Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.

środa, 9 października 2013

Za 50 tysięcy lat

Pociąg przyjechał o czasie, a to ciekawe zjawisko w polskich realiach. Na stacji jak zwykle zapanowało poruszenie wśród ludzi, którzy dogrzani nieśmiałymi promieniami porannego słońca postanowili ruszyć w podróż do stolicy. Cele zróżnicowane, tak samo jak ubiory, nastroje i statusy społeczne. Ja sam ubrany inaczej niż zwykle, bo w jasną koszulę i płaszcz. W tym stroju czuje się troszkę jak w teatrze, gdzie przez wielopłaszczyznowe konwenanse muszę odgrywać jedną z setek ról. 

Jadę do pracy, a w zasadzie powinienem napisać "pracy". Pieniądze, które dostanę pod koniec miesiąca nie starczą mi na opłacenie rachunków, zrobienie porządnych zakupów, nie mówiąc już o jakichkolwiek przyjemnościach. Czuję się troszkę oszukany, bo kiedy studiowałem przez minione lata nikt nie powiedział mi w twarz, że humaniści traktowani są ogólnie gorzej, a ich "społeczna użyteczność" w Polsce jest niewielka. Wszyscy myślą, że humaniści to istoty niezdolne do analitycznego myślenia i wykonywania skomplikowanych zadań. Nic bardziej bzdurnego, bo człowiek jako maszyna z krwi i kości, z mózgiem jako procesorem, przy odpowiednim nakładzie wysiłku i chęciach jest w stanie opanować wszystko. Nikt nie rodzi się przegranym.

Jadąc pociągiem w gazecie czytam o kapsułach, w których zamyka się różne rzeczy, które mają być spuścizną dla przyszłych pokoleń - czymś na kształt wiadomości z opóźnionym terminem doręczenia. Artykuł mnie wciąga jak morski wir, za oknem przelatują budynki dobrze mi znane, na stacjach ludzie, których widzę pierwszy raz. Niesłychane konstelacje przypadku, który od kilku tygodni warunkuje moje życie.

Takie kapsuły czasu to nowoczesne grobowce Faraonów w zminiaturyzowanej wersji. Umieszcza się w nich co tylko dusza zapragnie - od cygar (należącego do Ulissesa Granta) po przesłania o nieprzemijalności miłości do ojczyzny.

Pociąg jedzie dalej. Kątem oka zerkam na krajobraz. Drzewa za oknem przybierają postawę obronną przed zimą. Ja i Ty drogi czytelniku, też musimy się przygotować na zapewne najsroższą porę roku od wielu lat, tak przynajmniej twierdzi mój kolega, który poświęcił swoje studia na analizowanie pogody. Ufam mu.

Sztuczny satelita zabierze na orbitę informacje o życiu na Ziemi zapisane na płytach DVD odpornych na promieniowanie, a ponadto diament zawierający kroplę krwi przypadkowo wybranego człowieka, flakonik z powietrzem, pojemniczek z wodą z oceanu, próbki gruntu, zegar astronomiczny, wizerunki ludzi wszystkich kultur oraz encyklopedię.

Tyle jesteśmy warci? Czy definiuje nas planeta, którą rozpieprzamy z roku na rok i wdrażając odnawialne źródła energii staramy się wmówić wszystkim, że jest inaczej? Jeżeli każdy nie włoży choć odrobiny trudu w przełamanie egoizmu, który na dobre zakorzenia się w społeczeństwach może być za późno na myślenie o przyszłych pokoleniach.

Pociąg się zatrzymuje, ale to jeszcze nie koniec podróży. Nowoczesne drzwi z fotokomórką nie są w stanie pojąć dlaczego ludzie ciągle przy nich stoją (dlatego się nie zamykają). Maszyna łapie opóźnienie, w zasadzie nie zależy mi na tym, bo i tak nikt nic nie powie jak nie dotrę na czas. Owczy pęd kieruje mnie do drugiego pociągu, który jedzie w docelowe miejsce. Maszynista bezradnie patrzy na wysiadających ludzi, a z jego twarzy da się wyczytać słowa "przykro mi", tak jakby utrata pasażerów i opóźnienie pociągu były jego własną porażką.

Satelita ma powrócić na ziemię za 50 tysięcy lat.

Za 50 tysięcy lat może po nas  zupełnie nic nie zostać. Obawiam się, że pomimo działań doraźnych może być także krucho z naszą planetą. Scenariuszy jest wiele, wszystko zależy od nas. Na początek muszę znaleźć inną pracę.
źródło: www.urbanghostsmedia.com



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz