Witam ponownie wszystkich.
Niestety czas sprawił (i nadal sprawia), że pisanie co kilka dni stało się precedensem. Dla niektórych może i na szczęście, gdyż zapewne i tak nie czytaliby częściej, nieważne, nie dociekam.
Sytuacja międzynarodowa i stosunki międzypaństwowe nie są materią, która nie podlega zmianie- wręcz przeciwnie, ciągłe fluktuacje i cykle są ich domenami. Obecnie, jeden z takich cyklów (tu: gospodarczy) przechodzą Amerykanie (no i co za tym idzie również cały świat). Nie jest to niczym nadzwyczajnym, gdyż w przeszłości mieliśmy już do czynienia z recesją w Stanach, choćby za prezydentury Roosevelta czy Jimmy'ego Cartera i USA wyszły z niej obronną ręką. Są lata wzrostu i spadku tak to już bywa w cyklach koniunkturalnych. Nie o kryzysie jednak napiszę dzisiejszy "artykulik" lecz o prognozowaniu.
Nie jestem zagorzałym fanem political-fiction, oraz prognozowania w trybie "dziesiątki/setki lat do przodu". Skończyłem dziś czytać "Następne 100 lat" G. Friedmana i stwierdzam, że jest to bardzo interesująca książka. Jeżeli oczywiście podchodzimy w sposób liberalny i przyzwalający do zapowiedzi m.in. III Wojny Światowej, budowania gwiazd bojowych, utworzenia sojuszu polskiego jako lidera regionalnego, czy upadku Rosji i ogromnej roli Turcji na arenie międzynarodowej. W skrócie- do połowy książki jestem w stanie uwierzyć- dalej oceniać będą nasze dzieci.
Wyobraźmy sobie jednak, że wszystko co cykliczne i w miarę przewidywalne zostało przerwane w swojej ciągłości. Jedna niewielka decyzja, czy działanie wywołały załamanie się systemu komunikacji międzynarodowej i możliwości dochodzenia do kompromisu. Jak wiemy broń atomowa to zagłada dla istnienia. Obecnie posiadanie nie jest niczym złym, gdyż głowice atomowe są w rekach m.in. Wielkiej Brytanii, Francji i USA, lecz są lub znaleźć się mogą w posiadaniu państw, które nie są tak stabilne pod względem polityki międzynarodowej jak w/w kraje. Najgroźniejsza zatem staję się możliwość i decyzja użycia. Irański program atomowy, czy próby pocisków balistycznych w Korei Północnej nie jednemu z przywódców krajów demokratycznych napędziły stracha. Może zawsze zaistnieć możliwość, że cienka linia między zdrowym rozsądkiem a ideologicznym obłędem zostanie zerwana i co dalej?
"Wydaje mi się, że gdyby nadeszła ta magiczna chwila, wielu nie potrafiło by tego pojąć, zaakceptować, uwierzyć, zrozumieć. W 24 godziny przed całkowitą zagładą, ktoś cieszyłby się z powodu paniki i ogólnego chaosu, bo mógłby wreszcie włamać się do sklepu i wynieść swój wymarzony odtwarzacz DVD. Ktoś inny przygotowałby koce i zapasy w piwnicy, niepewny czy w ogóle to co robi ma sens, nie wiedząc, co właściwie w tej sytuacji powinien zrobić. Jakaś matka patrzyłaby na swojego niemowlaka, który nigdy nie nauczy się chodzić czy mówić. Ktoś inny cieszyłby się z chaosu na giełdzie i patrzył jak na jego koncie narastają w szybkim tempie cyfry. Pieniądze, które właśnie przestały mieć znaczenie i jakąkolwiek wartość na całym świecie, na zawsze. Nagle wszystko dla każdego człowieka straciło sens. Skończyły się życia.
Zgliszcza i śmierć, pustka. Tylko wiatr. Nie jakiś jeden dom, jedno miasto. Nie żadna abstrakcja tylko fakt, nieodwracalna rzeczywistość. Zginął cały świat, siedem kontynentów, setki krajów , dziesiątki tysięcy miast, miliardy ludzi, prawdziwych żywych ludzi, osób, które miały swoje marzenia i plany, swoich rodziców a może i dzieci. Miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ..., miasto ... i tak można by do końca grubego podręcznika.
W jednym z tych miast wpisz swoje, w którym mieszkałeś (...)"
M. Baryłka i inni, "Neuroshima (suplement)", Wydawnictwo Portal
Ta bardzo śmiała i okrutna wizja prezentowana przez książkę (a raczej system RPG) nie musi wcale oznaczać, ze kiedykolwiek tak będzie. Pokładam wiele nadziei w ludzi i w to, że my-istoty myślące dążymy również do budowania i równowagi, a przynajmniej mamy takie przejawy.
Na co dzień spotykamy się z setkami różnych możliwych (mniej, bardziej, lub wcale) scenariuszy przyszłości. Osoby które je tworzą wielokrotnie nie mają na uwadze tego, iż może tak być. Lecz chciałbym, żeby każda z osób która przeczyta ten artykulik zastanowiła się jaka była by jej rola i postawy zarówno w społeczeństwie przedstawionym przez Friedmana (w roku 2050) oraz w takim, które prezentowane jest w Neuroshimie- post-apokaliptycznej wizji świata. Przecież nikt dokładnie nie wie co przyniesie jutro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz