Język polski jest przecudowny, jak byłem mały nie mogłem sobie zdać sprawy z tego, że ludzie w innych państwach nie mówią po Polsku i jak oni w ogóle mogą się porozumiewać innymi wyrazami. Do mojego dziecięcego absurdu należy również fakt, że jako dzieciak myślałem, że Jezus też był Polakiem i mówił po polsku. To nie koniec, kiedy znalazłem obrazek z podobizną Chrystusa pomyślałem, że jest to wokalista Jethro Tull'a! Podobieństwo jednak było.
Jednak nie o Jezusie chciałbym napisać. Dziś jest Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego, dlatego też Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przygotowało bardzo ciekawy spot, w którym lektorem jest Krystyna Czubówna.
Jako orędownik poprawnej polszczyzny i mówienie pełnymi zdaniami i nomen omen dyslektyk z wadą mikrografii, lubuje się w języku polskim, gdyż uważam, że jest cudowny i wyraża głębie i refleksje ludzkie, które za pomocą innych języków można by tylko opisać a nie przedstawić bezpośrednio. Jednak obecnie język ojczysty w naszym kraju przechodzi chorobę - ma angielski kaszel i internetowy katar.
Wraz z upraszczaniem wszystkiego w elektronice i globalizowaniem planety, rzeczy trudne i długie są pożywką jedynie dla koneserów literatury i tych, którym na prawdę zależy na rozwoju własnego "ja". Wiersze pisane są przez poetów dla nich samych, wieczorki poezji uciekają w kuluary awangardy, literatura piękna staje się starszą panią, która straszy młodzież i żaków. Jak to wszystko potrafi się upodlić. Ile neologizmów i zlepków internetowych złapie nasza mowa, która jak śnieżna kula stacza się z wierzchołka wyżyn literackich i lingwistycznych łapiąc cały ten bałagan niekompozycyjny, aby następnie rozbić się o ścianę prostoty "fajne", "super" albo "niezłe". Mowa-trawa zaczyna rosnąć na naszym poletku, które przez tak dług pielęgnowane było przez Wielkich - Kochanowskiego, Sienkiewicza, Prusa, Krasickiego, Orzeszkową, Mrożka - którym pióro służyło niczym miecz rycerzowi. Obecnie wszystko przyspieszyło i uprościło się. Ile osób czyta tego bloga? Na szczęście trochę, niestety nie tyle co portale dla duchowych prostaków, świecące kulturą skandalu i obrazka. Takie czasy, w innych zapewne bym nie miał bloga i umarł na grypę.
Od kilku lat czytam "Króla Bólu" Jacka Dukaja. Śmiertelnie ciężka książka, nawet dla osób które nadwyrężają i ekstrapolują swoją fantazję do granic niemożliwości. Jednak samo czytanie, nawet jeżeli z kilkumiesięcznymi przerwami, przynosi mi radość, bo od czasów "Boskiej Komedii" Dantego Alighieri nie miałem w ręku nic tak bogatego w parabole i "konstelacje" autorskich światów. Dukaj potrafi, choć nie zawsze i nie dla każdego.
Tak więc mój drogi czytelniku sam fakt, że doczytujesz dłuższe posty i jesteś już w tym punkcie niniejszego, świadczy, że chcesz i potrafisz, że masz siłę i jesteś w stanie trzymać w ryzach polski język, którego kiedyś już ktoś chciał nam zabronić. Może kiedyś wbijając eteryczne pióro w Twoją głowę zakrzewię jakąś myśl. Może, bo przecież w czasach "szybko, prosto, tanio" tylko zakupy i podatki są pewne. Patrz jak zmienia się pogoda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz