Projekt: Mariusz Filipowicz, Studio graficzne INDYGO |
Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.
poniedziałek, 25 lipca 2011
W państwach ładu
Po raz kolejny świat pokazuje nam swoją wielobiegunowość, niesamowitość w niedookreśleniu, swój chaos i subtelną harmonię. Norwegia nie jest odosobnionym przypadkiem eskalacji niezadowolenia jednostki, to już się zdarzyło i niestety będzie się zdarzało ponownie i ponownie. Nie jest bowiem zasadą i niezmienną wytyczną, że za całe zło na świecie musi odpowiadać fanatyzm religijny nieokreślonych morderców samobójców - fanatyków. Teraz wiemy kto to jest mordercą z imienia i nazwiska, Anders Behring Breivik, którego zdjęcie, historia i aktywność w sieci są przejrzyste jak strumyk górskiej rzeki, można z nich wyczytać wszystko. To właśnie zaleta i wada globalizującego się świata. Wiemy kim jest wiemy czym się zajmował, ale nie wiemy jednej rzeczy - co go do tego skłoniło, po co to zrobił. Jak wiele rzeczy wpływa na nasze decyzje, wytrącić z równowagi może nawet zbyt ostra wypowiedź któregoś z polityków, frustrująca gra komputerowa, problemy rodzinne, emocjonalne, cokolwiek. To bowiem nie tylko od jednostki zależy jaką działalność podejmie, gdyż obok wewnątrzsterowności jest jeszcze socjalizacja, czyli wpływ środowiska na ową jednostkę ,bądź izolowanie jej od tych wpływów (czyli tym samym jego brak). Skandynawia pomimo swoich zawoalowanych ciągot neonazistowskich miała być przecież krainą szczęścia. Nie spodziewałbym się tego po Norwegii. Oj nie.
Z każdej strony naszego kraju, oraz na szczęście na mniejszą skalę również u nas, widoczne jest wyrażanie sprzeciwu wobec systemu, wobec pewnych norm, oraz zasad powszechnie przyjętych. Wielokrotnie sprzeciw przybiera charakter ostateczny - jest to zabijanie z obłędną precyzją według misternego planu. Chciałbym wierzyć, że to co stało się kilka lat temu w Hiszpanii (Madryt), Wielkiej Brytanii (Londyn) i teraz w Norwegii, to tylko chwilowa niewydolność systemu, temporalny zgrzyt w maszynie społecznej poszczególnych państw. Niestety wizja liberalna rzeczywistości ucieka przed partykularyzmem i egoizmem, zarówno w polityce krajowej (większości państw) jak i na arenie międzynarodowej. Widoczne są jednak przejawy walki ze zmianami na "egocentryzm", choćby takie które przejawia rozchwiana jeszcze Unia, czy jakkolwiek rozbudowane i zagmatwane by to nie było ONZ i NATO. Pomimo wielu niepowodzeń społeczeństwa odreagowują zamachy, stąd rola kościoła a dalej polityki prewencyjnej, która zawsze uaktywnia się po zamachach, praktycznie nigdy przed (wyjątkiem jest jedynie Izrael). Drogi czytelniku, pragnę abyś przejrzał na oczy i nie uwierzył choć raz mediom, gdyż nie wszyscy mówią prawdę, przekaz medialny podlega bowiem "nagięcią" w lewo bądź prawo sceny politycznej w zależności od zapotrzebowania, nadawany jest kontekst, oryginalna myśl niknie w otoczce emocjonalnej. Cała maszyna działa. Słyszymy później komentarze, że można było zrobić "cokolwiek" aby do tego nie doszło. Bzdura, czas na myślenie dawno się skończył (po każdym z zamachów), teraz można rozpocząć politykę asekuracyjną i rozważać w nieskończoność, czy dostęp do broni zwiększa czy zmniejsza bezpieczeństwo indywidualne, czy takie zachowania mogą mieć podłoże polityczne itp. Sam na te pytania nie odpowiem nigdy. Stabilność psychiczna i silna wola to sprawy indywidualne. A kultura każdego społeczeństwa rządzi się własnymi schematami, historią i prawami. "Wszyscy stanowimy pewien wzór i tkwimy w jego pułapce", ale może kiedyś zadziałamy nieszablonowo, abstrakcjonistycznie, lecz lepiej niż dotychczas.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz