Witajcie, temat niniejszego artykułu może wiązać się z dwiema płaszczyznami: taką, która odwołuje się do świata realnego (tu: uczucia towarzyszące działaniom wojennym, trudy życia w określonym miejscu na ziemi itp.) i drugą wynikającą wprost ze świata przedstawionego (literatura i sztuka). Myślę, że uwaga zostanie w większości poświęcona drugiej koncepcji, a wszystko ze względu na tematykę artykułu. Inspiracją i nieocenionym źródłem do stworzenia tego artykułu okazałą się książka Noela Carola "Filozofia Horroru", zajęcia akademickie "Estetyka grozy - filozofia horroru" jak i również własne doświadczenia związane z "obcowaniem" z dziełami z gatunku horroru w najprzeróżniejszej formie i najróżniejszej treści. Dlatego też w tym artykule uniknę dla odmiany formułowania politycznych opinii zarówno dla obszaru lokalnego jak i międzynarodowego.
"Nosferatu - symfonia grozy" rok 1922 |
"Lśnienie" reż. S. Kubricka |
Odkąd pamiętam fascynowały mnie filmy grozy. Wszelkie horrory, niezależnie czy były to filmy, książki, czy też gry, przyciągały moją uwagę tak, jak magnes przyciąga gwoździe. Może było to wywołane dziecięcą ciekawością, która w miarę upływu czasu rozwinęła się w nieskończoną pasję, a może po prostu fascynowały mnie najprzeróżniejsze monstra i potworności - po upływie lat ciężko stwierdzić. Mój ojciec nagrywał na kasety VHS masę horrorów, choć wtedy nie dane mi było wszystkiego oglądać ze względu na mój wiek, była to bowiem era sprzętów analogowych, a ja miałem może 6 czy 8 lat. Jednakże mój ojczulek miał dziwną tendencję do nagrywania bajek czy filmów przygodowych na tej samej kasecie co horrory. Tak więc jako brzdąc z nudów oglądałem "całą" kasetę, na której znajdowały się np. "Batman" i "Lśnienie" czy jakaś bajka i "Omen". Chłonąłem treści jak gąbka i nieraz musiałem przez to spać przy zapalonej lampce, powtarzając sobie, że to tylko film. Jednakże te czasy odeszły w niepamięć, a dziś trudno jest o dobry horror, który wywołałby u widza coś więcej niż odrazę czy chwilowy "strach" związany bardziej z zaskoczeniem wywołanym przez efekty wizualne czy dźwiękowe. Dobre horrory zostały zastąpione przez szmiry w stylu "Piła", "Oszukać przeznaczenie" czy inne tego rodzaju masowe pseudo-horrory kina dla niewybrednej publiki.
obraz Francisco Goya |
Pod względem książek niewątpliwie reprezentantami gatunku horroru są "Frankenstein" Mary Shelley (a póxniejszej reżyserii Jamesa Whale'a), "Niesamowita historia o doktorze Jekyllu i panu Hyde" R.L. Stevensona, "Miasteczko Salem" S. Kinga czy "Drakula" pióra Brama Stokera. Motywy horroru występował również w malarstwie, gdzie F. Goya i H.R. Giger (słynny m.in. ze stworzenia scenografii do filmu "Obcy" i zaprojektowania statywu na mikrofon dla wokalisty zespołu "Korn") bezsprzecznie wiodą prym. Motywy strachu, lęku i obrzydzenia poruszane były także przez starożytnych i średniowiecznych pisarzy i filozofów, a wystarczy wspomnieć o "Satyriconie" Petroniusza, "Metamorfozach" Owidiusza, czy "Boskiej Komedii" Dantego Alighieri. Z dobrych horrorów (filmów) można wymienić klasyki takie jak "Nosferatu" (rok 1922, reż. F.W. Murnau), "Drabina Jakubowa" Adriana Lyne'a (na podstawie której powstałą całą seria gier Silent Hill) "Wstręt" Romana Polańskiego, "Aliena" Ridleya Scotta, "Dziecko Rosemary" także Polańskiego, no i oczywiście "Lśnienie" (na podstawie książki Kinga).
Dante Alighieri obraz piekła w "Boskiej Komedii"(obraz Gustave Dore) |
Idąc za słowami Noela Carola, opisie poddana zostanie groza świata kultury, czyli jak określa to autor "art-groza" - połączenie wstrętu i lęku, a nie groza naturalna. Horror jako gatunek narodził się w XVIII wieku w Anglii i Niemczech, a nazwa pochodzi od łacińskiego horrere - "stać dęba [ze strachu]". Obecnie horror łączy się z gatunkiem science-fiction, a granica między oboma rodzajami twórczości jest płynna i w zależności od koncepcji autora/reżysera zmienia swoje "położenie". Gatunek horroru występuje w różnych rodzajach sztuki (tak jak wspominane to było na początku) i bierze swą nazwę od emocji, które wywołuje lub powinien wywoływać u odbiorcy. Potwór (monstrum), który występuje w horrorach w najprzeróżniejszych kreacjach, nie jest wystarczającym wyznacznikiem horroru, bowiem takie "byty" występują także w baśniach (np. Braci Grimm), mitologiach (Meduza, Minotaur itp.) oraz odysejach (np. cyklop). Jeżeli natomiast spojrzymy na monstrum z perspektywy horroru jako gatunku, to potwór wpisuje się w konwencje tego gatunku jako coś nienormalnego, zaburzenie naturalnego porządku i stabilności świata - w baśniach i mitach istnienie monstrum jest naturalne i wiadome, dlatego należy odróżniać owe gatunki.
Catherine Deneuve w filmie "Wstręt" Romana Polańskiego |
Co ważne,w horrorze monstrum wywołuje określone emocje i stany u bohaterów którzy się z nim stykają. Johnatan Harker (bohater "Drakuli") w styczności z wampirem odczuwa mdłości i nudności, bohater opowiadania Lovecrafta "Obcy" tak opisuje swoje spotkanie z monstrum: "Usiłowałem unieść rękę, by przesłonić wzrok, lecz byłem tak oszołomiony i zdenerwowany, że ręka nie do końca poddała się mej woli. (...) Nie krzyknąłem, lecz wszystkie diabelskie ghule śmigające wraz z nocnym wiatrem wrzasnęły zamiast mnie, i w tej samej sekundzie na mój umysł zwaliła się pojedyncza, ulotna lawina druzgocących duszę wspomnień." Najczęstszą jednak reakcją bohatera jest chęć ucieczki od monstrum i towarzyszące temu art-groza, wstręt i dreszcze postaci fikcyjnej. Warto zwrócić uwagę, że art-groza nie jest stanem permanentnym a przejściowym i mija wraz z rozwiązaniem akcji, to odróżnia ją od wielu długotrwałych stanów emocjonalnych.
W większości przypadków autor horroru dąży do uzyskania "efektu zwierciadlanego" chcąc, aby odbiorca dzieła choć na chwilę "upodobnił" się do bohatera horroru i jego emocji (co jest podstawowym wyznacznikiem horroru), kiedy emocje bohatera i odbiorcy są zsynchronizowane możliwe jest określeni utworu jako dobry i spełniający wymagania gatunku. Tak więc dobry horror, niezależnie od jego formy, to taki, w którym czujemy paralelne uczucia do tych, odczuwanych przez bohatera, który w danym momencie może uciekać przed monstrum, wchodzić do opuszczonego domu, czy chować się przed poltergeistem.
Na samym końcu artykułu można przywołać przykład, gdzie groza przeistacza się we "wszechobecny" strach. Taki proces został przedstawiony w książce Hermanna Schmitza "Ciałosfera, przestrzeń i uczucia", gdzie autor omawia fragment znanej baśni: "W baśni Grimmów o narzeczonym rozbójniku narzeczona zostaje zmuszona przez podejrzanego narzeczonego, z którym czuje się nieswojo i który budzi w niej grozę, do wejścia do tajemniczego, cichego jak grób domu, gdzie w końcu jakiś głos woła do niej, iż przebywa w domu morderców. Tym samym groza staje się całkowicie scentrowaną atmosferą strachu." Dlatego też, czasami dobrze jest się bać (oczywiście w konwencji grozy świata kultury), czytając papierowe horrory, czy też oglądając klasyki gatunku - nie tylko po to, aby zdać sobie sprawę, że nowe horrory to wywołujące raczej uczucie obrzydzenia gnioty, lecz również po to, aby chociaż przez chwilę przeżyć art-grozę.
kadr z filmu "The Blair Witch Project" - jednego z moich ulubionych horrorów |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz