Witajcie serdecznie, postanowiłem wypróbować pewną formę przekazu, którą jest ścieżka audio-video. Powiem więcej - w moim wykonaniu. Pod tym wpisem zamieszczam filmik mojego autorstwa, jak na razie próbny i dość niedopracowany, który w pewien sposób pozwoli mi w przypadku braku czasu przekazać wam jakieś informacje. Mam nadzieje że inne będą lepsze i weselsze. Na filmiku zapomniałem wspomnieć (niestety nie wypisałem sobie...) o wydarzeniach na Białorusi związanych z ponownym "wyborem" Łukaszenki. Pragnę więc wyrazić solidarność z sąsiadami ze wschodu i życzyć im wytrwałości w walce z reżimem autorytarnym, gdyż demokracja w Białorusi to fasada, a prawa człowieka i obywatela są nagminnie łamane. Siergiej, Daria i wszyscy inni moi znajomi z Białorusi- jestem z wami i z waszymi bliskimi. Pióro mocniejsze od miecza.
Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.
czwartek, 30 grudnia 2010
piątek, 24 grudnia 2010
kupuj! kupuj! Idą święta!
Witajcie serdecznie w ten wigilijny dzień. Nie będę jednak tak jak wszyscy składał wam życzeń świątecznych, wiem że to trochę niemiłe, ale taką formę uważam za co najmniej niezgrabną i nieodpowiednią. Sam bowiem jestem wielkim przeciwnikiem przesyłania skopiowanych, "świątecznych" smsów, oraz setek newsleterów od firm/instytucji/organizacji które przypominają sobie o nas raz w roku i wysyłają szablonowe życzenia, a przecież to nie na tym ma polegać.
Nie jestem przeciwnikiem świat, uważam jednak, że po pierwsze nie mają one nic wspólnego z narodzeniem Jezusa Chrystusa (wg historyków daty nie pasują, a ponadto to wcale nie Chrystus miał się wtedy narodzić - to nie jest żadna teoria spiskowa), po drugie tradycja świąt katolickich (tu: Święta Bożego Narodzenia), przegrały już dawno walkę z "Wesołymi Świętami" (tu: X-Mas), które je pożarły i zasypały wschodnimi naleciałościami i "tradycjami" konsumeryzmu. Nie piszę tego również po to, aby uprzykrzyć komukolwiek święta, chciałbym je po prostu zdezawuować i pokazać, że większość ludzi ma w dupie J.Ch. który po 33 latach po swoim narodzeniu umarł na krzyżu za innych - w tą część wierzę, tak samo jak w Boga, ale odrzucam nauczanie kościoła.
Święta to niemniej jednak czas bardzo rodzinny i przyjemny - można odpocząć od pracy, dostać prezenty (o tym potem), pośpiewać kolędy, dobrze wypić i pojeść, spotkać się z rodziną, zarobić ogromną kasę na klientach (firmy i sklepy) itp. Więc odpowiedzcie mi proszę gdzie w tym wszystkim miejsce dla katolickiej tradycji (oprócz śpiewania kolęd, jeżeli jest w domu taka tradycja) ? Czy wspólnie się modlimy? Czy idziemy razem na mszę rezurekcyjną o 6 rano pierwszego dnia świąt, bądź na pasterkę o 24:00? NIE (albo w bardzo nikłym procencie - Tak). W większości domów w Polsce "tradycja" obrządku katolickiego ogranicza się do poszczenia9rozumianego jako nie jedzenie mięsa), lecz na prawdę sam nie wiem jak się to ma do właściwego poszczenia, które polega na nie spożywaniu posiłków, aż do końca postu i wyrzekania się innych uciech dla ciała (rozrywka, używki, słodycze, seks itp.). Czyli post też odpada, ale tutaj dobry przykład - moja dziewczyna nie je mięsa wcale, co więcej na stole wigilijnym nie pojawią się nawet ryby. W sumie tradycja po części zachowana, tylko istnieje mały szkopuł - Ola nie ma nawet chrztu, a w kościele była może dwa razy. Więc jak to będzie? Dodatkowo w Polsce dochodzi jeszcze rytuał zalewanie pały (wódą) przy rodzinnym stole. Jakie to świąteczne i tradycyjne. No ale co z prezentami, w końcu to na nie wydajemy z roku na rok coraz więcej. Westernizacja sprawiła, że wiele narodowych tradycji zostało spaczonych, wiele wzorców zdeformowanych a symboliczność przeistoczyła się w tradycję i kult.
Wczoraj i przedwczoraj sam byłem kupić prezenty - nie więcej niż trzeba, nie marnując czasu na chodzenie po miejscach w których być nie powinienem. Szkoda, ze konsumenci z głową na karku stanowią grupę społecznie niszową. Centra handlowe, telewizja i prasa, reklamy i przekazy, to wszystko w świetny sposób potrafi zmanipulować naszą świadomością i wytworzyć potrzebę zakupu "czegoś",a potrzeba jak wiadomo musi zostać zaspokojona. Więc wydajemy pieniądze, które oszczędzaliśmy "na święta" i kupujemy do utraty tchu, czasami nawet i zdrowia, oraz dobrego humoru. Jeżeli nie ma potrzeby wytworzonej przez w.w. to ciągle nic straconego. Będąc w centrum handlowym odczuwalna atmosfera sprawi, że poprzez konsumpcję, albo hiperkonsumpcję innych, (sklepy>>coś zjeść>>do kina>>sklepy, czy jakakolwiek inna kolejność) która ma miejsce wokół nas, sami damy wciągnąć się w "szaleństwo konsumowania". Wielkopowierzchniowe sklepy zacierają ręce, bo jak co roku prezenty przyniosą im dwu-, albo trzykrotność utargu miesięcznego, a może nawet dwumiesięcznego. I dokładnie tutaj pojawia się pytanie: "Dlaczego kupujemy prezenty?". Na prawdę ciężko jest odpowiedzieć. Może przez trzech króli którzy przynieśli Jezusowi dary (a nie prezenty) i to jakimś magicznym sposobem tak bardzo wgryzło się w tradycję, że trzeba było poszerzyć i skomercjalizować. A może prezenty wymyśliła potrzeba zarobku? Tutaj bardziej się zgodzę, gdyż z roku na rok, bez względu na sytuację finansową i wzrost gospodarczy państwa dochody ze sprzedaży prezentów ciągle rosną. Fenomen gospodarki. Co więcej w tradycję powoli zaczyna wpisywać się obdarowywanie prezentami nie tylko na Wigilię, ale również na Święta Wielkanocne. Niedługo oprócz wyżej wymienionych świąt, prezenty trzeba będzie kupić na święto Trzech Króli, Wniebowstąpienie NMP i Zaduszki.
Co do otoczki i dodatków do obecnych świąt. Powiem bez ogródek - to samo gówno. W telewizji TVN 24 mówi kto gdzie spędzi wigilię i kto jej nie spędzi w domu bo... (tutaj milion powodów). Dalej, kto jakie prezenty kupił i czy jeszcze kupują, a jeżeli tak to dlaczego tak późno. "Wieczór wigilijny spędzimy w rytmie kolęd w wykonaniu zespołu Zakopower"; "Sylwester z Polsatem"; "Wieczór noworoczny z Jedynką", a ja tak bardzo chciałbym go spędzić z bliskimi i tylko nimi, bez "Kevina", bez czerwonego grubasa, którego morda uśmiecha się do dzieci z ciężarówki Coca-coli, no i w głębi serca bez choinki ,bo nie wiem co ona ma wspólnego ze świętami. Niestety moi rodzice kultywują obłęd "dziwnych" tradycji - nieświadomie i z przyzwyczajenia. Powiecie zapewne "to nie włączaj telewizora", ale to wszystko poszło już trochę dalej i wiem, że nikt nie powstrzyma świata przed globalizacją kultury. Może to dobrze, może źle. Chciałbym jednak życzyć wam umiejętnego interpretowania faktów, tradycji i wzorców, a nie ich bezmyślnego kultywowania i powielania. Amen.
Nie jestem przeciwnikiem świat, uważam jednak, że po pierwsze nie mają one nic wspólnego z narodzeniem Jezusa Chrystusa (wg historyków daty nie pasują, a ponadto to wcale nie Chrystus miał się wtedy narodzić - to nie jest żadna teoria spiskowa), po drugie tradycja świąt katolickich (tu: Święta Bożego Narodzenia), przegrały już dawno walkę z "Wesołymi Świętami" (tu: X-Mas), które je pożarły i zasypały wschodnimi naleciałościami i "tradycjami" konsumeryzmu. Nie piszę tego również po to, aby uprzykrzyć komukolwiek święta, chciałbym je po prostu zdezawuować i pokazać, że większość ludzi ma w dupie J.Ch. który po 33 latach po swoim narodzeniu umarł na krzyżu za innych - w tą część wierzę, tak samo jak w Boga, ale odrzucam nauczanie kościoła.
Święta to niemniej jednak czas bardzo rodzinny i przyjemny - można odpocząć od pracy, dostać prezenty (o tym potem), pośpiewać kolędy, dobrze wypić i pojeść, spotkać się z rodziną, zarobić ogromną kasę na klientach (firmy i sklepy) itp. Więc odpowiedzcie mi proszę gdzie w tym wszystkim miejsce dla katolickiej tradycji (oprócz śpiewania kolęd, jeżeli jest w domu taka tradycja) ? Czy wspólnie się modlimy? Czy idziemy razem na mszę rezurekcyjną o 6 rano pierwszego dnia świąt, bądź na pasterkę o 24:00? NIE (albo w bardzo nikłym procencie - Tak). W większości domów w Polsce "tradycja" obrządku katolickiego ogranicza się do poszczenia9rozumianego jako nie jedzenie mięsa), lecz na prawdę sam nie wiem jak się to ma do właściwego poszczenia, które polega na nie spożywaniu posiłków, aż do końca postu i wyrzekania się innych uciech dla ciała (rozrywka, używki, słodycze, seks itp.). Czyli post też odpada, ale tutaj dobry przykład - moja dziewczyna nie je mięsa wcale, co więcej na stole wigilijnym nie pojawią się nawet ryby. W sumie tradycja po części zachowana, tylko istnieje mały szkopuł - Ola nie ma nawet chrztu, a w kościele była może dwa razy. Więc jak to będzie? Dodatkowo w Polsce dochodzi jeszcze rytuał zalewanie pały (wódą) przy rodzinnym stole. Jakie to świąteczne i tradycyjne. No ale co z prezentami, w końcu to na nie wydajemy z roku na rok coraz więcej. Westernizacja sprawiła, że wiele narodowych tradycji zostało spaczonych, wiele wzorców zdeformowanych a symboliczność przeistoczyła się w tradycję i kult.
Wczoraj i przedwczoraj sam byłem kupić prezenty - nie więcej niż trzeba, nie marnując czasu na chodzenie po miejscach w których być nie powinienem. Szkoda, ze konsumenci z głową na karku stanowią grupę społecznie niszową. Centra handlowe, telewizja i prasa, reklamy i przekazy, to wszystko w świetny sposób potrafi zmanipulować naszą świadomością i wytworzyć potrzebę zakupu "czegoś",a potrzeba jak wiadomo musi zostać zaspokojona. Więc wydajemy pieniądze, które oszczędzaliśmy "na święta" i kupujemy do utraty tchu, czasami nawet i zdrowia, oraz dobrego humoru. Jeżeli nie ma potrzeby wytworzonej przez w.w. to ciągle nic straconego. Będąc w centrum handlowym odczuwalna atmosfera sprawi, że poprzez konsumpcję, albo hiperkonsumpcję innych, (sklepy>>coś zjeść>>do kina>>sklepy, czy jakakolwiek inna kolejność) która ma miejsce wokół nas, sami damy wciągnąć się w "szaleństwo konsumowania". Wielkopowierzchniowe sklepy zacierają ręce, bo jak co roku prezenty przyniosą im dwu-, albo trzykrotność utargu miesięcznego, a może nawet dwumiesięcznego. I dokładnie tutaj pojawia się pytanie: "Dlaczego kupujemy prezenty?". Na prawdę ciężko jest odpowiedzieć. Może przez trzech króli którzy przynieśli Jezusowi dary (a nie prezenty) i to jakimś magicznym sposobem tak bardzo wgryzło się w tradycję, że trzeba było poszerzyć i skomercjalizować. A może prezenty wymyśliła potrzeba zarobku? Tutaj bardziej się zgodzę, gdyż z roku na rok, bez względu na sytuację finansową i wzrost gospodarczy państwa dochody ze sprzedaży prezentów ciągle rosną. Fenomen gospodarki. Co więcej w tradycję powoli zaczyna wpisywać się obdarowywanie prezentami nie tylko na Wigilię, ale również na Święta Wielkanocne. Niedługo oprócz wyżej wymienionych świąt, prezenty trzeba będzie kupić na święto Trzech Króli, Wniebowstąpienie NMP i Zaduszki.
Co do otoczki i dodatków do obecnych świąt. Powiem bez ogródek - to samo gówno. W telewizji TVN 24 mówi kto gdzie spędzi wigilię i kto jej nie spędzi w domu bo... (tutaj milion powodów). Dalej, kto jakie prezenty kupił i czy jeszcze kupują, a jeżeli tak to dlaczego tak późno. "Wieczór wigilijny spędzimy w rytmie kolęd w wykonaniu zespołu Zakopower"; "Sylwester z Polsatem"; "Wieczór noworoczny z Jedynką", a ja tak bardzo chciałbym go spędzić z bliskimi i tylko nimi, bez "Kevina", bez czerwonego grubasa, którego morda uśmiecha się do dzieci z ciężarówki Coca-coli, no i w głębi serca bez choinki ,bo nie wiem co ona ma wspólnego ze świętami. Niestety moi rodzice kultywują obłęd "dziwnych" tradycji - nieświadomie i z przyzwyczajenia. Powiecie zapewne "to nie włączaj telewizora", ale to wszystko poszło już trochę dalej i wiem, że nikt nie powstrzyma świata przed globalizacją kultury. Może to dobrze, może źle. Chciałbym jednak życzyć wam umiejętnego interpretowania faktów, tradycji i wzorców, a nie ich bezmyślnego kultywowania i powielania. Amen.
środa, 15 grudnia 2010
Na ulicach i na salonach
Cześć ponownie. Już mi trochę przeszło, ponarzekałem na niesprawiedliwość systemu i na chorą politykę ministerstw, które pomimo tego że pragną, aby było więcej osób z wyższym wykształceniem (nie mówiąc już o inżynierach i doktorach-specjalistach) nie są w stanie zapewnić odpowiedniej pomocy i finansowania. Nie mówię tylko o sobie, gdyż znam kilka osób, które pomimo starań jakie włożyły w proces edukacji (wyższej) odbiły się od ścianę biurokracji i spotkały się ze zwrotem "nie da rady". Trudno się mówi, ale ja się nie poddam i jak tylko przyjdzie do mnie odpowiednie pismo stwierdzające o tym że "nie da rady" będę pisał odwołanie od decyzji.
Kolejnym wydarzeniem spędzającym sen z powiek opozycji tym razem we Włoszech jest wotum nieufności wystosowane wobec bon vivanta mediów (sam jest właścicielem imperium medialnego) i skandalistę sceny politycznej - Sylvio Berlusconiego. Atmosfera stałą się jeszcze bardziej napięta, gdyż nie przeszło ono przez niższą izbę parlamentu. Dodać trzeba, że zaledwie trzema głosami (314 do 311). Polityka premiera powoli wiedzie kraj w stronę sytuacji Grecji, wpędzając Włochy do grupy państw PIGS (Portugal, Italy, Greece, Spain), które są zadłużone po uszy, przy sytuacji załamania gospodarczego i ujemnego wzrostu gospodarczego. Ponadto Berlusconi był oskarżony o korupcję (druga połowa lat 80), a partia którą sam założył - Forza Italia (prawicowo-konserwatywna) - jest obiektem ataków wszystkich pozostałych ugrupowań ze względu na nieudolną politykę gospodarczą i społeczną. Podczas wystąpienia w parlamencie ws. wotum nieufności, lider opozycji, sędzia Antonio di Pietro zarzucił premierowi ukrywanie się przed wymiarem sprawiedliwości. Podczas jego mowy Berlusconi opuścił pomieszczenie. Co więcej premier utrzymał się się na stanowisku również dzięki poparciu drugiej izby parlamentu (a to dziwne). W związku z głosowaniem nad wotum przed Palazzo Montecitorio zebrali się (nomen omen) studenci, demonstrujący przeciwko sprawowaniu urzędu przez Berlusconiego, nie obyło się więc bez awantury.
No ale to nie jest przecież jedyny problem na ziemi. Są inne, o wiele bardziej skomplikowane i nie tak łatwe do rozwiązania jak brak "stypy" z wielkiego ministerstwa edukacji i szkolnictwa wyższego (za przeproszeniem). Spójrzmy chociaż na Brytyjczyków. Na ulicach liczne protesty, demolki i pałowanie (niekiedy nawet szarże konnej policji), krajobraz jak za czasów narodzin punka. Na ścianach i murach w Londynie nawet gdzieniegdzie napis "Revolution".
Dlaczego? Odpowiedz ściśle związana z życiem studenckim - podwyżki czesnego. A na Wyspach trochę inaczej niż u nas bo dotychczasowe czesne wynosiło ok 3200 funtów (rocznie), a wzrosnąć ma do 6 a nawet 9 tysięcy (po dzisiejszym kursie funta to 28 tys. lub 42 tys. złotych rocznie), nic więc dziwnego że studenci wychodzą na ulicę - ja też bym wyszedł. Gareht Thomas z Partii Pracy nazwał podwyżki "tragedią dla całego pokolenia młodych ludzi". Same uniwersytety natomiast motywują podwyżki koniecznością utrzymania prestiżu i światowego poziomu. Uznaje to za dość lichy argument, aby w taki sposób "odbić sobie" niedofinansowanie z sakwy państwowej ogołacać studentów. Brytyjczycy nie spoczną, bo tradycja buntu jest tam za bardzo zakorzeniona. Co więcej, studenci pokazali swoją niechęć do monarchii atakując samochód z księciem Karolem i księżna Kamilą - ukoronowane łby wyszły bez szwanku. Anarchy in the UK?
Na poniższym filmiku z portalu guardian.co.uk widzimy jak policjant traktuje protestującego studenta na wózku inwalidzkim. Oj panie Cameron rząd konserwatywno-liberalny coś szwankuje, czy pora na roszady?
Na poniższym filmiku z portalu guardian.co.uk widzimy jak policjant traktuje protestującego studenta na wózku inwalidzkim. Oj panie Cameron rząd konserwatywno-liberalny coś szwankuje, czy pora na roszady?
Kolejnym wydarzeniem spędzającym sen z powiek opozycji tym razem we Włoszech jest wotum nieufności wystosowane wobec bon vivanta mediów (sam jest właścicielem imperium medialnego) i skandalistę sceny politycznej - Sylvio Berlusconiego. Atmosfera stałą się jeszcze bardziej napięta, gdyż nie przeszło ono przez niższą izbę parlamentu. Dodać trzeba, że zaledwie trzema głosami (314 do 311). Polityka premiera powoli wiedzie kraj w stronę sytuacji Grecji, wpędzając Włochy do grupy państw PIGS (Portugal, Italy, Greece, Spain), które są zadłużone po uszy, przy sytuacji załamania gospodarczego i ujemnego wzrostu gospodarczego. Ponadto Berlusconi był oskarżony o korupcję (druga połowa lat 80), a partia którą sam założył - Forza Italia (prawicowo-konserwatywna) - jest obiektem ataków wszystkich pozostałych ugrupowań ze względu na nieudolną politykę gospodarczą i społeczną. Podczas wystąpienia w parlamencie ws. wotum nieufności, lider opozycji, sędzia Antonio di Pietro zarzucił premierowi ukrywanie się przed wymiarem sprawiedliwości. Podczas jego mowy Berlusconi opuścił pomieszczenie. Co więcej premier utrzymał się się na stanowisku również dzięki poparciu drugiej izby parlamentu (a to dziwne). W związku z głosowaniem nad wotum przed Palazzo Montecitorio zebrali się (nomen omen) studenci, demonstrujący przeciwko sprawowaniu urzędu przez Berlusconiego, nie obyło się więc bez awantury.
W Grecji powtórka z rozrywki, tłumu na ulicach, koktajle Mołotowa lecą w policję, minister transportu zostaje dosłownie zlinczowany. Co się dzieje? Grecy to krewki narów, ale dość leniwy jeżeli chodzi o pracowanie. Poszło więc oczywiście o kwestie pracy i przedłużenie jego czasu. Najlepiej by było przecież opieprzać się w nieskończoność i liczyć na niemieckie euro, które wyciągnie kraj z gospodarczej rozpaczy. Ciekawe z czego mieszkańcy Grecji chcą mieć emerytury, skoro nie ma na nie kto pracować...
No i w Polsce też coś się dzieje. Na szczęście demonstracje ograniczają się do pochodów 11 listopada i 13 grudnia (przed domem gen. Jaruzelskiego), a studenci nie wychodzą (jeszcze) na ulicę. Kontynuując myśl o wizycie prezydenta Komorowskiego w USA, o której wspomniałem po łebkach w przedostatnim poście. W "Faktach po faktach" doradca prezydenta ds. zagranicznych profesor Roman Kuźniar (którego bardzo cenię i szanuje) stwierdził krótko o wizycie: "W Stanach było super", oraz "To bardzo duży krok". Swoją opinię argumentował tym, że udało się nawiązać porozumienia gospodarcze, handlowe, oraz polepszyć stosunki międzyludzkie (czymkolwiek to jest). Wg Kuźniara rozmowy prezydenta Baracka Obamy z Bronisławem Komorowskim dotyczyły m.in. budowy syst. antyrakietowego (w nowej wersji), oraz kwestii wiz. W ostatniej sprawie Obama przyznał się "Well I feel guilty", gdyż nie zdawał sobie sprawy z ogromu problemu, więc ustalono że "trzeba coś z tym zrobić" bo taki stan rzeczy nie służy interesom Polsko-Amerykańskim. Jak stwierdził sam profesor, prezydenci "rozmawiali jak starzy znajomi", więc może coś z tego będzie i za kilka lat da radę dostać się na Greenpoint bez wizy. Jest weekend i do przodu!
piątek, 10 grudnia 2010
.
Chciałbym się podzielić z wami jakże świetną nowiną! Oto po raz kolejny dostaje od losu w mordę. Przed sekundą ze strony Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego dowiaduje się że nie ma mnie na liście stypendystów. Jakież to krzepiące wieści kiedy studiuje się na dwóch płatnych kierunkach (będąc bardzo aktywnym na obu i robi się wszystko żeby zdążyć z opłatami na czas. Tak więc słuchajcie mnie moi mili: sprawiedliwość pomocy w naszym kraju to czyściutka fikcja, stypendia rozdzielane są według innego klucza i osoby które robią dość sporo i dość sporo umieją czyli ja i mój kolega Michał NIE MOGĄ NA NIC LICZYĆ.
więc mała adnotacja do "Ministerstwa" - pierdolcie się. Ot tak po prostu.
więc mała adnotacja do "Ministerstwa" - pierdolcie się. Ot tak po prostu.
Bronisław tu i tam
Witam was ponownie i równie serdecznie jak zawsze. Pomimo niesprzyjających warunków pogodowych świat nie stanął w miejscu i stara się funkcjonować dalej. Zima nie jest przecież stanem wojennym i nie paraliżuje administracyjnie działalności państwa, choć dla wielu służb jest to niezrozumiałe. Nasz prezydent zimy się nie boi i również nie próżnuje. Ostatnio Bronisław Komorowski gościł i oprowadzał po Warszawie prezydenta Federacji Rosyjskiej Dmitrija Miedwiediewa. A ile kontrowersji to wzbudziło! Najpierw PiS dostał ataku apopleksji i politycznej padaczki w związku z decyzją o zaproszenie gen. Jaruzelskiego do Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Co jednak bardziej oczytani wiedzą, że jest to organ doradczy, a nie decyzyjny i prezydent może zaprosić do Rady kogo tylko zechce (polecam moją pracę o RBN w dziale "linki które warto odwiedzić"). Ale czego może dowiedzieć się prezydent od człowieka który z ZSRR współprace prowadził na zasadzie wykonywania rozkazów, a od 1981 miał z "naszym protektorem" na pieńku? Prezydent pewnie wie lepiej.
Ale przejdźmy dalej. Miedwiediew przylatuje w poniedziałek (6.12.2010r.) otacza go rzesza ochrony (rekordowa liczba ochroniarzy przebija nawet "świtę" B. Obamy), która podczas niespodziewanej wizyty na starym mieście wpada w kontrolowaną panikę - przechadzka była niezaplanowana. Zostawmy na razie cały protokół dyplomatyczny i ceremonie w spokoju. Pada pytanie: Co zostało ustalone? Sceptycy mówią że nic (chyba wiecie z której partii) Inni mówią, że coś. A te "coś" to mianowicie:
Ale przejdźmy dalej. Miedwiediew przylatuje w poniedziałek (6.12.2010r.) otacza go rzesza ochrony (rekordowa liczba ochroniarzy przebija nawet "świtę" B. Obamy), która podczas niespodziewanej wizyty na starym mieście wpada w kontrolowaną panikę - przechadzka była niezaplanowana. Zostawmy na razie cały protokół dyplomatyczny i ceremonie w spokoju. Pada pytanie: Co zostało ustalone? Sceptycy mówią że nic (chyba wiecie z której partii) Inni mówią, że coś. A te "coś" to mianowicie:
- powołanie Centrum Dialogu (Polska-Rosja)
- podpisanie umów o transporcie lądowym i morskim
- publikacja przez Polsko-Rosyjską Grupę ds. Trudnych książki "Białe plamy - czarne plamy"
- rozpatrywanie faktów dot. przeszłości
Jak zwykle nie zabrakło również idiotów (już nie tyle przeciwników co zwykłych imbecyli). Przed pałacem zebrała się grupa osób z krzyżami i zdjęciami ofiar ze Smoleńska, żeby manifestować swoje żale i "niewyjaśnione sprawy katastrofy". Opozycja chce wyjaśnień i przyspieszenia sprawy. Nie wiem czy jednak nie widzą oni pewnej dozy głupoty w tym co mówią, gdyż tak naprawdę liczy się dokładność i rzetelność a nie szybkość - to proces długofalowy i wymaga czasu. Sprawami niezałatwionymi wizyty prezydenta Rosji pozostają jednak:
- brak porozumień energetycznych (rozmów o nich)
- niedokończona kwestia Katynia (tony akt wciąż w Rosji)
- praktycznie medialny i kurtuazyjny cel wizyty
Jednak nasz prezydent nie zamierza siedzieć na tyłku, kiedy można coś zdziałać za granicą. Tak więc kilka dni temu odbył wizytę w Stanach Zjednoczonych gdzie spotkał się z prezydentem Obamą. Jego doradcy donoszą, ze Komorowski uczy się angielskiego, na razie jednak pozostaje przy mowie ojczystej podczas uroczystych spotkań międzynarodowych.Pomimo kilku wpadek ("polowanie na wspólnego wroga"), wizyta przebiegała tak jak każda z wizyt... Nie wiem czy cokolwiek udało się ustalić w Waszyngtonie oprócz wspomnienia że zniesienia wiz ciągle brak, a Polska to piękny kraj. Trzeba pamiętać, ze przyjmowanie gości i zagraniczne wizyty kosztują, a my jako podatnicy musimy za nie płacić, więc lepiej, żeby ich skutek był współmierny do ich wyniosłości.
niedziela, 5 grudnia 2010
ukochany i prawdziwy
Czesław Miłosz
KTÓRY SKRZYWDZIŁEŚ
Który skrzywdziłeś człowieka prostego
Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając,
Gromadę błaznów koło siebie mając
Na pomieszanie dobrego i złego,
Choćby przed tobą wszyscy się skłonili
Cnotę i mądrość tobie przypisując,
Złote medale na twoją cześć kując,
Radzi że jeszcze jeden dzień przeżyli,
Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta
Możesz go zabić - narodzi się nowy.
Spisane będą czyny i rozmowy.
Lepszy dla ciebie byłby świt zimowy
I sznur i gałąź pod ciężarem zgięta.
KTÓRY SKRZYWDZIŁEŚ
Który skrzywdziłeś człowieka prostego
Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając,
Gromadę błaznów koło siebie mając
Na pomieszanie dobrego i złego,
Choćby przed tobą wszyscy się skłonili
Cnotę i mądrość tobie przypisując,
Złote medale na twoją cześć kując,
Radzi że jeszcze jeden dzień przeżyli,
Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta
Możesz go zabić - narodzi się nowy.
Spisane będą czyny i rozmowy.
Lepszy dla ciebie byłby świt zimowy
I sznur i gałąź pod ciężarem zgięta.
Washington D.C., 1950
piątek, 3 grudnia 2010
Setny i przecieki
Witajcie moi drodzy. Listopad skończył się z hukiem, eksplodując śniegiem w całej Polsce. Szok śniegowy sparaliżował tory,drogi i loty samolotów. Zima jest co roku, więc pomimo tego, że jej strasznie nie lubię, nie poddaje się i zachęcam innych żeby również nie tracili chęci do życia. Ten post jest moim setnym wpisem (przez przypadek podpatrzyłem to w ustawieniach bloga podczas wprowadzania zmian), mam nadzieje, że wpisów będą dziesiątki takich setek, gdyż zamieram pisać póki będę miał siły i motywacje, a osoby które wchodzą na tego bloga częściej niż sporadycznie będą towarzyszyły mi dalej. Tych "sporadycznych" oczywiście zachęcam do częstszego "wizytowania" :].
Tym samym, trzy dni po fakcie, kończę moją małą akcję "L jak listopad" co nie oznacza jednak, że nie będę zamieszczał okolicznościowo żadnych ciekawych cytatów, bądź wierszy - literatura i poezja są moim zdaniem bardzo ważne w kształtowaniu systemu wartości i uczuć estetycznych, więc powinniśmy dużo czytać - czy będzie to poezja, czy proza.
Pragnę również poinformować, ze w następny weekend Amnesty International rozpoczyna kolejną akcję pisania listów w celu uwolnienia więźniów sumienia, którzy przetrzymywani są w więzieniach bez procesów sądowych jedynie za swoje poglądy i głoszone opinie. Zachęcam więc wszystkich do zainteresowania problematyką i najlepiej wzięciem udziału (stąd filmik po prawej stronie boga).
Ciekawym wydarzeniem minionego tygodnia pozostaje bezsprzecznie ujawnienie wielu poufnych informacji "różnej treści", przez portal wikileaks. Kika dni temu zostały opublikowane na łamach owego portalu tajne dokumenty, oraz listy dyplomacji największych i znaczących państw świata, jak i również tych pomniejszych, które jednak nie pozostają marginalizowane przez opinię międzynarodową -Polska, Iran, Afganistan itp. Większość z tych informacji na pewno będzie powodem do rozważania podpisanych umów, oraz poczynionej współpracy- ucierpią kontakty bilateralne i multilateralne między państwami. Najwięcej straci Departament Stanu USA, który nie zahamował "spread'u" poufnych danych i informacji. Tak jak niektóre państwa zostawiają ten temat w spokoju i traktują go jako kolejne zawirowania i kontrowersje płynące z zachodu, tak liczniejsza grupa krajów rozważają ich prawdziwość i wyrażają zaniepokojenie faktem ich ujawnienia. Generał Koziej, szef BBN powiedział, że większość z informacji które wyciekły, nie ma strategicznego znaczenia dla naszego kraju i są to jedynie ciekawostki. Jednak nie dla wszystkich, dyplomacja amerykańska na pewno dostanie po uszach, tak samo jak właściciel wikileaks - Julian Assange - który "upokorzył Stany Zjednoczone" i postawił je w niezręcznej sytuacji odnośnie protokołu dyplomatycznego i transparentności. Pomimo tego, że niektóre sprawy zostały podane do wiadomości publicznej, klauzula tajności nie jest po to żeby ją łamać, uważam więc że jest to naruszenie elementarnej zasady poufności korespondencji dyplomatycznej, a dalej narażenie na szwank wiarygodności i zaufania do USA i państw między sobą.
Tym samym, trzy dni po fakcie, kończę moją małą akcję "L jak listopad" co nie oznacza jednak, że nie będę zamieszczał okolicznościowo żadnych ciekawych cytatów, bądź wierszy - literatura i poezja są moim zdaniem bardzo ważne w kształtowaniu systemu wartości i uczuć estetycznych, więc powinniśmy dużo czytać - czy będzie to poezja, czy proza.
Pragnę również poinformować, ze w następny weekend Amnesty International rozpoczyna kolejną akcję pisania listów w celu uwolnienia więźniów sumienia, którzy przetrzymywani są w więzieniach bez procesów sądowych jedynie za swoje poglądy i głoszone opinie. Zachęcam więc wszystkich do zainteresowania problematyką i najlepiej wzięciem udziału (stąd filmik po prawej stronie boga).
Ciekawym wydarzeniem minionego tygodnia pozostaje bezsprzecznie ujawnienie wielu poufnych informacji "różnej treści", przez portal wikileaks. Kika dni temu zostały opublikowane na łamach owego portalu tajne dokumenty, oraz listy dyplomacji największych i znaczących państw świata, jak i również tych pomniejszych, które jednak nie pozostają marginalizowane przez opinię międzynarodową -Polska, Iran, Afganistan itp. Większość z tych informacji na pewno będzie powodem do rozważania podpisanych umów, oraz poczynionej współpracy- ucierpią kontakty bilateralne i multilateralne między państwami. Najwięcej straci Departament Stanu USA, który nie zahamował "spread'u" poufnych danych i informacji. Tak jak niektóre państwa zostawiają ten temat w spokoju i traktują go jako kolejne zawirowania i kontrowersje płynące z zachodu, tak liczniejsza grupa krajów rozważają ich prawdziwość i wyrażają zaniepokojenie faktem ich ujawnienia. Generał Koziej, szef BBN powiedział, że większość z informacji które wyciekły, nie ma strategicznego znaczenia dla naszego kraju i są to jedynie ciekawostki. Jednak nie dla wszystkich, dyplomacja amerykańska na pewno dostanie po uszach, tak samo jak właściciel wikileaks - Julian Assange - który "upokorzył Stany Zjednoczone" i postawił je w niezręcznej sytuacji odnośnie protokołu dyplomatycznego i transparentności. Pomimo tego, że niektóre sprawy zostały podane do wiadomości publicznej, klauzula tajności nie jest po to żeby ją łamać, uważam więc że jest to naruszenie elementarnej zasady poufności korespondencji dyplomatycznej, a dalej narażenie na szwank wiarygodności i zaufania do USA i państw między sobą.
Subskrybuj:
Posty (Atom)