Nie jestem krytykiem filmowym i raczej nie zamierzam nim być, ale jak każda istota mająca zdolność do abstrakcyjnego myślenia, w oparciu o wiedzę i doświadczenie staram się analizować wytwory świata kina, które przyjdzie mi oglądać. W przypadku filmów, jak na każdej płaszczyźnie, mogą być dzieła dobre i złe. Tutaj nie odkrywam nowych lądów. Kiedy oglądałem wręczenie Oskarów 2014 coś w środku kazało mi przyznać się, że jest to wydarzenie nie dla samej twórczości, ale dla celebrytów różnego szczebla, ich kreacji i zachowań. Oczywiście najwięcej było tam celebrytów aktorów. No i własnie oni robili wówczas bardzo dziwne rzeczy.
Pomijając fakt, że najwięcej statuetek zdobył film "Grawitacja", a "Zniewolony" uzyskał Oskara za najlepszy film, uroczystość zmieniła się w małpi gaj. Dla przykładu, kultura obrazkowa wygrała, gdy najpopularniejszym zdjęciem Internetu stało się selfie (fota z ręki) sławnych aktorów, którzy "spontanicznie" ustawili się, aby utrwalić swoje gęby.
Niestety nie rozumiem także w ogóle dlaczego ktoś zamówił (?) pizzę, a wystrojeni aktorzy zjedli z wilczym apetytem. No i dodatkowo można również przemilczeć potknięcie się Jennifer Lawrence,wygłupy Jareda Leto za plecami Anne Hathaway i zbyt dużo "fuck" w twitterowym komentarzu Leonarda diCaprio, który nie otrzymał żadnej figurki za "Wilka z Wall Street". Ciężko mi to zrozumieć, tak samo, jak odpowiedzieć na pytanie, jak bardzo wystudiowane były wszystkie gesty gali. I dlaczego do cholery nie ma to nic wspólnego z kinematografią? Możliwe, że nie rozumiem znaczenia słowa "rozrywka", ale staram się ocenić to co widziałem.
Przejdźmy jednak do czegoś co nie jest związane z Oskarami 2014. Skupmy się na kinie i kinematografii. Kilkanaście dni temu zostałem zaproszony do Gostynina, aby przed maratonem filmowym powiedzieć parę słów na temat roli kina we współczesnym świecie oraz kierunkach, w którym ono zmierza. Przyznasz drogi czytelniku, że po pierwsze, temat ogromny, a po drugie, dlaczego miałbym do diabła mówić o kinie? Przecież nie jestem reżyserem, ani aktorem.
Nawiązując do pierwszego zagadnienia, myślałem czy mam powiedzieć przed pokazem filmów coś o Wernerze Herzogu (niemiecki reżyser, "Stroszek", "Zły Porucznik", "Fitzcarraldo") i Darenie Afanofskym (amerykański reżyser "Pi", "Rekwiem dla Snu", "Czarny łabędź") czy raczej o wytworach polskiego kina ostatnich lat, a może podjąć jakieś popularniejsze wątki? Jak widać, tematyka szeroka - wziąłem więc szczyptę wszystkiego.
A dlaczego to własnie ja miałem mówić o kinie? Dlatego, że mam coś do powiedzenia na ten temat, a wiele osób uważa, że moje słowa w tej kwestii mają sens i są interesujące. Niemniej, doświadczenia aktorskie ograniczyłem do występowaniu w przedstawieniach koła teatralnego kilka ładnych lat temu, epizodycznych rolach w serialach i monologach w ramach wideowpisów na niniejszego bloga. Musze też dodać, że lubię dobre kino i jestem wstanie o nim rozmawiać, więc czemu by nie podzielić się wiedzą z innymi. Kurtyna.
Przed maratonem filmowym w Gostyninie. Od lewej: Maks Urbański i ja, wasz narrator |
kadr z filmu "Artysta" |
Tematem ogromnie obszernym jest także zagadnienie, w jakim kierunku zmierza współczesne kino. To zależy gdzie spojrzymy (Hollywood vs Bollywood), bo kino Azjatyckie (np. dzieła Kim Ki-duka) jest diametralnie odmienne od tego, co na co dzień widzimy na dużym i małym ekranie. Osobiście wydaje mi się, że wszystko przyspiesza i staje się bardziej efekciarskie, niestety kosztem fabuły. Na szczęście nie jest ot regułą, bo np. "Nimfomanka" Larsa von Triera czy "Pod Mocnym Aniołem" Wojtka Smarzowskiego wcale nie są "szybkie" ani przesączone efektami. Jednak przeciwwagą dla nich ciągle może być "Hobbit" i "Grawitacja", filmy, które nie zrobią na nas wrażenia, gdy obejrzymy je na ekranie monitora. Warto także wspomnieć tu o nowoczesnym sprzęcie i studiach nagraniowych, które dały np. możliwość stworzenia całego "Sin City" Roberta Rodrigueza w jednym wielkim hangarze.
Nie trawię tej aktorki, Apple'a (plaga filmów) i product placement'u |
Nie można zapominać także o ekspansji techniki 3D, która w wielu przypadkach jest ciekawa, jednak w niektórch filmach jest ona implementowana zupełnie bez sensu i zamysłu. Jak zatem widać, sporo się zmieniło od czasów, kiedy ludzie uciekali z kinowych foteli przed nadjeżdżającym parowozem w filmie "Napad na ekspres" Edwina Portera z 1903 roku lub przecierali zdumione oczy gdy oglądali "Podróż na Księżyc" reżyserii Georgesa Meliesa z 1902 roku. Kino, tak jak cały świat, nie stoi w miejscu i nie znosi próżni.
baner reklamujący "Podróż na Księżyc" (1902) |
A jakie są główne zagadnienia poruszane przez owoce dzisiejszej kinematografii? Odpowiedź brzmi oczywiście "zróżnicowane", ale gdyby przyjrzeć się bliżej, można zaobserwować pewne tendencje, które przodują we współczesnych filmach. Poniżej moja mała lista, tego co gości we współczesnych filmach.
- ludzkie słabości: "Wstyd" S. McQueena (uzależnienie od pornografii), "Nimfomanka" von Triera (uzależnienie od seksu), "Trainspotting", "Rekwiem dla snu", "Traffic", "Blow" (uzależnienie od narkotyków)
- problem nietolerancji i wykluczenia: wspominany wcześniej oskarowy "Zniewolony" S. McQueena, "Slumdog. Milioner z ulicy" D. Boyle'a, "American History - X" T. Kaye'a, "Fanatyk" H. Bean'a, "Miasto Gniewu" (trzy Oskary w 2006 roku) P. Haggis'a
- konflikty zbrojne z przeszłości: "Szeregowiec Ryan" (pięć Oskarów w 1999) Spielberga, "Operacja Argo" (trzy Oskary w 2013) Afflecka, "Czarny Czwartek. Janek Wiśniewski padł" (złoty orzeł za muzykę, 2012) Antoniego Krauze, "Kamienie na szaniec" Roberta Glińskiego (miałem przyjemność uczestniczyć w spotkaniu z reżyserem i aktorami zorganizowanym 4 marca tego roku)
- wychodzi z szafy także tematyka LGBT - warto przywołać tutaj ostatni film Jean-Marc Vallee'a "Witaj w Klubie"
- dość popularny w kinematografii jest też kryzys finansowy: "Chciwość" J. C. Chandora, "Inside Job" Ch. Fergusona (narratorem jest Matt Damon), "Wall Street. Pieniądz nie śpi" O. Stone'a
"kino krzepi" |
Na sam koniec muszę napisać, że oglądanie filmów w kinie ma funkcje integrującą. Spędzamy bowiem wtedy czas z innymi ludźmi, a odbierając przekaz ze srebrnego ekranu, możemy razem z nimi współodczuwać to co widzimy. Kino integruje i zbliża, a czasami także dzieli w opiniach wydawanych na temat konkretnego dzieła. Nie ma tendencji do pustoszenia kin, jednak wiele do życzenia pozostawiają najnowsze superprodukcje. Niemniej, ludzie lubią chodzić do kina i doświadczać najnowszych filmów. Kino to także sposób na integrowanie ludzi, ukazywanie problemów, które trapią społeczeństwo. Niektóre filmy potrafią także odmienić życie lub zachęcić do określonych działań (także za sprawą idea placement'u).
W Gostyninie zostałem zapytany o swoje ulubione filmy. Ciężko mi było odpowiedzieć, bo to sprawa indywidualna i trudno znaleźć "te/ten najlepszy". Jednak, jeżeli chciałbyś wiedzieć drogi czytelniku, to w moim "top 4" znajduje się "Memento" Ch. Nolana, "25 godzina" S. Lee, "Fight Club" D. Finchera oraz "American History - X" T. Kaye'a. Nie oglądałeś któregoś z nich? Może pora nadrobić.
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem. Bardzo fajny artykuł.
OdpowiedzUsuń