Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Ryszard Kalisz przemówił, będzie "Dom Wszystkich: Polska"

Bycie posłem bezpartyjnym ma swoje plusy, jednak w praktycznym, a nie ideologicznym podejściu  taki status łączy się z dużymi ograniczeniami. Po pierwsze, nie ma się zaplecza partyjnego (najczęściej w postaci aparatu), po drugie, w Polsce posłowie niezrzeszeni nie mają realnego wpływu na przebieg prac legislacyjnych w Parlamencie i wypowiadają się jako ostatni na plenum Sejmu. Dlatego też bycie bezpartyjnym niejednokrotnie naznaczony jest cechą przejściowości. Dobrym przykładem jest tu przypadek Haliny Molki i Andrzeja Rucińskiego, którzy z Klubu Posłów Bezpartyjnych wstąpili do PiS. Niewiele jest więc polityków, którzy rzeczywiście wykazują znamiona braku ideologicznej przynależności do konkretnej formacji. Także Ryszard Kalisz kilka tygodni temu wyrzucony z SLD przez Leszka Millera nie potrafi trwać w próżni.

Dziś można było się dowiedzieć z przekazów medialnych, że były poseł SLD we współpracy z siedemnastoma zaufanymi osobami (tylko lider jest politykiem) postanowił stworzyć stowarzyszenie o nazwie "Dom Wszystkich: Polska". Jak stwierdził sam poseł (za co został skrytykowany przez politologa Wawrzyńca Konarskiego), pomysł na takową nazwę zrodził się wcześniej w głowie Aleksandra Kwaśniewskiego, który de facto firmuje  to przedsięwzięcie. Będzie to stowarzyszenie niezależne od inicjatywy "Europa Plus" (tworzonej przez Palikota, Siwca i Kwaśniewskiego), jednak Ryszard Kalisz jako przewodniczący tej proeuropejskiej inicjatywy powiedział, że w wyborach do Parlamentu Europejskiego powinna być wspólna lista lewicy. Zamiarem jest zapewne skonsolidowanie interesów całej lewicy w Polsce, które wyrażone byłyby na plenum UE. Co ciekawe, ze stowarzyszenia na "brukselskie stołki" Ryszard Kalisz nie chce wysyłać nikogo. Można przypuszczać także, że z czasem inicjatywa byłego posła SLD może przerodzić się w partię polityczną, tak jak miało to miejsce w przypadku zmarginalizowanego dziś ugrupowania PJN.

Twór Ryszarda Kalisza to stowarzyszenie na rzecz podmiotowości obywatelskiej, które będzie otwarte na wszystkich, bez względu na to, do której z mniejszości należą. To projekt, który ma przeciwdziałać wykluczeniu odrzucając jednocześnie aparat partyjny, który obecnie sprawia, że partie alienują się od obywateli i powracają do nich jedynie w trakcie wyborów. Przewodniczący stowarzyszenia "Dom Wszystkich: Polska" przywołał pierwszy artykuł konstytucji (Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli), który ma być fundamentem działalności powstałego podmiotu. Warto także dodać, że Kalisz po raz kolejny wspominał o pięciu władzach funkcjonujących w państwie - miesiąc temu miałem przyjemność o tym pisać w artykule "Energetyka, Expose i Egalitaryzm", który powstał po spotkaniu z tym charyzmatycznym posłem. 

Na dzisiejszym spotkaniu Ryszard Kalisz na przykładzie mikrofonów
 pokazuje jak będzie wyglądać współpraca
 ugrupowań lewicowych w Polsce z "Europą Plus"
 w ramach wyborów do Parlamentu Europejskiego - źródło: tvn24.pl
To na co należy zwrócić uwagę, to przede wszystkim lider stowarzyszenia. Ryszard Kalisz jest osobą posiadającą sieć kontaktów w Parlamencie, ma on także polityczne zaplecze, dobre kontakty z mediami i wsparcie wielu organizacji pozarządowych (w tym Kongresu Kobiet) - to cechy definiujące sprawne działanie w obecnych realiach politycznych. Co do pozycji kobiet, trzeba dodać, że były poseł SLD zapowiedział, że położy szczególny nacisk na promowanie roli kobiet w życiu społecznym i politycznym. Takie działania wpisują się w misję promowania szacunku dla każdego człowieka i walki z wykluczeniem zadeklarowaną przez stowarzyszenie. Poseł potwierdził także, że popiera posiadanie niewielkiej ilości narkotyków na własny użytek. To żadna nowość w ustach Kalisza, ale osobiście ciesze się, że są ludzie "w polityce", którym zależy na zwalczaniu hipokryzji oraz skostniałego i przestarzałego podejścia do tematu substancji psychoaktywnych.

Co wyjdzie z tej inicjatywy? Odpowiadając banalnie - czas pokaże. Jak uszczypliwie stwierdził w komentarzu do projektu Kalisza Leszek Miler, który postanowił działać samodzielnie i autokratycznie na lewicy, jedynym osiągnięciem tego stowarzyszenia będzie wpisanie się na listę tego typu organizacji działających w Polsce. Takiej odpowiedzi mogliśmy się spodziewać, bo przecież lider SLD wyczuwa zagrożenie ze strony stowarzyszenia, które ma bardziej modernistyczne (choć trochę populistyczne) podejście do panującej rzeczywistości społecznej i politycznej. Tak więc za Ryszarda Kalisza i jego projekt trzymam kciuki.

niedziela, 28 kwietnia 2013

Święty i elitarny gniew wobec wyborów Miss SGGW

Zupełnie nie rozumiem wielkiego oburzenia wyborami Miss SGGW (warto wspomnieć, że zeszłorocznymi). Nie pojmuję także dlaczego dla wszystkich, którzy brali udział w obsmarowywaniu jednej z najlepszych pod względem życia studenckiego oraz działalności naukowej uczelni w Polsce, impreza zorganizowana przez samorząd studentów SGGW jest wydarzeniem niemoralnym i mocno zabarwionym erotycznie. Wszyscy od minister Kudryckiej po byłego przewodniczącego Młodzieży Wszechpolskiej Krzysztofa Bosaka burzą się, zwiastują załamanie wychowawczej roli studiów (może kiedyś taka takowa była) i proszą o wyjaśnienia.


Ciekawe co ci "oburzeni" za czasów swoich studiów robili w czasie wolnym, bo zakładam, że taki mieli. Wnioskuję, że nie wszyscy prowadzili grzeczne życie i na pewno nie zgorszyliby się gdyby zostali zaproszeni na podobną galę. Wszędzie gdzie jest czas na naukę, powinien być także czas na zabawę. Konieczne jest jednak znalezienie złotego środka i godzenia ze sobą tych dwóch odmiennych płaszczyzn. Po pierwsze, trzeba na początku zrozumieć jedno - jeżeli organizuje się wybory Miss to należy się liczyć z tym, że zjawią się tam ładne dziewczyny i będą chciały pokazać się od najlepszej strony. Kto uważa inaczej, to myli wybory Miss z czymś innym. SGGW wpadło na pomysł, aby wprowadzić do pokazu element burleski (pragnę dodać, że miałem już przyjemność oglądać taki pokaz). Po studenckiej gali Miss specjaliści zabrali głos i mówią, że do burleski trzeba... i tu wymieniają dziesiątki rzeczy, ale przecież to nie były profesjonalistki tylko młode dziewczyny, które potraktowały to jako ciekawe i ważne dla nich wydarzenie. Oczywiście nikt nikomu nie kazał być na tych wyborach, ale wszyscy solidarnie je potępiają.

Staje w obronie gali Miss SGGW dla tego, że temat w jakiś magiczny sposób powrócił nie w roku 2012 a 2013, wywołując spore zamieszanie. Ktoś najwyraźniej sprawę nakręcił, a warto zauważyć, że konkurencyjnym uczelniom blamaż Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego jest na rękę. Choć może być też odwrotnie - takie wydarzenie może zwiększyć promocję SGGW. 

Kandydatki do Miss Universe w strojach kąpielowych 
Niektórzy nie zdają sobie chyba sprawy z tego, że gale wyboru Miss to wydarzenie okolicznościowe, a mniej kulturowe. Zorganizowanie wyborów na uczelni to wielkie wydarzenie, więc wszystkim zależy, żeby dobrze się bawić oraz podziwiać studentki. Nie oszukujmy się, że  pokaz strojów kąpielowych nie jest częścią poważnych pokazów, bo jest w nie wpisany na stałe. Mieszanie w ten wątek kwestii elitarności uczelni, czy jakości kształcenia oraz stosunków student-wykładowca to demagogia. Mówi to absolwent dwóch warszawskich uczelni, który bywał na wielu imprezach oraz oglądał takie wydarzenia. 

Przecież zamiast na niekorzyść można by uznać takie wydarzenie za ciekawą reklamę życia studenckiego w Polsce. Jednak coś takiego by nie przeszło przez skostniały i konserwatywny system. Trochę obawiam się także o złą interpretację tego co się wydarzyło na SGGW. Dlaczego wszyscy wymagają od studiujących ludzi w wieku od 18-24 lat, którzy stanowią 94 proc. całej grupy (dane z wczorajszych "Wiadomości"), aby zachowywali się tak samo i byli podporządkowani systemowi uczelnianemu. Przecież o niepokorność tutaj chodzi! Z jednej strony wykładowcy mówią, że nie można się ze wszystkim zgadzać i trzeba mieć swoje zdanie oraz myśleć abstrakcyjnie, a kiedy coś wybiega poza ustalony kanon to znajduje się grono elitarnych piewców moralności, którzy potępiają oddolne inicjatywy. Brak zrozumienia dzisiejszych studentów - to odpowiedź na wszystkie żale. 


Tyle zamieszania o pupę - źródło: http://tvnwarszawa.tvn24.pl

Na koniec chce napisać, że nie rozumiem zupełnie Mateusza Klinowskiego z UJ, którego de facto cenie za inną działalność, bo stwierdza on "W środowisku akademickim nie toczy się żadnych dyskusji na ten temat i raczej nie będzie się toczyć. Środowisko akademickie nie ma wystarczającej wrażliwości, aby dostrzec w tym jakiś problem. Porno utorowało sobie drogę na uniwersytety i to w szerokim kontekście kulturowym". O jakie porno chodzi radnemu z Wadowic? Może o książkę "Porno" Irvine'a Welsha? Jeżeli wydarzenia  z SGGW nazywa się "porno", to w takim razie powinniśmy myśleć o redefinicji tego pojęcia, bo "porno" jest już wszędzie - od reklam bielizny po lalkę Barbie. 

wtorek, 23 kwietnia 2013

Wystąpienie Peera Steinbrücka - kandydata na kanclerza Niemiec

Informacją godną przekazania jest wystąpienie niemieckiego polityka, reprezentanta SPD, byłego ministra finansów Peera Steinbrücka w 10 kwietnia w Warszawie (na Uniwersytecie Warszawskim). Jak wiadomo, kanclerz Niemiec to niezwykle ważna figura mocarstwa regionalnego jakim są Niemcy. Obecnie jest to także państwo, które odpowiada za kondycję i przyszłość Unii Europejskiej, więc warto posłuchać co ma do powiedzenia osoba, która ma szanse nadawać kurs tej organizacji i tym samym całej Europie.


niedziela, 21 kwietnia 2013

Walka o życie i gaz


Szanować należy przecież wszystkich rozsądnych i ułożonych ludzi. Ta dewiza może przyświecać wszystkim dziedzinom życia. Sztuką dyplomacji jest także nie okazywać własnych negatywnych emocji i niechęci w kontaktach z rozmówcą, który nie podziela naszych poglądów i (lub) stanowiska. Czasami bywa ciężko, wiem, bo sam niejednokrotnie nie mogę opanować swoich emocji. No i jak głosi pewna maksyma, którą przytoczył mi ostatnio prof. Tadeusz Iwiński: "Są dwie rzeczy niezmienne - niedobór wody i nadmiar idiotów".

Wysadzenie mety

źródło: http://www.nydailynews.com
Wielokrotnie na łamach niniejszego bloga opisywałem masakry i zamachy terrorystyczne, które dotknęły Stany Zjednoczone. Bezsprzecznie wszystkie z nich zasługują na potępienie i skłaniają równocześnie władze USA do głębszych refleksji na temat bezpieczeństwa wewnętrznego, pozwolenia na posiadanie broni i ogólnego stanu społeczeństwa. Wydarzenia, które miały miejsce tydzień temu w Bostonie podczas liczącego ponad sto lat maratonu, ciągle nie pozwalają mi zrozumieć niektórych ludzi i ich zachowań. Dwie eksplozje chałupniczych ładunków wybuchowych na mecie maratonu zabiły trzy osoby, w tym ośmioletnie dziecko, a setki biegaczy zostały poranionych odłamkami. Nie mogę zrozumieć tego, co kierowało osobami odpowiedzialnymi za zamach - zabijanie ludzi na linii mety, którzy przebiegli 40 kilometrów to podłe i niezrozumiale okrutne działanie, które nie może być niczym motywowane. Jeden z dwóch zamachowców (o czeczeńskiej narodowości) został zabity podczas próby ucieczki, drugiego wciąż poszukuje policja. Amerykanie to zawzięty naród i po 11 września są szczególnie wrażliwi na działania terrorystyczne w granicach swojego kraju. Ich "zwarcie szeregów" widać po szeroko zakrojonej akcji interwencyjnej, która  w niektórych miastach przypominała wprowadzenie stanu wyjątkowego. Można się więc spodziewać, że imprezy masowe od chwili tego tragicznego wydarzenia będą bardziej kontrolowane. Jednak widmo strachu coraz niżej wisi nad Ameryką. 

Ostrzelanie palących

źródło: http://extras.mnginteractive.com
To niestety nie koniec wieści "zza wielkiej wody" dotyczących agresji ludzkiej. W trakcie masowej imprezy znowu doszło do użycia broni. 20 kwietnia w Denver podczas "święta" 4/20 (nieformalny dzień marihuany), gdzie tłum ludzi po raz drugi w historii masowo spokojnie ćmił skręty padły strzały. Kilka osób zostało rannych, zapanował chaos. To nienormalnie, że ludzie nie potrafią się na wzajem zrozumieć w tak prostych sprawach. Jedna grupa ludzi nienawidzi innej jedynie ze względu na to, że palą oni marihuanę zamiast np. upijać się wódką czy piwem w trakcie innych wydarzeń.   Hipokryzja kuje w oczy także w Polsce, i żeby było zabawniej, na tej samej płaszczyźnie. Przynajmniej w niektórych stanach USA palenie marihuany jest dopuszczone. U nas wciąż króluje wódka i papierosy. 

Memorandum EuRoPol Gazu i Gazpromu

A teraz z innej beczki. Warto zwrócić też uwagę na propozycję Władimira Putina, która wywołała trzęsienie ziemi w polskich mediach i na szczycie władzy. Kilkanaście dni temu premier Donald Tusk zapytany o memorandum podpisane pomiędzy spółką energetyczną EuRoPol Gaz (założona w 1993 roku podczas budowy gazociągu Jamał, który zaopatruje Polskę w gaz) i rosyjskim Gazpromem nie potrafił udzielić konstruktywnej odpowiedzi. To niedopuszczalna sytuacja dla Prezesa Rady Ministrów. Premier lub prezydent państwa musi wiedzieć, tj. być uprzednio poinformowany i przygotowany przez doradców, pracowników kancelarii czy ministrów, o sprawach kluczowych dla państwa. Dla Polski druga nitka gazociągu Jamał jest bezsprzecznie kwestia najwyższej wagi. 

Choć było to "zaledwie" memorandum, czyli dokument międzynarodowy, który jest wstępem do dalszych działań i nie zawiera podpisu i szczegółowych wytycznych, w sprawach energetycznych Donald Tusk powinien być poinformowany przez ministra skarbu państwa - osobę odpowiedzialną za polskie spółki gazowe. Nie może być sytuacji, że premier zapytany o (pośrednio) bezpieczeństwo energetyczne mówi "nie wiem". Taka sytuacja staje się automatycznie pożywką dla mediów (drążących temat do bólu) i opozycji, która wykorzystuje takie wpadki jako amunicję antyrządową. Dlatego osobiście uważam, że odwołanie ministra Budzanowskiego było jak najbardziej zasadne, a względu na wcześniejsze uchybienia w jego pracy powinno się odbyć wcześniej.

Ideowa walka o gaz i Władimir Putin

Podpisanie memorandum. Na zdjęciu (po lewej) prezes spółki EuRoPols Gaz Mirosław Dobrut i szef Gazpromu Aleksiej Miller. źródło: www.ntv.ru
Polska wiele traci na swoim wojowaniu o surowce energetyczne z Rosją. Najpierw, po ukończeniu gazociągu Jamał w 1999 roku, kiedy umowa o budowie wspominała drugą nitkę wzdłuż wschodniej granicy RP, polskie władze nie zgodziły się na tą inwestycję (pomimo stworzonej infrastruktury i odpowiednich warunków) tłumacząc, że może być to działanie przeciwko bezpieczeństwu energetycznemu Ukrainy. Nie jestem w stanie zrozumieć tej dziwnej solidarności. Następnie spieprzyliśmy sprawę Nord Stramu, do którego nie chciano się podłączyć ze względów bliżej mi nie znanych  (powoływano się na tematy począwszy od środowiska po historyczne zaszłości). Obecnie narzekając na monopolizację dostaw węglowodorów z Rosji Polska bryluje w planach wydobycia gazu łupkowego i budowy elektrowni atomowej, a ich realizacji wcale nie widać. Słaba to strategia.

Putin to inteligentny polityk, można mówić o nim wiele złych słów, ale interesy własnego państwa (szczególnie te dotyczące gazu) rozgrywa z pieczołowitą cierpliwością i sprytem. Rosja używa w polityce zagranicznej swojej największej karty przetargowej czyli surowców (widać to dobrze w stosunkach chińsko-rosyjskich), więc trzeba się dostosować do tej  gry i grać jak najlepiej. Machanie szabelką nic nie da i jak pokazuje historia, może przynosić straty. Konieczna jest także kontrola warunków zawarcia wszelkich umów i staranne przygotowanie projektów współpracy. Obrażanie się i stosowanie zagrywek rodem z IV RP - czyli polityka "nie bo nie" - są niedobre z punktu widzenia zarówno polskiej polityki zagranicznej jak i zapewniania bezpieczeństwa energetycznego.

Tak to już jest, że poprzez brak zrozumienia, niechęć czy po prostu brak kultury dzieją się złe rzeczy. Dobrym przykładem są tu wydarzenia ze Stanów Zjednoczonych. Z kolei niedostateczna ilość informacji wywołuje chaos, napiętą sytuację i rozmaite dywagacje. Niektórzy czerpią z zamieszania i wykorzystują je do własnych korzyści - tutaj dobrym przykładem jest radość opozycji z niedoinformowania premiera o memorandum gazowym z Federacją Rosyjską i implikacje z tego wynikające. Tak więc warto zachować spokój, chłodne spojrzenie na wydarzenia i kontrolować to, co się dzieje i ważyć słowa - to takie uniwersalne przesłanie.

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Piekło tu i tam

Maria Hofstäffer, która grała w filmie Urlicha Seidla "Raj: wiara", trafnie opisuje stan rzeczywistości panującej obecnie w wielu krajach. Kapitalizm opanował życie - zauważa aktorka, dodając - jesteśmy gotowi walczyć o własne pieniądze, problemy innych stały się dla nas nieistotne. Hofstäffer stwierdza także, iż brakuje nam solidarności, a świat, który nas otacza sprawia, że stajemy się samotni. To osobiste wyznanie jest jak najbardziej aktualne i poparte dowodami. Jej stwierdzenie zachęciło mnie do refleksji na temat wymiaru niematerialnego, na który mają jednak wpływ rzeczy jak najbardziej określone. Dzisiaj napiszę o piekle.

Niejednokrotnie mówi się, że ktoś przeszedł przez piekło lub, że ktoś zgotował innym piekło. Taka narracja może być adekwatna do systemów niedemokratycznych, gdzie życie ludzkie jest traktowane bez szacunku i w sposób przedmiotowy. W niedalekiej przeszłości przez piekło przechodzili więźniowie obozów zagłady, obywatele z Rwandy o pochodzeniu Tutsi czy wszyscy inteligenci w Kambodży pod rządami Pol Pota. Dziś piekło przechodzą setki tysięcy osób w Korei Północnej - nie jest to jednak jedyne miejsce, gdzie jest aktualny termin "piekło na ziemi".

Nie będę jednak pisał o piekle w ujęciu materialnym. Pragnę skoncentrować się na pojmowaniu tego mrocznego i owianego tabu miejscu, do którego trafić mają ludzie nieprawi i źli. Wszystko w ujęciu duchowym i alegorycznym.

Wiele dekad temu pisarz Thomas S. Eliot napisał, że "piekło to jesteśmy my sami". Nawiązując do mojego wcześniejszego stwierdzenia o "piekle na ziemi", pisarz trafił w samo sedno. Paradoksem jest fakt, że wiara w piekło występuje wśród ludzi niewierzących, którzy nie uznają istnienia Boga czy jakiegokolwiek "nadbytu" . Taka sytuacja w obecnych czasach nie stworzyła się "sama z siebie", bowiem piekło jest coraz częściej motywem zastosowanym w kulturze masowej, kinematografii oraz fonografii. Filmów, książek, gier video i zespołów dających świadectwo istnienia i wiary w piekło są setki, jeżeli nie tysiące - od zespołów black metalowych po kasowe produkcje filmowe. Wszystko ma przecież swój rynek zbytu i fanów.

Jednak w niniejszym tekście chciałbym skoncentrować się na piekle, które znajduje swoje odwzorowanie w różnych religiach. W tym opisie należy zacząć przede wszystkim od chrześcijaństwa, a dokładniej księgi, która daje nam obraz wspominanego miejsca potępienia - skoncentrujmy się na biblii. Sama biblia ustami postaci w niej występujących stanowi, że za złe uczynki i nieposłuszeństwo wobec Boga osoba grzeszna może trafić do piekła. Bardzo wiele fragmentów o takim przekazie odnaleźć można w ewangelii wg św. Mateusza, m.in.: Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, że obchodzicie morze i ląd, aby pozyskać jednego współwyznawcę, a gdy nim zostanie, czynicie go synem piekła dwakroć gorszym niż wy sami. (23,15)

Tutaj możemy zauważyć, kogo Jezus (bo to właśnie on się wypowiada) nazywa "synami piekła". Do tej grupy zaliczyć można faryzeuszy i obłudników, którzy ludzi "nawróconych" czynią gorszymi od siebie. W kolejnym wersie ewangelii wg św. Mateusza (5,22) po raz kolejny Jezus kwantyfikuje złe uczynki. Za nazywanie "brata swego" głupcem osoba, która dopuściła się tej winy trafia w ogień piekielny. Z jednej strony w tym fragmencie księgi  określone zostaje za co można trafić do piekła (gniew i oszczerstwa), a z drugiej, dowiadujemy się co czeka na grzeszników w miejscu gehenny. Jednak czy w Biblii znajduje się opis samego piekła jako miejsca? Odpowiedź brzmi "tak", mówi o tym, choć nie w sposób bezpośredni, ewangelia wg św. Izajasza: Gdy wyjdą, będą oglądać trupy ludzi, którzy odstąpili ode mnie; bo robak ich nie zginie, a ogień ich nie zgaśnie i będą obrzydliwością dla wszelkiego ciała. (66,24)
 
piekło w chrześcijaństwie - źródło: wikipedia.org
Kolejną wskazówka o "wyglądzie" i "przeznaczeniu" piekła otrzymujemy w liście do Tesaloniczan (1,7) gdzie w ogniu płomienistym, wymierzając karę tym, którzy nie znają Boga, oraz tym, którzy nie są posłuszni ewangelii Pana naszego Jezusa. Jak więc widzimy, są tu określone osoby kwalifikujące się do piekła - nie znający Boga i nie będący posłuszni ewangelii - karą dla nich jest wieczne zatracenie i oddalenie od Boga i jego chwały - Poniosą oni karę, zatracenie wieczne, oddalenie od oblicza Pana i od mocy chwały jego

Wczytując się w tekst Biblii można odkryć również inne informacje dotyczące samego piekła. O przeznaczeniu sfery gehenny dowiadujemy się w najbardziej fatalistycznej i symbolicznej części Biblii, czyli Apokalipsie świętego Jana. Interpretując fragmenty Objawienia dowiadujemy się, ze piekło jest dla tych, którzy oddają cześć antychrystowi i stali się jego własnością, co więcej jak podkreśla Biblia, jest to miejsce wiecznej, nieskończonej męki w ogniu i siarce - A dym ich męki unosi się w górę na wieki wieków i nie mają wytchnienia we dnie i w nocy ci, którzy oddają pokłon zwierzęciu i jego posągowi, ani nikt, kto przyjmuje znamię jego imienia (14,9).

Kolejną religią, gdzie również znajduje się miejsce dla piekła jest Islam. Piekło dla muzułmanów to al-ghaib, czyli obszar skryty, niewidzialny. Patrząc na piekło przedstawione w biblii można odnieść wrażenie, że w Koranie wygląda ona bardziej „przyjaźnie”. Znajdują się w nim bowiem drzewa, ogień i woda, choć wszystkie funkcjonują po to, aby sprawiać cierpienie duszom, które tam trafiły. Warto odnotować, że z piekła w rozumieniu Islamu da się wydostać. – te „koło ratunkowe” ma zastosowanie jedynie dla osób wierzących, które tam trafiły, inni zostają w al.-ghaib na zawsze. Z kolei wspólnym mianownikiem gehenny w rozumieniu Chrześcijaństwa i Islamu jest motyw ognia piekielnego, który wywołuje wieczne męki: Nie umrze w nim [ogniu piekielnym], ani nie będzie też żył (Koran 87:13). Co więcej, Islam nie ogranicza piekła jedynie do wymiaru pośmiertnego, w tej religii kwestia piekła dotyczy również sfery fizycznej, intelektualnej oraz duchowej.

piekło w hinduizmie - źródło: wikipedia.org
To tajemnicze miejsce zostało ujęte także w nauczaniach Judaizmu i Buddyzmu.  Dla Żydów piekło nosi nazwę Gehenna, a dla osób praktykujących systemy filozoficzno-religijne, takie jak buddyzmu, nazywane jest ono naraka. Skupmy się jednak na ostatniej wielkiej religii abrahamicznej.
W Judaizmie występuje miejsce, do którego trafiają wszyscy zmarli, jest nim szeol – miejsce zapomnienia i braku świadomości, gdzie dusze znajdują się w czymś na podobieństwo letargu. Obok szeolu  jest Gehenna – znajduje się ona na wzniesieniu Tofet. Na owym wzniesieniu król Achaz złożył Molochowi (fenickie bóstwo) w ofierze swojego syna - od tego momentu Gehenna oznacza tyle co zawierzenie obcym bogom i jest symbolem niegodziwości, hańby i piekła. W Starym Testamencie w Dolinie Hinnom (czyli Gehennie) także mamy do czynienia z nigdy nie gasnącym ogniem. W Judaizmie grzesznicy za swe występki popełnione za życia trafiają właśnie do Gehenny, która w pierwotnym ujęciu była zaledwie doliną wyznaczającą granice Jerozolimy.

Jako ciekawe wtrącenie w opisywanym temacie, warto abym przedstawił opis piekła ukazany przez Dantego Alighieri w „Boskiej Komedii”. Muszę dodać, że dzieło Alighieri jest przesycone parabolami i alegoriami związanymi z losami samego autora – stąd zarówno w piekle, czyśćcu jak i raju odnajdziemy osoby, z którymi pisarz miał pośredni lub bezpośredni kontakt za życia. Poniżej przedstawiam skrótowy obraz piekła, które przedstawił Florentczyk.

Przedpiekle (Antyinferno) - w tej części znajdują się ludzie, którzy unikali dokonywania wyborów molarnych i tym samym pozostali obojętni na dobro i zło
Krąg I (Limbo) - Dante w tym kręgu piekła spotyka starożytnych poetów - Homera, Horacego i Owidiusza - przebywają tutaj również dusze ludzi, którzy umarli nie poznawszy Jezusa Chrystusa (jego postaci). Ich karą jest wieczna tęsknota za stwórcą
Kręgi od II (w zasadzie od pierwszego) do V znajdują się poza miastem Disa (jeden z przydomków Plutona, boga Podziemia, tu: Lucyfera)
Krąg II - cierpią tutaj ludzie zmysłowi i uwodzicielscy za życia, a ich karą jest nieskończone smaganie wichrem i huraganem, Dante spotyka tutaj starożytne piękności - Kleopatrę, Helenę i Dydonę
Krąg III (wejścia do kręgu strzeże Cerber) - dusze w tym kręgu należą do ludzi bardzo łakomych, których karą jest przebywanie w błocie i smaganie deszczem
Krąg IV - w tym kręgu cierpią ludzie chciwi i rozrzutni, dlatego ich karą po śmierci jest toczenie kamieni po półkolach (w nieskończoność), tutaj Dante spotyka starożytnego filozofa - Platona
Krąg V - tutaj cierpią ludzie gniewni i chaotyczni, bohater "Boskiej Komedii" umieszcza tu postać Filippo Argentiego, bogatego florentczyka znanego z pełnej zaślepienia pychy (Dante traktuje go jak w swoim dziele jak najgorszego wroga)
Krąg VI (ogród Disa) - w tej części piekła cierpią heretycy, których karą jest zamknięcie w płonących grobach, na drodze Dantego przez piekło stają furie (bogini zemsty, symbolizują wyrzuty sumienia) i Meduza, tutaj Alighieri umieszcza również Farinata degli Uberti przywódcę gibelinów z Toskanii (ateista i epikurejczyk)
Krąg VII (wejścia strzeże Minotaur) - tutaj za karę pokutują dusze gwałtowników, którzy zgrzeszyli przeciwko bliźnim i ich mieniu, są to zabójcy, rozbójnicy i tyrani. Znajdują się tutaj również samobójcy, którzy zmieniani są w drzewa, również tu Dante spotyka postacie istniejącą naprawdę - Aleksandra i Ezzelino III (tyrani i despotyczni władcy)
Krąg VIII - jest specyficzną częścią piekła, gdyż przypomina ogromną studnię podzieloną na dziesięć jarów (w nawiasach postacie które spotyka Dante):
      1.     stręczyciele (Jazon)
      2.     rozpustnicy (Taida)
      3.     symonici zwieszeni głowami w dół (Szymon Mag)
      4.     wróżbici z głowami przekręconymi do tył (Tyreziasz)
      5.     oszuści zanurzeni w smole
      6.     hipokryci w płaszczach z ołowiu (Kajfasz)
      7.     złodzieje gryzieni przez węże (Vanni Funcci)
      8.     fałszywi doradcy przemienieni w ogniki (Ulisses)
      9.     podżegacze religijni z ranami całego ciała (Mahomet)
     10.    fałszerze z wiecznym pragnieniem (Mirra)
Krąg IX - przeznaczony jest dla najgorszych grzeszników w historii, cierpią tutaj zdrajcy rodzin, ojczyzny i najbliższych w tym Boga. Zdrajcy znajdują się w paszczy Lucyfera gdzie są mieleni i spalani bez końca - dusze w tym kręgu nie posiadają choć cienia świadomości. Do postaci które spotyka tutaj Dante zaliczyć można Judasza, Brutusa i Kasjusza

Piekło według Dantego Alighieri - źródło: http://hackingdistributed.com

Piekło może być więc interpretowane dowolnie, w zależności od naleciałości kulturowych, religijnych czy wizji literackich. Nie ulega jednak wątpliwości, że jest to miejsce bólu i cierpienia, w którym po śmierci osadzeni grzesznicy pozostający tam na zawsze bez możliwości poznania Boga (religia Chrześcijańska) lub też mogą opuścić to miejsce jeżeli tylko wierzą (Islam). "Fenomenem" gehenny jest również fakt, że ta strefa już dawno (przez wpływ wielu czynników) straciła swoje tabu i została „zaadaptowana” przez kulturę masową. Tak więc nie da się jednoznacznie określić czym jest piekło bez konkretnego kontekstu. Dla niektórych będzie to wieczny ogień i Lucyfer a dla innych, mniej religijnych "piekło to jesteśmy my sami".


czwartek, 4 kwietnia 2013

Czy na Półwyspie Koreańskim zaczynają się kłopoty?

Odpowiedź na pytanie postawione w temacie jest bardziej złożona niż mogłoby się nam wydawać. Po pierwsze, kłopoty pomiędzy państwami rozdzielonymi przez 38 równoleżnik występują od sześćdziesięciu lat (od podpisania układu rozejmowego w Panmunjeompo zakończonej wojnie koreańskiej), bo jak inaczej nazwać dziesiątki tysięcy działań zaczepno-propagandowych prowadzonych przez KRLD w ciągu tego okresu. Po drugie, kłopoty (straszenie i szantaż) to specjalność rodziny Kimów - szczególnie jeżeli chodzi o działania związane z "imperialistami" z USA czy "marionetkami" z Korei Południowej.

W mediach różnej maści atmosfera jest podgrzewana do granic możliwości. Brakuje mi już tylko stwierdzenia "wojna wisi na włosku", wtedy cały spektakl oddałby absurd niezrozumienia wydarzeń na Półwyspie Koreańskim. Warto więc podkreślić, że działania militarne ze strony KRLD mają za zadanie, nie bezpośredni konflikt, a:
  • postraszyć świat (a w szczególności RK, USA i ChRL) o pomoc,
  • ugruntować pozycję Kim Jong Una wśród "starej gwardii" wojska,
  • pokazać światu, że z Pjongjangiem trzeba się liczyć (a przynajmniej należy go dostrzegać),
  • przygotować grunt dla (prawdopodobnie) kolejnej próby jądrowej, która może mieć miejsce tuż przed rocznicą urodzin Kim IR Sena, tj. 15 kwietnia,
  • odwrócić uwagę od reform wewnętrznych i otwarcia kraju - standardowe działanie KRLD.
Może i armia KRLD jest wielkościowo czwarta na świecie (1,2 mln żołnierzy, a po mobilizacji paramilitarnych grup i cywili 7 mln bojowników) i dysponuje dużym arsenałem rakietowym (lecz przestarzałym i łatwym do zmylenia) i sprzętem militarnym, ale generalicja północnokoreańska nie zdecyduje się na atak. Działanie oznaczałoby samobójstwo i anihilację państwa. Tak więc Koree Północną trzeba obserwować i kontrolować,  nie wpadając przy tym w panikę. Dlatego też amerykańscy sojusznicy Republiki Korei (największa baza znajduje się w Osan) zaprzęgli do działań samoloty F-22 Raptor, B-2 Stealth i B-52 oraz okręty SS John S. McCain, radar na platformie SBX-1 i jeszcze jeden okręt zwiadowczy, który został wysłany wczoraj.

Niepokojące wydają się wieści o zamknięciu przez Pjongjang okręgu przesyłowego w miejscowości Kaesong (niedaleko granicy), jest to bowiem największe miejsce współpracy na linii RK-KRLD, gdzie Południe zaopatruje projekt w kapitał i know-how, a z Północy płynie tania siłą robocza. Z ciekawostek - wczoraj mogłem wyczytać z informacji przesłanej przez Centrum Studiów Polska-Azja, że grupa hakerów od szajki Anonymous żąda zaprzestania gróźb ze strony KRLD i dymisji młodego Kima. Hakerzy włamali się na północnokoreańską stronę internetową www.uriminzokkiri.com i wykradli dane 15 tys. użytkowników portalu i to nie koniec gróźb, bo na celowniku Anonymous są także informacje w systemach wewnętrznych reżimu.

Z kolei przedwczoraj na stronie internetowej Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej ("oficjalna strona w Polsce", będąca w zasadzie tubą propagandową reżimu w naszym kraju) pojawiły się informacje dotyczące zamierzeń w stosunku do Republiki Korei i ich sojuszników, czyli Stanów Zjednoczonych. Z informacji możemy się dowiedzieć, że agresorami jest nie KRLD a Stany Zjednoczone, których loty bombowców mają za zadanie "przeprowadzenie manewrów skierowanych przeciwko KRLD". Dziś rano w TVN 24 redaktor, który dodzwonił się do ambasady KRLD w Polsce usłyszał takie same informacje jak te, które widnieją na portalu. Oto przykład odwracania kota ogonem. Z przymrużeniem oka, sytuacja samoobrony Korei Północnej, jak widnieje na stronie www.krld.pl, przewiduje:

Rząd, partie polityczne i organizacje z KRLD, odzwierciedlając ostateczną decyzję podjętą przez Kim Dzong Una podczas spotkania operacyjnego Naczelnego Dowództwa KAL i zgodną wolę całego ludu KRLD, którzy czekają tylko na jego ostateczny rozkaz, uroczyście oświadczają co następuje:
1. Od tej chwili, relacje między Północą, a Południem zostaną wprowadzone w stan wojenny, a wszystkie problemy między Północą, a Południem będą rozpatrywane zgodnie z wojennymi przepisami.
Stan ani pokoju, ani wojny właśnie zakończył się na Półwyspie Koreańskim.
Rewolucyjne siły zbrojne KRLD rozpoczynają działania rzeczywistej wojny, gdyż między koreańskie stosunki naturalnie weszły w stan wojny.
Zatem, KRLD natychmiast ukarze każdą, nawet najmniejszą prowokację godzącą w jej godność i suwerenność, poprzez zdecydowane i bezlitosne działania fizyczne, bez żadnego uprzedzenia.
2. Jeśli USA i południowokoreańska grupa marionetek dokona militarnej prowokacji dla wywołania wojny przeciwko KRLD na jakimkolwiek obszarze, nie wyłączając pięciu wysp na Zachodnim Morzu Korei, lub w strefie wzdłuż demarkacyjnej linii wojskowej, nie ograniczy się ona tylko do lokalnej wojny, ale rozwinie ją do wojny totalnej, wojny nuklearnej.
Oczywistym jest, że każdy konflikt zbrojny na Półwyspie Koreańskim doprowadzi do wojny totalnej, wojny nuklearnej, gdyż nawet amerykańskie bombowce strategiczne, wyposażone w broń nuklearną, stacjonujące w bazach wojskowych na Pacyfiku, w tymHawajach i Guam, oraz na kontynencie amerykańskim, latają nad Koreą Południową i biorą udział w szalonych, skierowanych przeciwko KRLD, ruchach na rzecz wojny nuklearnej.
Pierwsze uderzenie rewolucyjnych sił zbrojnych KRLD wysadzi amerykańskie bazy agresji na kontynencie, oraz na Pacyfiku, w tym Hawajach i Guam, oraz nie ograniczy się tylko do ich baz w Korei Południowej, ale również marionetkowe instytucje władzy, w tymChongwadae i marionetkowa armia, zostaną zamienione w popiół, nie mówiąc już o agresorach i prowokatorach.
3. KRLD nigdy nie przegapi złotej szansy na ostateczne zwycięstwo w wielkiej wojnie o zjednoczenie narodu.
Ta wojna nie będzie trzydniowa, a błyskawiczna, podczas której KAL zajmie wszystkie obszary Korei Południowej, w tym Wyspę Jeju, za jednym uderzeniem, nie dając USA i marionetkowym południowokoreańskim podżegaczom wojennym czasu do namysłu, a trójwymiarowa wojna będzie toczyć się w powietrzu, na ziemi i morzu, oraz na linii frontu i na tyłach.
Ta święta wojna o sprawiedliwość będzie ogólnonarodowa, będzie ludowym oporem w którym wezmą udział Koreańczycy z Północy, z Południa i z zagranicy i w którym zdrajcy narodu, w tym ohydni maniacy konfrontacji, podżegacze wojenni i szumowiny zostaną bezlitośnie zmieceni z powierzchni ziemi.

Nie martw się jednak drogi czytelniku. To tylko słowa, która w większości przypadków nie miały poparcia w praktyce. Przychylam się tutaj do stanowiska zarówno prof. Dziaka i dr Leviego, którzy zgodnie twierdzą, że wojny nie będzie.