Witam was ponownie, dzisiaj słów kilka o Polsce, a dokładniej, jak może się domyślacie o debacie prawyborczej w PO.
Niestety nie zdążyłem na sam początek owej debaty lecz myślę, że wychwyciłem co najważniejsze ze starcia tytanów PO, czyli oczywiście marszałka sejmu Bronisława Komorowskiego i ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego. Co warte do zaznaczenia już na samym wstępie to fakt, że debata odbywała się bez publiczności i co mnie również bardzo zaskoczyło to moderatorzy debaty- Joanna Mucha i Sławomir Nowak- oboje z PO (czy politycy udawali dziennikarzy?). Co ciekawsze zostali oni (jak twierdzą media) wybrani jako "najładniejsi" spośród członków PO. Co do wyglądu nie mam nic do zarzucenia, pełen jestem jednak niesmaku dla faktu, że debata była prowadzona przez kolegów z partii, a nie przez np. profesjonalnych dziennikarzy, czy kogokolwiek innego, kto dodałby odrobiny pikanterii swoimi pytaniami do całego medialnego przedstawienia.
Uważam, że prawybory to genialny pomysł, pomimo tego że opozycja zarzuca im m.in. to że mają za zadanie zagwarantować zwrócenie uwagi w stronę PO czy umocnić stanowisko premiera. Nie twierdze, że platformersi nie zakładają takich możliwości, aczkolwiek jest to ponadto wynikiem tego, że opozycjoniści (moim zdaniem) zazdroszczą świeżego pomysłu Platformie, jak i również nie mają godnych kandydatów, którzy mogliby się hipotetycznie zetrzeć w takich własnie prawyborach.
Powracając jednak do debaty, która odbyła się 21.03.2010 o godzinie 13:00 i trwała (niestety) zaledwie 50 minut. Szczerze powiedziawszy nie wiem czego można było się spodziewać po takim spotkaniu. Ktoś kto oglądał debaty kandydatów w prawyborach w Stanach Zjednoczonych, poczuć mógł mały dysonans włączając TVN24 o godzinie 13 dzisiejszego dnia. Lecz nie było aż tak tragicznie. Padły pytania m.in. o metodę in vitro- tutaj oponenci byli zgodni- obaj na "tak"- z tym wyjątkiem, że Sikorski chciał (opierając się na dobrej kondycji gospodarki), aby ta metoda była finansowana z własnej kieszeni, natomiast Komorowski chciał, aby finansowana była ona z kieszeni państwa ("tam gdzie urodzą się dzieci zdrowe"). Dowiedzieliśmy się również, że Radek Sikorski chciałby zostać prezydentem pro zagranicznym (Polska na arenie międzynarodowej), natomiast Komorowski uwagę skierowałby na Polsce (choć UE zajęłaby zapewne paralelną pozycje).
Były malutkie przepychanki, ale nie było żadnego "ognia", debata niestety wyreżyserowana i dość plastikowa, no ale cóż, przecież coś takiego odbyło się pierwszy raz (w takich realiach, w takim wykonaniu). Sporo było do zarzucenia, ale jestem pozytywnej myśli- było to przetarcie szlaków. Kolejne pytania dotyczyły miejsca pierwszej wizyty międzynarodowej, oraz tego gdzie będzie miejsce kandydatów jeżeli przegrają prawybory. Na pierwsze z pytań Komorowski odpowiedział, że będzie to Bruksela (pro UE) albo Wilno, natomiast Sikorski nawiązując do Komorowskiego odpowiedział, ze będzie to na pewno Bruksela, natomiast sprawa Wilna wymaga najpierw rozwiązania sporu polsko-litewskiego dot. pisowni nazwisk. w drugim pytaniu obaj panowie nie uniknęli wzajemnego słodzenia: Sikorski: "Komorowski to świetny marszałek", Komorowski: "Sikorski w PO to był świetny pomysł". Poruszona została również kwestia prerogatyw prezydenckich w kwestii wetowania- tutaj zdania były podzielone.
Debata zakończyła się "mową pożegnalną". Ten element debaty zaczął Sikorski dziękując za prawybory i wyrażając swoje życzenie, że chciałby, aby taki system (prawybory) usystematyzował się. "Nie zawiodę waszego zaufania, dajmy szanse nowej Polsce i nowemu pokoleniu"- ten element podobał mi się najbardziej. Bo jak wiecie jestem za promowaniem innowacji, oraz świeżych pomysłów zapoczątkowanych przez "młodych" w polityce i innych inicjatywach. Niestety fakt, ze obecni politycy nie będą dożywotnio w sejmie jeszcze chyba do nich nie doszedł, to samo tyczy się zresztą innych instytucji.. W podsumowaniu Komorowski swoim gawędziarskim tonem obiecał ciężka pracę (jako kandydat czy prezydent?).
Reasumując. Nic nadzwyczajnego nie padło z ust obu kandydatów, nie było nawet "przepychanek" słownych. Lecz uważam, że nie jest to powód, aby ktokolwiek z opozycji (a był taki komentarz) mógł twierdzić, że kandydaci byli nudni. Kto tu tak naprawdę jest nudny? Czy bycie konserwatywnym i zaściankowym nie jest nudne i męczące? Czy promowanie ciągle tych samych patetycznych twarzy nie jest nudne? I ostatecznie czy ten sam program, te same nadgryzione przez ząb czasu treści nie są nudne? Oczywiście ze są.
Można krytykować debatę (Migalski: mało ciekawa, nudna, brak nowych informacji; Aryłukowicz: to nie była prawdziwa debata, stronnicza, itp.) bo nie była doskonała, więcej- była słaba, no ale panowie posłowie i panie posłanki, zanim skrytykujecie innych poddajcie ocenie własne zachowanie. Trochę tutaj się uniosłem, ale to ze względu na ten śmieszny i nieobiektywny komentarz żółtodzioba z PiS.
Mam jednak nadzieję, że kraj, w którym przyszło mi żyć będzie posiadał reprezentatywnego na arenie międzynarodowej prezydenta (o kompetencjach nie mi jednak pisać), oraz aktywnego premiera, który słowa wprowadzi w czyny. Pierwszy etap to wyłonienie najpoważniejszego kandydata w wyborach prezydenckich- reprezentanta PO. drugi etap to starcie na linii PiS-PO-SLD-SdPl i kto wie co jeszcze.
Miłego dnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz