Obecnie wielkie wytwórnie filmowe postawiły na promowanie wielowątkowych, wysokobudżetowych produkcji, które nie dość, że mają ogromną widownie, to posiadają także rzesze fanów i całą rozwiniętą wokół siebie "infrastrukturę". Kiedyś rozmowy o poruczniku Borewiczu i Janku Kosie prowadzone były przez wszystkich, którzy nie chcieli odstawać od towarzystwa i nie wiedzieć "co się dzieje" w telewizji. Później nastała era wielkich seriali typu "Dynastia" czy "Moda na sukces". Wiesz, że druga produkcja to największy second life wypuszczony przez stację CBS w 1987 roku? Aż sto państw zgodziło się na zakup praw do emisji, a ludzie dosłownie zwariowali na punkcie "The Bold and the Beautiful". Co więcej, w Polsce historia rodziny Forresterów jest najdłużej emitowanym serialem w ogóle. Historie rodziny Lubiczów, Złotopolskich czy perypetie lekarzy z "Na dobre i na złe" próbowały być przedstawieniem "Mody na sukces" w polskich realiach, ale pod względem oglądalności i liczby odbiorców ciężko przebić amerykańskiego tytana seriali. No, ale czasy się zmieniają.
Dziś wszystko przyspieszyło, a przekłada się to w m.in. dynamicznych fabułach i skomplikowanej kreacji głównych bohaterów niezliczonych seriali, w 95 proc. będących produkcji amerykańskiej. Kto nie oglądał Gotowych na wszystko, Rodziny Soprano, Dextera, Czystej Krwi, Californication, Walking Dead czy Gry o Tron poważnie odstaje od przyjętych standardów kulturowych. W nie oglądaniu nie ma nic złego, ba, jest to nawet dobry sposób, żeby zająć się czymś innym! Sam namawiam ludzi, żeby oderwali się od komputera i zrobili coś innego. Jednak wiele osób podczas rozmów towarzyskich nie potrafi nie wymienić choćby kilu uwag na temat najnowszego odcinka śledzonej serii. Druga rzeczywistość jest przecież ciekawsza niż codzienna rutyna - stąd łatwość przyswajania treści czysto rozrywkowych i zapamiętywania występujących w nich wydarzeń. Misja przegrywa z rozrywką, a product placement zabija idea placement. Smutne?
Sam także oglądam seriale, nie jestem bowiem stworzeniem, które przed zaśnięciem posili się ciszą. Najbardziej zafascynowały mnie seriale rysunkowe takie, jak The Simpsons, Family Guy i South Park. Można w nich bowiem dostrzec trendy społeczne i niepokoje dręczące Amerykanów w kolejnych etapach historii najnowszej. Kreskówki to przeciez najlepsza forma do dotarcia do odbiorcy przekazywania haseł i promowania postaw, jak i również piętnowania zachowań. Stąd też moje zainteresowanie historią i "drugim dnem" tego, co można obejrzeć na szklanym ekranie.
"Doktor" przy pracy, źródło: http://now.dartmouth.edu |
Osobiście, jeżeli mogłem się "wkręcić" w jakiś serial to niewątpliwie były (lub są) to Nash Bridges, Dexter, The Simpsons, Family Guy i Prison Break. Skupie się jednak tylko na Simpsonach, którzy wprowadzili na prawdę wiele nie tylko w świecie seriali, ale także w codziennym życiu.
Life in Hell Groeninga, źródło: http://yiffytimes.files.wordpress.com |
Matt Groening podpisujący pracę, źródło: http://www3.pictures.gi.zimbio.com |
Wczoraj obejrzałem odcinek Simpsonów pt. The Joy of Sect (s9 e13), który przybił moją uwagę jak żaden inny. W tym odcinku pokazany jest niszczycielski wpływ organizacji parareligijnych, których celem jest nie tylko zawłaszczenie umysłu "wiernego", ale także wysuszenie jego portfela. The Joy of Sect to pastisz sytuacji państwa lub miasta, w którym władzę sprawuje autorytarny lider zawładnięty jakąś ideologią - w Simpsonach jest to przywódca sekty nazwanej "Movementarianami" (co można tłumaczyć jako grę słowną od zwrotu "ruch religijny" - "Ruchowcy").
Świat w tym odcinku zamienia się na rzeczywistość, w którym występuje pomieszanie Scjentologii (przede wszystkim) z reżimem totalitarnym. Osobiście odnalazłem parabolę do sytuacji w Koreańskiej Republice Ludowo-Demokratycznej. Świadczy o tym kilka faktów, a w tym m.in. kult obrazów i jednostek "Przywódcy". To zabawne, bo w KRLD kolejni z rodu Kimów noszą tytuł "Przywódca" ubrany w wiele przymiotników. Mieszkańcy Springfield tak, jak Koreańczycy z Północy zostają zapędzeni do pracy kolektywnej, a życie odbywa się podobnie do tego z faktorii w socjalizmie utopijnym. W odcinku Simpsonów widać też indoktrynację od najmłodszych lat, co jest dosłownie przeniesione z historiografii KRLD - Bart i Lisa muszą bowiem uczyć się o osiągnięciach i czynach "Przywódcy", który utożsamiany jest z bóstwem (idealizacja i gloryfikacja lidera).
The Simpsons a rzeczywistość w kraju Orwella |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz