Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.

poniedziałek, 27 lutego 2012

Na "W ciemności" nie padły blaski obiektywów

Witajcie, zanim napiszę o gali rozdania Oscarów (nie mylić z Oskarami), chciałbym przedstawić kilka osobistych refleksji minionego czasu. Jak możesz zaobserwować drogi czytelniku, ostatnio trochę mniej piszę o polityce krajowej. Nie jest to spowodowane brakiem zainteresowania naszą sceną polityczną, ale monotonnością wydarzeń, które się na niej rozgrywają. Nie będę opisywał przecież degrengolady, o której już wszyscy słyszeliśmy z prasy śniadaniowej i telewizji komercyjnej lub niekomercyjnej. "Mucha daje premie", "Premier nie podpisze ACTA", itd., itp. Pozostawiam więc na pewien czas ten temat in statu nascendi - w stanie formowania, choć boleje nad wieloma projektami rządowymi, których nie dało się zrealizować pomimo zapowiedzi i wielkich haseł kampanii. Sytuacja opozycji jest ciągle tak samo absurdalna i przypomina mi dziś końcówkę snu, z którego wyrwał mnie budzik. Śniło mi się, że między Koreą Północną i Koreą Południową trwa zażarty konflikt zbrojny (czyli inny niż obecne straszenie i powstrzymywanie). W tym śnie trochę irracjonalnie pomyślałem sobie "znowu mówią o tym konflikcie? Ile można o tym słuchać". Ostatnie zdanie można idealnie dopasować do działań opozycji, wystarczy zmienić wyraz "konflikt" na każdy temat, który bez względu na porę roku magluje Pan Prezes.


scena z "W ciemności" A. Holland
     Do rzeczy. Kiedy się obudziłem pomyślałem o "Wielkim Rozdaniu" w Los Angeles i o tym czy Agnieszka Holland ze swoim świetnym filmem o Żydach ukrywanych przez Leopolda Sochę (zagrał go Więckiewicz) w kanałach Lwowa zdołała coś "ugrać". Niestety pierwszy komunikat radiowy uświadomił mnie, że się nie udało, a w kategorii filmów nieanglojęzycznych (jakby to było jakimkolwiek wyznacznikiem dla kina) Oscara zdobywa irański film "Rozstanie". No to klapa, nie udało się, ale trzeba też spojrzeć na to z innej strony. Już sama nominacja może nakierować wiele osób na film, o którym wspominali w LA - to całkiem dobra promocja i warto zauważyć, że czasami nominacja do Oskara może nobilitować dzieło kinematografii, choć nie jest to pewnym wyznacznikiem. Holland chyba nie jest pocieszona - Jestem w lepszej sytuacji niż Martin Scorsese. Przegrałam z naprawdę dobrym filmem, a nie jakąś idiotyczną wydmuszką [filmem "Artysta" - PAP]. Akademia popełniła dziś harakiri, bo następny show [transmisja z ceremonii - PAP] będzie miał o 20 procent mniejszą oglądalność - skomentowała reżyserka po 84 gali rozdania złotych figurek. I dobrze, trzeba pokazać innym, że nie wszystko co ciężkie w odbiorze musi być nudne - zastanawiam się czy ktokolwiek z osób odpowiedzialnych za ocenę filmu i przyznanie statuetek zrozumiał background "W Ciemności".


a tutaj fragment "Sponsoringu"
     Polsko-zagraniczne filmy bywają dobre, świadczy o tym ostatnie dzieło Agnieszki Holland. Jednak po obejrzeniu "Sponsoringu" (franc. Elles) czuje pewien niesmak. Film Szumowskiej był dla mnie małą petardką a nie wielkim fajerwerkiem na który go kreowano. Przez reklamy i kolorową prasę (poważną i mniej poważną) spodziewałem się głębokiej analizy problemu sponsoringu i rozpadu podstawowych norm moralnych w społeczeństwie, a otrzymałem film dla osób, które nie wiele oczekują od kina. Jedyne co z niego zapamiętałem, to sceny seksu (w naprawdę niecodziennym ujęciu), Juliette Binoche czyli bohaterkę całego filmu oraz Chyrę i Jandę - postacie które na ekranie były łącznie może 60 sekund . A szkoda, bo problem sponsoringu wymaga głębszej analizy i przyciągnięcia uwagi - nawet przez film.


          Czyli co, tak źle u nas z promocją dzieł kultury i kinematografii? Chyba tak, bo pomimo tego, że co jakiś czas ukazują się filmiki promujące RP (szczególnie Bagińskiego), które przykuwają uwagę internautów, to nie widziałem jeszcze pełnej, dobrej akcji promowania Polski. Niby staramy się wypuszczać filmy, broszury informacyjne i wszystko pozostałe o poszczególnych regionach, eventach czy polskich zwyczajach, ale promowanie całego państwa potraktowane jest macoszemu. Z drugiej strony wszystko zjada kultura masowa, która nie przewiduje miejsca na coś co wymaga zaangażowania intelektualnego, nie nawołuje do polemiki czy nie przynosi wrażeń estetycznych. Szkoda, strasznie mi szkoda. Przecież inwestowanie w siebie jest bardzo cenne, wyrabia się wtedy markę, która po "spróbowaniu" będzie świadczyła o jakości, a z kolei jeżeli ta będzie dobra, to pocztą pantoflową PR-owe wici rozejdą się po całym świecie. Widzimy zatem, że promocja ogólna jest nieskuteczna -  przywołać można tutaj fiasko promocji Rumunii po 1989 i związane z tym straty pieniężne. Obecnie nie ma jednolitej strategii promocyjnej Polski, akcje promocyjne realizowane są wybiórczo, co też widoczne było na przykładzie promocji kraju w prezydencji RP w Radzie Unii Europejskiej - bączki, kubki z miodem i pączki to trochę za mało. Jednak żyję ciągle nadzieją, że to się zmieni a polski rząd odnajdzie dobrą drogę aby się pokazać " na zewnątrz". Ktoś odpowie "Nadzieja matka głupich". Może i jestem trochę głupi?

1 komentarz:

  1. Wybacz ale bzdury piszesz... wróć! piszesz o czymś o czym nie masz pojęcia!! Bardzo Cię proszę - na przyszłość, jeśli będziesz pisał o promocji filmów, o ,,promocje kinematografii" wejdź na stronę PISF (znasz ją? jeśli tak to nie widać aby znajomość przekładała się na logiczne formułowanie myśli na ten temat) a potem się wypowiadaj.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń