Nie jestem dumny ze sposobu obchodzenia świąt Bożego Narodzenia w Polsce, nie ciesze się już ze świąt tak jak kiedyś. Ale dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta: święta są bez Boga, święta są bez wiary, święta są z prezentami.
Mam wielu znajomych bliższych i dalszych, którzy nie wierzą w nic, nawet moja dziewczyna zalicza się do tej grupy. Ale o zgrozo, żeby było ciekawiej wszyscy obchodzą "Święta". "Świętują" narodzenie Chrystusa nie wierząc w niego. Ta hipokryzja związana jest z tym, że święta MUSZĄ być bez względu na to, czy zaczynają się już od początku listopada jak w USA, czy (trochę) później w naszym kraju. Nie jestem jednak ani antyklerykalny ani zaściankowo katolicki. Jestem zmęczony. Obrzydzają mnie Święta, w których ludzie zamiast pomyśleć o tym dlaczego jakiś człowiek urodził się w zabitej dechami mieścinie, żeby wykitować za nas na krzyżu.
Byłem niedawno w wielu sklepach, żeby nabyć okupione wysiłkiem prezenty, towarzyszył mi jeden z moich najlepszych kolegów. Tak samo jak ja, On nigdy nie wie co kupić dla swoich bliskich. Bo jak mamy wiedzieć co kto lubi, jeżeli przypominamy sobie o rodzinie dopiero w święta. Jest mi wstyd wszystkich, którzy tak jak ja zapominają. Jednak w tym samym czasie, sklepy, które po prostu pękają od ludzi (w Empiku prawie mnie zabili) zbijają wtedy największą fortunę. "Gdyby nie było świąt trzeba byłoby je wymyślić" stwierdził redaktor na łamach Newsweek'a. To prawda, bo przecież my- homo oeconomicus nawet podczas kryzysu pamiętamy o tym, żeby stosować się do najstarszej tradycji: "Zastaw się a postaw się".
Pozostaje mi tylko pozazdrościć owczego pędu i zaślepienia grudniową euforią i życzyć chwili zrozumienia dla całej maszyny, która już dawno zapomniała, że Boże Narodzenie (pomimo że to przyjęte przez Chrześcijan pogańskie święto) powinno wywołać w nas coś innego niż konieczność zakupu prezentów.
Wesołego konsumowania "Świąt"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz