Witajcie serdecznie, postanowiłem wypróbować pewną formę przekazu, którą jest ścieżka audio-video. Powiem więcej - w moim wykonaniu. Pod tym wpisem zamieszczam filmik mojego autorstwa, jak na razie próbny i dość niedopracowany, który w pewien sposób pozwoli mi w przypadku braku czasu przekazać wam jakieś informacje. Mam nadzieje że inne będą lepsze i weselsze. Na filmiku zapomniałem wspomnieć (niestety nie wypisałem sobie...) o wydarzeniach na Białorusi związanych z ponownym "wyborem" Łukaszenki. Pragnę więc wyrazić solidarność z sąsiadami ze wschodu i życzyć im wytrwałości w walce z reżimem autorytarnym, gdyż demokracja w Białorusi to fasada, a prawa człowieka i obywatela są nagminnie łamane. Siergiej, Daria i wszyscy inni moi znajomi z Białorusi- jestem z wami i z waszymi bliskimi. Pióro mocniejsze od miecza.
Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.
czwartek, 30 grudnia 2010
piątek, 24 grudnia 2010
kupuj! kupuj! Idą święta!
Witajcie serdecznie w ten wigilijny dzień. Nie będę jednak tak jak wszyscy składał wam życzeń świątecznych, wiem że to trochę niemiłe, ale taką formę uważam za co najmniej niezgrabną i nieodpowiednią. Sam bowiem jestem wielkim przeciwnikiem przesyłania skopiowanych, "świątecznych" smsów, oraz setek newsleterów od firm/instytucji/organizacji które przypominają sobie o nas raz w roku i wysyłają szablonowe życzenia, a przecież to nie na tym ma polegać.
Nie jestem przeciwnikiem świat, uważam jednak, że po pierwsze nie mają one nic wspólnego z narodzeniem Jezusa Chrystusa (wg historyków daty nie pasują, a ponadto to wcale nie Chrystus miał się wtedy narodzić - to nie jest żadna teoria spiskowa), po drugie tradycja świąt katolickich (tu: Święta Bożego Narodzenia), przegrały już dawno walkę z "Wesołymi Świętami" (tu: X-Mas), które je pożarły i zasypały wschodnimi naleciałościami i "tradycjami" konsumeryzmu. Nie piszę tego również po to, aby uprzykrzyć komukolwiek święta, chciałbym je po prostu zdezawuować i pokazać, że większość ludzi ma w dupie J.Ch. który po 33 latach po swoim narodzeniu umarł na krzyżu za innych - w tą część wierzę, tak samo jak w Boga, ale odrzucam nauczanie kościoła.
Święta to niemniej jednak czas bardzo rodzinny i przyjemny - można odpocząć od pracy, dostać prezenty (o tym potem), pośpiewać kolędy, dobrze wypić i pojeść, spotkać się z rodziną, zarobić ogromną kasę na klientach (firmy i sklepy) itp. Więc odpowiedzcie mi proszę gdzie w tym wszystkim miejsce dla katolickiej tradycji (oprócz śpiewania kolęd, jeżeli jest w domu taka tradycja) ? Czy wspólnie się modlimy? Czy idziemy razem na mszę rezurekcyjną o 6 rano pierwszego dnia świąt, bądź na pasterkę o 24:00? NIE (albo w bardzo nikłym procencie - Tak). W większości domów w Polsce "tradycja" obrządku katolickiego ogranicza się do poszczenia9rozumianego jako nie jedzenie mięsa), lecz na prawdę sam nie wiem jak się to ma do właściwego poszczenia, które polega na nie spożywaniu posiłków, aż do końca postu i wyrzekania się innych uciech dla ciała (rozrywka, używki, słodycze, seks itp.). Czyli post też odpada, ale tutaj dobry przykład - moja dziewczyna nie je mięsa wcale, co więcej na stole wigilijnym nie pojawią się nawet ryby. W sumie tradycja po części zachowana, tylko istnieje mały szkopuł - Ola nie ma nawet chrztu, a w kościele była może dwa razy. Więc jak to będzie? Dodatkowo w Polsce dochodzi jeszcze rytuał zalewanie pały (wódą) przy rodzinnym stole. Jakie to świąteczne i tradycyjne. No ale co z prezentami, w końcu to na nie wydajemy z roku na rok coraz więcej. Westernizacja sprawiła, że wiele narodowych tradycji zostało spaczonych, wiele wzorców zdeformowanych a symboliczność przeistoczyła się w tradycję i kult.
Wczoraj i przedwczoraj sam byłem kupić prezenty - nie więcej niż trzeba, nie marnując czasu na chodzenie po miejscach w których być nie powinienem. Szkoda, ze konsumenci z głową na karku stanowią grupę społecznie niszową. Centra handlowe, telewizja i prasa, reklamy i przekazy, to wszystko w świetny sposób potrafi zmanipulować naszą świadomością i wytworzyć potrzebę zakupu "czegoś",a potrzeba jak wiadomo musi zostać zaspokojona. Więc wydajemy pieniądze, które oszczędzaliśmy "na święta" i kupujemy do utraty tchu, czasami nawet i zdrowia, oraz dobrego humoru. Jeżeli nie ma potrzeby wytworzonej przez w.w. to ciągle nic straconego. Będąc w centrum handlowym odczuwalna atmosfera sprawi, że poprzez konsumpcję, albo hiperkonsumpcję innych, (sklepy>>coś zjeść>>do kina>>sklepy, czy jakakolwiek inna kolejność) która ma miejsce wokół nas, sami damy wciągnąć się w "szaleństwo konsumowania". Wielkopowierzchniowe sklepy zacierają ręce, bo jak co roku prezenty przyniosą im dwu-, albo trzykrotność utargu miesięcznego, a może nawet dwumiesięcznego. I dokładnie tutaj pojawia się pytanie: "Dlaczego kupujemy prezenty?". Na prawdę ciężko jest odpowiedzieć. Może przez trzech króli którzy przynieśli Jezusowi dary (a nie prezenty) i to jakimś magicznym sposobem tak bardzo wgryzło się w tradycję, że trzeba było poszerzyć i skomercjalizować. A może prezenty wymyśliła potrzeba zarobku? Tutaj bardziej się zgodzę, gdyż z roku na rok, bez względu na sytuację finansową i wzrost gospodarczy państwa dochody ze sprzedaży prezentów ciągle rosną. Fenomen gospodarki. Co więcej w tradycję powoli zaczyna wpisywać się obdarowywanie prezentami nie tylko na Wigilię, ale również na Święta Wielkanocne. Niedługo oprócz wyżej wymienionych świąt, prezenty trzeba będzie kupić na święto Trzech Króli, Wniebowstąpienie NMP i Zaduszki.
Co do otoczki i dodatków do obecnych świąt. Powiem bez ogródek - to samo gówno. W telewizji TVN 24 mówi kto gdzie spędzi wigilię i kto jej nie spędzi w domu bo... (tutaj milion powodów). Dalej, kto jakie prezenty kupił i czy jeszcze kupują, a jeżeli tak to dlaczego tak późno. "Wieczór wigilijny spędzimy w rytmie kolęd w wykonaniu zespołu Zakopower"; "Sylwester z Polsatem"; "Wieczór noworoczny z Jedynką", a ja tak bardzo chciałbym go spędzić z bliskimi i tylko nimi, bez "Kevina", bez czerwonego grubasa, którego morda uśmiecha się do dzieci z ciężarówki Coca-coli, no i w głębi serca bez choinki ,bo nie wiem co ona ma wspólnego ze świętami. Niestety moi rodzice kultywują obłęd "dziwnych" tradycji - nieświadomie i z przyzwyczajenia. Powiecie zapewne "to nie włączaj telewizora", ale to wszystko poszło już trochę dalej i wiem, że nikt nie powstrzyma świata przed globalizacją kultury. Może to dobrze, może źle. Chciałbym jednak życzyć wam umiejętnego interpretowania faktów, tradycji i wzorców, a nie ich bezmyślnego kultywowania i powielania. Amen.
Nie jestem przeciwnikiem świat, uważam jednak, że po pierwsze nie mają one nic wspólnego z narodzeniem Jezusa Chrystusa (wg historyków daty nie pasują, a ponadto to wcale nie Chrystus miał się wtedy narodzić - to nie jest żadna teoria spiskowa), po drugie tradycja świąt katolickich (tu: Święta Bożego Narodzenia), przegrały już dawno walkę z "Wesołymi Świętami" (tu: X-Mas), które je pożarły i zasypały wschodnimi naleciałościami i "tradycjami" konsumeryzmu. Nie piszę tego również po to, aby uprzykrzyć komukolwiek święta, chciałbym je po prostu zdezawuować i pokazać, że większość ludzi ma w dupie J.Ch. który po 33 latach po swoim narodzeniu umarł na krzyżu za innych - w tą część wierzę, tak samo jak w Boga, ale odrzucam nauczanie kościoła.
Święta to niemniej jednak czas bardzo rodzinny i przyjemny - można odpocząć od pracy, dostać prezenty (o tym potem), pośpiewać kolędy, dobrze wypić i pojeść, spotkać się z rodziną, zarobić ogromną kasę na klientach (firmy i sklepy) itp. Więc odpowiedzcie mi proszę gdzie w tym wszystkim miejsce dla katolickiej tradycji (oprócz śpiewania kolęd, jeżeli jest w domu taka tradycja) ? Czy wspólnie się modlimy? Czy idziemy razem na mszę rezurekcyjną o 6 rano pierwszego dnia świąt, bądź na pasterkę o 24:00? NIE (albo w bardzo nikłym procencie - Tak). W większości domów w Polsce "tradycja" obrządku katolickiego ogranicza się do poszczenia9rozumianego jako nie jedzenie mięsa), lecz na prawdę sam nie wiem jak się to ma do właściwego poszczenia, które polega na nie spożywaniu posiłków, aż do końca postu i wyrzekania się innych uciech dla ciała (rozrywka, używki, słodycze, seks itp.). Czyli post też odpada, ale tutaj dobry przykład - moja dziewczyna nie je mięsa wcale, co więcej na stole wigilijnym nie pojawią się nawet ryby. W sumie tradycja po części zachowana, tylko istnieje mały szkopuł - Ola nie ma nawet chrztu, a w kościele była może dwa razy. Więc jak to będzie? Dodatkowo w Polsce dochodzi jeszcze rytuał zalewanie pały (wódą) przy rodzinnym stole. Jakie to świąteczne i tradycyjne. No ale co z prezentami, w końcu to na nie wydajemy z roku na rok coraz więcej. Westernizacja sprawiła, że wiele narodowych tradycji zostało spaczonych, wiele wzorców zdeformowanych a symboliczność przeistoczyła się w tradycję i kult.
Wczoraj i przedwczoraj sam byłem kupić prezenty - nie więcej niż trzeba, nie marnując czasu na chodzenie po miejscach w których być nie powinienem. Szkoda, ze konsumenci z głową na karku stanowią grupę społecznie niszową. Centra handlowe, telewizja i prasa, reklamy i przekazy, to wszystko w świetny sposób potrafi zmanipulować naszą świadomością i wytworzyć potrzebę zakupu "czegoś",a potrzeba jak wiadomo musi zostać zaspokojona. Więc wydajemy pieniądze, które oszczędzaliśmy "na święta" i kupujemy do utraty tchu, czasami nawet i zdrowia, oraz dobrego humoru. Jeżeli nie ma potrzeby wytworzonej przez w.w. to ciągle nic straconego. Będąc w centrum handlowym odczuwalna atmosfera sprawi, że poprzez konsumpcję, albo hiperkonsumpcję innych, (sklepy>>coś zjeść>>do kina>>sklepy, czy jakakolwiek inna kolejność) która ma miejsce wokół nas, sami damy wciągnąć się w "szaleństwo konsumowania". Wielkopowierzchniowe sklepy zacierają ręce, bo jak co roku prezenty przyniosą im dwu-, albo trzykrotność utargu miesięcznego, a może nawet dwumiesięcznego. I dokładnie tutaj pojawia się pytanie: "Dlaczego kupujemy prezenty?". Na prawdę ciężko jest odpowiedzieć. Może przez trzech króli którzy przynieśli Jezusowi dary (a nie prezenty) i to jakimś magicznym sposobem tak bardzo wgryzło się w tradycję, że trzeba było poszerzyć i skomercjalizować. A może prezenty wymyśliła potrzeba zarobku? Tutaj bardziej się zgodzę, gdyż z roku na rok, bez względu na sytuację finansową i wzrost gospodarczy państwa dochody ze sprzedaży prezentów ciągle rosną. Fenomen gospodarki. Co więcej w tradycję powoli zaczyna wpisywać się obdarowywanie prezentami nie tylko na Wigilię, ale również na Święta Wielkanocne. Niedługo oprócz wyżej wymienionych świąt, prezenty trzeba będzie kupić na święto Trzech Króli, Wniebowstąpienie NMP i Zaduszki.
Co do otoczki i dodatków do obecnych świąt. Powiem bez ogródek - to samo gówno. W telewizji TVN 24 mówi kto gdzie spędzi wigilię i kto jej nie spędzi w domu bo... (tutaj milion powodów). Dalej, kto jakie prezenty kupił i czy jeszcze kupują, a jeżeli tak to dlaczego tak późno. "Wieczór wigilijny spędzimy w rytmie kolęd w wykonaniu zespołu Zakopower"; "Sylwester z Polsatem"; "Wieczór noworoczny z Jedynką", a ja tak bardzo chciałbym go spędzić z bliskimi i tylko nimi, bez "Kevina", bez czerwonego grubasa, którego morda uśmiecha się do dzieci z ciężarówki Coca-coli, no i w głębi serca bez choinki ,bo nie wiem co ona ma wspólnego ze świętami. Niestety moi rodzice kultywują obłęd "dziwnych" tradycji - nieświadomie i z przyzwyczajenia. Powiecie zapewne "to nie włączaj telewizora", ale to wszystko poszło już trochę dalej i wiem, że nikt nie powstrzyma świata przed globalizacją kultury. Może to dobrze, może źle. Chciałbym jednak życzyć wam umiejętnego interpretowania faktów, tradycji i wzorców, a nie ich bezmyślnego kultywowania i powielania. Amen.
środa, 15 grudnia 2010
Na ulicach i na salonach
Cześć ponownie. Już mi trochę przeszło, ponarzekałem na niesprawiedliwość systemu i na chorą politykę ministerstw, które pomimo tego że pragną, aby było więcej osób z wyższym wykształceniem (nie mówiąc już o inżynierach i doktorach-specjalistach) nie są w stanie zapewnić odpowiedniej pomocy i finansowania. Nie mówię tylko o sobie, gdyż znam kilka osób, które pomimo starań jakie włożyły w proces edukacji (wyższej) odbiły się od ścianę biurokracji i spotkały się ze zwrotem "nie da rady". Trudno się mówi, ale ja się nie poddam i jak tylko przyjdzie do mnie odpowiednie pismo stwierdzające o tym że "nie da rady" będę pisał odwołanie od decyzji.
Kolejnym wydarzeniem spędzającym sen z powiek opozycji tym razem we Włoszech jest wotum nieufności wystosowane wobec bon vivanta mediów (sam jest właścicielem imperium medialnego) i skandalistę sceny politycznej - Sylvio Berlusconiego. Atmosfera stałą się jeszcze bardziej napięta, gdyż nie przeszło ono przez niższą izbę parlamentu. Dodać trzeba, że zaledwie trzema głosami (314 do 311). Polityka premiera powoli wiedzie kraj w stronę sytuacji Grecji, wpędzając Włochy do grupy państw PIGS (Portugal, Italy, Greece, Spain), które są zadłużone po uszy, przy sytuacji załamania gospodarczego i ujemnego wzrostu gospodarczego. Ponadto Berlusconi był oskarżony o korupcję (druga połowa lat 80), a partia którą sam założył - Forza Italia (prawicowo-konserwatywna) - jest obiektem ataków wszystkich pozostałych ugrupowań ze względu na nieudolną politykę gospodarczą i społeczną. Podczas wystąpienia w parlamencie ws. wotum nieufności, lider opozycji, sędzia Antonio di Pietro zarzucił premierowi ukrywanie się przed wymiarem sprawiedliwości. Podczas jego mowy Berlusconi opuścił pomieszczenie. Co więcej premier utrzymał się się na stanowisku również dzięki poparciu drugiej izby parlamentu (a to dziwne). W związku z głosowaniem nad wotum przed Palazzo Montecitorio zebrali się (nomen omen) studenci, demonstrujący przeciwko sprawowaniu urzędu przez Berlusconiego, nie obyło się więc bez awantury.
No ale to nie jest przecież jedyny problem na ziemi. Są inne, o wiele bardziej skomplikowane i nie tak łatwe do rozwiązania jak brak "stypy" z wielkiego ministerstwa edukacji i szkolnictwa wyższego (za przeproszeniem). Spójrzmy chociaż na Brytyjczyków. Na ulicach liczne protesty, demolki i pałowanie (niekiedy nawet szarże konnej policji), krajobraz jak za czasów narodzin punka. Na ścianach i murach w Londynie nawet gdzieniegdzie napis "Revolution".
Dlaczego? Odpowiedz ściśle związana z życiem studenckim - podwyżki czesnego. A na Wyspach trochę inaczej niż u nas bo dotychczasowe czesne wynosiło ok 3200 funtów (rocznie), a wzrosnąć ma do 6 a nawet 9 tysięcy (po dzisiejszym kursie funta to 28 tys. lub 42 tys. złotych rocznie), nic więc dziwnego że studenci wychodzą na ulicę - ja też bym wyszedł. Gareht Thomas z Partii Pracy nazwał podwyżki "tragedią dla całego pokolenia młodych ludzi". Same uniwersytety natomiast motywują podwyżki koniecznością utrzymania prestiżu i światowego poziomu. Uznaje to za dość lichy argument, aby w taki sposób "odbić sobie" niedofinansowanie z sakwy państwowej ogołacać studentów. Brytyjczycy nie spoczną, bo tradycja buntu jest tam za bardzo zakorzeniona. Co więcej, studenci pokazali swoją niechęć do monarchii atakując samochód z księciem Karolem i księżna Kamilą - ukoronowane łby wyszły bez szwanku. Anarchy in the UK?
Na poniższym filmiku z portalu guardian.co.uk widzimy jak policjant traktuje protestującego studenta na wózku inwalidzkim. Oj panie Cameron rząd konserwatywno-liberalny coś szwankuje, czy pora na roszady?
Na poniższym filmiku z portalu guardian.co.uk widzimy jak policjant traktuje protestującego studenta na wózku inwalidzkim. Oj panie Cameron rząd konserwatywno-liberalny coś szwankuje, czy pora na roszady?
Kolejnym wydarzeniem spędzającym sen z powiek opozycji tym razem we Włoszech jest wotum nieufności wystosowane wobec bon vivanta mediów (sam jest właścicielem imperium medialnego) i skandalistę sceny politycznej - Sylvio Berlusconiego. Atmosfera stałą się jeszcze bardziej napięta, gdyż nie przeszło ono przez niższą izbę parlamentu. Dodać trzeba, że zaledwie trzema głosami (314 do 311). Polityka premiera powoli wiedzie kraj w stronę sytuacji Grecji, wpędzając Włochy do grupy państw PIGS (Portugal, Italy, Greece, Spain), które są zadłużone po uszy, przy sytuacji załamania gospodarczego i ujemnego wzrostu gospodarczego. Ponadto Berlusconi był oskarżony o korupcję (druga połowa lat 80), a partia którą sam założył - Forza Italia (prawicowo-konserwatywna) - jest obiektem ataków wszystkich pozostałych ugrupowań ze względu na nieudolną politykę gospodarczą i społeczną. Podczas wystąpienia w parlamencie ws. wotum nieufności, lider opozycji, sędzia Antonio di Pietro zarzucił premierowi ukrywanie się przed wymiarem sprawiedliwości. Podczas jego mowy Berlusconi opuścił pomieszczenie. Co więcej premier utrzymał się się na stanowisku również dzięki poparciu drugiej izby parlamentu (a to dziwne). W związku z głosowaniem nad wotum przed Palazzo Montecitorio zebrali się (nomen omen) studenci, demonstrujący przeciwko sprawowaniu urzędu przez Berlusconiego, nie obyło się więc bez awantury.
W Grecji powtórka z rozrywki, tłumu na ulicach, koktajle Mołotowa lecą w policję, minister transportu zostaje dosłownie zlinczowany. Co się dzieje? Grecy to krewki narów, ale dość leniwy jeżeli chodzi o pracowanie. Poszło więc oczywiście o kwestie pracy i przedłużenie jego czasu. Najlepiej by było przecież opieprzać się w nieskończoność i liczyć na niemieckie euro, które wyciągnie kraj z gospodarczej rozpaczy. Ciekawe z czego mieszkańcy Grecji chcą mieć emerytury, skoro nie ma na nie kto pracować...
No i w Polsce też coś się dzieje. Na szczęście demonstracje ograniczają się do pochodów 11 listopada i 13 grudnia (przed domem gen. Jaruzelskiego), a studenci nie wychodzą (jeszcze) na ulicę. Kontynuując myśl o wizycie prezydenta Komorowskiego w USA, o której wspomniałem po łebkach w przedostatnim poście. W "Faktach po faktach" doradca prezydenta ds. zagranicznych profesor Roman Kuźniar (którego bardzo cenię i szanuje) stwierdził krótko o wizycie: "W Stanach było super", oraz "To bardzo duży krok". Swoją opinię argumentował tym, że udało się nawiązać porozumienia gospodarcze, handlowe, oraz polepszyć stosunki międzyludzkie (czymkolwiek to jest). Wg Kuźniara rozmowy prezydenta Baracka Obamy z Bronisławem Komorowskim dotyczyły m.in. budowy syst. antyrakietowego (w nowej wersji), oraz kwestii wiz. W ostatniej sprawie Obama przyznał się "Well I feel guilty", gdyż nie zdawał sobie sprawy z ogromu problemu, więc ustalono że "trzeba coś z tym zrobić" bo taki stan rzeczy nie służy interesom Polsko-Amerykańskim. Jak stwierdził sam profesor, prezydenci "rozmawiali jak starzy znajomi", więc może coś z tego będzie i za kilka lat da radę dostać się na Greenpoint bez wizy. Jest weekend i do przodu!
piątek, 10 grudnia 2010
.
Chciałbym się podzielić z wami jakże świetną nowiną! Oto po raz kolejny dostaje od losu w mordę. Przed sekundą ze strony Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego dowiaduje się że nie ma mnie na liście stypendystów. Jakież to krzepiące wieści kiedy studiuje się na dwóch płatnych kierunkach (będąc bardzo aktywnym na obu i robi się wszystko żeby zdążyć z opłatami na czas. Tak więc słuchajcie mnie moi mili: sprawiedliwość pomocy w naszym kraju to czyściutka fikcja, stypendia rozdzielane są według innego klucza i osoby które robią dość sporo i dość sporo umieją czyli ja i mój kolega Michał NIE MOGĄ NA NIC LICZYĆ.
więc mała adnotacja do "Ministerstwa" - pierdolcie się. Ot tak po prostu.
więc mała adnotacja do "Ministerstwa" - pierdolcie się. Ot tak po prostu.
Bronisław tu i tam
Witam was ponownie i równie serdecznie jak zawsze. Pomimo niesprzyjających warunków pogodowych świat nie stanął w miejscu i stara się funkcjonować dalej. Zima nie jest przecież stanem wojennym i nie paraliżuje administracyjnie działalności państwa, choć dla wielu służb jest to niezrozumiałe. Nasz prezydent zimy się nie boi i również nie próżnuje. Ostatnio Bronisław Komorowski gościł i oprowadzał po Warszawie prezydenta Federacji Rosyjskiej Dmitrija Miedwiediewa. A ile kontrowersji to wzbudziło! Najpierw PiS dostał ataku apopleksji i politycznej padaczki w związku z decyzją o zaproszenie gen. Jaruzelskiego do Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Co jednak bardziej oczytani wiedzą, że jest to organ doradczy, a nie decyzyjny i prezydent może zaprosić do Rady kogo tylko zechce (polecam moją pracę o RBN w dziale "linki które warto odwiedzić"). Ale czego może dowiedzieć się prezydent od człowieka który z ZSRR współprace prowadził na zasadzie wykonywania rozkazów, a od 1981 miał z "naszym protektorem" na pieńku? Prezydent pewnie wie lepiej.
Ale przejdźmy dalej. Miedwiediew przylatuje w poniedziałek (6.12.2010r.) otacza go rzesza ochrony (rekordowa liczba ochroniarzy przebija nawet "świtę" B. Obamy), która podczas niespodziewanej wizyty na starym mieście wpada w kontrolowaną panikę - przechadzka była niezaplanowana. Zostawmy na razie cały protokół dyplomatyczny i ceremonie w spokoju. Pada pytanie: Co zostało ustalone? Sceptycy mówią że nic (chyba wiecie z której partii) Inni mówią, że coś. A te "coś" to mianowicie:
Ale przejdźmy dalej. Miedwiediew przylatuje w poniedziałek (6.12.2010r.) otacza go rzesza ochrony (rekordowa liczba ochroniarzy przebija nawet "świtę" B. Obamy), która podczas niespodziewanej wizyty na starym mieście wpada w kontrolowaną panikę - przechadzka była niezaplanowana. Zostawmy na razie cały protokół dyplomatyczny i ceremonie w spokoju. Pada pytanie: Co zostało ustalone? Sceptycy mówią że nic (chyba wiecie z której partii) Inni mówią, że coś. A te "coś" to mianowicie:
- powołanie Centrum Dialogu (Polska-Rosja)
- podpisanie umów o transporcie lądowym i morskim
- publikacja przez Polsko-Rosyjską Grupę ds. Trudnych książki "Białe plamy - czarne plamy"
- rozpatrywanie faktów dot. przeszłości
Jak zwykle nie zabrakło również idiotów (już nie tyle przeciwników co zwykłych imbecyli). Przed pałacem zebrała się grupa osób z krzyżami i zdjęciami ofiar ze Smoleńska, żeby manifestować swoje żale i "niewyjaśnione sprawy katastrofy". Opozycja chce wyjaśnień i przyspieszenia sprawy. Nie wiem czy jednak nie widzą oni pewnej dozy głupoty w tym co mówią, gdyż tak naprawdę liczy się dokładność i rzetelność a nie szybkość - to proces długofalowy i wymaga czasu. Sprawami niezałatwionymi wizyty prezydenta Rosji pozostają jednak:
- brak porozumień energetycznych (rozmów o nich)
- niedokończona kwestia Katynia (tony akt wciąż w Rosji)
- praktycznie medialny i kurtuazyjny cel wizyty
Jednak nasz prezydent nie zamierza siedzieć na tyłku, kiedy można coś zdziałać za granicą. Tak więc kilka dni temu odbył wizytę w Stanach Zjednoczonych gdzie spotkał się z prezydentem Obamą. Jego doradcy donoszą, ze Komorowski uczy się angielskiego, na razie jednak pozostaje przy mowie ojczystej podczas uroczystych spotkań międzynarodowych.Pomimo kilku wpadek ("polowanie na wspólnego wroga"), wizyta przebiegała tak jak każda z wizyt... Nie wiem czy cokolwiek udało się ustalić w Waszyngtonie oprócz wspomnienia że zniesienia wiz ciągle brak, a Polska to piękny kraj. Trzeba pamiętać, ze przyjmowanie gości i zagraniczne wizyty kosztują, a my jako podatnicy musimy za nie płacić, więc lepiej, żeby ich skutek był współmierny do ich wyniosłości.
niedziela, 5 grudnia 2010
ukochany i prawdziwy
Czesław Miłosz
KTÓRY SKRZYWDZIŁEŚ
Który skrzywdziłeś człowieka prostego
Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając,
Gromadę błaznów koło siebie mając
Na pomieszanie dobrego i złego,
Choćby przed tobą wszyscy się skłonili
Cnotę i mądrość tobie przypisując,
Złote medale na twoją cześć kując,
Radzi że jeszcze jeden dzień przeżyli,
Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta
Możesz go zabić - narodzi się nowy.
Spisane będą czyny i rozmowy.
Lepszy dla ciebie byłby świt zimowy
I sznur i gałąź pod ciężarem zgięta.
KTÓRY SKRZYWDZIŁEŚ
Który skrzywdziłeś człowieka prostego
Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając,
Gromadę błaznów koło siebie mając
Na pomieszanie dobrego i złego,
Choćby przed tobą wszyscy się skłonili
Cnotę i mądrość tobie przypisując,
Złote medale na twoją cześć kując,
Radzi że jeszcze jeden dzień przeżyli,
Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta
Możesz go zabić - narodzi się nowy.
Spisane będą czyny i rozmowy.
Lepszy dla ciebie byłby świt zimowy
I sznur i gałąź pod ciężarem zgięta.
Washington D.C., 1950
piątek, 3 grudnia 2010
Setny i przecieki
Witajcie moi drodzy. Listopad skończył się z hukiem, eksplodując śniegiem w całej Polsce. Szok śniegowy sparaliżował tory,drogi i loty samolotów. Zima jest co roku, więc pomimo tego, że jej strasznie nie lubię, nie poddaje się i zachęcam innych żeby również nie tracili chęci do życia. Ten post jest moim setnym wpisem (przez przypadek podpatrzyłem to w ustawieniach bloga podczas wprowadzania zmian), mam nadzieje, że wpisów będą dziesiątki takich setek, gdyż zamieram pisać póki będę miał siły i motywacje, a osoby które wchodzą na tego bloga częściej niż sporadycznie będą towarzyszyły mi dalej. Tych "sporadycznych" oczywiście zachęcam do częstszego "wizytowania" :].
Tym samym, trzy dni po fakcie, kończę moją małą akcję "L jak listopad" co nie oznacza jednak, że nie będę zamieszczał okolicznościowo żadnych ciekawych cytatów, bądź wierszy - literatura i poezja są moim zdaniem bardzo ważne w kształtowaniu systemu wartości i uczuć estetycznych, więc powinniśmy dużo czytać - czy będzie to poezja, czy proza.
Pragnę również poinformować, ze w następny weekend Amnesty International rozpoczyna kolejną akcję pisania listów w celu uwolnienia więźniów sumienia, którzy przetrzymywani są w więzieniach bez procesów sądowych jedynie za swoje poglądy i głoszone opinie. Zachęcam więc wszystkich do zainteresowania problematyką i najlepiej wzięciem udziału (stąd filmik po prawej stronie boga).
Ciekawym wydarzeniem minionego tygodnia pozostaje bezsprzecznie ujawnienie wielu poufnych informacji "różnej treści", przez portal wikileaks. Kika dni temu zostały opublikowane na łamach owego portalu tajne dokumenty, oraz listy dyplomacji największych i znaczących państw świata, jak i również tych pomniejszych, które jednak nie pozostają marginalizowane przez opinię międzynarodową -Polska, Iran, Afganistan itp. Większość z tych informacji na pewno będzie powodem do rozważania podpisanych umów, oraz poczynionej współpracy- ucierpią kontakty bilateralne i multilateralne między państwami. Najwięcej straci Departament Stanu USA, który nie zahamował "spread'u" poufnych danych i informacji. Tak jak niektóre państwa zostawiają ten temat w spokoju i traktują go jako kolejne zawirowania i kontrowersje płynące z zachodu, tak liczniejsza grupa krajów rozważają ich prawdziwość i wyrażają zaniepokojenie faktem ich ujawnienia. Generał Koziej, szef BBN powiedział, że większość z informacji które wyciekły, nie ma strategicznego znaczenia dla naszego kraju i są to jedynie ciekawostki. Jednak nie dla wszystkich, dyplomacja amerykańska na pewno dostanie po uszach, tak samo jak właściciel wikileaks - Julian Assange - który "upokorzył Stany Zjednoczone" i postawił je w niezręcznej sytuacji odnośnie protokołu dyplomatycznego i transparentności. Pomimo tego, że niektóre sprawy zostały podane do wiadomości publicznej, klauzula tajności nie jest po to żeby ją łamać, uważam więc że jest to naruszenie elementarnej zasady poufności korespondencji dyplomatycznej, a dalej narażenie na szwank wiarygodności i zaufania do USA i państw między sobą.
Tym samym, trzy dni po fakcie, kończę moją małą akcję "L jak listopad" co nie oznacza jednak, że nie będę zamieszczał okolicznościowo żadnych ciekawych cytatów, bądź wierszy - literatura i poezja są moim zdaniem bardzo ważne w kształtowaniu systemu wartości i uczuć estetycznych, więc powinniśmy dużo czytać - czy będzie to poezja, czy proza.
Pragnę również poinformować, ze w następny weekend Amnesty International rozpoczyna kolejną akcję pisania listów w celu uwolnienia więźniów sumienia, którzy przetrzymywani są w więzieniach bez procesów sądowych jedynie za swoje poglądy i głoszone opinie. Zachęcam więc wszystkich do zainteresowania problematyką i najlepiej wzięciem udziału (stąd filmik po prawej stronie boga).
Ciekawym wydarzeniem minionego tygodnia pozostaje bezsprzecznie ujawnienie wielu poufnych informacji "różnej treści", przez portal wikileaks. Kika dni temu zostały opublikowane na łamach owego portalu tajne dokumenty, oraz listy dyplomacji największych i znaczących państw świata, jak i również tych pomniejszych, które jednak nie pozostają marginalizowane przez opinię międzynarodową -Polska, Iran, Afganistan itp. Większość z tych informacji na pewno będzie powodem do rozważania podpisanych umów, oraz poczynionej współpracy- ucierpią kontakty bilateralne i multilateralne między państwami. Najwięcej straci Departament Stanu USA, który nie zahamował "spread'u" poufnych danych i informacji. Tak jak niektóre państwa zostawiają ten temat w spokoju i traktują go jako kolejne zawirowania i kontrowersje płynące z zachodu, tak liczniejsza grupa krajów rozważają ich prawdziwość i wyrażają zaniepokojenie faktem ich ujawnienia. Generał Koziej, szef BBN powiedział, że większość z informacji które wyciekły, nie ma strategicznego znaczenia dla naszego kraju i są to jedynie ciekawostki. Jednak nie dla wszystkich, dyplomacja amerykańska na pewno dostanie po uszach, tak samo jak właściciel wikileaks - Julian Assange - który "upokorzył Stany Zjednoczone" i postawił je w niezręcznej sytuacji odnośnie protokołu dyplomatycznego i transparentności. Pomimo tego, że niektóre sprawy zostały podane do wiadomości publicznej, klauzula tajności nie jest po to żeby ją łamać, uważam więc że jest to naruszenie elementarnej zasady poufności korespondencji dyplomatycznej, a dalej narażenie na szwank wiarygodności i zaufania do USA i państw między sobą.
poniedziałek, 29 listopada 2010
Przyszła skurwiała zima
Witajcie, pewnie zastanawiacie się dlaczego przeklinam w tytule? Bo jestem niegrzeczny- to po pierwsze, bo mam braki w savoir vivre to też prawda, myślę, że głównym powodem mojego raczej smutku i rozpaczy niż gniewu jest śnieg i zima. Może tak jak pisał Tomasz Jastrun, to własnie przez to jak postrzegamy pierwsze opady śniegu mówi nam o tym jak bardzo "dojrzali" już jesteśmy. Ja się "dojrzałym" raczej nie czuje, może trochę inteligentniejszy przez edukację i szczeble szkolnictwa które pokonuje, ale na pewno nie dojrzalszy. Dzisiaj napiszę troszkę o tym co mnie otacza, czyli bądź co bądź również o sobie - bo tak i kropka.
Jako niepoprawny optymista żyje nadzieją, że wszystko kiedyś będzie lepsze i "wszystko się ułoży". Jakoś gówno się dzieje, ale radość z wiary pozostaje. Są jednak rzeczy małe, którymi się cieszyć trzeba. Mój dziadek wyszedł na przykład z instytutu neurologicznego (nazywam go infantylnie "wariatkowem") po 2,5 miesiącach. Po operacji wszczepienia bajpasów coś mu się zacięło w głowie i zachowywał się i mówił jak niegroźny paranoik, a może nawet łagodny wariat. Oczywiście dziadka bardzo kocham i starałem się pocieszać babcię, że na poprawę stanu potrzeba czasu. No i się udało, dziadek się ogarnął umysłowo (no może nie na 100% sprzed stanu operacji), ale i tak jest w porządku i znowu jest w domu. HA! 1:0 dla mnie. Ale to nie koniec! Moja mama tez się lepiej czuje po zmianie leków, lecz nie będę wgłębiał się w mezalianse jej choroby, bo miało być trochę pozytywniej. Tylko u mnie jakoś tak smętnie.
W sobotę dostaje smsa spod zagadkowego nr 2289 i dowiaduje się, że wiszę mojemu bankowi 70 PLN. Wiadomość nie wyjaśnia: za co, kiedy i po co. Ot taki sms uprzykrzacz spokojnego sumienia i wolnego dnia. Po skontaktowaniu się z teleoperatorem (co nie było łatwe gdyż trzeba podać telekod, nr klienta i jeszcze jakieś inne bzdury których nie pamiętałem) dowiaduje się, że owo 70 zł to koszt prowadzenia konta technicznego katy kredytowej, która (uwaga, uwaga) od roku leżała nieaktywna w mojej aktówce. To też ciekawa historia. Pewna pani jakiś rok temu wcisnęła mi tą nieszczęsną kartę kredytowa, kiedy ja, totalnie nieprzytomny, nie do końca trzeźwy i rozgoryczony przytaknąłem ("Tak, wysyłajcie...."), gdyż zwyczajnie chciałem aby dali mi święty spokój. Karty oczywiście nie aktywowałem, a po doręczeniu cisnąłem ją w kąt. A tu taka niemiła niespodzianka. Dzisiaj na tyle ile mogłem odkręciłem sprawę, tłumacząc że karta to nówka-nieuzywana a ja student bidny itp. itp. Podanie złożone - zobaczymy co się urodzi.
Ale pech minionej soboty nie skończył się na parszywej karcie! Mój wesoły tato dostarczył mi przesyłkę ze skrzynki pocztowej ("Znowu coś zamawiałeś?!"). Okazało się że jest, a raczej są kolejne numery bardzo zagadkowego czasopisma (periody/miesięcznik/ sam nie wiem?) "Ochrona środowiska w praktyce". Tu również dziwna historia. Po otrzymaniu newslettera nie wiem już skąd, wypełniłem drobną ankietkę (z danymi osobowymi...) dzięki której można było bezpłatnie otrzymać nr owego specjalistycznego czasopisma. Otrzymałem go po jakimś miesiącu - okazało się, że jest on stricte dla firm (zasady BHP, postępowanie ze zużytym sprzętem elektronicznym itp.). Ów nr zawierał tajemniczą kartkę która głosiła, że jeżeli jestem zainteresowany następnymi (płatnymi) numerami nie muszę nic robić - sami prześlą mi kolejne, wraz z kwartalną fakturą (powinno być na odwrót - jestem zainteresowany więc informuje o zamówieniu). Myślę sobie "Jeszcze mnie nie popierdoliło" i wraz z instrukcją "podziękowania z prenumeratę" napisałem maila wyjaśniającego (inne opcje to faks i kontakt telefoniczny). chyba mnie jednak nie zrozumieli bo w sobotę dostałem dwa kolejne numery podliczone wraz z przesyłką na UWAGA: 53 zł!. Za chwilę, po napisaniu tego posta wybieram się na ukochaną pocztę, aby odesłać im owe gazetki z pozdrowieniami.
Ale to TEŻ JESZCZE NIE KONIEC. Wraz z opadami śniegu rozpoczęły się moje wesołe powroty z Warszawy do Pruszkowa. Na dzień dobry pociąg opóźniony 45 minut, później kobieta siedząca obok mnie, przez telefon (z tego co mimochodem usłyszałem) prowadzi sprawy rozwodowe
Wracając jednak do głównego tematu. Już z pierwszymi opadami śniegu przyjdzie (lub przyszło) nam słyszeć ten sam pieprzony zwrot zidiociałych reporterów "zima zaskoczyła kierowców". I CO TO K$%^& ZMIENIA? Co roku wszyscy są zaskoczeni, co roku ulice są zatkane i co roku musimy słyszeć tą samą "chujóweczkę" (usty zwrot pojawiający się w prasie/telewizji/radiu). Dlaczego więc nie zrobić wszystkim psikusa i zrobić tak, aby kierowcy zaskoczyli zimę? Bo zima to zimna suka i długo nas trzyma, żeby ostatecznie porzucić. Szczęśliwszych.
środa, 24 listopada 2010
Czemu gdy wstaje dzień ja wykrzywiam twarz, a w lustrze nie cieszy się nikt
To że listopad jest okropny, szary, bez słońca, z oznakami zimy i wciąz gotowy deptać każde oznaki dobrego humoru wiedza w Polsce wszyscy. Listopad zabrał moim znajomym ze studiów i mnie koleżankę - Milenę. Zawsze pozytywną, gadatliwą i pozytywnie nastawioną do świata. Zabił ją rak żołądka. Skurwysyn którego obawiam się najbardziej. Młodzi ludzie nie zasługują na przedwczesną śmierć, nikt na nią nie zasługuje. Milenę znałem tylko ze studiów, no może raz piliśmy w domu koleżanki po udanej sesji. No i jeszcze zdjęcie z zakończenia studiów, gdzie stoję obok niej ze względu na nazwisko i przypisanie do miejsc (Czerlik, Czop). To wszystko jakoś tak dziwnie nierealne, jakbym miał ją jeszcze kiedyś spotkać. Teraz jej nie ma i jakoś tak wszystkim inaczej, puściej. Szkoda dziewczyny. Szkoda wszystkich którym nie zdążyła powiedzieć ostatniego słowa, pocieszyć i mówić, że tak naprawdę to oni się bardziej martwią niż ona sama. Z tego co ją znałem, jestem przekonany że uśmiechała się do końca.
***
Chcąc nie chcąc trzeba funkcjonować i żyć dalej. A w moim przypadku trochę "popolitykować", znaczy się przeanalizować wybory samorządowe, może nie od góry do dołu, ale tak z grubsza.
Prezydentem Pruszkowa po raz kolejny (na 4 kadencję) zostaje Jan Starzyński z Samorządowego Porozumienia Pruszkowskiego, czyli de facto bezpartyjny. Nie wiem czy to dobrze czy źle, bo Starzyński prezydentem mojego miasta wydaje się od zawsze(jak na razie "tylko" 12 lat) i chciałbym uświadczyć jakiś zmian "na górze". Nie wiem do końca, czy taki trochę kadencyjny "beton w wersji light" (z całym oczywiście szacunkiem dla pana prezydenta, który poczęstował nas wieloma zmianami przez te lata) nie zostanie zastąpiony przez "błoto" (albo bagno jeżeli nawiązywać do czasów rew. francuskiej). Uważam jednak, że polityka na szczeblu samorządowym powinna być prowadzona przez osoby bezpartyjne, które nie znajdują się pod naciskami/faworyzowaniem/programem wielkich partii, bo to czasami bywa szkodliwe dla społeczności lokalnych (tworzy animozje i frustracje, w praktyce nie przynosi zawsze upragnionych rezultatów), a kandydaci bezpartyjni działają przeważnie na własne konto i we własnym imieniu (przez stowarzyszenia, porozumienia, inicjatywy itp.)
W Polsce PO wygrywa "samorządowo" w 12 województwach, PiS jedynie w 2, a PSL tylko w jednym. W Warszawie natomiast prezydentem zostaje H.G. Waltz (nie mylić z reprezentantem neorealizmu strukturalnego), jej zwolennicy bronią tego, że w poprzedniej kadencji naobiecywała i nie spełniła biurokratyzacją systemu, może coś w tym jest, może to tylko wymówki.Co jest jednak faktem na papierze, Waltz zdeptała konkurencję uzyskując 53,57% głosów (Bielecki -23%, Olejniczak - 13,3%, reszta max. 3%) nie dając im możliwości zawalczenia w II turze wyborów. W pozostałych miastach wygrali pewniacy, przeważnie przedłużając swoje kadencję. Jak to moja babcia mówiła "Dobrze, że zostają, bo jakby przyszli nowi to by się chcieli od początku nachapać", a babcia ma swoje lata i wie co mówi. Frekwencja jak zwykle żenująca 47,32 % osób uprawnionych do głosowania ruszyło swoje dupy do urn. Reszta w owej dupie ma również kraj, a na pewno swoją okolicę.
Rozumiem gdyby wybory były podczas klęski żywiołowej, albo w piątek od 18:00 do 20:00, czy w wakacje o niewygodnej porze. ALE ONE BYŁY W NIEDZIELĘ OD 8 DO 22. Ludzki imbecylizm nie zna granic. Narzekanie to narodowe hobby, a działanie żeby coś zmienić, na stopniu moim zdaniem najważniejszym, bo lokalnym, to ogromny wysiłek niemożliwe działanie. Ale paraliż niejedno miał źródło. Większość ludzi nie miała pojęcia na kogo głosować, gdyż nie kojarzyła nawet nazwisk, a za to nie można ich winić. Tylko prezydenci miast pozostawali w miarę "tymi znanymi". I aż strach pomyśleć co się dzieje, kiedy w samej stolicy, gdzie zagłosowało 649 tys. mieszkańców na 1,342 tys. uprawnionych do głosowania. Co robiła wtedy reszta? Czy działała wedle sloganu "to złodzieje i nie głosuje", albo myślała że wybory samorządowe ich nie dotyczą? Smutne, że w rzeczywistości te wybory dotyczyły wszystkich nas.
Ciekawe do kogo przyjdzie wszystkim "nie-zainteresowanym-wyborami" zwracać się i żalić o niedokończone ulice, przepełnione śmietniki, politykę regionalną, czy inwestycje w mieście. Można mieć tylko pretensję do samych siebie. Kultura polityczna w Polsce to moim zdaniem "nowoczesny zaścianek". Mam nadzieje, że doczekam kiedy zaścianek zmieni się w tryb "uczestniczący". Wszystkim zainteresowanym kto, jak, gdzie i na kogo głosował polecam oficjalną stronę PKW:
http://wybory2010.pkw.gov.pl/geo/pl/000000.html
***
Chcąc nie chcąc trzeba funkcjonować i żyć dalej. A w moim przypadku trochę "popolitykować", znaczy się przeanalizować wybory samorządowe, może nie od góry do dołu, ale tak z grubsza.
Prezydentem Pruszkowa po raz kolejny (na 4 kadencję) zostaje Jan Starzyński z Samorządowego Porozumienia Pruszkowskiego, czyli de facto bezpartyjny. Nie wiem czy to dobrze czy źle, bo Starzyński prezydentem mojego miasta wydaje się od zawsze(jak na razie "tylko" 12 lat) i chciałbym uświadczyć jakiś zmian "na górze". Nie wiem do końca, czy taki trochę kadencyjny "beton w wersji light" (z całym oczywiście szacunkiem dla pana prezydenta, który poczęstował nas wieloma zmianami przez te lata) nie zostanie zastąpiony przez "błoto" (albo bagno jeżeli nawiązywać do czasów rew. francuskiej). Uważam jednak, że polityka na szczeblu samorządowym powinna być prowadzona przez osoby bezpartyjne, które nie znajdują się pod naciskami/faworyzowaniem/programem wielkich partii, bo to czasami bywa szkodliwe dla społeczności lokalnych (tworzy animozje i frustracje, w praktyce nie przynosi zawsze upragnionych rezultatów), a kandydaci bezpartyjni działają przeważnie na własne konto i we własnym imieniu (przez stowarzyszenia, porozumienia, inicjatywy itp.)
W Polsce PO wygrywa "samorządowo" w 12 województwach, PiS jedynie w 2, a PSL tylko w jednym. W Warszawie natomiast prezydentem zostaje H.G. Waltz (nie mylić z reprezentantem neorealizmu strukturalnego), jej zwolennicy bronią tego, że w poprzedniej kadencji naobiecywała i nie spełniła biurokratyzacją systemu, może coś w tym jest, może to tylko wymówki.Co jest jednak faktem na papierze, Waltz zdeptała konkurencję uzyskując 53,57% głosów (Bielecki -23%, Olejniczak - 13,3%, reszta max. 3%) nie dając im możliwości zawalczenia w II turze wyborów. W pozostałych miastach wygrali pewniacy, przeważnie przedłużając swoje kadencję. Jak to moja babcia mówiła "Dobrze, że zostają, bo jakby przyszli nowi to by się chcieli od początku nachapać", a babcia ma swoje lata i wie co mówi. Frekwencja jak zwykle żenująca 47,32 % osób uprawnionych do głosowania ruszyło swoje dupy do urn. Reszta w owej dupie ma również kraj, a na pewno swoją okolicę.
Kraj | Polska |
Liczba województw | 16 |
Liczba mieszkańców | 37 774 078 |
Liczba wyborców | 30 609 055 |
Liczba kart wydanych | 14 482 676 |
Liczba obwodów głosowania | 25 464 |
Frekwencja | 47,32% |
brak danych | 40,99% - 42,25% | 42,26% - 43,52% | 43,53% - 44,79% | 44,80% - 46,06% | 46,07% - 47,33% | 47,34% - 48,60% | 48,61% - 49,87% | 49,88% - 51,14% | 51,15% - 52,41% | 52,42% - 53,68% |
Rozumiem gdyby wybory były podczas klęski żywiołowej, albo w piątek od 18:00 do 20:00, czy w wakacje o niewygodnej porze. ALE ONE BYŁY W NIEDZIELĘ OD 8 DO 22. Ludzki imbecylizm nie zna granic. Narzekanie to narodowe hobby, a działanie żeby coś zmienić, na stopniu moim zdaniem najważniejszym, bo lokalnym, to ogromny wysiłek niemożliwe działanie. Ale paraliż niejedno miał źródło. Większość ludzi nie miała pojęcia na kogo głosować, gdyż nie kojarzyła nawet nazwisk, a za to nie można ich winić. Tylko prezydenci miast pozostawali w miarę "tymi znanymi". I aż strach pomyśleć co się dzieje, kiedy w samej stolicy, gdzie zagłosowało 649 tys. mieszkańców na 1,342 tys. uprawnionych do głosowania. Co robiła wtedy reszta? Czy działała wedle sloganu "to złodzieje i nie głosuje", albo myślała że wybory samorządowe ich nie dotyczą? Smutne, że w rzeczywistości te wybory dotyczyły wszystkich nas.
Ciekawe do kogo przyjdzie wszystkim "nie-zainteresowanym-wyborami" zwracać się i żalić o niedokończone ulice, przepełnione śmietniki, politykę regionalną, czy inwestycje w mieście. Można mieć tylko pretensję do samych siebie. Kultura polityczna w Polsce to moim zdaniem "nowoczesny zaścianek". Mam nadzieje, że doczekam kiedy zaścianek zmieni się w tryb "uczestniczący". Wszystkim zainteresowanym kto, jak, gdzie i na kogo głosował polecam oficjalną stronę PKW:
http://wybory2010.pkw.gov.pl/geo/pl/000000.html
wtorek, 23 listopada 2010
proch po prochu
Na samym początku wpisu chciałbym wyrazić duży smutek z powodu odejścia Mileny Czerlik, mojej koleżanki ze studiów. Może i nie byliśmy najlepszymi znajomymi i bawiło mnie kiedy podczas wystąpień używała "yyy", ale zawsze była uśmiechnięta i dynamiczna. Porwał ją rak, ten którego ja również zawsze się obawiam. Zawsze mam w sobie jakieś puste pretensję do niematerialnej siły i nasuwa się głupie pytania- dlaczego oni, dlaczego teraz.
----------------------------------------------------
Edgar Czop
"Pan i władca"
Panie i Władco ziemi
kryształowych wież, tysięcy ton stali.
Dlaczego krzyczysz?
Przecież dobrze wiesz że Cię słucham
miliony ludzi, tysiące bram i drzwi.
Władasz mną, moim tatą i moją mamą
jeszcze więcej ulic, oddechy, szepty, Ty
Dajesz mi dom, łóżko, trochę chleba,
samochody - stare, bo tamtych nie chcemy
Jesteś Panem i Władcą i jedyne czego chcesz ode mnie
to abym o tobie pamiętał
zawsze.
W pamięci Mileny Czerlik (1987 - 2010)
----------------------------------------------------
Edgar Czop
"Pan i władca"
Panie i Władco ziemi
kryształowych wież, tysięcy ton stali.
Dlaczego krzyczysz?
Przecież dobrze wiesz że Cię słucham
miliony ludzi, tysiące bram i drzwi.
Władasz mną, moim tatą i moją mamą
jeszcze więcej ulic, oddechy, szepty, Ty
Dajesz mi dom, łóżko, trochę chleba,
samochody - stare, bo tamtych nie chcemy
Jesteś Panem i Władcą i jedyne czego chcesz ode mnie
to abym o tobie pamiętał
zawsze.
W pamięci Mileny Czerlik (1987 - 2010)
czwartek, 18 listopada 2010
L jak listopad cz. 7
Życie me w biegu jest, więc krótko: dobrze że nam się prawica przeformowuje (PO dostanie stymulacji jak dobrze pójdzie) a stowarzyszenie, które jest za to odpowiedzialne - Polska Jest Najwazniejsza - stara się o swoją legalizację. A teraz wierszyk.
Edgar Czop
"Filiżanki"
Jesteśmy jak porcelana
Tak piękni i delikatni
jak porcelana
bezużyteczni i samotni, kiedy pękamy
Jesteśmy
Po sklejeniu zupełnie inni
jak
Odsunięci od wielkiego życia.
------------------------------------
"Każda rzecz ma dwie strony, fanatycy widzą tylko jedną"
Edgar Czop
"Filiżanki"
Jesteśmy jak porcelana
Tak piękni i delikatni
jak porcelana
bezużyteczni i samotni, kiedy pękamy
Jesteśmy
Po sklejeniu zupełnie inni
jak
Odsunięci od wielkiego życia.
------------------------------------
"Każda rzecz ma dwie strony, fanatycy widzą tylko jedną"
Schutzbach
wtorek, 16 listopada 2010
Z ostatniej chwili
Włączyłem telewizor i widzę, że ludzie o których przed chwilą pisałem zakładają najprawdziwsze stowarzyszenie! Kluzik-Rostkowska wydaje się być przewodniczącą (prezentuje postulaty, pomysły, idee i krytykę rządu PO). No cóż, tak jak mówiłem, szykuje się nowa partia, która ma ambicje wyrosnąć z ugrupowania- Januszu Palikocie, nie jesteś sam w trudach zakładania własnej partii.
Obłęd czy metoda?
W pierwej parę informacji ważnych z punktu polityki lokalnej. Tak jak wcześniej pisałem, miałem zasiadać w komisji wyborczej i poświęcać swój cenny czas, aby liczyć głosy osób, które nie do końca wiedzą na kogo głosują. Jest piątek godzina 19 z minutami, dzwoni moja komórka, pani przedstawia się i mówi że jest z Urzędu Miasta i pyta się czy nadal chcę wziąć udział wyborach jako członek komisji. Pytam się więc ile czasu miałoby to dokładnie trwać. Mówi że w sobotę od 8 do 11 a w niedzielę od 6 do końca liczenia głosów, czyli jakoś do 2 w nocy. Myślę sobie "Jeszcze mnie nie popierdoliło" (oczywiście nie mówię tego do miłej pani po drugiej stronie słuchawki) i nawet w obliczu kiepskiej płynności finansowej nie poświęcę tylu godzin z weekendu zjazdowego, żeby kisić się przez cały dzień (również godzinowo) w komisji (a w poniedziałek zajęcia na 10...). Powiedziałem więc stanowcze "Nie" motywując się studiami zaocznymi. Trudno, moje życie dużo na tym nie straci.
Może pamiętacie również informacje na temat debaty prezydenckiej miasta Pruszków? Otóż ona też nie dojdzie do skutku, gdyż nie udało się zmobilizować przynajmniej dwóch (z trzech!) kandydatów na urząd prezydenta miasta . Doskonale świadczy to o stanie kultury politycznej i obawy przed rywalizacją szczebla lokalnego pruszkowskich urzędników. Godne politowania prawda, a szkoda bo bardzo chętnie przeszedłbym się dzisiaj na tą debatę (miała być o godz 19 w L.O. im. T. Kościuszki) i zapytał kandydatów co mogą uczynić więcej, oprócz sloganów i niezbyt wyrafinowanych programów, dla pospolitego mieszkańca Pruszkowa, którym jestem ja sam.
A teraz coś z "większej" polityki krajowej. "Prezes PiSu zwariował" - tak myślę od pewnego czasu, a teraz moje przypuszczenia stają się prawdziwe. Najpierw wyleciał Migalski, później Kluzik-Rostkowska i Jakubiak (o tym pisałem wcześniej), a teraz pewniakami do opuszczenia partii są Paweł Poncyliusz (krytyka struktury partii), Michał Kamiński (bo nie chce "sypać"), Jan Ołdakowski, Adam Bielan i kto wie, może nawet europoseł Kowal (spotkanie z Elżbietą Jakubiak). Takich porządków w PiS nigdy jeszcze nie było - coś tam pękło i nie może się skleić. Jestem przekonany ze szykuje się po wyborach samorządowych utworzenie nowej partii prawicowej, będącej zalążkiem przeciwwagi dla PO. Czas pokaże.
Co wydało mi się również ciekawe i warte wspomnienia, to fakt grzebania w świeżych ranach przez ekstremistów intelektualnych polskiej sceny politycznej - Macierewicza i Fedak. Ich pomysłem (w przypadku M. chyba pasją) jest wyjaśnienie "katastrofy smoleńskiej" poprzez współpracę z republikanami w USA. Przychylę się tutaj do opinii prof. Nałęcza (doradca prezydenta ds. historii) i zacytuje: "Jest to szukanie pomocy na obcych dworach i przypomina czasy anarchii szlacheckiej" - czyli każdy sobie, a państwo mamy w dupie. To straszny obciach i brak taktu, że Amerykanie muszą gościć osoby z taką "misją". Po drugie to zabieg lobbystyczny - trzeba się pokazać za granicą i szlifować mit "jak-nam-to-źle-w-Poland". Byłem tym zdziwiony i zasmucony, tak samo jak reprezentanci wszystkich partii polskiej sceny politycznej - bez PiS oczywiście, oni uważają, ze to dobry pomysł i tak trzeba.
sobota, 13 listopada 2010
L jak listopad cz. 6
Witajcie, witajcie, witajcie! Nie wiem czy u was też tak leje z nieba, bo u mnie tak i raczej nie zanosi się żeby przestało. W związku z obleśną i nie motywującą do niczego pogodą, pragnę przedstawić wam kolejną część mojej pseudo serii "L jak listopad". W dzisiejszym poście zamieszczę również ogłoszenie dotyczące bardzo ciekawego wydarzenia, które odbędzie się 23 listopada w muzeum Powstania Warszawskiego - "Polska w czasie kryzysu: zielona wyspa , czy czerwony alarm" (proszę zwrócić uwagę na uczestników - można by powiedzieć, ze sama śmietanka ze świata ekonomii ;] ). Zachęcam do udziału, sam również postaram się tam być.
---------------------------------------------------------
W innych miastach ludzie chodzą po ulicach,
ocierają się o siebie, wpadają na innych.
W Los Angeles nikt nikogo nie dotyka.
Zawsze oddziela nas metal i szkło.
Tak bardzo brakuje nam tego dotyku,
że zderzamy się ze sobą, żeby cokolwiek poczuć.
"The Crash" ("Miasto Gniewu")
-------------------------------------------------------
Ryszard Krynicki
---------------------------------------------------------
W innych miastach ludzie chodzą po ulicach,
ocierają się o siebie, wpadają na innych.
W Los Angeles nikt nikogo nie dotyka.
Zawsze oddziela nas metal i szkło.
Tak bardzo brakuje nam tego dotyku,
że zderzamy się ze sobą, żeby cokolwiek poczuć.
"The Crash" ("Miasto Gniewu")
-------------------------------------------------------
Ryszard Krynicki
Obywatele innego świata
Obywatele innego świata, nie czytajcie gazet, nie tylko dlatego, że gazety kłamią tak, że nie warto porównywać ich kłamstw. Nie czytajcie gazet dla zabicia czasu, bo to czas niepostrzeżenie was zabija, skraca wasze życie dając w zamian ochłapy urojonego życia innych ludzi.
----------------------------------------------
piątek, 12 listopada 2010
Małe, duże wybory
Witam was serdecznie, informuje, że jeszcze jakoś "daje radę" opłacać 2 kierunki na raz (w tym miesiącu wychodzę na równiutkie zero:] ) i ze względu że jestem trochę zabiegany i zapracowany, pragnę w skróconej wersji poinformować was o tym co się dzieje i o tym co dziać się będzie.
Już za tydzień będziemy mogli wziąć udział w wyborach samorządowych, w których wybierzemy prezydentów naszych miast, radnych, oraz reprezentantów w sejmikach. Czyli jak widać trochę trzeba będzie pomyśleć, poskreślać i pomarzyć. W przeciwieństwie do wyborów prezydenckich i parlamentarnych, w wyborach które odbędą się za tydzień wybieramy urzędników "najbliżej nas" którzy będą odpowiedzialni za sprawy naszych miast - to jak wyglądają chodniki, gdzie wybudować kino/basen/MOK itp. Te wybory są ważne, więc idźcie głosować! Oczywiście dopiero później będzie można narzekać, na osoby które pomimo barwnych spotów reklamowych, tzw. "kiełbasy przedwyborczej" i wygranej w debatach, okażą się porażką (w praktyce). Osobiście sam zostałem zgłoszony do uczestnictwa w wyborach poprzez zasiadanie w komisji, jednak nie otrzymałem jeszcze żadnych info (ad szkolenia, czasu pracy komisji i wszystkiego innego), liczę, że ktoś z Rady Miasta łaskawie poświęci "tyle trudu" i da mi znać odpowiednio wcześniej. I jeszcze jedna niechlubna sprawa, która w zasadzie nie ma jakiegokolwiek znaczenia co do mojego zasiadania w wyborczej ławie- do komisji zostałem zgłoszony z ramienia Pruszkowskiego działacza PiS (ojca mojego kumpla, de facto bardzo sympatyczny człowiek). Praca jak praca - nie ważne kto ją daje.
Tu informację dla mieszkańców Pruszkowa:
16 listopada o godz 19 (do 20:30) w L.O. im. Tadeusza Kościuszki odbędzie się debata pomiędzy kandydatami na prezydentów miasta :
- urzędujący prezydent Jan Starzyński, startujący z listy Samorządowego Porozumienia Pruszkowskiego
- Wojciech Gawkowski z listy Platformy Obywatelskiej
- Józef Osiński z listy Prawa i Sprawiedliwości
Zapraszam wszystkich do wzięcia udziału w spotkaniu, które może wpłynąć na naszą decyzję przy urnach.
Więcej informacji: http://www.facebook.com/event.php?eid=104634302938675
Już za tydzień będziemy mogli wziąć udział w wyborach samorządowych, w których wybierzemy prezydentów naszych miast, radnych, oraz reprezentantów w sejmikach. Czyli jak widać trochę trzeba będzie pomyśleć, poskreślać i pomarzyć. W przeciwieństwie do wyborów prezydenckich i parlamentarnych, w wyborach które odbędą się za tydzień wybieramy urzędników "najbliżej nas" którzy będą odpowiedzialni za sprawy naszych miast - to jak wyglądają chodniki, gdzie wybudować kino/basen/MOK itp. Te wybory są ważne, więc idźcie głosować! Oczywiście dopiero później będzie można narzekać, na osoby które pomimo barwnych spotów reklamowych, tzw. "kiełbasy przedwyborczej" i wygranej w debatach, okażą się porażką (w praktyce). Osobiście sam zostałem zgłoszony do uczestnictwa w wyborach poprzez zasiadanie w komisji, jednak nie otrzymałem jeszcze żadnych info (ad szkolenia, czasu pracy komisji i wszystkiego innego), liczę, że ktoś z Rady Miasta łaskawie poświęci "tyle trudu" i da mi znać odpowiednio wcześniej. I jeszcze jedna niechlubna sprawa, która w zasadzie nie ma jakiegokolwiek znaczenia co do mojego zasiadania w wyborczej ławie- do komisji zostałem zgłoszony z ramienia Pruszkowskiego działacza PiS (ojca mojego kumpla, de facto bardzo sympatyczny człowiek). Praca jak praca - nie ważne kto ją daje.
Tu informację dla mieszkańców Pruszkowa:
16 listopada o godz 19 (do 20:30) w L.O. im. Tadeusza Kościuszki odbędzie się debata pomiędzy kandydatami na prezydentów miasta :
- urzędujący prezydent Jan Starzyński, startujący z listy Samorządowego Porozumienia Pruszkowskiego
- Wojciech Gawkowski z listy Platformy Obywatelskiej
- Józef Osiński z listy Prawa i Sprawiedliwości
Zapraszam wszystkich do wzięcia udziału w spotkaniu, które może wpłynąć na naszą decyzję przy urnach.
Więcej informacji: http://www.facebook.com/event.php?eid=104634302938675
wtorek, 9 listopada 2010
Wydarzenie, L jak ... cz 5.
Konferencja Profesjonalny menedżer w NGO
Zapraszamy na konferencję Profesjonalny menedżer w NGO.
W czasie konferencji przedstawimy nową publikację pt. Profesjonalny menedżer w NGO skierowaną do działaczy społecznych. Konferencja składać się będzie z części wykładowej, podczas której poruszane będą m.in. prawne aspekty zarządzania, zastosowanie nowoczesnych technologii internetowych w pracy społecznej oraz tematy związane z przekazywaniem władzy nowym liderom pozarządowym i wolontariatem europejskim.
W czasie konferencji zapraszamy również do udziału w warsztatach z zakresu wolontariatu i zarządzania zasobami ludzkimi w organizacji.
Konferencja odbędzie się w Warszawie w Pałacu Kultury i Nauki 15 listopada 2010 r. w godz. 11.00 – 15.30. Udział w konferencji jest bezpłatny.
Prelegentami na konferencji będą m.in. prof. Ewa Leś (Collegium Civitas), dr Marek Rymsza (Uniwersytet Warszawski), Artur Gluziński (wykładowca w Profesjonalnym menedżerze w NGO), dr Marek Troszyński (Fundacja Wiedza Lokalna), Agnieszka Moskwiak (Agencja Narodowa Programu Młodzież w Działaniu), Karolina Lignar (Inicjatywy), Beata Kotlicka (MOPS w Radomsku), Agnieszka Jastrzębska (Inicjatywy), dr Katarzyna Iwińska (Inicjatywy), Przemysław Derwich (Inicjatywy).
ZgłoszeniaZgłoszenia przyjmujemy do 10 listopada. Prosimy pobrać formularz zgłoszeniowy i przesłać na adres inicjatywy@inicjatywy.org lub faksem na numer 22 266 06 62. Więcej informacji pod adresem inicjatywy@inicjatywy.org lub telefonicznie pod numerem tel. kom. 500 768 191.O zakwalifikowaniu na konferencję zostaną Państwo poinformowani drogą mailową na adres podany w formularzu zgłoszeniowym. Przed konferencją zakwalifikowani uczestnicy otrzymają również drogą mailową wszystkie niezbędne informacje organizacyjne.
Program konferencji
Collegium Civitas, Aula A, XII piętro 10.30 – 11.00 Rejestracja uczestników 11.00 – 11.10 Rozpoczęcie konferencji Katarzyna Iwińska, Przemysław Derwich, Klub Myśli Społecznej Inicjatywy 11.10 – 11.30 Wprowadzenie do zagadnień związanych z zarządzaniem w organizacjach pozarządowych prof. Ewa Leś, Collegium Civitas 11.30 – 11.50 Zarządzanie w sektorze non-profit z perspektywy
cyklu życia organizacji dr Marek Rymsza, Uniwersytet Warszawski11.50 – 12.10 Zmiany w ustawodawstwie dot. funkcjonowania organizacji pozarządowych a profesjonalizacja sektora Artur Gluziński, wykładowca kursu Profesjonalny Menedżer w NGO 12.10 – 12.30 Nowe technologie w komunikacji dr Marek Troszyński, Fundacja Wiedza Lokalna 12.30 – 12.50 Liderzy w organizacji pozarządowej – jak przekazać władzę Karolina Lignar,Klub Myśli Społecznej Inicjatywy 12.50 – 13.10 Wolontariat Europejski – prezentacja programu Agnieszka Moskwiak,Program Młodzież w działaniu 13.10 – 13.30 Pytania i odpowiedzi; podsumowanie konferencji 13.30 – 14.00 Przerwa na poczęstunek Zajęcia warsztatowe w podziale na dwie grupy 14.00 – 15.30 Warsztat 1, sala 1222 Warsztat 2, sala 1225 Zarządzanie zasobami ludzkimi w organizacji pozarządowej Agnieszka Jastrzębska,Karolina Lignar,Klub Myśli Społecznej Inicjatywy Wolontariusze w organizacji pozarządowej Beata Kotlicka, Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w RadomskuPrzemysław Derwich, Klub Myśli Społecznej Inicjatywy
więcej informacji na stronie http://www.inicjatywy.org,
Ja w tym czasie mam egzamin połówkowy więc niestety nie dam rady, ale Was serdecznie zapraszam ;]
--------------------------------------------------------------------------------------------
Jorgos Seferis
(nie znam tytułu, o ile jakiś ma... przyp. EC)
Pośród tych wyludnionych miast,
Na cyplu otwartym na podmuchy południowego wiatru,
Gdzie ciągnące się przed nami pasmo wzgórz
skrywa sprzed wiatrem,
któż zliczy, jak wiele razy chcieliśmy o wszystkim zapomnieć?
Subskrybuj:
Posty (Atom)