacji Czarny Wrzesień - transnarodowo). Obecnie terroryści, głównie islamscy (choć oczywiście nie jest to regułą) mają tendencję do niedyskryminowania celów i maksymalizacji zniszczeń i ofiar, taki model działania potwierdza co roku zamach, w którym giną niewinni cywile: 11.09.2001 -Nowy York (WTC - 2752 ofiary); 11.03.2004 - Madryt (10 bomb w pociągu -192,  ofiary); 7.07.2005 - Londyn (3 bomby w metrze i 1 w autobusie - 52 ofiary); oraz tak niedawno o czym pisałem rok temu na blogu - 29.03.2010 moskiewskie metro (detonacja bomby - 30 ofiar) i tak do końca długiej listy... Kolejne zmiany w modelach terroryzmu to też sposób finansowania. Na początku lat 60 terroryści finansowali "sami siebie" pieniądze pochodziły z okupów, haraczy, czy też datków "sympatyków" i ideowców. Obecnie pieniądze przekazywane są przez całe państwa, jak i również przez pojedyncze osoby, czy "instytucje" zainteresowane wszczęciem chaosu i podkreśleniem swojego stanowiska w kraju, lub na świecie. Co jest bardzo niepokojące i niebezpieczne - zamachy terrorystyczne są tanie, a ludzi którzy są poświęcić życie za "słuszną sprawę" przybywa.


Jednak co stało się wczoraj na moskiewskim lotnisku Domodiedow, które jest jednym z głównych i największych lotnisk w kraju. Jest godzina 14.40 czasu moskiewskiego (nasza 16:40) w miejscu przeznaczonym na powitanie gości i odbiór bagażów wysadza się mężczyzna. Posiadał on ładunek wybuchowy o sile równej wybuchowi 7 kilogramów trotylu, dodatkowo do ładunku dołączone były gwoździe i inne ostre przedmioty, które po eksplozji stały się śmiertelnymi pociskami. Istnieje pytanie: kim był ów mężczyzna? Władze stawiają na czeczeńskiego bojownika, gdyż to własnie oni organizują większość ataków terrorystycznych w Federacji Rosyjskiej. Wszystko wiąże się bo wiem z upadkiem ZSRR i niedokończeniem spraw terytorialnych, a dalej sporami narodowymi między Czeczenami a Rosją. Metoda samobójstw nie jest czymś nowym, nawet dla Czeczenów, pieniądze i odpowiednie przygotowanie są w stanie niewielkim kosztem wyszkolić samobójcę do wykonania takiego ataku (metoda zamachów samobójczych stosowana jest już od lat 60).

Władze rosyjskiej donoszą o 35 ofiarach i ponad 130 rannych, co więcej, jak stwierdził lekarz odpowiedzialny za przyjmowanie rannych - niektórzy z przyjętych rannych nie przeżyją walki o życie. Prezydent Miedwiediew odwołuje wizytę szczytu gospodarczego w Davos, składa kondolencje rodzinom zmarłych i -co zrozumiałe - zapowiada podwyższoną kontrolę wszystkich lotnisk, odnalezienie osób odpowiedzialnych za zamach, oraz wzmożone kontrole podczas wkraczania do aeroportów. Co więcej, nigdzie na świecie wejście na lotnisko nie podlega kontroli (mowa o pomieszczeniu do odbierania bagaży i oczekiwaniu na przyjezdnych, oraz barów wkomponowanych w infrastrukturę terminalu), wyjątkiem w tej kwestii jest jedynie Izrael w którym nawet wejścia do supermarketów są obstawione ochroną i przyrządami do kontroli. Więc jak można tu mówić o bezpieczeństwie całego lotniska.
Jak zawsze, wszyscy dopiero po fakcie zapowiadają działania (tu: polepszenie systemu kontroli osobistej itp.), lecz istnieje pytanie, czy takie działania nie utrudnią i  nie przedłużą innych funkcji lotniska takich jak np. transport pasażerów (przepływ ludzi), czy transport towarów (przesyłki lotnicze). Takie zdarzenie wyłania duży dylemat, nad który w obliczu zaistniałej sytuacji trzeba debaty.

Terroryzm jest i będzie zagrożeniem, szczególnie dla krajów takich jak Federacja Rosyjska, która po rozpadzie Związku Radzieckiego straciła możliwość "twardej kontroli" wszystkich terenów, zamieszkuje ją wiele narodowości, religii i kultur, oraz Stany Zjednoczone, które będąc McŚwiatem przeciwważą terroryzm i radykalne ujęcie dżihadu, oraz co za tym idzie stają się wrogami dla separatystów i terrorystów świata islamskiego (Al-Kaida, Hezbollah, Hamas itp.). Dynamizm współczesnego świata polega nie tylko na harmonii współpracy międzynarodowej, ale również na chaosie i strachu wywołanym przez terroryzm.

czwartek, 20 stycznia 2011

wtorek, 18 stycznia 2011

To z(a)rozumiałe

Rozumiem, że nie mam wąsów, nie noszę głupiej muchy i nie jestem łysy, może jak kiedyś mi przyjdzie tak wyglądać i na mojego bloga będą wchodziły tysiące osób, aby wpisać w komentarzach: "nieźle!", "Tak trzymać JKM!", czy "Dowalimy tym lewicowcom, liberałom, pedałom ( tu wstawcie co wam się podoba)". Tymczasem jestem młody - rocznikowo mam 23 lata. Nie mam zaplecza politycznego. Nie mam zaplecza partyjnego. Nie mam zaplecza internetowego (?). No i na końcu nie mam tyle kasy co on. Aha i jeszcze nie namawiam do głosowania PRZECIWKO innym blogom, które startują w konkursie na blog roku. Panie JKM rozumiem że nie lubi pan homoseksualistów, ludzi reggae, liberałów, lewicy, centrum i wszystkich innych, którzy nie są jak pan (czyli dość zapatrzeni w siebie), ale to nie powód żeby  kurwa mać wypisywać takie rzezy na swoim niestylistycznym, niewyjustowanym blogu.Cytuję (oryginalny wygląd i stylistyka):

"KONKURS BLOGÓW:
Drodzy Państwo: jest już lepiej ! Zajęliśmy dobre podstawy wyjściowe do walki z Lewicą:
Ale teraz trzeba się solidnie wziąć do roboty, bo zostało tylko półtorej doby!
Panująca w Konkursie drętwota powoduje, że możemy zablokować co idiotyczniejsze blogi – kosztem SMSa za 1 zł 23 grosze (na wakacje dla dzieci niepełnosprawnych). 
Jak się weźmiemy do SMSowania, to się uda. .
Ja, oczywiście, chcę być pierwszy – ale ja sobie poradzę. Już prowadzę, na mnie proszę nie głosować. Natomiast po to, by wyeliminować Lewicę - by p.Monika Olejnik nie mogła tryumfalnie jako „wybór bloggerów” ogłosić blogu jakiegoś homogenicznego socjalisty - Państwo o nazwiskach zaczynających się na daną literę proszeni są o jak najszybsze oddanie głosu - przez wysłanie na nr 7122 SMSu o treści (po C zera, nie O; bez spacyj).
Można głosować na kilka blogów:
A B C Ć....................C00205
D E F........................C00197
G H I J ….................C00015
K X..........................C00101
L Ł M.......................C00089
N O Ó P …...............C00129
Q R S........................C00138
Ś T U….....................C00053
V W Z Ż Ź …............C00186
Jak najszybsze – bo już wprowadziłem pewne korekty – ale na pewno trzeba będzie wprowadzić dalsze!Szczerze pisząc: jeszcze w nocy sądziłem, że się nie uda. Zobaczywszy wyniki z dzisiejszego południa –natchnąłem się OGROMNYM optymizmem!"

No i nawiązując do tematu raz jeszcze wiersz Miłosza:

KTÓRY SKRZYWDZIŁEŚ

Który skrzywdziłeś człowieka prostego
Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając,
Gromadę błaznów koło siebie mając
Na pomieszanie dobrego i złego,

Choćby przed tobą wszyscy się skłonili
Cnotę i mądrość tobie przypisując,
Złote medale na twoją cześć kując,
Radzi że jeszcze jeden dzień przeżyli,

Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta
Możesz go zabić - narodzi się nowy.
Spisane będą czyny i rozmowy.

Lepszy dla ciebie byłby świt zimowy
I sznur i gałąź pod ciężarem zgięta.



Mam nadzieje, że pan który na polityce i stosunkach międzynarodowych się nie zna - przegra. Nie mniej jednak zakładając swoją porażkę w walce z nomenklaturą owej kategorii, oświadczam, że bloga będę pisał dalej, jak i również będę wam przekazywał info ze świata i Polski. Pamiętajcie Świat to człowiek, człowiek to toksyny ;) I drobna reklama na koniec:

Ten blog ( http://swiat-czlowiek-toksyny.blogspot.com/) bierze udział w konkursie Blog Roku 2010 w kategorii Polityka i społeczeństwoJeśli chcesz oddać na niego głos, wyślij SMS o treści C00140 na numer 7122. Koszt SMS, to 1,23 zł brutto - JESZCZE 2 DNi (w sumie to dzień:D) 

poniedziałek, 17 stycznia 2011

Symetria chaosu

Dzisiaj nie napiszę o raporcie MAK, choć aż się prosi żeby skomentować obłęd wypowiedzi Marcina Dubienieckiego, pełnomocnika córki zmarłego Lecha Kaczyńskiego, który zawzięcie twierdzi, że katastrofa w Smoleńsku  to najprawdopodobniej zamach i wszystkiemu winni są Rosjanie, a co więcej jest ku temu (w jego/jej mniemaniu) wiele podstaw. Najwidoczniej polityka "ukrytego wroga" i obłęd są rodzinne. Mógłbym również napisać o tym,  jak po raz kolejny "przetrząsano" czarne skrzynki rozbitej "tutki", aby dowiedzieć się czegoś więcej o katastrofie i ustalić, która ze stron ma rację (winni polscy piloci, czy rosyjskie służby naziemne?), oraz tym samym dać pożywkę i punkt zwrotny dla mediów i polityków. Ale tego nie zrobię i powstrzymam się od powielania i tak już do granic możliwości pomnożonych tematów o polskim obłędzie związanym z 10.04.2010.

Świat to nie Polska, Polska to nie świat. Nie ja jeden to dostrzegłem. Za granicami naszego kraju dzieje się tak wiele, lecz nikt nie wkłada trudu, aby owe informacje zostały ukazane szerszej grupie odbiorców (czy to radiowych, telewizyjnych, czy prasowych). Powódź w Brazylii (Rio de Janeiro, Nova Friburgo, Teresopolis, Petropolis i inne) wywołana ulewami zabrała ponad 600 żywotów, straty oceniane są na miliardy dolarów. Polska powódź roku 2010 to przy tym (nie bagatelizując oczywistej tragedii Polaków) zaledwie drobny problem pogodowy. Liczba ofiar wciąż rośnie, kolejne domy, samochody i ludzie zalewani są zarówno przez brudną wodę jak i lawiny błotne. Jak zwykle najbardziej cierpią najbiedniejsi, którzy swój dobytek (jeżeli go tak można nazwać) tracą w kilka chwil po pierwszej fali - to slumsy Rio, miasto boga. To bezsprzecznie będzie wielki test dla nowo wybranej pani prezydent Dilmy Rousseff, która będzie musiała wyciągnąć ten prężny gospodarczo kraj Ameryki Południowej dosłownie spod wody. Martwi mnie fakt, że trochę o tym wszystkim cicho. Nie wiem czy TVN, TVP1 i Polsat poświęcili łącznie 2 minuty na cały ten temat. A sprawa jest przecież poważna i pilna.

Kolejna kwestia, również oddalona od Polski, to Tunezja. O tym liberalnym kraju muzułmańskim jest jednak trochę głośniej - może ze względu na to że własnie tam odpoczywają urlopowicze z Polski, albo dzieje się coś związanego z polityką (trudno stwierdzić). Wklepując frazę "Tunezja" do wyszukiwarki, na pierwszych stronach pojawi się nam mnóstwo linków do tamtejszych kurortów wypoczynkowych, biur podróży, informacji o państwie, oraz innego nie związanego z zamieszkami śmiecia. Dopiero na kolejnej stronie jest wspomniane o tym, że jakiś amerykański dziennikarz został postrzelony w Tunezji podczas zamieszek. Czyli jednak oprócz odpoczywania wczasowiczów coś się tam dzieje! Oj dzieje się...




 A tak zupełnie na poważnie. Jak dowiadujemy się ze strony polskiej ambasady w Tunezji (wpis z 12.01.2011) "[społeczeństwo tunezyjskie] manifestuje niezadowolenie z panującej sytuacji polityczno-ekonomicznej, kierując swoje działania przeciw Prezydentowi, jego rodzinie oraz rządowi", miasta zostały zajęte przez wojsko, dodatkowo Tunis wprowadza godzinę policyjną. Kolejne komunikaty (13 i 14 stycznia) odradzają Polakom podróż do Tunezji, a tym którzy znajdują się w ośrodkach wypoczynkowych, ambasada zaleca nie opuszczanie obiektu. 
Zamieszki w tym kraju rozpoczęły się od samospalenia 26 letniego sprzedawcy warzyw i owoców (17 grudnia 2010) było to odpowiedzią na konfiskatę jego straganu przez policję. Był to punkt zapalny dla grup społecznych takich jak studenci i bezrobotni, którzy rozpoczęli zamieszki w związku z niskim standardem życia w kraju. Owa sytuacja doprowadziła do obalenia prezydenta Zina el-Abidin Ben Alego, który niepodzielnie sprawował swój urząd od 20 lat (to trochę jak w większości krajów afrykańskich).

Dalej sytuacja potoczyła się lawinowo. Prezydent zmuszony został do opuszczenia kraju (uciekł do miasta Dżudda w Arabii Saudyjskiej), a Tunis nawiedziła fala wandali, huliganów i osób, które chętnie korzystały z chaosu i bezprawia (złodzieje, szabrownicy itp.). Jednak wojsko zachowało na tyle dyscypliny, aby doprowadzić do mobilizacji oddziałów i przeciwdziałać anarchii i złodziejom - chroniąc tym samym polskich i innych, zagranicznych turystów. Władzę w państwie tymczasowo przejął premier Mohammed Ghannuszi, obiecuje on przywrócenie porządku - czy tak się stanie zobaczymy. Jak na razie liczba ofiar to 20-60 ofiar (zależy komu wierzyć - "władzą" Tunezji czy niezależnym obserwatorom), miejmy nadzieje, że te liczby nie wzrosną i nie znajdzie się w nich żaden krajan. Jak donosi ambasada RP "Wczoraj (15 bm.) ewakuowano 43 polskich turystów w samolotem wyczarterowanym przez biura podróży. W Tunezji pozostaje nadal 284 turystów z kraju w grupach zorganizowanych." Oby wszystko zakończyło się co najmniej konsensualnie - zarówno dla turystów jak i Tunezyjczyków. Tutaj wszelkie wysiłki musi włożyć zarówno polskie MSZ jak i Tunezyjski ośrodek władzy i wojsko.


czwartek, 13 stycznia 2011

środa, 12 stycznia 2011

Ontologia życia

Zastanawia mnie czy jestem bytem normalnym. Takim co racjonalnie działa. Bo jak można zdobywać takie a nie inne przekonania o swojej racjonalności, kiedy dąży się do pewnego rozkładu zepsucia i demencji młodzieżowej. Chodzi mi mianowicie o niezdrowy tryb życia i niezdrowe decyzje, które podejmuje w sam i gronie przyjaciół - grupki wzajemnej adoracji. Nie wiem czy to źle czy dobrze, ale taki bezład moralny pozwala mi się otulić nieświadomością tak jak dziecko otula się ciepłym kocem. Czyli bycie moralnie zepsutym pod względem niszczenia siebie (i chyba pośrednio innych) nie staje się dzisiaj rutyną? Nie tylko dla mnie ale również dla innych, którzy chcą to zamaskować i nie widzieć ale nie do końca mogą.
Telewizja kłamie, partie pachną zgnilizną i uśmiechami do szklanego ekranu, mówiąc to co chcemy usłyszeć a nie to jak jest i jak będzie. Trzy- i czteroliterowe stacje telewizyjne twierdzą, że wiedzą lepiej, że mają monopol informacji dzięki ludziom ładnym, ludziom z erudycją i na końcu - ludziom którzy oferują nam papkę infotainmentu i później zmęczony odbiorca już sam nie wie czy ma się cieszyć czy smucić, że coś się dzieje. Może lepiej żeby nie działo się zupełnie nic?

Wojny wybuchały, wybuchają i będą wybuchać, a ja nie poradzę na to zupełnie nic, chyba że rozpętam jakąś lokalną wojnę samodzielnie, ale ten pomysł zdecydowanie odpada. Nie mam aspiracji mundurowych, strzelać nie umiem, a mundurów nie chciałbym nosić, no i jeszcze kwestia wczesnego wstawania na musztry, patrole, zwiady. Nie wiem więc, czy ja jako jedyny (chyba nie) przeżywam poranne horrory, kiedy trzeba wstać-pójść i najlepiej coś zrobić-przebywać. Czas z rana podlega innym prawom fizyki i natury. Jego rozciągliwość jest wprost proporcjonalna do naszej niechęci nierobienia, albo niepójścia. Posiłki poranne bywają również ciężkie. To proste równanie adekwatności:  kromka chleba + dżem + kawa = zelówa + melasa + smoła (równanie na poziomie szkoły podstawowej).
Czasami bywają również w bytach co bardziej zauroczonych sobą, albo o siebie pytania: "Czy wszystko ze mną OK?" Jeżeli tak, to jak długo. Jeżeli nie, to dlaczego i kiedy to się skończy. No i dalej cały huragan decyzji - mniej petów, mniej kawy, mniej tłuszczu, mniej alkoholu, mniej wysiłku, mniej ludzi, mniej sportu mniej więcej nic. I dalej wpadamy w gębę schematu ludzi, którzy mają już dożywotnio zaklepane miejsce w kolejce do prochowca (tutaj termin zapożyczony od Jacka Dukaja). No i wcinamy tabletki, aby pomogły nam przeżyć fakt, że je wcinamy i nie możemy się oderwać od iluzji, że to wszystko pomaga, a nie szkodzi. A szkoda, że szkodzi, bo bez pastylek, syropów, proszków, terapii kursów i szkoleń zostałoby więcej czasu, żeby się zastanawiać skąd się wzięły myśli, że coś może być nie w porządku i nie do końca po myśli bytu.
Ale brnąc dalej porannym szlakiem niepewności, upiorne budynki czekają na swoich wyznawców i męczenników - jedne biorą pieniądze za udział w kultach codziennej rutyny, inne płacą za różnogodzinną partycypację. Równowaga zostaje zachowana. Świat pracuje i i działa w oszalały niezrozumiany sposób.

No i ja- człowiek w świecie toksyn. Rzucony pośród liczby 192, więc wołam pomocy i wsparcia. Nie ufajcie innym, bo inni będą pisali aby wygrać. Ja wygrywam by pisać. Fatalna końcowa kryptoreklama.

wtorek, 11 stycznia 2011

powrót grypy i blog roku

ZACHĘCAM DO GŁOSOWANIA NA MOJEGO BLOGA W KONKURSIE "BLOG ROKU 2010" W KATEGORII "POLITYKA I SPOŁECZEŃSTWO"
SMS O TREŚCI: C00140 
NA NUMER: 7122

niedziela, 9 stycznia 2011

"Orkiestra z Glockiem"

tak jak mówiłem ad artykułu z Huffington Post : http://www.huffingtonpost.com/2011/01/08/gabrielle-giffords-shot-c_n_806211.html

Jedna czy dwie ręce - referendum w Sudanie

Witam serdecznie, po wpisach video czas na trochę linijek tekstu. Tematem dzisiejszego wpisu będzie (tak jak widnieje w temacie) Sudan - największe państwo Afryki.

Na świecie niejednokrotnie mieliśmy możliwość obserwować  połączenia, oderwania, rozpad i parcelację państw. Do najbliższych nam przykładów zaliczamy połączenie Niemiec w 3.10.1990 roku, gdzie RFN scaliło się z zasofaną gospodarczo NRD tworząc państwo federalne (przyjęcie landów). Podział państwa na suwerenne podmioty międzynarodowe to również bliski nam przykład - chodzi mianowicie o Czechosłowację, która do stycznia 1993 podzieliłą się na dwa odrębne państwa - Republikę Czeską i Republikę Słowacką. Do rozpadu państwa i powstania pomniejszych  (przyczyny etniczne, językowe i religijne) zaliczamy również Jugosławię, która stabilność zawdzięczała titoizmowi i odgrodzeniu się od rosyjskiego komunizmu. Jednak po śmierci wiecznego wodza Josipa Broz Tito i dalej  poprzejęciu władzy przez Serba - Slobodana Milosevića - wielkie państwo zaczęło się sypać na mniejsze (Chorwacja, Serbia i Czarnogóra, Bośnia i Hercegowina itd.), wywołując interwencje zbrojne i czystki etniczne. Nie możemy również zapominać o największym i najbardziej represyjnym z naszych sąsiadów - ZSRR. Kiedy to po grudniu 1991, komunistyczny moloch trawiony kryzysem gospodarczym, nieudolnymi reformami Gorbaczowa (pierestrojka i głasnost) wziął i się rozsypał z wielkim hukiem na 15 mniejszych państw.
 Kolejnym przykładem powstania nowego państwa tym razem na zasadzie oderwania (secesja - terytorium odrywa się od państwa) jest również "bliski" nam przypadek Kosowa, które po walkach z Serbami z pomocą i poparciem krajów UE, oraz Albanii odłączyło się (w bólach i ogniu) od Serbii i uzyskało niepodległość 17 lutego 2008 roku. Jednak nie wszystkie państwa uznały niepodległość tego niewielkiego państewka, wśród nich znalazły się m.in. Białoruś, Rosja, Gruzja, Cypr, Azerbejdżan, Hiszpania i inne.
Takie przypadki powstawania państw to nie rzadkość. W historii jest ich bardzo wiele. Pod spodem przedstawię formy rozpadu/powstania państwa (wraz z przykładami państw).

Powstanie państwa:

  1. oderwanie (Erytrea od Etiopii )
  2. rozpad państwa (ZSRR, Jugosławia, Czechosłowacja)
  3. połączenie (Tanzania = Tanganika + Zanzibar)
  4. powstanie na mocy aktu międzynarodowego (Urugwaj, Liberia)
  5. powstanie państwa na "ziemi niczyjej" (Togo, Kamerun, Somalia)
Rozpad państwa:
  1. włączenie państwa (NRD do RFN jako przyłączenie landów wschodnich)
  2. rozpad państwa bez kontynuatora (przykłady historyczne)
Należy jednak pamiętać, że aby państwo mogło funkcjonować konieczne jest jego uznanie. Za formy uznania rozumiemy:
  • formę dorozumianą - polityka potwierdza istnienie
  • wyrażone w formie oficjalnej (np. listem) - pełne i nieodwracalne
Uznanie potwierdza fakt istnienia państwa. Niektórzy badacze prawa międzynarodowego twierdzą więc, że taka forma tworzy podmiot międzynarodowy jest to teza konstruktywna. Uznanie powszechne ma charakter stwierdzający. Ciekawostką jest również tzw. Nota Cuninga, która głosi, że nowo powstałe państwo musi być efektywne, a jego rząd ma przyjąć normy prawa międzynarodowego publicznego.

Powracając jednak do Somalii. Już niebawem odbędzie się tam referendum, w którym mieszkańcy opowiedzą się za separacją (jedna ręka), lub jednością państwa (złączone dłonie) - w związku z dużym odsetkiem analfabetów karty do głosowania będą miały charakter obrazkowy (z podpisem). 
Państwem które ma powstać po referendum jest Południowy Sudan, który może oderwać się od tego biednego państwa Afryki. Dla przykładu warto podać kilka danych ekonomicznych, które świadcza o ciężkim położeniu ekonomicznym Sudanu - tabela własna na podstawie danych z serwisu CIA Factbook
Co ?
Sudan
Polska
ludność
43 mln
38,4 mln
PKB (ppp)
92,5 mld USD
688,3 mld USD
PKB (ppp) na mieszkańca (rocznie)
2, 200 USD
17, 900 USD
Struktura zatrudnienia
80% rolnictwo, 13 % usługi, reszta przemysł
17 % rolnictwo, 53 % usługi, reszta przemysł
Dług publiczny (PKB)
105%
43%
Mediana wieku (K+M)
18,4 lat
38,2 lat


Jednak dlaczego Sudan się dzieli? Ano dlatego, że trwająca 20 lat wojna domowa zakończyła się w 2005 roku i jednym z ustaleń pokojowych jest właśnie owo referendum. Z tego powodu w państwie panuje wielka euforia i zniecierpliwienie, frekwencja ma sięgać 90 % (szkoda że u nas tak nie ma). Nad wyborami czuwać mają m.in. satelita Sentinel umieszczona w przestrzeni kosmicznej nad Sudanem (nomen omen wysłana przez firmę Google) we współpracy z ONZ, uniwersytetem Harvarda i organizacją "Not on our watch". Jej celem jest monitorowanie przebiegu wyborów z kosmosu i zapobieganie aktom przemocy. Co do organizacji "Not on ur watch" jest to niezależna organizacja zrzeszająca celebrytów, którym sprawy wolności wyborów i ludobójstwa nie są obojętne. Należą do nie m.in. Mat Damon, George Clooney i Brad Pitt, którzy będą przy wyborach w roli obserwatorów. Jeżeli tylko secesja pomoże temu państwu to niech się stanie! 

niedziela, 2 stycznia 2011

Już nie będzie wesołych okularów

Witajcie w nowym roku Anno Domini 2011! Sylwester i dzień po nim już za nami, dla niektórych szczeliwie, dla innych mniej. Wiele osób straciło przecież zdrowie np. poodrywane palce, zniszczone organy wewnętrzne, wyziębienia, obite gęby itp. no i oczywiście trzeba się zebrać w sobie i wyrwać z atmosfery świąteczno-sylwestrowej i zacząć działać jeszcze lepiej niż w ubiegłym roku. Są również pozytywne aspekty naszej tradycji - wesołe (bądź kompromitujące zdjęcia) nowe znajomości i romanse, oraz możliwość "wyszalenia się". Mimo pozytywnych i negatywnych aspektów przemijania i celebrowania tego momentu (sam do końca nie wiem czy jest to opcja łączona - witamy stary rok i żegnamy nowy, czy tylko witamy nowy?), bardzo bym chciał żeby wszyscy (włącznie ze mną) odnaleźli w sobie ukryte motywacje i pokazali, że rok 2011 nie jest wcale trudny i straszny.

Co do tych okularów w tytule, chodziło mi o głupawe, wielkie okulary sylwestrowe, które miały szkła/plastik w zerach w dacie (od roku 2000- do 2010 r.), gdyż tylko wtedy konfiguracja zer pozwalała na zmontowanie z daty owych okularów. Teraz tego nie będzie. To tylko tak w ramach drobnej dygresji i wczorajszego spostrzeżenia mojego kolegi przy wódce. Ot taka drobnostka.


Zawsze na czas świąt i przerwy między nimi a sylwestrem dystansuję się do wszystkiego i na chwilę porzucam śledzenie całego międzynarodowego poletka i odstępuję  od analizy polityki krajowej. Nie oznacza to jednak, że na świecie i w Polsce nic się nie dzieje. Wręcz przeciwnie, nowy rok to nowe wyzwania i plany do realizacji. Sam nie boję się zmian, mam nadzieję, że wy również. Dlatego też pragnąłbym was zmotywować do działania, które odkładaliśmy, które wydawało się niemożliwe i które pozornie nas przerastało. Teraz wszystko jest możliwe. Nowy rok 2011 daje nam tradycyjnie (jak każdego roku) możliwość wypełniania nowej czystej karty, tabula rasa na kolejną kropkę na diagramie historii, którą musimy dobrze wypełnić. Do dzieła! :]