"Osiągnięcia" Polaków na IO i co się stanie niedługo w USA
Po telewizyjnym amoku Olimpiady w Londynie, na której Polacy nie zdobyli nic ponad stan medalowy z dwóch poprzednich igrzysk, media wracają do komentowania "sezonu ogórkowego". Stałych zwycięzców tresowanych przez niedemokratyczne reżimy (ChRL i Federacja Rosyjska) nie brakowało, choć również Stany Zjednoczone mogą poszczycić się miejscem na podium ogólnej klasyfikacji. Przegrani zawsze znajdą "rąbek spódnicy", który nie pozwolił im wygrać. Takie tłumaczenie nie ma sensu, bo IO rządzą się swoimi prawami.
Pod koniec roku większość komentatorów politycznych i nowych mediów skupi się na jednym wydarzeniu - wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Osobiście zgadzam się z niedawno zmarłym Gorem Vidalem, który komentował ową instytucję: "Kandydatem na prezydenta USA może zostać ten, komu uda się nazbierać najwięcej pieniędzy (tj. hard money - przyp. - E.C.) i kto potrafi najlepiej zprezentować się w telewizji". Ta wypowiedz jest bardzo aktualna, zarówno ze względu na to, że większość Amerykanów głosuje emocjami i w oparciu na to co zobaczą i usłyszą. Kultura obrazkowa i "utelewizyjnienie" kampanii wyborczych upraszcza uczestnictwo w społeczeństwie obywatelskim i ogranicza rozwój kultury politycznej. Jednak cokolwiek by się nie stało, warto zauważyć, że obaj kandydaci z przeciwległych obozów - Romney i Obama- mają mało do zaoferowania Polsce.
Może i mają mało do zaoferowania Polsce (bo i po co im ona?), ale warto zauważyć, że Romney w swoich spotach telewizyjnych umieścił polskie akcenty - Jana Pawła II i Lecha Wałęsę. ;)
OdpowiedzUsuńTo prawda, a Barack Obama chyba w ogóle zapomniał o wizach dla Polaków i knowhow dla wydobycia gazu łupkowego, nie wspominając już o systemie bezpieczeństwa zbiorowego.
OdpowiedzUsuń