***
Chcąc nie chcąc trzeba funkcjonować i żyć dalej. A w moim przypadku trochę "popolitykować", znaczy się przeanalizować wybory samorządowe, może nie od góry do dołu, ale tak z grubsza.
Prezydentem Pruszkowa po raz kolejny (na 4 kadencję) zostaje Jan Starzyński z Samorządowego Porozumienia Pruszkowskiego, czyli de facto bezpartyjny. Nie wiem czy to dobrze czy źle, bo Starzyński prezydentem mojego miasta wydaje się od zawsze(jak na razie "tylko" 12 lat) i chciałbym uświadczyć jakiś zmian "na górze". Nie wiem do końca, czy taki trochę kadencyjny "beton w wersji light" (z całym oczywiście szacunkiem dla pana prezydenta, który poczęstował nas wieloma zmianami przez te lata) nie zostanie zastąpiony przez "błoto" (albo bagno jeżeli nawiązywać do czasów rew. francuskiej). Uważam jednak, że polityka na szczeblu samorządowym powinna być prowadzona przez osoby bezpartyjne, które nie znajdują się pod naciskami/faworyzowaniem/programem wielkich partii, bo to czasami bywa szkodliwe dla społeczności lokalnych (tworzy animozje i frustracje, w praktyce nie przynosi zawsze upragnionych rezultatów), a kandydaci bezpartyjni działają przeważnie na własne konto i we własnym imieniu (przez stowarzyszenia, porozumienia, inicjatywy itp.)
W Polsce PO wygrywa "samorządowo" w 12 województwach, PiS jedynie w 2, a PSL tylko w jednym. W Warszawie natomiast prezydentem zostaje H.G. Waltz (nie mylić z reprezentantem neorealizmu strukturalnego), jej zwolennicy bronią tego, że w poprzedniej kadencji naobiecywała i nie spełniła biurokratyzacją systemu, może coś w tym jest, może to tylko wymówki.Co jest jednak faktem na papierze, Waltz zdeptała konkurencję uzyskując 53,57% głosów (Bielecki -23%, Olejniczak - 13,3%, reszta max. 3%) nie dając im możliwości zawalczenia w II turze wyborów. W pozostałych miastach wygrali pewniacy, przeważnie przedłużając swoje kadencję. Jak to moja babcia mówiła "Dobrze, że zostają, bo jakby przyszli nowi to by się chcieli od początku nachapać", a babcia ma swoje lata i wie co mówi. Frekwencja jak zwykle żenująca 47,32 % osób uprawnionych do głosowania ruszyło swoje dupy do urn. Reszta w owej dupie ma również kraj, a na pewno swoją okolicę.
Kraj | Polska |
Liczba województw | 16 |
Liczba mieszkańców | 37 774 078 |
Liczba wyborców | 30 609 055 |
Liczba kart wydanych | 14 482 676 |
Liczba obwodów głosowania | 25 464 |
Frekwencja | 47,32% |
brak danych | 40,99% - 42,25% | 42,26% - 43,52% | 43,53% - 44,79% | 44,80% - 46,06% | 46,07% - 47,33% | 47,34% - 48,60% | 48,61% - 49,87% | 49,88% - 51,14% | 51,15% - 52,41% | 52,42% - 53,68% |
Rozumiem gdyby wybory były podczas klęski żywiołowej, albo w piątek od 18:00 do 20:00, czy w wakacje o niewygodnej porze. ALE ONE BYŁY W NIEDZIELĘ OD 8 DO 22. Ludzki imbecylizm nie zna granic. Narzekanie to narodowe hobby, a działanie żeby coś zmienić, na stopniu moim zdaniem najważniejszym, bo lokalnym, to ogromny wysiłek niemożliwe działanie. Ale paraliż niejedno miał źródło. Większość ludzi nie miała pojęcia na kogo głosować, gdyż nie kojarzyła nawet nazwisk, a za to nie można ich winić. Tylko prezydenci miast pozostawali w miarę "tymi znanymi". I aż strach pomyśleć co się dzieje, kiedy w samej stolicy, gdzie zagłosowało 649 tys. mieszkańców na 1,342 tys. uprawnionych do głosowania. Co robiła wtedy reszta? Czy działała wedle sloganu "to złodzieje i nie głosuje", albo myślała że wybory samorządowe ich nie dotyczą? Smutne, że w rzeczywistości te wybory dotyczyły wszystkich nas.
Ciekawe do kogo przyjdzie wszystkim "nie-zainteresowanym-wyborami" zwracać się i żalić o niedokończone ulice, przepełnione śmietniki, politykę regionalną, czy inwestycje w mieście. Można mieć tylko pretensję do samych siebie. Kultura polityczna w Polsce to moim zdaniem "nowoczesny zaścianek". Mam nadzieje, że doczekam kiedy zaścianek zmieni się w tryb "uczestniczący". Wszystkim zainteresowanym kto, jak, gdzie i na kogo głosował polecam oficjalną stronę PKW:
http://wybory2010.pkw.gov.pl/geo/pl/000000.html
DZIĘKUJEMY EDGARZE...
OdpowiedzUsuń