Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.

piątek, 1 listopada 2013

Jak najszybciej dotrzeć na cemntarz

Chciałbym zacząć od, krótkiego wstępu. Mianowicie chodzi mi o to, że jest to post okolicznościowy, który wiąże się z naszym radosnym i rodzinnym świętem, kiedy wszyscy spotykamy się w nienajprzyjemniejszym miejscu w mieście, czyli na cmentarzu. Jak powiedziała moja mama: "W naszym grobie jest jeszcze jedno miejsce, ale jak się skremujemy, to zmieścimy się wszyscy". Hura?

Weźmy pod lupę "zachodnie naleciałości". Halloween dla wielu osób to coś niewyobrażalnie głupiego, związanego z nieznanym obyczajem, który przywędrował do nas zza wielkiej wody i kultywują go dzieciaki. Księża grzmią, że to związane z czarną magią, starszo-średnie pokolenie wie o co chodzi, ale preferuje "grobing", rosół i flaszkę, a starsi ludzi patrzą na przebierańców spode łba. Jednak w Polsce się przyjmuje, czy tego chcemy czy nie. Jak dla mnie to ciekawa odmiana od zadumo-marazmu, który emanuje od dnia wszystkich świętych. Polacy czują, że powoli nadchodzą zmiany związane z tym, że szeroko pojęta "tradycja" jest kultywowana przez ludzi 40-50+, a młodzi wolą przyjąć wszystko inaczej, troszkę bardziej na wesoło. 


Mój kolega bardzo trafnie ujął te "święto" i zachowanie z nim związane : "To jedyny dzień w roku, w którym spotykam się z członkami rodziny, których widuję tylko wtedy, na cmentarzu. Nawet nie wiem kim oni są. No i dlaczego mam wtedy mam być wtedy w zadumie? Jak mam na siłę, na rozkaz skupić się nad tym wszystkim co niematerialne i ważne. Przecież postępuję tak tylko wtedy, gdy przyjdzie to samo i kiedy mam na to ochotę. Nie mogę tego robić na rozkaz". Doskonale to rozumiem.  To jak tekst z "Ferdydurke" Witolda Gąbrowicza, gdy profesor Bladaczka stwierdza, że należy zachwycać się Słowackim, po czym słyszy "Ale kiedy ja się wcale nie zachwycam! Nie zajmuje mnie! Nie mogę wyczytać więcej niż dwie strofy, a i to mnie nie zajmuje! Boże, ratuj, jak to mnie zachwyca, kiedy mnie nie zachwyca?". Ja też nie mogę być na siłę "zadumiony". 



o wiele ciekawsze spojrzenie na "te" sprawy,
źródło: www.kenseamedia.com

W telewizji ta sama papka - pełno zadumy, filmów familijnych i usilnej misyjności. Poważna muzyka, w obiektywie groby w mieście X, groby w mieście Y. Same groby i do tego komentarz, równie obłędny: "piękne groby" czy "cmentarz przybiera piękny wygląd". Znowu chyba czegoś nie rozumiem, bo jak groby mogą być piękne? Rozumiem piramidy faraonów, grobowce królów, ale polskie cmentarze w listopadzie?


Wszyscy wspominają tych, tamtych i owamtych i nagle wszyscy Ci odeszli stają się wyjątkowi, niezastąpieni, najlepsi - w wielu przypadkach tak jest, jednak dlaczego przypominamy sobie o nich dopiero po tym jak od nas odchodzą? Myśl czy idea jest trwalsza od słabego ludzkiego ciała. Gdy umrzemy jedyne co po nas zostanie, to nasze historia, czyli to, co stworzyliśmy, to też nasze pomysły, które udało się nam zaszczepić, bądź te, które zostały zmarnowane. No i oczywiście geny w naszych potomkach. To wszystko. Będziemy na ustach i w głowach, a może i w sercach innych i to tylko od nich zależy nasza "trwałość" po śmierci, więc nie ograniczajmy się do jednego dnia w roku.



a w Meksyku na wesoło,
źródło: entregeeks.wordpress.com
Na cmentarzach, jak co roku, obłęd, ludzie zakładają najlepsze ubrania, przyjeżdżają samochodami, pokazują dzieciom "kto gdzie leży", w przycmentarnych kramach pączki, baloniki, pańska skórka i piękne kwiaty oraz znicze. Jak widać, biznes kwitnie, a nawet na zmarłych można zarobić konkretne pieniądze. To jeden z dziwniejszych zwyczajów, w którym poniekąd uczestniczę ja sam, choć z roku na rok widzę jak dziwne jest to "święto". Infrastruktura cmentarna to też ciekawa historia. Ile można tam spotkać (żywych) znajomych! No i te rozmowy nad grobami, wymienianie się refleksjami i konwersacje na każdy temat - prawie jak w Meksyku, choć u nas jedzenie i alkohol dopiero po powrocie z "grobingu". 

Gdy umrę mam inny plan na wszystko, choć wtedy moja decyzyjność spadnie do zera. Dzięki temu artykułowi moje przesłanie zostanie w sieci. Brzmi to jak jakiś list samobójcy zostawiony w internecie, choć na szczęście w rzeczywistości jest inaczej. No bo jak to tak, żeby mnie pochowali w ziemi, płakali nad grobem i jeszcze co roku wspominali przy jakimś miejscu pośród setek innych trupów? Chcę, aby na moim pogrzebie zrobiono wielkie przyjęcie, takie jakie organizuje za życia kilka razy w roku. Niech ludzie piją śpiewają i cieszą się życiem! Niech wspominają mnie przez pryzmat moich czynów i idei - za każdym razem kiedy chcą, a nie tylko raz do roku na cmentarzu. Niech lecą piosenki (może nawet sam kiedyś skomponuję jakąś listę okolicznościową) i niech żadna matka nie zachęca swojego dziecka, żeby "zapalił tu światełko, żeby duszy było lżej". Nie wierzę w takie rzeczy, nie jestem ich pewien, więc opieram się na "tu i teraz". Dla mnie celebrowanie zmarłych i czczenie grobów jest co najmniej niesmaczne. Jak kogoś uraziłem moim artykułem, to przepraszam, ja dokładnie tak widzę naszą rzeczywistość.



zdjęcia ślubne na cmentarzu - marzenie fana death metalu :)
źródło: /www.bridalguide.com


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz